Rozmowa z Marcinem
Pamiętam pierwszy numer „Res Publiki” z 1979 roku przemycony do Paryża. Pamiętam artykuł wstępny Marcina Króla Europa jako norma1. Europa jest tam i „normą”, i „naszą większą ojczyzną”. Różne składniki europejskiego dziedzictwa definiowały tożsamość Europy, […]
Pamiętam pierwszy numer „Res Publiki” z 1979 roku przemycony do Paryża. Pamiętam artykuł wstępny Marcina Króla Europa jako norma1. Europa jest tam i „normą”, i „naszą większą ojczyzną”. Różne składniki europejskiego dziedzictwa definiowały tożsamość Europy, tożsamość Europejczyka. Ale nie o historię w artykule chodziło. Autor świadomie prezentował wolę budowania (odbudowywania?) europejskiej tożsamości w duchowo zrujnowanym kraju. W takim ujęciu dużo było mitu, wiary i nadziei.
Dzisiaj sytuacja jest zupełnie inna. Inne też Marcin Król stawiał sobie cele, pisząc książkę Europa w obliczu końca. Europa nie jest już w niej projektem ani też upragnioną przyszłością. Jest raczej przeszłością, i to odległą. Trzydzieści pięć lat po napisaniu programowego artykułu Król powie: „Gdybym miał go pisać dzisiaj, na pewno tak bym go nie zatytułował, ponieważ nie sądzę, aby Europa była normą”. Zdradę dziedzictwa – choć autor tego pojęcia nie używa – wiąże ze stosunkiem dzisiejszej Europy do religii, nacjonalizmu, utylitaryzmu i ekspansji liberalizmu, dokonującej się kosztem wspólnoty, którą wyraża zasada demokratyczna. Jan Paweł II, rozpoczynając swoją pierwszą swoją pielgrzymkę do Francji, wypowiedział słowa, które wstrząsnęły wieloma, chociaż coraz mniej licznymi, francuskimi katolikami: „Francjo, coś uczyniła z darem swojego chrztu!”. Marcin Król, choć nie ma papieskich ambicji, stawia przed Europą swoje nieco już niemodne, ale szlachetne i eleganckie lustro, pytając: coś Europo uczyniła ze swoim dziedzictwem?

Już sam wybór tytułu eseju, będący cytatem z katastroficznej książki Mariana Zdziechowskiego z 1937 roku3, pokazuje, jak głębokie są obawy autora. W sposób skrajny dał im wyraz w sławnym już wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej”4, gdzie ostrzega przed buntem ludu i wieszaniem, a główne źródło niebezpieczeństwa widzi w skrajnych nierównościach dzisiejszego świata. Teza z wielu względów zaskakująca. Bo równość jako wartość nigdy nie zajmowała ważnego miejsca wśród wyznawanych przez Marcina Króla wartości. Ani też Europa nie jest tu największym grzesznikiem – wręcz przeciwnie. Jeżeli pojęcie sprawiedliwości społecznej ma gdziekolwiek sens, to właśnie w Europie, gdzie ciągle dominuje model państwa opiekuńczego. A i Polska na tle Europy sytuuje się w środku peletonu. Wystarczy zajrzeć do danych statystycznych i porównać wskaźniki nierówności mierzone współczynnikiem Giniego. Nie dziwi mnie, że w dyskusji, która wywiązała się na temat wywiadu Króla, wielu autorów aprobująco porównywało surowe oceny Marcina Króla do krytyki III RP Karola Modzelewskiego i, w ostatnim okresie życia, Jacka Kuronia. Dość dla mnie zaskakujące zestawienie trzech przyjaciół mi bliskich, ale jakżeż w swoich poglądach odmiennych!
Zastanawiałem się, na czym polega „europejski problem” Marcina. Jego radykalna krytyka nie była przecież pochodną obecnej mody na grzebanie Europy. Odpowiedź znalazłem w cytowanym już tytule artykułu sprzed 35 lat: Europa jako norma. Przed paru miesiącami Marcin Król opowiadał na łamach „Res Publiki Nowej” o reakcji Krasińskiego na wiadomość o udzieleniu przez bank Rothschilda ogromnej pożyczki carowi Mikołajowi5. Z tego powodu „Krasiński nie tylko wycofał wszystkie swoje pieniądze z banku Rothschilda – uznał też, że współpracując z Rosją, Europa podkopuje swoje podstawowe zasady moralne. W wyniku tego kwestionował nawet sens dążenia Polski do odzyskania niepodległości – według niego nie warto było egzystować w tak zdegenerowanej Europie”. I Marcin komentuje: „Jest to bardzo radykalne, ale też ciekawe stanowisko – oznacza bowiem, że dla Krasińskiego Europa była normą. Nie traktował jej jako obszaru geograficznego, konkretnego rodzaju świata czy rodzaju ustroju – te aspekty nie były dla niego istotne. Dla Krasińskiego Europa wytyczała wzory i normy, wedle których należało postępować. Oczywiście wytyczała je dobrze lub źle, dlatego też Krasiński krytykował to, co w Europie zasługiwało na krytykę” [podkreślenie – A.S.].
W tych słowach Krasińskiego jest też zapewne częściowa odpowiedź na pytanie o źródła radykalizmu dzisiejszych ocen Marcina Króla przy podsumowywaniu stanu Europy; Europa nie jest dla niego w najgłębszym sensie obszarem geograficznym, zbiorem konkretnych narodów, dążeń zbiorowych i indywidualnych. Europa to norma! Nawet wtedy, gdy mówi dziś, potępiając ją, iż zmieniłby tytuł artykułu z pierwszego numeru „Res Publiki”.
W takiej perspektywie zrozumieć można zdanie Marcina: „W dyskusji o Europie zabrnęliśmy w ślepy zaułek – rozmawiamy tylko o kwestiach powierzchownych: kryzysie finansów i podejmowania decyzji, tymczasem źródła rozpadu wspólnoty leżą znacznie głębiej”. I istotnie, mówi rzeczy interesujące – choć bardzo kontrowersyjne – na temat religii, utylitaryzmu, nacjonalizmu i demokracji. Przede wszystkim demokracji. Do tego katalogu można dodać rzecz na pozór mniej istotną: rolę intelektualistów, przede wszystkim filozofów polityki. „Bez nich nie ma Europy. To jest kolejna cecha specyficzna tego rejonu świata. Tylko tu rozwijała się filozofia…”. Przyjmijmy, że to jest prawda, ale odpowiedzi na fundamentalne pytania mogą przybierać różne postaci. Podam jeden przykład. Dotyczy on sprawy pozornie trywialnej, o której Marcin powiedział publicznie, że nic o niej nie wie i jej nie rozumie: chodzi o OFE. Otóż tocząca się w Polsce – i nie tylko – debata na temat systemu ubezpieczeń ma fundamentalnie filozoficzny charakter. I dotyka bezpośrednio spraw, które Marcin stawia w centrum swojej refleksji. Bowiem debata o OFE dotyczy sporu wspólnota versus indywidualizm. Tradycyjny model ubezpieczeń społecznych, wprowadzony przez Bismarcka, opierał się na tak zwanej solidarności międzypokoleniowej. Obecnie pracujące pokolenie łoży na tych, którzy ze względu na wiek czy stan zdrowia musieli opuścić rynek pracy. Z kolei u podstaw systemu typu OFE leży założenie, rzecz nieco upraszczając, iż każdy od chwili podjęcia pracy powinien gromadzić środki, aby zabezpieczyć się na starość. Państwo może bowiem zagwarantować tylko bardzo skromne minimum.
Wydawać się więc może, że Marcin Król powinien zdecydowanie stanąć po stronie Rostowskiego, J.K. Bieleckiego i Tuska za powrotem do Bismarcka, czyli ZUS-u (nawet jeżeli filozofia ich zupełnie nie obchodziła i zrobili to, co zrobili, żeby ratować finanse publiczne). Problem jednak polega na tym – i tu filozofia polityczna sięga naszych codziennych spraw – że aby ten system działał, musi rodzić się odpowiednia liczb dzieci, które będą mogły finansować naszą starość czy nasze inwalidztwo. Innymi słowy, wybór indywidualistycznego modelu ubezpieczeń ma za sobą głębokie tendencje naszej kultury – krytykowane przez Króla – ale również słaby przyrost naturalny. Co też można wiązać z indywidualizmem, hedonizmem, pragnieniem samorealizacji, wolą równości kobiet, pojawieniem się pigułek, lecz także osłabieniem religijności, wpływów Kościoła katolickiego et caetera. Dzisiaj mówienie o Europie, również o jej filozoficznych podstawach, wymaga zejścia na ten właśnie poziom refleksji o społeczeństwie, jego dzisiejszym kształcie i aspiracjach.
To fragment tekstu otwierającego najnowsze wydanie Res Publiki Nowej, pt. Zdrada dziedzictwa. Jego pełna wersja dostępna jest w naszej księgarni online w wersji elektronicznej kwartalnika za ile chcesz, już od 1 zł.
Numer „Zdrada dziedzictwa” poświęciliśmy o europejskiemu dziedzictwu, jego krytyce i przyszłości. Numer dedykujemy Marcinowi Królowi z okazji 70. rocznicy urodzin.

Europa żywi się wspólnym dziedzictwem, które nie ulega zawłaszczeniu i kodyfikacji. Klejnotem tego dziedzictwa jest odwaga myśli – zdolność zadawania trudnych pytań i udzielania na nie niezależnych odpowiedzi.
O europejskim dziedzictwie, jego krytyce i przyszłości w 215 numerze Res Publiki Nowej.
Pobierz za ile chcesz, od 1 zł! »
1. Zwyczajowa nazwa artykułu oryginalnie zatytułowanego Europa i my, „Res Publica” 1979, nr 1, s. 12-19 [wszystkie przypisy pochodzą od redakcji].
2. Marcin Król, Europa w obliczu końca, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2012.
3. Marian Zdziechowski, W obliczu końca, I wydanie: „Grafika”, Wilno 1937.
4. Marcin Król w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim, Byliśmy głupi, „Magazyn Świąteczny”, dodatek do: „Gazeta Wyborcza” 8–9 lutego 2014.
5. Marcin Król, Kryzys myślenia europejskiego, „Res Publica Nowa” 2013, nr 2 (212).