Patriarchat i dusząca pustka

Firestone znaczy krzesiwo, a Shulamith była jak iskra, od której bije oślepiający blask, ale która natychmiast gaśnie, gdy ją pozbawić powietrza. Firestone. Chciałoby się powiedzieć: nomen omen. Nieczęsto zdarza się, żeby nazwisko  filozofa czy artysty […]


Biologia jako źródło cierpień

Pierwszym etapem rewolucji feministycznej według Firestone winno być wykorzystanie wszystkich zdobyczy techniki, aby umożliwić kobietom uwolnienie się od biologicznych uwarunkowań. Dopiero wtedy, gdy kobiety istotnie staną się równe mężczyznom pod względem fizycznym, należy zająć się korygowaniem patriarchalnego spaczenia w kulturze. Dostęp do antykoncepcji i aborcji to konieczność. Naukowcy powinni skupić się na wynalezieniu metody przeniesienia ciąży poza organizm kobiety, tak by kobiety mogły uniknąć zarówno związanego z nią czasowego upośledzenia, jak i bólów porodu. Sam fakt, że technika dotąd nie stworzyła sztucznego łona, wynalazku, który polepszyłby warunki życia połowy ludzkości, produkuje zaś rakiety kosmiczne i nowe rodzaje broni, może świadczyć o tym, że interesy kobiet nie są dla niej priorytetem. Autorka zdziwiłaby się zapewne (a może nie?), słysząc, że prace nad sztucznym łonem dla ludzkich dzieci wciąż stoją w miejscu, lecz naukowcy robią postępy w tej samej technice przeznaczonej dla… rekinów[1].

Firestone pokładała duże nadzieje w psychoanalizie. Jako wynalazek mężczyzny, i to mężczyzny głęboko uprzedzonego do kobiet, freudyzm nie stanowi według niej adekwatnego opisu rzeczywistości. Jednak po odrzuceniu elementów takich, jak zazdrość o penisa czy histeria, które Freud arbitralnie uznał za konstytutywne dla kobiecej psychiki, pozostaje nam głęboka analiza tego, jak seksualność warunkuje wiele sfer naszego życia. Firestone zgadza się, że represja libido, także u kobiet, stanowi jedną z przyczyn cierpień związanych z życiem w kulturze. Jednak rozpowszechnienie tej tezy wśród szerokich mas prowadzi do „feminizmu na opak” (misguided feminism). Swobodzie seksualnej nie towarzyszy dostępność środków antykoncepcyjnych ani zrównanie standardów dla mężczyzn i kobiet. Podczas gdy ci pierwsi dzięki rewolucji seksualnej zyskują możliwość realizacji swoich popędów, kobiety wciąż ponoszą wszystkie negatywne konsekwencje tak kulturowe (społeczne odium), jak i biologiczne (niechciana ciąża). Idealna, nieopresyjna obyczajowość byłaby oparta na polimorficznej perwersji: całkowitej swobodzie seksualnej dla obu płci (o ile można by jeszcze mówić o podziale na płci).

Feminizm na opak

Kwestia aktualności pozycji autorstwa Firestone w dzisiejszej Polsce jest dyskusyjna. Tezy o konieczności dostępu do antykoncepcji i aborcji jako warunków równouprawnienia kobiet wysuwano u nas już w czasie dwudziestolecia międzywojennego. Ich zwolennikami byli Irena Krzywicka, Tadeusz Boy Żeleński i inni twórcy skupieni wokół „Życia Świadomego” (dodatku edukacyjnego Wiadomości Literackich). W latach ’70, kiedy ukazała się książka Firestone, aborcja była w Polsce dopuszczalna nie tylko w przypadku przesłanek medycznych i kryminalnych, lecz także ze względu na trudne warunki życiowe, co stanowiło szeroką furtkę dla kobiet chcących wykonać zabieg. Obecnie obowiązujące prawo jest bardziej rygorystyczne, ale dyskusje dotyczące „biologicznej kondycji kobiet” toczą się raczej przy kawiarnianych stolikach niż na łamach publikacji naukowych. Teoria feministyczna na świecie odeszła od analiz problemów związanych z tym aspektem dlatego, że, krótko mówiąc, wszystko już zostało powiedziane i napisane. O tym, że brak suwerenności w sferze seksu i reprodukcji był elementem opresji kobiet, amerykański student dowiaduje się na pierwszym wykładzie z teorii feminizmu. Fakt ten uznawany jest jednak za miniony, a opresja – za przezwyciężoną. Nowe badania idą w stronę konstruktywizmu, feministycznych badań języka czy ekofeminizmu. Obecnie także w Polsce publikacje dotyczące feminizmu często obracają się wokół kobiecej psychiki, jej wizerunku w mediach itd. Shulamith Firestone określiłaby to zapewne jako „feminizm na opak”: rozprawia się o subtelnych i niemal podświadomych aspektach dyskryminacji, pomijając sprawę fundamentalną: że kobieta, w przeciwieństwie do mężczyzny, bywa wciąż więźniem swojej własnej fizjologii.

Jak żywy ogień

Można nie zgadzać się z radykalnymi tezami Firestone, uznawać jej wizję cybernetycznego macierzyństwa za utopijną lub potępiać z przyczyn moralnych postulowany przez nią promiskuizm. Trudno jednak zaprzeczyć, że jest to jeden z najbardziej interesujących i zaangażowanych głosów w dyskusji na temat przyczyn podporządkowania kobiet. Dialektyka płci w sposób inteligentny, krytyczny i wspaniale złośliwy przedstawia przejawy patriarchatu we wszystkich sferach, w których, na dobrą sprawę, istnieją on do tej pory. Jednak w odróżnieniu od tekstów dzisiejszych feministek, w których wszystko jest relatywne, płynne i nierzadko na postmodernistyczną modłę przeintelektualizowane, styl Firestone jest ostry i bezpośredni. Jak żywy ogień.

W Ilustrowanym przewodniku po feminizmie[2], komiksie, który wprowadza w dzieje ruchu wyzwolenia kobiet (takie cuda publikuje się na Zachodzie), przy rozdziale dotyczącym Shulamith Firestone figuruje portret dziewczyny o smutnych oczach. Próbuje ona rozerwać ciężki łańcuch, który zaciska się jak wąż wokół jej brzucha. Oto kwintesencja walki, którą Firestone wydała patriarchatowi zawartemu nie tylko w systemie ekonomicznym czy społecznym, ale także w samej naturze.


[1]    Por. Amanda Schaffer, „This Goat Did Not Come From an Artificial Womb”, w: Doublex.com (magazyn internetowy),  http://www.doublex.com/section/health-science/goat-did-not-come-artificial-womb

[2]    Cathia Jenainati, Judy Groves, „Feminism. A Graphic Guide”, Icon Books, Londyn 2010.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa