COUDENHOVE-KALERGI: Paneuropa
Jeden z pierwszych manifestów na rzecz integracji europejskiej napisany w 1923 roku
Wiek XIX był okresem europejskiego panowania na świecie. Stare azjatyckie mocarstwa: Chiny, Persja i Turcja, rozpadały się i wydało się, że niedługo i one muszą zostać europejskimi wasalami. Afryka została podzielona i podobnie jak Indie i Australia opanowana przez Europę.
Od europejskiej hegemonii uwolniła się tylko Ameryka na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Ogłoszenie doktryny Monroego oznaczało deklarację niepodległości kontynentu amerykańskiego od europejskiego.
Mimo niezależności Ameryki Europa stanowiła centrum świata: polityka światowa była mniej lub więcej tożsama z polityką europejską. Nikt nie zagrażał europejskiej dominacji, której głównymi aktorami było sześć mocarstw: Anglia, Rosja, Niemcy, Austro-Węgry, Francja i Włochy.
W pierwszej ćwierci XX wieku europejskie panowanie na świecie załamało się.
Dzisiaj Europa nie jest już ani politycznym, ani gospodarczym centrum globu. Świat uwolnił się od dominacji Europy. (…)
Jednocześnie największą potęgą światową stał się związek północnoamerykański. Na południu utrzymuje swoje wpływy przez Unię Panamerykańską; na wschodzie (Europa) panuje dzięki swojej pozycji wierzyciela; na zachodzie (Azja Wschodnia) jako obrońca niezależności Chin. Rozkwit związku rozpoczął się od zwycięstwa nad Hiszpanią i pośrednictwa między Rosją i Japonią, umocnił się przez rozbudowę Kanału Panamskiego i floty, przyrost ludności i bogactwa, a uwieńczony został wojną światową, do której rozstrzygnięcia Stany Zjednoczone się przyczyniły.
Dzisiaj Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są najbogatszym, najpotężniejszym i najbardziej zaawansowanym mocarstwem świata.
Upadek Europy
Wojna światowa unicestwiła mocarstwo austro-węgierskie, niemieckie okaleczyła. Ani Niemcy, ani dziedzice Austrii nie odgrywają w polityce światowej centralnej roli. Dwa ostatnie mocarstwa europejskie — Francja i Włochy, zyskały dzięki wojnie terytorialnie, ale doznały takich strat ludzkich i materialnych, że ich światowa pozycja opiera się na niepewnych podstawach. Ich wpływy poza Europą, Morzem Śródziemnym i Afryką są bardzo małe. Są europejskimi mocarstwami pierwszej, ale światowymi drugiej rangi. Podczas gdy inne mocarstwa dzielą między siebie narody i surowce świata, urządzają kontynenty — Francja wpatrzona jest w Ren, Włochy w Morze Śródziemne. W ten sposób możliwość działania Europy na arenie światowej jest sparaliżowana przez niezgodę.
Z centrum świata Europa zjechała na peryferie.
Światowa dominacja Europy upadła na zawsze. Dawniej wzbudzała strach — dziś współczucie. Z dominującej pozycji zepchnięta została do obrony: militarnie zagrożona inwazją rosyjską, gospodarczo zagrożona przez górującą organizację Ameryki, zadłużona, podzielona, niespokojna, osłabiona; rozdarta narodowymi i społecznymi konfliktami; z poważnie nadwyrężonym potencjałem demograficznym i przemysłowym; w stanie gospodarczego i walutowego chaosu. I tak w rozpaczliwej teraźniejszości stoi przed niepewną przyszłością.
Fakt, że położenie Rosji jest jeszcze bardziej ponure, nie powinien Europy uspokajać: czas pracuje dla Rosji, przeciw Europie. Olbrzymie bogactwa naturalne i niespożyte zasoby ludzkie gwarantują Rosji w każdym wypadku przyszłość. Jakkolwiek potoczy się jej najbliższa przyszłość, będzie, wcześniej czy później, znowu wielka, silna i bogata.
Przyszłość Europy jest natomiast w najwyższym stopniu niepewna. Straciła swą światową pozycję, gdyż jej narody nie były zgodne: straci swoją niezależność i resztę bogactw, jeśli dalej będzie poróżniona. Czy wiek XX, który był świadkiem jej upadku z tronu tego świata, będzie też oglądał jej zagładę, zależy od tego, czy jej przywódcy i narody dostosują się do wymagań czasu, czy też pogrążą się w otchłani, do której z miesiąca na miesiąc zmierzają. (…)
Mocarstwa światowe zamiast mocarstw
Stary system mocarstw musiał ustąpić miejsca nowemu systemowi mocarstw światowych.
Między państwo a ludzkość wcisnął się trzeci system — grupa państw.
Próba Wilsona stworzenia związku narodów o światowym zasięgu nie powiodła się: powstały natomiast — albo zamierzają powstać — liczne związki narodów.
Cesarstwo Rosyjskie stało się związkiem narodów, który obejmuje w jednym organizmie związkowym Wielkorusów, Białorusinów, Ukraińców, Czerkiesów, Tatarów, Gruzinów, Ormian.
Imperium Brytyjskie jest związkiem narodów, do którego należą Anglosasi, Irlandczycy, francuscy Kanadyjczycy i holenderscy Burowie, Arabowie, Hindusi, Egipcjanie i Malezyjczycy.
Panameryka rozwija się w związek narodów składający się z Angloamerykanów, Hiszpanów, Portugalczyków, Indian, Murzynów i mieszańców. Wreszcie również Republika Chińska jest związkiem obejmującym Północno- i Południowochińczyków, Tybetańczyków, Mongołów, Mandżurów i Turkmenów.
Podczas gdy w pozaeuropejskim świecie silniejsza jest tendencja do skupiania się niż rozchodzenia, a małe państwa dążą do oparcia się na światowych potęgach — w Europie zachodzi przeciwny proces. Tu dążenie do wolności jest silniejsze od dążenia do uporządkowania; tu nawet najmniejsze państwo chce pełnej suwerenności, bez względu na własne zdolności do przeżycia i konkurencyjność. Podczas gdy na świecie postępuje proces zespalania się — Europa zmierza coraz bardziej do rozbicia. Austro-Węgry, zachodnia Rosja i europejska Turcja rozpadły się na wiele małych państw. Skandynawia podzieliła się na dwa królestwa; i nikt nie może przewidzieć, kiedy ten proces rozszczepiania się europejskiej polityki się zatrzyma.
Europejski układ pokojowy uwzględnił tylko dążenia narodów europejskich do niezależności — ale nie ich potrzebę zespalania się; obecnie jest w Europie mniej mocarstw, a więcej małych państw niż przed wojną. Układ pokojowy zaniedbał swoje drugie wielkie zadanie: łączenia wyzwolonych narodów.
Jeśli wyzwolenie narodów europejskich nie zostanie uzupełnione ich porozumieniem – to wkrótce państwa europejskie zostaną połknięte przez mocarstwa światowe. (…)
Światowa pozycja Europy
Europa w sensie politycznym nie istnieje. Część globu, która nosi tę nazwę, kryje chaos narodów i państw, jest beczką prochu międzynarodowych konfliktów, retortą przyszłych wojen światowych.
Kwestia europejska i europejska nienawiść zatruwają międzynarodową atmosferę i ciągle niepokoją nawet najbardziej spokojne zakątki ziemi.
Dlatego kwestia europejska nie jest lokalnym, lecz międzynarodowym problemem; dopóki nie zostanie on rozwiązany, nie ma co myśleć o pokojowym rozwoju świata. Kwestia europejska znaczy dziś dla świata tyle, co znaczyła przez stulecie kwestia Bałkanów dla Europy: źródło ciągłej niepewności i niepokoju.
Kwestia europejska rozwiązana zostanie dopiero przez połączenie jej narodów. Połączenie to nastąpi albo dobrowolnie, przez stworzenie paneuropejskiego związku państw — albo siłą, w wyniku podboju rosyjskiego.
Niezależnie od tego, czy kwestia europejska rozwiązana zostanie przez Europę, czy przez Rosję — w żadnym wypadku nie jest możliwe, aby utrzymała się na stałe „europejska państewkowość” obok czterech wielkich mocarstw: brytyjskiego, rosyjskiego, amerykańskiego i wschodnioazjatyckiego.
Światowa hegemonia Europy jest nieodwracalnie stracona — ale nie jej niezależność, nie jej kolonie, jej kultura, nie jej przyszłość. (…)
Jeśli Europa nie nauczy się nic z historii, spotka ją los Cesarstwa Rzymsko-Niemieckiego. Stanie się politycznie i militarnie szachownicą świata — przedmiotem światowej polityki, której kiedyś była podmiotem. Zostanie pominięta przy podziale rynków i bogactw naturalnych. Rosyjskie i brytyjskie mocarstwa będą rozgrywać swoje azjatyckie spory przy pomocy francuskich i niemieckich żołnierzy nad Renem. Tak jak wczoraj Chiny i Turcja, jutro Europa zostanie podzielona między Anglię, Rosję i Amerykę na strefy wpływów.
Podczas gdy pozostałe części globu będą dzięki polityce współpracy coraz bogatsze, silniejsze i rozwinięte cywilizacyjnie — Europa będzie biedna, bezsilna i barbarzyńska. Europejskie cła wewnętrzne będą utrudniać, swobodną gospodarkę, a zbrojenia i konflikty zniszczą pozostałości europejskiego dobrobytu.
Dla światowej polityki krajowy polityk europejski stanie się tak samo żałosny — jak kiedyś dla polityki krajowej był polityk zaściankowy. Małostkowość i złośliwość europejskiej polityki stanie się pośmiewiskiem dla świata.
Aż pewnego dnia z rosyjskiej rewolucji wyrośnie rosyjski Napoleon, który ze wschodnioeuropejskich państewek stworzy swój Związek Reński i z jego pomocą zada Europie śmiertelny cios.
Jest jeszcze czas na uratowanie Europy od tego losu. Ratunkiem jest Paneuropa: polityczne i gospodarcze połączenie wszystkich państw od Polski do Portugalii w jeden związek. (…)
Paneuropa
Europa w sensie politycznym obejmuje wszystkie niesowieckie państwa kontynentu, włącznie z Islandią, związaną unią personalną z Danią. Europejska część Turcji należy politycznie do Azji; to azjatycka kolonia na europejskiej ziemi — jak Gibraltar jest kolonią brytyjską na europejskiej ziemi.
Politycznego pojęcia Europa używani dla odróżnienia od jego geograficznego sobowtóra: Paneuropy.
Wiem, że to określenie natrafi na sprzeciw; że podniesiony zostanie zarzut, iż Europa bez Anglii i Rosji nie może być nazwana „Paneuropą”, czyli pełną Europą. Ten zarzut jest teoretycznie uzasadniony, ale praktycznie bez znaczenia. Również związek panamerykański wyklucza Kanadę i kolonie europejskie w Ameryce. Także panhelleński ruch Demostenesa nie obejmował wszystkich greckich państw. Wybrałem określenie Paneuropa, aby wyrazić w ten sposób analogie z panamerykanizmem i panhellenizmem.
Paneuropa składa się z 27 państw i 4 małych terytoriów. Obszar tego kompleksu państw wynosi około 5 mln km2, ludność liczy około 300 mln.
Liczby te są jednak niepełne. Europejskie terytoria paneuropejskiej grupy państw tworzą tylko część zasięgu jej panowania. Aby prawidłowo ocenić przyszłe możliwości Europy, trzeba wziąć pod uwagę również jej kolonie.
Kolonie Paneuropy dzielą się na dwie grupy:
1. jednolite afrykańskie posiadłości Paneuropy (Libia, Afryka Francuska, Angola, Kongo) z 15 mln km2 i 48 mln mieszkańców,
2. rozproszone kolonie Paneuropy (Mozambik, Madagaskar, Indie Holenderskie, Indochiny Francuskie, Gujana itd.) z 5 mln km2 i 81 mln mieszkańców.
