Powstało Porozumienie Szkolne i Przedszkolne
Poznań nie jest jedynym miastem, w którym władze – czytaj prezydent, urzędnicy – podejmują niezrozumiałe decyzje dotyczące likwidacji szkół i przedszkoli, tłumacząc to koniecznością dokonywania cięć w budżecie. Po latach prosperity i gigantomanii, podejmowania kolejnych […]
„Nie oddamy Pszczółek w obce ręce”
Żeby ocenić stan chaosu, jaki zapanował w Poznaniu w momencie ogłoszenia przez Wydział Oświaty oraz byłego już wiceprezydenta Hinca tzw. programu restrukturyzacji poznańskiej oświaty należy wrócić do początku listopada. Wówczas Rady Osiedli otrzymały pismo z jednozdaniową informacją o konieczności przeprowadzenia likwidacji dużej liczby poznańskich szkół i przedszkoli a także przekazania szkół i przedszkoli. Informacje były lakoniczne i nieprecyzyjne. Wydział Oświaty w UM liczył toalety oraz pomieszczenia gospodarcze, a także dyżurki woźnych jako sale lekcyjne, próbując przekonać w ten sposób samych dyrektorów szkół i przedszkoli do tego, że nie wykorzystują w pełni powierzchni dydaktycznych. Miało to stanowić dowód, że koszty utrzymania takiej szkoły są zbyt wysokie.
Proces odkłamywania tych danych nie trwał długo. Szkoły jedna po drugiej przedstawiały stan faktyczny, wykazując jednocześnie, że koszty utrzymania poszczególnych placówek są znacznie niższe, aniżeli wynikało to z informacji przedstawionych przez Wydział Oświaty. Najmocniej zapadł nam w pamięć dzień, kiedy znany specjalista od spraw oświatowych, ekonomista z wykształcenia, prezydent Poznania Ryszard Grobelny przedstawił algorytm dotyczący kryteriów likwidacji gimnazjów. Frustracja społeczności szkolnych osiągnęła najwyższy poziom. Na spotkanie Komisji Oświaty przyszło mnóstwo poznaniaków. Sala sesyjna Urzędu Miasta wypełniona była po brzegi, do ostatniego miejsca i wiele osób stało.
Prezydent podczas prezentacji swojego algorytmu ze zdumienia przecierał oczy, czytając hasła na licznych transparentach. Sadzę, że nie zdawał sobie sprawy z tego, iż konflikt wokół oświaty może wzbudzać aż takie emocje. Hitem wśród protestujących okazał się transparent trzymany przez nauczycieli oraz rodziców Przedszkola nr 16 w Poznaniu z hasłem ”Nie oddamy Pszczółek w obce ręce”. To hasło stało się swoistym symbolem w nierównej, bo upolitycznionej wojnie o poznańskie szkoły i przedszkola. Należy dodać, że w pierwotnym projekcie restrukturyzacji znalazło się aż czternaście przedszkoli, które w większości miały zostać przekazane w drodze umowy (?) jednemu podmiotowi, z góry wybranemu przez Wydział Oświaty, czyli Fundacji Familijny Poznań. Działalność fundacji wzbudza wiele kontrowersji i wątpliwości, choć są i tacy, którzy wypowiadają się pozytywnie. Jednak sposób w jaki Urząd Miasta chciał przekazać publiczne przedszkola wywołał nieprawdopodobny sprzeciw.
Ani chwili wytchnienia
W międzyczasie powstała komisja ds. restrukturyzacji, w której znaleźli się radni komisji Oświaty i Wychowania. Komisja jeździła od szkoły do szkoły spotykając się z rodzicami, nauczycielami i dyrektorami. Wszyscy zadawali dociekliwe pytania, na które często niestety nie potrafili odpowiedzieć ani dyrektor Wydziału Oświaty, ani jego pracownicy. W pracach komisji wyróżnili się radna Katarzyna Kretkowska oraz radny Przemysław Alexandrowicz. Cieszyli się zaufaniem rodziców oraz nauczycieli.
Nawet okres świąteczny nie był momentem refleksji, ponieważ prezydent Grobelny wzywał do siebie przedstawicieli kolejnych szkół, dyrektorów gimnazjów i przedszkoli. We wszystkich tych działaniach widać było coraz większy zamęt i coraz bardziej niezrozumiałe zasady, które kierowały pomysłodawcami projektu. W wielu przypadkach do likwidacji przeznaczone były gimnazja o dobrych wynikach nauczania, niskich kosztach utrzymania szkoły, do której uczęszcza około czterystu uczniów, np. Gimnazjum nr 24.