Walka z piractwem, walka z internetem

Jesteśmy obecnie świadkami batalii o rozwiązania prawne z dziedziny ochrony własności intelektualnej,  kontrowersyjne i budzące otwarty sprzeciw wielu internautów; w Polsce przypisuje się ruchowi "Anonymous"  ataki DDoS na strony polskiego rządu i organizacje kojarzone z […]


Jesteśmy obecnie świadkami batalii o rozwiązania prawne z dziedziny ochrony własności intelektualnej,  kontrowersyjne i budzące otwarty sprzeciw wielu internautów; w Polsce przypisuje się ruchowi „Anonymous”  ataki DDoS na strony polskiego rządu i organizacje kojarzone z poparciem dla ACTA. 

W sprawę zamieszana stała się nawet (chociaż nie w związku z DDoS a z uruchomieniem strony przeciw ACTA na domenie o podobnej nazwie) strona Bogu ducha winnej blogującej córki premiera – Kasi Tusk. Tej cyberagresji można było się jednak spodziewać: zmiany w prawie, uzasadniane walką z piractwem, w potencjalnie najboleśniejszy sposób mogą wpłynąć na organizację świata wirtualnego.  Warto w temat wniknąć i zająć wobec niego  stanowisko. W końcu dziś już wszystko, co zmienia internet, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób zmienia nas samych.

Walka z piractwem…

Copyright od  dekad stanowi bardzo grząski grunt i od początku  budził burzliwe dyskusje. Każda nowa technologia umożliwiająca konsumentom kopiowanie treści objętych copyrightem spotykała się ze zdecydowanym sprzeciwem odpowiednich grup interesów. Wytwórnie fonograficzne i filmowe od wielu lat straszą widmem upadku różnych form sztuki, do którego  doprowadzić ma piractwo.

Ponieważ owe technologie najszybciej rozprzestrzeniały się w USA, to właśnie decyzje amerykańskich sądów miały największy wpływ na współczesny kształt praw własności intelektualnej i kształt obecności piractwa w dyskursie publicznym. Proces Universal City Studios wytoczony Sony o legalność urządzeń do rejestrowania filmów na nośnikach Betamax (konkurenta ostatecznie zwycięskiego na zachodnich rynkach standardu VHS) i wiele podobnych owocowały rozwiązaniami prawnymi i konsumenckimi nawykami obecnymi do dziś. To samo, co dziś wielkie koncerny mówią o internecie w kontekście SOPA, PIPA i ACTA, trzydzieści lat temu można było usłyszeć o kasetach magnetofonowych.  Od wielu lat firmy bazujące na produkcji lub sprzedaży własności intelektualnej na różne sposoby usiłują zabezpieczyć się prawnie przed łamaniem copyrightu, często działając w tandemie.  Całkiem niedawno ważyły się losy legalności obrotu używanym oprogramowaniem w Europie.

Internet i wzrost popularności rozwiązań służących do wymiany plików przez sieć  stworzył nowy front ciągnącej się od półwiecza walki i uczynił poprzednie fronty w dużej mierze nieaktualnymi. Dużym zainteresowaniem koncernów i stowarzyszeń producenckich, takich jak amerykańskie RIAA, MPAA czy rodzimy ZAiKS cieszą się wszystkie serwisy internetowe ułatwiające swoim użytkownikom wymianę plików przy użyciu protokołu BitTorrent; najbardziej znaną stała się historia serwisu The Pirate Bay, a spory prawne z udziałem tegoż poskutkowały krótkotrwałym ale dramatycznym przyrostem członków i zwolenników szwedzkiej Partii Piratów. 19 stycznia bieżącego roku w ramach walki z piractwem zamknięty został popularny serwis Megaupload udostępniający użytkownikom przestrzeń serwerową do wymiany plików.

Plakat nawołujący do protestu przeciw SOPA (CC BY-NY 2.0 by C4Chaos)

Chociaż wydawałoby się, że łatwo określić piractwo jako zjawisko jednoznacznie szkodliwe, bardziej drobiazgowe wejrzenie prowadzi do wielu wątpliwości. Przede wszystkim, wbrew danym publikowanym przez zainteresowane koncerny i stowarzyszenia, bardzo trudno jest ocenić faktyczne straty materialne wynikające z piractwa, tak jak i właściwie jego skalę.  Nie ma metodologii umożliwiającej wzięcie pod uwagę wszystkich czynników niezbędnych do właściwego rozeznania w problemie. Wszelkie badania prowadzone przez branżowe zrzeszenia – takie jak te publikowane przez BSA (Business Software Alliance), mają raczej słabe podstawy merytoryczne i opierają się na bardzo szacunkowych danych. Popularnym błędem w często cytowanych statystykach odnośnie piractwa jest np. wykorzystywanie statystyk dotyczących pobrań popularnych filmów czy oprogramowania przez protokół BitTorrent i przedstawianie tych pobrań po przemnożeniu przez wartość rynkową jednej sztuki jako straty doznane przez producentów.  Rozwiązanie to stanowi bardzo nieodpowiedzialną drogą na skróty. Częste jest też ignorowanie jakichkolwiek pozytywnych aspektów piractwa, takich jak ułatwiony dostęp do narzędzi pracy, różnych dóbr kultury; mało rozważany jest potencjalnie korzystny wpływ piractwa na popularność danego produktu, mimo, że jest do pomyślenia, że straty wynikające z piractwa mogą być przez większą popularność produktu prowadzącą do większej jego sprzedaży przynajmniej w jakiejś części rekompensowane.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa