Polskie puzzle metafizyczne. W internecie
„NIE dla Kaczyńskiego na Wawelu”; „TAK dla Kaczyńskiego na Wawelu”; „Zostań fanem Marii Kaczyńskiej na Facebooku”. Jak zwykle w takich chwilach – cytaty z ks. Twardowskiego. „Niech Bóg będzie z Wami”. Od 10 kwietnia polski […]
„NIE dla Kaczyńskiego na Wawelu”; „TAK dla Kaczyńskiego na Wawelu”; „Zostań fanem Marii Kaczyńskiej na Facebooku”. Jak zwykle w takich chwilach – cytaty z ks. Twardowskiego. „Niech Bóg będzie z Wami”. Od 10 kwietnia polski Internet wrze – niemal dosłownie.
W sobotę rano, gdy zaczęły docierać do Polski pierwsze informacje o „możliwych kłopotach podczas lądowania” prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, ruszyliśmy do komputerów, żeby sprawdzić, co właściwie się stało. Poszukujących odpowiedzi było tak dużo, że z niektórymi serwisami – jak Onet czy TVN24 – przez kilka minut nie można było się połączyć. W pierwszych godzinach sieć była głównie źródłem informacji. Później, gdy już ostatecznie i nieodwołalnie było wiadomo, że nikt, kto był na pokładzie samolotu, nie przeżył, stała się również miejscem, gdzie można było wyrazić swoje emocje, a potem także opinie i pomysły na uczczenie pamięci tych, którzy zginęli.
Z początku Internet służył nam do wyrażania pierwszych odczuć: niedowierzania, szoku. Do ustawiania typograficznych świeczek i spontanicznego zwoływania spotkań pod Pałacem Prezydenckim lub na placu Piłsudskiego. Traktowaliśmy go jako środek w osiągnięciu celu, którym było spotkanie z ludźmi „w realu”. Gdy trochę ochłonęliśmy, zaczęliśmy zastanawiać się nad tym, co to wydarzenie nam przyniesie, i mówić o tym – znów przy pomocy Internetu.
Podobnie jak po śmierci Jana Pawła II, z różnych stron dało się słyszeć wołanie o odstąpienie od dawnych podziałów, o wyciągnięcie wniosków z tej tragedii i zapamiętanie jej na długo. Odpowiedzi na te wezwania były przeróżne: od akceptacji poprzez sceptyczne przypomnienie, że o lekcji, jaką była śmierć papieża, pamięta dziś niewiele osób, po stwierdzenia, że tak długa żałoba nie ma sensu, bo milczeniem niczego się nie zdziała, a i tak w poniedziałek powrócimy do dawnego podgryzania się. Gdzieś pomiędzy znalazły się nieśmiałe próby przygotowywania gruntu pod dyskusję o nowej Polsce – niestety, zniknęły w cieniu sporów nad kwestiami znacznie mniej istotnymi, takimi jak miejsce pochówku pary prezydenckiej czy pomysł nadania imienia Lecha Kaczyńskiego Stadionowi Narodowemu w Warszawie. W portalu Salon24.pl wzbudził on gorącą dyskusję, sprowadzającą się w zasadzie do tego, że blogerzy przerzucali się stwierdzeniem: „jeśli masz takie poglądy, to żal mi ciebie”.
Każdy inaczej przeżywa żałobę. Jedni milczą w samotności, drudzy wolą milczeć w towarzystwie bliskich. Wszyscy jednak szukamy odpowiedzi i z czasem zaczynamy rozmawiać, mając nadzieję, że ktoś nam jej udzieli, albo przynajmniej zgodzi się z naszym punktem widzenia. Przegląd aktywności internautów w sieci pokazuje, jak bardzo różni jesteśmy w naszym przeżywaniu smoleńskiej katastrofy.
Polska w minionym tygodniu to dziennikarze TVN rozmawiający z kapłanami o tym, co robić, kiedy umierają bliscy. To blogerzy Salonu24.pl snujący teorie spiskowe i kłócący się pod tekstami Krzysztofa Leskiego czy Łukasza Warzechy, ale też ci, którzy w tym samym salonie w swoich tekstach stawiali fundamentalne dla kraju pytania. Polska to ludzie, którzy swój żal i poglądy manifestowali, zakładając kolejne grupy na Facebooku. I ci, którzy zakładali następne, wyśmiewające te poprzednie. Polska to intelektualiści, którzy obwieścili koniec żałoby na trzy dni przed pogrzebem pary prezydenckiej. To również ci, którzy, tak jak Paweł Śpiewak, zauważyli, że elity nie mają zaufania do społeczeństwa i rezerwują sobie wyłączność na rozumienie rzeczywistości. I ci, którzy w komentarzu pod tekstem Śpiewaka stwierdzili, że elity zachowują się jak lud, a lud jak elity. Polska to blisko 195 tysięcy wpisów w Księdze Kondolencyjnej w portalu Onet.pl i prawie 14 tysięcy w Gazecie.pl. Polska to ludzie w różnym wieku, z różnych miast, o najróżniejszych poglądach politycznych, czekający dziewięć godzin w kolejce przed Pałacem Prezydenckim.
Na to wszystko jest miejsce w jednym Internecie.
Na to wszystko jest miejsce w jednym kraju.
Tylko czy znajdzie się na to miejsce w każdym człowieku?
Może dopiero gdy zrozumiemy, że Polska naprawdę składa się z takich właśnie, niepasujących do siebie kawałków, że troska o państwo nie jest zarezerwowana dla jednej opcji politycznej lub orientacji światopoglądowej, będziemy mogli normalnie rozmawiać.