Silesia Culture Center
Przeciętny Polak przynajmniej raz w życiu odwiedził Katowice. To takie miejsce, w którym przesiadamy się z jednego pociągu do drugiego, modląc się, by ten moment trwał jak najkrócej. Po co mamy spędzać w Katowicach więcej […]
Przeciętny Polak przynajmniej raz w życiu odwiedził Katowice. To takie miejsce, w którym przesiadamy się z jednego pociągu do drugiego, modląc się, by ten moment trwał jak najkrócej. Po co mamy spędzać w Katowicach więcej czasu? Jest tam brzydko, niebezpiecznie, a Spodek widzieliśmy już w telewizji. Mamy nadzieję, że powyższe zdanie wszyscy zgodnie uznają za relikt przeszłości.
Katowice nie zostały Europejską Stolicą Kultury, ale same starania o ten tytuł zmieniły miasto – czytamy w raporcie biura ESK w Katowicach. Co najważniejsze, takie stwierdzenie nie jest tanin chwytem propagandowym. Nie tylko biuro ESK, lecz także sami katowiczanie, czy szerzej: mieszkańcy Metropolii przekonani są, że mimo przegranej coś jednak zostało osiągnięte. Oczywiście, z przegranej nikt się nie cieszył, ale trud nie poszedł na marne. Ludzie aktywnie włączeni w starania Katowic o zdobycie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury byli rozczarowani i zniesmaczeni strategią wyboru stolicy kultury – nikt jednak nie ma poczucia straconego czasu i daremnego wysiłku.
Niespełna dwa lata temu, kiedy rozpoczęły się przygotowania do konkursu o ESK, nikt tak naprawdę nie wierzył w to, że Katowice mają realną szansę na zdobycie tego tytułu. Ale machina wprawiona w ruch w kwietniu 2010 roku zrobiła w Katowicach prawdziwą rewolucję, a co istotne, na dobre wpisała się w strategię polityki kulturalnej. Katowice i Śląsk nie są już takie same, jak kilka lat temu. Tej metamorfozy nie zawdzięczamy wyłącznie pracom biura ESK, ale samym mieszkańcom regionu. O powszechnym zainteresowaniu Ślązaków batalią o zdobycie tytułu świadczy szereg faktów, chociażby tłum przybywający na organizowane przez biuro imprezy i happeningi. Momentem kulminacyjnym był 22 czerwca: dzień ogłoszenia wyników konkursu. Pracownicy biura ESK byli pod wrażeniem mieszkańców przybyłych licznie na ul. Mariacką, aby wspólnie obejrzeć transmisję konferencji prasowej. Wszyscy w napięciu wyczekiwali na rozwiązanie konkursu. Jaki wynik usłyszeliśmy, wszyscy dobrze wiemy. Żeby jednak zrozumieć, o jaką stawkę zagraliśmy, trzeba trochę cofnąć się w czasie.
Kiedy Katowice ogłosiły akces do konkursu, panowało przekonanie, że główna nagroda nie zostanie zdobyta, ale tak czy inaczej warto o tytuł zawalczyć, bo może przy tej okazji narodzi się coś ciekawego. Jednak rezultat prac biura ESK w Katowicach, a także samych jego mieszkańców, przeszedł najśmielsze oczekiwania.
Nowe festiwale, przedstawienia, gry miejskie, spotkania kulturalne, odrestaurowane przestrzenie i otwarte nowe miejsca, w których odbywają się koncerty i kulturalne wydarzenia: kultura ruszyła pełną parą. To, co wydaje mi się największym sukcesem, to nie tylko zmiana samego miasta, lecz także ocieplenie jego wizerunku w oczach Polaków. Dopiero podczas starań o ESK zdobyte zostało to, o co walczyliśmy od dobrych kilku lat: zmienił się (chociaż nie bądźmy takimi entuzjastami: zmienia się) sposób postrzegania Katowic i Śląska.
Zesłańcy
W czasie swoich małych i większych podróży po Polsce miałam okazję dowiedzieć się wielu niesamowitych historii i komentarzy o miejscu, w którym mieszkam. Gdybym nie usłyszała tego na własne uszy – chyba bym nie uwierzyła. A jednak nie tylko ja parę razy zostałam poinformowana przez młodych, wykształconych Polaków o pochodzeniu słowa Silesia, które wzięło swój początek od… centrum handlowego. Nie mówię o takich standardowych błędach, jak mylenie Katowic z Zagłębiem, a Sosnowca z historycznym Śląskiem, bo o tym nie każdy musi wiedzieć. Oczywiście, ignoranci zdarzają się wszędzie. Ale wydaje się, że stopień niewiedzy Polaków na temat Śląska jest wyjątkowo wysoki. Słynna już wypowiedź lidera PiS-u tylko potwierdza całą sytuację. Do tej pory nikt nie mógł zrozumieć, że znalazłam się w Katowicach nie z przymusu, tylko z własnej niewymuszonej woli. Przez szereg lat byłam zmuszana do wysłuchiwania i odpowiadania na powtarzane do obrzydzenia pytanie: ale w Katowicach?! W ustach wszystkich zatroskanych brzmiało to mniej więcej tak, jak gdyby pytali o zesłanie na Sybir. Całe szczęście – od pewnego czasu takie głosy zamilkły.
Żeby zmienić myślenie o Katowicach jako stolicy wodzionki, węgla i ślunskich szlagierów – trzeba było najpierw wyleczyć samych Ślązaków z kompleksu Śląska: przekonać ich, że Katowice mogą być nie tylko stolicą węgla, lecz także – albo przede wszystkim – kultury. Wzruszenie ramion było najczęstszą odpowiedzią na pytanie: co warto zobaczyć i gdzie warto pójść w Katowicach. Teraz nawet osoby niezwiązane z województwem śląskim i Katowicami są w stanie wymienić kilka ciekawych punktów w mieście. Ulica Mariacka – niegdyś ciesząca się popularnością w kartotekach policyjnych – zamieniła się w popularny i lubiany deptak. Zaryzykuję stwierdzeniem, że zrobiło się tam „londyńsko”: mnóstwo knajp, koncertów, pokazów plenerowych. Natomiast osiedle Nikiszowiec staje się obowiązkowym przystankiem wszystkich odwiedzających Katowice. Nie wiem, kto w Polsce nie słyszał jeszcze o festiwalach OFF, Tauron Nowa Muzyka, czy wreszcie Ars Cameralis. Coraz bardziej popularne, nie tylko wśród znawców tematu, stają się także festiwale teatralne czy filmowe, takie jak chociażby Interpretacje, A’Part, Festiwal Filmów Kultowych. Dzięki ESK powstały kolejne międzynarodowe imprezy: SK Street Art Festival, Video Re:view i Ars Independent Film Festival. Wszyscy przyzwyczailiśmy się do takich kulturalnych Katowic, nie wyobrażam sobie, że ich wszystkich mogłoby po prostu zabraknąć. Ale kultura w Katowicach to nie tylko festiwale: zaczyna być coraz głośniej o akcjach i wystawach katowickiej ASP.
Ogólnopolskie festiwale oraz imprezy sygnowane przez ESK to jednak nie wszystko. Coraz częściej ośrodkami prężnie rozwijającej się kultury w Katowicach stają się galerie sztuki (przede wszystkim Rondo Sztuki), kawiarnie czy knajpy. To w nich organizowane są np. wieczory z fotografią, warsztaty, Food Design, zajęcia dla najmłodszych odbiorców kultury czy spotkania autorskie. Oczywiście, nie można zapominać o tradycyjnych miejscach animacji kultury, takich jak biblioteki i domy kultury.