Stary bazar w nowych szatach?

Co się stanie z bazarem warszawskim? Czy ten odrębny, hołubiony przez jednych, a znienawidzony przez innych światek handlu ma szansę przetrwać w naszym nowym, sterylno-europejskim mieście? Dlaczego artyści i socjolodzy postanowili podążyć mu na ratunek? […]


Co się stanie z bazarem warszawskim? Czy ten odrębny, hołubiony przez jednych, a znienawidzony przez innych światek handlu ma szansę przetrwać w naszym nowym, sterylno-europejskim mieście? Dlaczego artyści i socjolodzy postanowili podążyć mu na ratunek? I czy rzeczywiście bazarówy i królowie bazaru czekają na taką pomoc?

Bazar warszawki

Byt ponadczasowy – niezależnie od tego, czy królują na nim polowe łóżka, metalowe szczęki czy białe pawilony ustawione w schludnych rzędach niczym wielka, plastikowa pochwała sidingu. Po fali zainteresowania i publikacji, która przetoczyła się przez środowiska naukowe i artystyczne w związku z zamknięciem Bazaru Różyckiego oraz zlikwidowaniem Jarmarku Europa, tematyka handlu ulicznego doczekała się kolejnej odsłony. Zamiast zewnętrznej analizy fenomenu postawiono na współdziałanie. Bazar przestał być kontekstem i inspiracją, stał się celem samym w sobie.

Na początku był Bazaromat

W ostatnią sobotę odbył się w Warszawie, konkretnie w okolicach Stacji Powiśle, przy przęśle Mostu Poniatowskiego, PROTOBAZAR. Projekt zrealizowano jako wspólne działanie architektki Oli Wasilkowskiej i grupy studentów kierunku Sztuka/ Przestrzeń Publiczna/ demokracja… prowadzonego przez Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej (Magda Kubecka, Dorota Pietraszkiewicz, Dagmara Rusinek, Włodek Kierus, Agata Trojak, Kinga Smoderek, Marta Wokitajtis, Jaśmina Wójcik-Wróblewska, Małgorzata Szandala).

Koncepcja PROTOBAZARU od samego początku była ściśle powiązana z wcześniejszym projektem Wasilkowskiej, czyli Bazaromatem stworzonym we współpracy z Fundacją Bęc Zmiana. Ten wkomponowany w chodnik wysuwany blat to rodzaj lady wystawienniczej, którą można wynajmować na godziny, płacąc podobnie jak w przypadku parkometru. Takie rozwiązanie miałoby na celu ucywilizowanie handlu ulicznego przy równoczesnym wykorzystaniu istniejących już i oswojonych jego punktów. Przyzwyczajeni klienci nie musieliby szukać swoich ulubionych sprzedawców warzyw po całej Warszawie. W miejscu furgonetki wyrósłby wysuwany blat.

Podobno projektem zainteresowali się urzędnicy miejscy. Jaka będzie przyszłość Bazaromatów – czas pokaże.

Bazary jednodniowe, czyli walka z samochodami

Kolejnym pomysłem miasta na ożywienie i ucywilizowanie handlu ulicznego są tzw. bazary jednodniowe promowane przez miasto zarówno wśród sprzedawców, jak i potencjalnych klientów. W środkach komunikacji miejskiej pojawiły się ulotki promującego tego typu sąsiedzkie zakupy. Warszawa obecnie może się pochwalić 6 takimi lokalizacjami, ale czy rzeczywiście jest to powód do dumy?

W Centrum urzędnicy zdecydowali o wyborze placu przy Al. 3 Maja (rejon ul. Kruczkowskiego), czyli placyku znajdującego się tuż pod Stacją Powiśle. Stałym bywalcom tego miejsca być może ciężko jej wyobrazić sobie, gdzie konkretnie miałby rozkwitać ten jednodniowy warzywno-owocowy ogród. A to dlatego, że póki co rozkwitają tam głównie samochody. I nic w tym złego, skoro rzeczywiście jest to parking. Gorzej, jeśli nie zmienia swojej funkcji w ustawowo targową sobotę.Potyczki między kierowcami a organizatorami i uczestnikami PROTOBAZARU trwały od rana. Rzeczywiście, tablica informująca o zakazie wjazdu w sobotę jest mało widoczna, a do tego przysłonięta przez rozrastające się drzewo. Cały placyk również nie sprawia wrażenia przestrzeni zaanektowanej do działań innych niż wjechać, wycofać i wyjechać. Brak tu chociażby minimalnej infrastruktury targowej, o bazaromatach można jedynie pomarzyć. Pojemniki na śmieci, choć przeznaczone do segregowania – co się chwali – wypluwają swoją zawartość na chodnik.

W dzień targowy

U podstaw samego pomysłu PROTOBAZARU leżało przekonanie o miastotwórczym potencjale handlu ulicznego i potrzebie rozpoczęcia dialogu między mieszkańcami a handlarzami. Chciano sprawdzić, na ile możliwe jest stworzenie od nowa targowiska miejskiego. Zapytać handlarzy o ich wizję rozwoju handlu ulicznego i skonfrontować to z pomysłami urzędników.

Projekt poświęcono pamięci Mohameda Bouazizi, ulicznego handlarza owoców, który na znak protestu przeciwko władzy i opresji policji podpalił się w Tunisie 17.12.2010 roku.

Odchodząc od ideologicznego założenia PROTOBAZARU, które moim zdaniem było szczytną, acz niezbyt przekonywującej wartością dodaną, chciałabym skoncentrować się na ocenie działań praktycznych. Tych zaplanowanych i tych zrealizowanych w sobotnie południe.

Do udziału w projekcje zaproszono handlarzy, którzy na co dzień zajmują się sprzedażą na ulicy, ale także osoby, które chciałyby wyjątkowo zaistnieć w roli sprzedawcy. Organizatorzy przeprowadzili ze wszystkimi uczestnikami pogłębione ankiety, pytając o proponowane rozwiązania prawne i pomysły na zorganizowanie handlu ulicznego w Warszawie.

Udanym pomysłem okazało się stworzenie punktu porad prawnych. Co prawda, nie wszystkie pytania dotyczy bezpośrednio samej sytuacji handlarzy, ale udało się w tej niełatwej i nieufnej dość grupie społecznej, która zazwyczaj albo przed strażnikami miejskimi ucieka, albo się ich boi, zaszczepić przekonanie, że znajomość podstawowych praw jest rzeczą przydatną. Nadal trudno jednak przekonać handlarzy do wiary w to, że jednodniowy targowisko jest przestrzenią dedykowaną właśnie dla nich, ale proces się rozpoczął.

Dość problematyczne okazało się wyznaczenie godzin targu. Cała akcja rozpoczęła się o godzinie 12, co jak się później okazało, jest być może dobrą porą na happening artystyczny, ale nie na zakupy na lokalnym bazarku.

Bo ja tamtędy nie chodzę…

Na brak ożywienia targowego w powiślańskiej lokalizacji wpłynęły również przyzwyczajenia konsumenckie. Jeden z handlarzy, który zazwyczaj rozstawia swoje stoisko przecznicę bliżej rzeki, przyznał, że nie chce się przenosić w nowe miejsce, ponieważ jego klienci wiedzą, gdzie go znaleźć. W związku z tym po kilku godzinach handlu na PROTOBAZARZE wrócił na swoją stałą pozycję. Nie bez znaczenia jest również brak wyraźnych szlaków komunikacyjnych w okolicy, dzięki którym jednodniowy targ pod Mostem mógłby zyskać na atrakcyjności. Remontowana aktualnie Stacja Powiśle to pustynia ludzka, ścieżką obok jeżdżą głównie rowerzyści, a okolice bazaru zaludniają się w nocy, kiedy tłumy ściągają do popularnej knajpy Powiśle.

Ekspercko miejskie wsparcie

Na straganie w dzień targowy nie słychać było wielu rozmów. Handlarze nie pojawili się tłumnie, bo choć projekt był bardzo ciekawy, to bardziej stworzono go z myślą o rozpropagowaniu samej idei handlu ulicznego, niż zapewnieniu gotowych rozwiązań dla bazarników. Jedno z jednodniowych miejsc targowych zainicjowało swoje działanie. Żeby wykorzystać potencjał oddolnego żywiołu społecznego, jakim jest handel uliczny, potrzeba jednak więcej.

Z niecierpliwością czekam na bardziej rozwiniętą propozycję miasta, otwartość ze strony handlarzy i nagłośnienie całej sytuacji przez animatorów, lokalne media i artystów. Sama idea jednodniowego bazaru, moim zdaniem, świetnie się wpisuje w szereg oddolnych miejskich inicjatyw, które trzeba pielęgnować i wspierać, bo generują energię społeczną. Poza tym jest to praktyczne rozwiązanie zaadaptowania przestrzeni na co dzień wykorzystywanej do innych celów. Skoro takie rozwiązania sprawdziły się w innych krajach, być może warto przeszczepić je na polski grunt. Oby w letnie miesiące placyk targowy na Powiślu zazielenił się sałatą, a nie metalicznymi karoseriami samochodów.

link do organizacji, której działalność była inspiracją dla organizatorów Protobazaru.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa