PRYSIAZHNIUK: Zagrożenie płynące ze środowiska dziennikarskiego
Część dziennikarzy nie widzi powodu do uzdrowienia swojego środowiska, bo łatwiej im się odnaleźć jako narzędzie rządowej propagandy
Rumunia w każdym z międzynarodowych wskaźników dotyczących wolności prasy i pluralizmu mediów zajmuje niskie pozycje. Choć stale obecne jest zagrożenie ze strony Rosji, to rywalizacja polityczna, a także nadgorliwy, propagandowy organ państwowy przeszkadzają w poprawieniu systemu medialnego.
Niedługo w Rumunii odbędą się wybory prezydenckie (odbyły się 10 i 24 listopada 2019 r. – przyp. red.). To, co dzieje się w mediach, ściśle odzwierciedla obecną atmosferę polityczną. Napięcia społeczne wyrażane protestami, zmanipulowane referendum i upadek koalicji rządzącej dało się odczuć w mediach.
Rumunów głównie niepokoi korupcja. Zarówno władze, jak i ich krytycy, budując strategie kampanijne, wykorzystali narrację antykorupcyjną. Jednak poza zwykłą propagandą polityczną mamy także do czynienia ze zniekształceniem rzeczywistości. Dotyczy to przede wszystkim przekazywania wiarygodnych informacji za pośrednictwem mediów.
Welon ochronny
Rumunia i inni członkowie UE z regionu Europy Środkowej stoją przed kluczowymi wyzwaniami związanych ze sferą informacyjną. Część z tych wyzwań związana jest z działaniami Rosji. Kreml uważa, że zachodnie wartości i liberalna demokracja są ideologicznie wrogo nastawione do jego regionalnych ambicji. Europa Środkowa i Wschodnia, która ma ograniczoną zdolność radzenia sobie z dezinformacją i wewnętrzną ingerencją, ma trudności z poruszaniem się w coraz bardziej wrogim środowisku.

Rumuńscy dziennikarze nadal uważają, że są w jakiś sposób chronieni przed zagrożeniami zewnętrznymi, chociaż jest to dalekie od prawdy. Według danych Eurobarometru Rumunia zajmuje pierwsze miejsce wśród państw członkowskich UE, w których rozpowszechniane są fałszywe wiadomości.
Rosyjska aneksja Krymu i atak na Ukrainę przeniosły nas w nową erą wojny informacyjnej. Ukraina stała się poligonem, na którym testowano propagandę i treści medialne starające się sprowokować i podzielić społeczeństwo. Podobne działania miały miejsce w krajach bałtyckich, również podlegających zwiększonemu wpływowi Rosji.
Rosja dysponuje szerokim wachlarzem taktyk, dzięki którym może zachować wpływy w regionie. Udziela pomocy finansowej marginalnym partiom politycznym, wywołuje niepokoje społeczne oraz rozpowszechnia fake newsy i sieje propagandę. Nawet dziennikarze nie są chronieni przed ukierunkowanymi kampaniami. Zagrożenie zewnętrzne jest często podtrzymywane przez podmioty wewnętrzne, które są albo zmanipulowane, albo celowo dążą do zniszczenia sfery publicznej.
Rumunia dopiero od niedawna zaczęła doganiać bardziej aktywnych sąsiadów, którzy ujawniają i zwalczają propagandę pochodzącą z zagranicy od dłuższego czasu. Rumuńscy dziennikarze zaczęli zwracać uwagę na to zagrożenie zewnętrzne. Jednocześnie sytuację komplikuje fakt, że obecny rząd sam w sobie jest ważnym źródłem wewnętrznej dezinformacji.
Dezinformacja blisko domu
„Obecny reżim rumuński nie może chronić sfery publicznej przed dezinformacją, ponieważ sam w sobie jest źródłem fałszywych wiadomości”, zauważa Cristian Iohan Ştefănescu z Digi FM. I dodaje: „Rozpowszechnia propagandę, dzieli się kłamstwami”. Od upadku dyktatury w 1989 r. postkomunistyczna partia PSD kontrolowała media państwowe oraz prywatne poprzez cenzurę polityczną i gospodarczą.

Większość skutków dezinformacji w Rumunii wywołały kampanie manipulacyjne i rozpowszechnianie fałszywych wiadomości. Mieliśmy z tym do czynienia właśnie w okresie przygotowawczym do referendum w sprawie definicji rodziny. Partia rządząca dążyła do zapisania w konstytucji jej tradycyjnego modelu. Referendum było postrzegane jako szczególnie toksyczny przykład kampanii dezinformacyjnej.
„Istnieją dwa podejścia, jedno wschodnie, drugie zachodnie”, wyjaśnia dziennikarka Iulia Lisman. Rządząca Partia Socjaldemokratyczna (PSD) jest bardziej krytyczna wobec Zachodu ze względu na ujawnienie przez zachodnich partnerów korupcji rozpowszechnionej w jej kręgach na szeroką skalę. Natomiast Rumunia nie odczuwa ze strony Wschodu presji do zmiany swoich dotychczasowych działań związanych dezinformacją.
Efektem jest wysoki poziom fałszywych wiadomości, który oddziałuje na niedoinformowanych i zlęknionych obywateli, którzy w większości mieszkają w tzw. „głębokiej Rumunii” – wiejskiej lub poprzemysłowej części kraju.
Podczas gdy UE walczy z rosyjską propagandą, rumuńscy dziennikarze twierdzą, że głównym zagrożeniem dla etycznego dziennikarstwa i wolności prasy jest propaganda partii rządzących. „Większość antydemokratycznych narracji pochodzi ze strony aktorów wewnętrznych, ponieważ zagraniczni prowokatorzy i manipulatorzy są dobrze odizolowani od sfery publicznej”, twierdzi Ştefănescu.

Politycy rumuńscy uciszają dziennikarzy za pomocą mechanizmów administracyjnych. Państwo jest wykorzystywane do utrudniania pracy dziennikarzom poprzez stosowanie przepisów prawnych, powtarzanie kontroli podatkowych lub niespodziewane obciążenia finansowe. Istnieją również przykłady odmowy akredytacji z powodu „niewygodnych” pytań, które dziennikarze zadali w przeszłości.
Rumuńskie Centrum Niezależnego Dziennikarstwa obwinia władze za utrudnianie działalności dziennikarskiej i ograniczenie prawa do informacji. Nie powinno też dziwić, że przeciwko 10 właścicielom mediów toczy się postępowanie karne prowadzone przez Biuro Antykorupcyjne (DGA) i prokuratorów krajowych.
Skromne kroki
Chociaż Rumunia podjęła pewne skromne inicjatywy mające na celu usprawnienie obiegu prawdziwych informacji, ich wpływ nie był wielki. Jednym z problemów jest to, że w ich ramach nie dochodzi do współpracy ze środowiskiem akademickim lub organizacjami pozarządowymi, a także nie angażuje się w nie dziennikarzy.
Jednak wiosną 2019 r. organizacja parasolowa rumuńskich organizacji pozarządowych we współpracy z Uniwersytetem w Bukareszcie rozpoczęła projekt „wykrywacz kłamstw” ujawniający fałszywe wiadomości. Ştefănescu uważa, że społeczeństwo rumuńskie „dojrzewa demokratycznie i przypomina nastolatka wierzącego, że nic nie może pójść źle, więc nie uczy się od bardziej doświadczonych”.
Podczas gdy podejmowane są pierwsze kroki, wielu rumuńskich dziennikarzy nie wyznaczyło sobie jeszcze jasnego celu: walki z dezinformacją. Nie widzą powodu do uzdrowienia środowiska medialnego, bowiem w nowych warunkach – w prasie reprezentującej standardy etyczne i kierującej się zasadą przejrzystości – trudno byłoby im przetrwać, będąc narzędziem propagandowym polityków i władzy.
Tekst powstał w ramach programu #DemocraCE. Pierwotnie ukazał się w języku rumuńskim. Tłumaczenie z angielskiego redakcja.
Marianna Prysiazhniuk – ukraińska dziennikarka mieszkająca w Niemczech. Obecnie współpracuje z serwisem informacyjnym LB.ua. Wcześniej mieszkała w Rumunii i pracowała dla Radio Romania International.
Fot. Babu via Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)