Frekwencja w wyborach samorządowych
Frekwencja w wyborach samorządowych pokazuje, gdzie samorząd dobrze działa i gdzie wyborcy mają poczucie, że ich decyzja ma znaczenie. Innymi słowy, gdzie wybór, jakiego mają dokonać, jest realny i ważny, gdzie kandydaci odpowiednio się różnią, […]
Frekwencja w wyborach samorządowych pokazuje, gdzie samorząd dobrze działa i gdzie wyborcy mają poczucie, że ich decyzja ma znaczenie. Innymi słowy, gdzie wybór, jakiego mają dokonać, jest realny i ważny, gdzie kandydaci odpowiednio się różnią, a my rozumiemy ewentualne konsekwencje tych różnic.
(Tekst pochodzi z książki „Słownik demokracji samorządowej”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Kurhaus Publishing.)
Marcin Król
Frekwencja ta była w poprzednich wyborach samorządowych stosunkowo niska, ponieważ bierze się pod uwagę wyniki z całej Polski. Gdyby jednak oddzielić miejscowości niewielkie (do 20 tysięcy mieszkańców) od wielkich miast, to natychmiast zobaczymy różnicę. W miejscowościach niewielkich frekwencja (jak w mojej gminie) przekracza 80 procent, w wielkich miastach sięga ledwie 30 procent. A ponieważ w wielkich miastach mieszka więcej ludzi, wynik jest oczywisty.
Dlaczego mieszkańcy wielkich miast nie chcą uczestniczyć w wyborach samorządowych? Odpowiedź jest prosta: ponieważ są one zdominowane przez partie polityczne, a przede wszystkim ponieważ związek radnego z mieszkańcami jest żaden. Raz jeszcze przypomnijmy, że zmieniając nieco reguły gry wyborczej, nie wprowadzono jednomandatowych okręgów do miast, co jest poważnym błędem. Nie da się pojąć motywów, którymi się kierowali pomysłodawcy takiego rozwiązania, ani prawników, którzy je sformułowali w wersji ostatecznej. Tłumaczy to tylko i wyłącznie prywata partyjna.
Z jakich jednak powodów frekwencja w wyborach samorządowych jest ważna, skoro – w moim przekonaniu – w ogólnokrajowych wyborach parlamentarnych nie ma większego znaczenia? Skoro na posłów i na partie głosuje mniejszość Polaków, to znaczy, że obywatele mają taki właśnie stosunek do polityki. Ponadto ta mniejszość to – być może – ludzie bardziej świadomi, więc ich głos jest tym bardziej cenny. I wreszcie, jak dobrze wiemy, obywatele mają poczucie – uzasadnione – że ich głos niewiele znaczy, bo i tak powstaną koalicje partyjne, które nie będą reprezentowały ich, tylko zawiłe interesy koalicji. Nie rozpaczałbym zatem z powodu stale już niskiej frekwencji wyborczej w wyborach parlamentarnych w Polsce i nie czyniłbym z tego akurat argumentu wskazującego, że demokracja w Polsce ma się kiepsko.
Natomiast frekwencja w wyborach samorządowych jest zarówno świadectwem naszego zaangażowania w sprawy, na które pewien wpływ możemy mieć, jak i poczucia, że problemy lokalne są ważne, być może ważniejsze od ogólnokrajowych. To dopiero frekwencja w wyborach samorządowych naprawdę świadczy o poziomie demokracji w Polsce. Jakie są przyczyny tak dużej frekwencji w niewielkich okręgach?
Oczywiście najczęściej jest to walka między dwoma lub więcej kandydatami na radnego, wójta czy burmistrza. Po prostu jest to ciekawe zdarzenie, które angażuje ludzi, gdyż są na ogół świadomi konsekwencji konkretnej decyzji wyborczej. Ponadto, co interesujące, badania pokazują, że im mniejszy okręg, tym słabszy wpływ partii politycznych, a kandydaci partyjni często tam przegrywają właśnie dlatego, że są partyjni. Powstaje w Polsce bardzo wiele lokalnych społecznych komitetów wyborczych i chwała ludziom, którzy chcą się w to angażować. Wielka natomiast szkoda, że nie ma dobrej formuły na utrzymanie aktywności tych komitetów po wyborach. Mogą wprawdzie stworzyć stowarzyszenie, co przy aktualnym prawodawstwie jest bardzo proste, ale zupełnie nie wiadomo, skąd mieliby brać jakiekolwiek fundusze na działalność takiego stowarzyszenia. Nie wiem, czy stowarzyszenia tego rodzaju nie powinny być w niewielkim choćby stopniu dotowane przez państwo, tak jak dotowane są partie polityczne.
Frekwencja na wsi i w niewielkich miastach jest niewątpliwie największa po mszy w lokalnym kościele, ale od dramatycznej porażki w wyborach w 1993 roku Kościół na szczęście niemal zupełnie wycofał się z popierania konkretnych partii politycznych. Inaczej jest, kiedy spór dotyczy wyboru wójta. Tu współpraca wójta (burmistrza) z proboszczem jest w cenie i czasem jest to korzystne dla obu stron.
Skutki wysokiej frekwencji wyborczej w niewielkich okręgach bywają zaskakujące i nikt nie może być pewien wyboru. Przeciwnie – wybory samorządowe w miastach są interesujące tylko wtedy, gdy dotyczą funkcji prezydenta. Przecież niepartyjnych lub ponadpartyjnych prezydentów, cenionych przez mieszkańców, mamy co najmniej kilkunastu. Natomiast skutki frekwencji w odniesieniu do radnych są do przewidzenia i jedyne, co się liczy, to możliwe koalicje partyjne radnych, jakie powstaną po wyborach, a kogo to obchodzi?
Zaklęcie, powtarzane przy okazji każdych wyborów, że jest to nasz obywatelski obowiązek, jest co najmniej wątpliwe. Możemy przecież spełnić obowiązek, idąc na wybory i oddając nieważny głos. Jednak w przypadku wyborów samorządowych frekwencja ma ogromne znaczenie nie tylko dlatego, że trzeba wybrać najlepszych, ale także dlatego, że w ten sposób rodzi się wspólnota polityczna, która ma wpływ i która potrafi rozliczać wybrańców.
Polecamy!
„UE ocali siebie, ocalając Ukrainę” – tezy eseju George’a Sorosa w „New York Review of Books”.
„Władzy nie wolno galopować” – stanowisko Res Publiki ws. zachowania Radosława Sikorskiego
2 komentarze “Frekwencja w wyborach samorządowych”