W ten sposób Paneuropa obejmuje łącznie wraz koloniami obszar około 25 mln km2 i 429 mln mieszkańców. Porównanie z pozostałymi mocarstwami światowymi i grupami państw obrazuje poniższa tabela:
Paneuropa — 429 mln ludności 25 mln km2
Imperium Brytyjskie — 464 mln ludności; 39 mln km2
Imperium Rosyjskie — 150 mln ludności; 23 mln km2
Imperia Mongolskie — 520 mln ludności; 12 mln km2
Panameryka — 209 mln ludności; 32 mln km2
To zestawienie wskazuje Europie na polityczną konieczność połączenia się. Podczas gdy każde pojedyncze państwo europejskie byłoby na dłuższą metę politycznie i gospodarczo wydane na łup mocarstw światowych, Paneuropa dzięki połączeniu mogłaby stać się jednym z najsilniejszych, a może najsilniejszym mocarstwem grupowym. Pod względem liczby ludności i powierzchni zajmuje trzecie miejsce. Byłaby wystarczająco silna, by stawić czoła każdej inwazji militarnej i każdemu konkurentowi gospodarczemu.
Dzięki jednolitej organizacji i racjonalnemu włączeniu kolonii afrykańskich, przypominającemu azjatycką ekspansję Rosji, Paneuropa mogłaby sama produkować wszystkie surowce i produkty żywnościowe, których potrzebuje, i stać się niezależna gospodarczo.
Taka jednolita Europa byłaby zdolna i kompetentna, by — dzięki swojemu położeniu między Anglią i Ameryką z jednej strony, a Rosją i Orientem z drugiej oraz dzięki tradycji i zdolnościom swoich mieszkańców — jeszcze długo być centrum kultury na naszym globie. (…)
Europejski pakt wzajemnych gwarancji
Zgodnym celem wszystkich Europejczyków bez względu na przynależność, partyjną czy narodową powinno być zapobieżenie wojnie z Rosją.
Zwycięstwo czerwonej Rosji oznaczałoby nie tylko zagładę europejskiej burżuazji, ale również zagładę europejskiej socjaldemokracji.
Jedyną rozsądną polityką dla Europy jest prowadzenie pokojowej polityki wobec Rosji — a jednocześnie gotowość na wszelkie zagrożenia. Takie zabezpieczenie może dać tylko wspólna gwarancja udzielona przez wszystkie państwa europejskie w formie paneuropejskiego paktu obronnego przeciw rosyjskiemu zagrożeniu.
Taki pakt gwarancyjny, jak już podnoszono na Konferencji w Genui, mógłby trwale chronić Europę przed Rosją. Gdyby bowiem Rosja wiedziała, że w wypadku ataku na Polskę czy Rumunię natrafi na siły zbrojne Francji, Włoch, Niemiec czy Hiszpanii — zastanowiłaby się bardziej niż wtedy, gdy mogłaby liczyć się z przychylną neutralnością Niemiec i obroną Polski tylko przez Małą Ententę i Francję.
Ten paneuropejski pakt gwarancyjny byłby zarazem aktem państwowej mądrości i sprawiedliwości: każdy rosyjski atak na Warszawę, Lwów czy Bukareszt skierowany jest bowiem również pośrednio przeciw Berlinowi, Wiedniowi czy Paryżowi. Francja, Niemcy i Włochy broniłyby w Polsce nie tyle cudzej, ile własnej granicy.
Niesprawiedliwym i niemożliwym jest wymaganie od Polski i Rumunii, aby przejęły na siebie ochronę Europy przed imperium, które jest trzy razy większe niż one razem wzięte. Przy wzroście rosyjskich zbrojeń niemożliwe będzie dotrzymanie im kroku przez te dwa kraje. Takie zbrojenia kompletnie wyniszczyłyby gospodarki Polski i Rumunii, aż pewnego dnia, wyczerpane, pozostałyby na łasce i niełasce Rosji. Taki rozwój wydarzeń Europa musi uprzedzić i wspólnie chronić swoją jedyną granicę lądową, zamiast zostawiać to dwóm stosunkowo słabym krajom. Paneuropejski pakt gwarancyjny o ochronie europejskiej granicy lądowej trwale zapewniłby przy tym rosyjsko-europejski pokój i stworzył podstawy szeroko zakrojonego porozumienia między stanami zjednoczonymi Europy i stanami zjednoczonymi Rosji Radzieckiej. (…)
Stany Zjednoczone Ameryki i nie zjednoczone kraje Europy
Podczas gdy 48 republik Ameryki Północnej jest zjednoczonych w politycznym i gospodarczym związku — 27 krajów Europy obstaje przy politycznej i gospodarczej niezależności i niszczy się wzajemnie zarówno podczas wojny, jak i pokoju.
Porównanie amerykańskiej organizacji państwa i europejskiej anarchii państw prowadzi do następującego rezultatu.
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są najbogatszym, najsilniejszym i najbardziej zaawansowanym krajem świata. Jego obywatele nie podlegają powszechnemu obowiązkowi służby wojskowej. Na jego terytorium od ponad półwiecza nie było wojny. Przemysł i rolnictwo kwitną, jego kultura materialna i duchowa wzbogacają się z roku na rok.
Natomiast żyjąca w niezgodzie Europa biednieje i zadłuża się, a w rezultacie wewnętrznych sprzeczności jest bezsilna w polityce światowej. Kwitnące regiony są pustoszone przez wojny. Uzdrowienie sytuacji gospodarczej jest niemożliwe, dopóki zbrojenia pochłaniają podatki, a służba wojskowa dużą część siły roboczej. Każdy kraj żyje w ciągłym strachu przed wojną. Wzajemna nienawiść narodowa i zawiść utrudniają współpracę. Powszechny chaos walutowy sprzyja spekulacji i paskarstwu, podczas gdy owoce uczciwej pracy nikną w powszechnym zubożeniu. Przemysł, handel i transport dławione są bezsensownymi barierami celnymi, które gospodarczo kawałkują Europę. Cywilizacja i moralność są w stanie gwałtownego rozkładu: tak upada duchowa i materialna kultura Europy.
Ameryka bezprzykładny rozkwit zawdzięcza jedności — Europa swój bezprzykładny upadek niezgodzie.
Europa mogłaby jednak znaleźć się w podobnie dogodnym położeniu jak Stany Zjednoczone, jest bowiem zamieszkiwana przez te same rasy, ma podobny klimat i rządzona jest według tych samych reguł demokratycznych.
Wprawdzie Stany Zjednoczone Ameryki są dwa razy większe niż demokratyczna część kontynentu europejskiego oraz dysponują większymi bogactwami naturalnymi — Paneuropa, której ludność jest dwa i pół raza większa niż północnoamerykańska, dysponuje za to wielokrotnie większą siłą roboczą, jak również koloniami 60 razy większymi niż amerykańskie (Filipiny).
Chociaż więc, warunki zewnętrzne są nawet korzystniejsze dla Paneuropy niż Stanów Zjednoczonych, przyczyna europejskiego upadku leży głównie w tym, że Ameryka Północna jest zorganizowania — podczas gdy Europa nie zorganizowana. Stany Północnoamerykańskie walczą o byt razem — państwa europejskie przeciw sobie.
Kontrast w rozwoju Ameryki Północnej i Europy zwiększa się. Dobrobyt Ameryki rośnie, natomiast Europy maleje. Jeśli ta tendencja nie zostanie w porę powstrzymana przez połączenie Europy, to wszyscy dzielni i zdolni jeszcze do życia opuszczą tę zbiedniałą, zagrożoną i małostkową część globu i osiądą w innych, bardziej obiecujących regionach, przede wszystkim w Ameryce.
Na światowych rynkach europejski przemysł nie będzie w stanie konkurować z amerykańskim. Musi bowiem być droższy z powodu barier celnych, które brutalnie i bezsensownie oddzielają surowce od fabryk, rudy od kopalni węgla, pola uprawne od ośrodków przemysłowych; musi być także droższy z powodu ogromnych podatków, na które Europa musi się zdobyć, aby spłacić koszty poprzedniej wojny i zbrojeń na przyszłe wojny. Z drugiej strony Ameryka ma tę przewagę, że na jej olbrzymim obszarze gospodarczym dzięki podziałowi pracy i masowej produkcji możliwe jest potanienie produkcji. W Ameryce na przykład dla każdego typu maszyny może istnieć jedna fabryka, która będzie ją wytwarzać, dla całego obszaru i wobec tego maksymalnie tanio — podczas gdy taki podział pracy w narodowych parcelach gospodarczych Europy byłby niemożliwy. Dlatego żadna europejska fabryka samochodów nie może konkurować z zakładami Forda.
Ta niezdolność Europy do konkurencji zostanie poddana próbie przy industrializacji Chin i odbudowie Rosji, dwóch najbliższych wielkich zadaniach dla światowego przemysłu. Jeśli Europa w tej walce przegra, jej rujnacja będzie pełna.
Istnieje tylko jeden sposób, by tej ruinie zapobiec: ścisła współpraca gospodarcza kontynentalnych demokracji Europy, współdziałanie paneuropejskiej unii celnej z Rosją i rozbrojenie europejskich armii.
To wszystko możliwe jest jednak tylko na gruncie politycznej unii między państwami europejskimi, które zamiast wojen ustanowią obligatoryjny sąd rozjemczy i wspólnie gwarantować będą wspólne granice.
Ta droga jest jedyną drogą ratunku zarazem polityki europejskiej, jak i europejskiej gospodarki — jeśli Europa nie zechce na nią wejść, jej państwa pójdą na dno jak małe kramiki, które w pojedynkę chciałyby konkurować z trustami.
Wybór tej drogi ratunku leży w interesie wszystkich Europejczyków: robotników i chłopów, przemysłowców i kupców. Wszystkie narody i stany społeczne Europy skorzystają na gospodarczym rozkwicie, na gospodarczym upadku wszyscy ucierpią. Likwidacja wewnątrz europejskich granic celnych doprowadzi do gospodarczego uzdrowienia kontynentu: bo tylko „Stany Zjednoczone Europy” mogą zapewnić w przyszłości jego gospodarczą niezależność od Stanów Zjednoczonych Ameryki — a nie rozproszone pojedyncze państwa.
Panameryka
Gospodarczym wzorem dla Paneuropy są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej — wzorem politycznym Unia Panamerykańska.
Podstawy powstania związku północnoamerykańskiego były zupełnie inne od sytuacji paneuropejskiej. Ameryka Północna ma jeden język, jeden naród, wspólną konstytucję, jedną tożsamość narodową; od zarania była polityczną i gospodarczą jednością (z wyjątkiem okresu wojny secesyjnej). Europa przeciwnie — podzielona jest na nacje i języki, rozdarta historycznie, gospodarczo i narodowo. Poczucie różnorodności jest silniejsze od poczucia wspólności, nienawiść silniejsza od poczucia wspólnoty. Dlatego nie wystarczy postawić jedności europejskiej jako celu, musi także być utorowana droga do niego.
W tym przedsięwzięciu wielkie znaczenie mają doświadczenia zebrane przez republiki amerykańskie podczas prób zorganizowania się we wspólnotę panamerykańską.
Chociaż panamerykanizm znajduje się w połowie drogi rozwoju, ma on nad paneuropeizmem ogromną przewagę i może być w wielu sprawach nauczycielem. I tu, i tam chodzi bowiem o próbę zorganizowania części globu we wspólnotę o światowym znaczeniu; tu i tam chodzi o to, by suwerenne państwa, które różnią się bardzo historią, językiem, gospodarką, kulturą i temperamentem, złączyć w jeden związek państw pozbawiony agresywnych i imperialistycznych tendencji, w służbie pokoju i postępu.
Z tej paraleli wynika znaczenie ruchu panamerykańskiego i historii jego rozwoju dla Paneuropy. (…)
Panameryka i Paneuropa
Panameryka stanowi dla Europy największe niebezpieczeństwo — albo największą nadzieję: niebezpieczeństwo wówczas, gdy Europa pozostanie rozdrobniona na państewka — podczas gdy na drugim brzegu Atlantyku część globu organizuje się; nadzieję wtedy, gdy Europa weźmie lekcje od młodszej siostry i do ruchu panamerykańskiego doda paneuropejski.
Każdy polityk europejski, któremu leży na sercu przyszłość jego kontynentu, powinien przestudiować ruch panamerykański i wyciągnąć wnioski dla Europy.
Bezkrytyczne przeniesienie amerykańskich rozwiązań do Europy jest niemożliwe, biorąc pod uwagę odmienności rozwoju i stosunków na obu kontynentach; konieczne jest jednak dokładne przyjrzenie się temu, co okazało się dobre i pożyteczne, oraz spróbowanie tego w Europie, jeśli pozwalają na to warunki europejskie.
Panamerykanizm znacznie wyprzedza paneuropeizm. