KULA: Przeciw nacjonalistycznej wizji polskiej polityki pamięci

Polemika z książką "II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć"


Książka II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć to zawarte na 176 stronach vademecum prawicowej wizji polskiej polityki pamięci. Składają się na nią esej Marka Kornata Wojna, która nie chce przeminąć. Dylematy i zadania polskiej polityki pamięci, a także dyskusja wokół tego tekstu oraz zapis debat przeprowadzonych w ramach seminarium Ośrodka Badań nad Totalitaryzmem im. Witolda Pileckiego (OBnT), które odbyło się w czerwcu 2016 r. w Nieborowie. Pomimo tej struktury zdecydowałem się na potraktowanie książki jako całości, gdyż proponowana w niej wizja polityki pamięci jest w głównej mierze spójna.

Zacznijmy od założeń, które przedstawia Kornat. Są one – w świetle współczesnej historiografii – dość dyskusyjne. Historyk ma być tłumaczem przeszłości[1], która de facto jest tylko jedna, ponieważ istnieje „jedyność prawdy historycznej”[2]. Co więcej, bycie historykiem to służba, gdyż „historia nie może być pozostawiona historykom, lecz ma służyć społeczeństwu”[3]. Wizja Kornata przypomina wizję von Rankego, która za cel historii przyjmowała opisanie dziejów narodów. I chociaż przekreślenie całej XIX-wiecznej historiografii byłoby nadużyciem, to jest oczywiste, że skutki społeczne i polityczne takiego uprawiania historii były dość tragiczne dla dalszych dziejów Europy.

Niemniej Kornat uważa, że potrzebny jest powrót do „klasycznie rozumianej nauki historycznej”, ponieważ współcześnie „niekorzystne tendencje” promują takie podejście jak m.in. pisanie „tzw. historii zwykłych ludzi”[4]. W tym miejscu chciałbym wskazać na wypowiedź Anny Czocher, która w trakcie jednej z debat podkreśliła, że:

„Res Publica Nowa” pt. Pamieć i bezpieczestwo dostępna w ksiegarni.

„Niedocenianie badań z zakresu życia codziennego, zwłaszcza w obliczu ich dużej popularności na Zachodzie, prowadzi do sytuacji, w której pomija się lub pomniejsza polskie doświadczenia w latach II wojny światowej. Brak szerszych ujęć porównawczych (w skali europejskiej, regionalnej) powoduje, że jesteśmy nieobecni w dyskusjach, które przecież dotyczą także naszej historii”[5].

Powyższy głos pozostał jednak niemal niewidoczny z perspektywy pozostałych wypowiedzi. Wracając do eseju Kornata, jego założenia można podsumować tym końcowym fragmentem:

„Historia ma «urabiać stosunek uczuciowy do ojczyzny» i pobudzać do identyfikacji z własnym narodem wszędzie tam, «gdzie przygnębionym duszom polskim grozić będzie pokusa wyrzeczenia się rodzimej spuścizny pod naporem obcej przemocy lub silniejszej kultury zewnętrznej. Ale niechaj inteligencja nasza, jako kierowniczka i strażniczka rozwoju społecznego, sięga śmiało do literatura naukowej po bezwzględną prawdę, która oświeca, uzbraja i wyzwala» – pisał Władysław Konopczyński i wolno tymi słowami wyeksplikować, o co nam chodzi dzisiaj”[6].

Pomijając klasizm powyższego cytatu, Kornat zdaje się nie zauważać, że współczesna rzeczywistość znacząco różni się od tej międzywojennej i wymaga to zmiany stosunku do historii, w szczególności mając na uwadze, że nastąpiła ona w większości krajów europejskich. Oczywiście można uznać te państwa za współczesne uosobienie obcej przemocy, której napór prowadzi do wyrzeczenia się polskości przez część inteligencji (o ile ona nadal istnieje). Niemniej można też popatrzeć na wszystkie kraje Europy jako na wspólnotę, która jest czymś więcej niż zbiorem poszczególnych państw i narodów.

Warto także przyjrzeć się słownictwu, z którego korzysta autor. Pojawia się w nim kilkakrotnie określenie „nasza historia”[7]. Kornat nie definiuje jednak, kim są owi „my”. Można założyć, że chodzi o naród polski, pozostaje jednak pytanie o to, kto do niego się zalicza. Kornat nie udziela na nie odpowiedzi. Czy Jan Tomasz Gross jest jednym z „nas”? Być może fakt, że jego wypowiedzi patronują „nowej narracji historycznej, skierowanej ku uczynieniu z ludności polskiej współsprawców zbrodniczej polityki niemieckiej”[8], wyklucza go z tej społeczności.

Druga kwestia językowa, na którą warto zwrócić uwagę, to używanie słowa „sowiecki” zamiast „radziecki”. Negatywny wydźwięk pierwszego z nich jest oczywisty. Rozumiem niechęć wobec Związku Radzieckiego ze strony osób, które doświadczyły jego działań, jednak uważam, że w momencie próby stworzenia narracji o historii Europy, w której znajdzie się miejsce tak samo dla Rosji, jak i Polski czy Litwy, korzystanie ze słów, które są jawnie negatywne wobec innych stron – nawet jeśli ma to miejsce jedynie w materiałach przeznaczonych dla Polaków – może jedynie przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Rezygnacja ze słowa „sowiecki” nie oznacza wybielenia zbrodni popełnionych przez Związek Radziecki. Wskazuje natomiast na traktowanie ich w mniej emocjonalny sposób niż dotychczas, co może pozwolić na ich rzetelniejszą analizę. Na marginesie pozostawiam kwestię korzystania ze słów wytrychów prawicowego dyskursu, takich jak „mainstream[9], który – w postaci historiografii zachodniej – przekłamuje prawdę historyczną o Polsce, czy „pedagogika wstydu”[10].

„Res Publica Nowa” pt. Prawda dostępna w księgarni.

Kornat w eseju wskazuje na wyjątkowość Polski i Polaków (o Polkach informacji brak). Na samej tylko stronie 21 można dowiedzieć się, że (1) jedynie na ziemiach polskich wprowadzono i egzekwowano karę śmierci za pomoc świadczoną Żydom (ale, oczywiście, „oskarżycielska wobec Polaków publicystyka historyczna (sic!) na Zachodzie” często nie chce o tym wspominać), że (2) Polska jako pierwsza odrzuciła możliwość kapitulacji wobec totalitarnych potęg, że (3) na ziemiach polskich nie powstał rząd kolaboracyjny ani nie było zjawiska politycznej kolaboracji (chociaż miały miejsce pojedyncze przypadki współpracy z okupantem). Moim celem nie jest bynajmniej podważanie tych ustaleń, jednak autor eseju w żadnym miejscu nie przedstawia argumentów wyjaśniających, dlaczego fakty, które wymienia, czynią historię Polski tak bardzo wyjątkową, niemal najbardziej wyjątkową ze wszystkich. Brakuje chociażby próby odpowiedzi na pytanie o powody braku politycznej kolaboracji.

Zaskakujące jest również powoływanie się na Skrwawione ziemie Timothy’ego Snydera w taki sposób, jak gdyby ta książka dotyczyła jedynie historii Polski, a nie tytułowych skrwawionych ziem, których granice obejmowały nie tylko nasz kraj[11]. Esej Kornata obfituje także w patos. Zdania takie jak „Polska tradycja (szkoła) mówienia obcym potęgom non possumus jest wymownym zaprzeczeniem szkoły uległości”[12] pojawiają się stosunkowo często.

W ocenie Kornata, pomimo wyjątkowości i bohaterstwa narodu polskiego (w szczególności w trakcie II wojny światowej), „niesprzyjające Polsce tendencje w kształtowaniu światowej pamięci zbiorowej po II wojnie światowej nie tylko zaistniały, ale są w ofensywie i nie można tego stanu rzeczy nie dostrzegać”[13]. Uosabia je zachodni mainstream, a także nurt oskarżycielski wobec ludności polskiej na polu studiów nad Zagładą Żydów[14] czy „brak szacunku dla bohaterów przeszłości” (w tym przypadku chodziło o Józefa Becka) ze strony samych Polaków, co uderza w polski patriotyzm[15]. Niestety i tutaj brakuje głębszej refleksji. Przykładem może być brak pytania o źródło nurtu „szkalującego” ludność polską, który – według Kornata – jest obecny przy badaniu Zagłady. Nie wiadomo jednak, czy prace prowadzone przez Barbarę Engelking, Jana Grabowskiego czy Joannę Tokarską-Bakir są dla autora rzetelnymi badaniami mogącymi wytłumaczyć negatywny obraz pewnych społeczności polskich, wynikający z ich zachowań wobec ludności żydowskiej w trakcie II wojny światowej, czy jednak publicystyką historyczną mającą na celu niszczenie obrazu Polski na arenie międzynarodowej.

„Res Publica Nowa” pt. Kołakowski. Raj utracony dostępna w ksiegarni.

Obraz, który wyłania się z eseju Kornata, to obraz oblężonej twierdzy. Tak jak w czasie II wojny światowej Polska została „zdradzona trzykrotnie”[16], tak teraz Zachód nadal nie jest naszym prawdziwym sojusznikiem, a „polska zagraniczna polityka pamięci nie może biernie poddawać się dominującym kierunkom myślenia na terenie Unii Europejskiej[17]. I chociaż autor zapewnia, że „wcale nie chodzi tu o doszukiwanie się wszędzie zdrady Zachodu, ale o historyczną prawdę”[18], to jednak ciężko się z nim zgodzić. Stwierdzanie „ostrej ofensywy zwolenników narracji historiograficznej, którą zapoczątkował swoimi książkami Jan Tomasz Gross”[19] bez precyzowania, czym ona jest, na czym polega i kto ją reprezentuje, jest jednak szukaniem wroga wszędzie, co niestety wpisuje się w schemat kompleksu wiecznie zapomnianej i zdradzonej Polski.

Na końcu eseju pojawia się postulat penalizacji takich wyrażeń jak „polskie obozy śmierci”[20]. Mając na uwadze, że kilka miesięcy później został on zrealizowany poprzez reformę ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, a także pamiętając reakcję międzynarodową, którą ona wywołała, należy uznać, że wizja polskiej polityki pamięci proponowana w tym vademecum może bardzo łatwo doprowadzić do dalszej marginalizacji polskiej narracji o II wojnie światowej oraz do umocnienia się stereotypu antysemickiej i nacjonalistycznej Polski.

Co ciekawe, w trakcie dyskusji wokół tekstu Kornata sam autor powtórzył kwestię godzenia w „nasze imponderabilia”[21] (czymkolwiek one są) czy potrzebę zaistnienia prawnych narzędzi, którymi naród mógłby bronić się przed „hańbiącymi jego imię pomówieniami”[22]. Nikt z obecnych nie odniósł się krytycznie do żadnego fragmentu eseju. Zamiast polemiki pojawił się m.in. postulat zwalczania dyskursu postmodernistycznego w historiografii oraz dyskursu relatywistycznego w filozofii, kiedy mowa o ponoszeniu odpowiedzialności za ludzkie działania (Paweł Skibiński)[23], czy krytyka braku polityki historycznej państwa w ostatnich latach, czyli w domyśle przed wyborami w 2015 r. (Wanda Jarząbek)[24]. Ta druga uwaga jest w szczególności zaskakująca. Jarząbek ignoruje powstanie takich instytucji jak Europejskie Centrum Solidarności, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN czy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Warto jednak zwrócić uwagę na kilka wypowiedzi, które przedstawiły problem braku polskiej perspektywy w zachodniej historiografii dotyczącej XX wieku w sposób bardziej zniuansowany. Jedną z nich jest cytowany już wcześniej postulat Anny Czocher, żeby prowadzić badania nad historią życia codziennego. Łączy się to z wypowiedzią Sławomira Dębskiego, który wskazał, że w sprawach takich jak książki Grossa problemem jest fakt, że osoby krytykujące jego działania nie mają się do czego odwołać, bo nie posiadają własnych wyników badań[25]. Innymi słowy, jak zauważa Magdalena Gawin, brakuje książek i autorów, którzy mogliby „poważnie zmierzyć się albo przynajmniej rozpocząć dyskusję z takimi badaczami jak Lemkin, Arendt, Hobsbawm, Judt, Bauer, Snyder”[26].

„Res Publica Nowa” pt. Jak być razem? dostępna w księgarni.

Bardzo ważne są także słowa Anny Zapalec, która skupiła się na trzech kwestiach, dzięki którym polska perspektywa mogłaby stać się bardziej obecna. Po pierwsze, na potrzebie stworzenia międzynarodowych zespołów badawczych, ponieważ „perspektywa polska to za mało, by uprawiać badania nad okupacyjną rzeczywistością. Przecież to, co działo się w Polsce, było częścią szerszego zjawiska”[27]. Po drugie, na potrzebie podejmowania tzw. tematów trudnych, ponieważ te debaty zwykle już mają miejsce i jeśli strona polska je zignoruje, to po prostu tę część historii napiszą inni. I – co ważne – „nie chodzi mi o to, że powstaną prace nieobiektywne, tylko że po prostu nas przy tym nie będzie, co może stanowić argument za tezą, że nie chcemy podejmować pewnych tematów”[28]. Po trzecie, na fakcie, że „badania nad okupacją w Polsce ponadto nie mogą być etnocentryczne, dlatego, że Polska nie była narodowościowo jednolita, a okupacja dotknęła nie tylko Polaków”[29]. Postulaty Zapalec są niemal sprzeczne z wizją Kornata, według którego cała uwaga powinna zostać poświęcona polskiej perspektywie i jej wyjątkowości. Niestety stanowisko zaprezentowane przez tę badaczkę przyćmił esej otwierający publikację.

W książce II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć zaskakuje brak perspektywy regionalnej (poza pojedynczymi głosami, takimi jak ten Zapalec). Kornat co prawda wskazuje na potrzebę łączenia sił z innymi narodami „naszego regionu”[30], niemniej wiążą się z tym dwa problemy. Po pierwsze, używa pojęcia „Międzymorza”. Trudno jednak ustalić, czy chodzi mu o „Trójmorze” (tzw. Morza ABC), czy jednak o doktrynę ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś) paryskiej „Kultury”. Zakładam, że o to pierwsze, jednak ciężko to z całą pewnością stwierdzić. Po drugie, podkreśla on, że „oczywiście pamiętać trzeba, że mają te państwa również inne doświadczenia, do naszych nieprzystające”[31]. A przez inne doświadczenia Kornat rozumie (w przypisie 88.) na przykład fakt, że narody bałtyckie stawały do walki u boku Niemiec Hitlera[32]. Uważam, że próby współpracy przy założeniu, że „oni” są co prawda naszymi sąsiadami, ale „my” mamy w tym sojuszu wyższość moralną nad nimi, mogą skończyć się – w optymistycznym scenariuszu – fiaskiem.

Równie niezrozumiała jest dla mnie wypowiedź Anety Hoffman, jakoby brakowało szerszej współpracy naukowców z Europy Środkowo-Wschodniej, mogącej doprowadzić do stworzenia wspólnego głosu o „naszych doświadczeniach”[33]. Jednym z podstawowych celów działalności Central European University (CEU) jest współpraca na tym właśnie polu. Inną jednostką, która pełni podobne funkcje, jest European Studies Centre w St Antony’s College na Uniwersytecie Oksfordzkim.

„Res Publica Nowa” pt. Ukryte pragnienia dostępna w księgarni.

Brak wiedzy o funkcjonowaniu takich instytucji jak CEU – nawet jeśli dotyczy małej części naukowczyń i naukowców zebranych w Nieborowie – jest symptomatyczny dla głównego problemu związanego z książką wydaną przez OBnT. Jest nim chęć wpływu na zachodnią akademię oraz zachodni dyskurs publiczny bez znajomości zasad języka, jakim ten świat operuje. Chcemy, żeby polska perspektywa była bardziej obecna? Świetnie. Tylko nie dokonamy tego, machając szabelką i tworząc spoty reklamowe dla obcokrajowców głoszące, że w trakcie II wojny światowej Polacy cierpieli tak samo jak Żydzi. Nie dokonamy tego, pisząc historię tylko i wyłącznie o Polsce. Timothy Snyder w tej książce pełni funkcję Normana Daviesa XXI wieku. Jest Wielkim Historykiem z Zachodu, który mówi temu spaczonemu okcydentowi prawdę o nas – Polakach. Jednak zarówno on, jak i inni badacze Europy Środkowo-Wschodniej, np. Pieter M. Judson, zajmują się regionami, a nie historiami konkretnych narodów (pomijam kwestię, czym ten naród tak naprawdę jest).

W zapisie ostatniej debaty wspomniani są badacze niepolskiego pochodzenia, którzy zajmują się historią naszego kraju. Oni także postulują perspektywę regionalną. Cytując Richarda Butterwicka-Pawlikowskiego, „problemy Polski, zwłaszcza w XX wieku, były także udziałem innych państw regionu. Również niektóre przewiny Polaków w XX stuleciu można dostrzec u ich sąsiadów”[34]. Marek Kornat może uważać Polaków za lepszych ponieważ – w przeciwieństwie do narodów bałtyckich – nie walczyli ramię w ramię z Hitlerem. Nie zadaje jednak pytania o to, dlaczego tak było. Kontynuuje nacjonalistyczną tradycję uprawiania historii, co może oczywiście robić, tylko nie powinien wtedy oczekiwać, że pozostałe państwa będą zainteresowane taką wizją, skoro już wiele lat temu zrozumiały, że ta droga prowadzi przede wszystkim do wykorzystywania dziejów do legitymizacji działań politycznych.

Moja kolejna uwaga jest skierowana do OBnT jako instytucji. Zaproszenie osób jedynie narodowości polskiej[35], z których większość prezentuje poglądy prawicowe lub skrajnie prawicowe, jest niezrozumiałe. Potwierdza to tylko nadaną OBnT przy jego powstaniu łatkę PiS-owskiej przybudówki. Jako historyk bardzo nie chciałbym, żeby tak było. W szczególności mając na względzie doskonałą działalność akademicką Magdaleny Gawin. Niemniej brak (większej) obecności w debatach osób o poglądach innych niż te reprezentowane przez Marka Kornata jest silnie odczuwalny.

Po zacytowaniu Marca Ferro autor eseju otwierającego książkę napisał: „Trudno o komentarz do tych słów. Ich prymitywny poziom nie pozwala niczego zrozumieć”[36]. To samo można powiedzieć o dowolnej wypowiedzi. Pozostaje tylko pytanie: po co? Lekceważenie i pogarda wobec osób o innych poglądach jest bezowocne. A w przypadku tak trudnych kwestii, jak próba stworzenia narracji o II wojnie światowej uwzględniającej różne perspektywy, a nie tylko te zachodniocentryczne, należy podejmować dyskusję. Bynajmniej nie apeluję tu o utopijną wizję powszechnego konsensu. Zamiast tego uważam, że taka narracja powinna się docierać, przez co rozumiem dyskutowanie o poglądach poszczególnych grup i narodów, w szczególności tych, z którymi się nie zgadzamy.

Na koniec chciałbym odnieść się jeszcze do postulatu prowadzenia polityki pamięci prezentującej jedynie „piękne karty” z dziejów danego narodu, natomiast ukrywającej te „złe”. Uznając go, należy przyznać takie prawo każdemu z narodów. A to oznacza, że jeśli Polacy chcą stawiać pomniki majorowi Łupaszce, to muszą tak samo pozwolić Ukraińcom, żeby stawiali je Stepanowi Banderze. Wydaje mi się jednak, że na to drugie polska prawica nigdy nie wyrazi zgody, podobnie jak Litwini będą oburzeni upamiętnianiem Szendzielarza. Nacjonalistyczna wizja polityki pamięci może prowadzić jedynie do dalszego zaostrzania się międzynarodowych waśni i konfliktów, gdyż żadna ze stron kierująca się takimi wartościami nie pójdzie na ustępstwa w kwestii własnego panteonu narodowego. I to z tego powodu postulaty zawarte w książce wydanej przez OBnT należy uznać za błędne, a wręcz niebezpieczne.

Artur Kula – student historii i prawa w Kolegium MISH UW oraz historii na Uniwersytecie Oksfordzkim. Publikował m.in. w „Kontakcie”, „Popmodernie”, „Małym Formacie”.

Fot. za Good Free Photos (CC0)


[1] M. Kornat, Wojna, która nie chce przeminąć. Dylematy i zadania polskiej polityki pamięci, [w:] II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć, red. L. Zaborowski, Warszawa 2017, s. 18.
[2] Ibidem, s. 25.
[3] Ibidem, s. 61.
[4] Ibidem.
[5] Zapis debaty „Terror i okupacja: źródła, pytania, perspektywy”, [w:] II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć, red. L. Zaborowski, Warszawa 2017, s. 119.
[6] M. Kornat, Wojna, która nie chce przeminąć, op. cit. s. 59.
[7] Ibidem, s. 18.
[8] Ibidem, s. 24.
[9] Ibidem, s. 20.
[10] Ibidem, s. 55.
[11] Ibidem, s. 49.
[12] Ibidem, s. 43.
[13] Ibidem, s. 22.
[14] Ibidem, s. 23.
[15] Ibidem, s. 43.
[16] Ibidem, s. 44.
[17] Ibidem, s. 52.
[18] Ibidem, s. 44.
[19] Ibidem, s. 45.
[20] Ibidem, s. 59.
[21] Zapis debaty „Prawda historyczna, narracje, kody pamięci. Dyskusja wokół eseju Marka Kornata”, [w:] II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć, red. L. Zaborowski, Warszawa 2017, s. 68.
[22] Ibidem, s. 77.
[23] Ibidem, s. 72-73.
[24] Ibidem, s. 65.
[25] Ibidem, s. 75.
[26] Zapis debaty „II wojna światowa: główne narracje”, [w:] II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć, red. L. Zaborowski, Warszawa 2017, s. 98.
[27] Zapis debaty „Terror i okupacja…”, op. cit., s. 102.
[28] Ibidem, s. 103.
[29] Ibidem.
[30] M. Kornat, Wojna, która nie chce przeminąć, op. cit., s. 52.
[31] Ibidem, s. 53.
[32] Ibidem.
[33] Zapis debaty „II wojna światowa: główne narracje”, op. cit., s. 89-90.
[34] Historia Polski w ujęciu globalnym: spojrzenie na wiek XX, [w:] II wojna światowa. Historia, która nie chce przeminąć, red. L. Zaborowski, Warszawa 2017, s. 161.
[35] Nie-Polacy otrzymali własny panel, niemniej nie uczestniczyli w pozostałych, a przynajmniej ich wypowiedzi nie znajdują się w zapisach debat.
[36] M. Kornat, Wojna, która nie chce przeminąć, op. cit., s. 47.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa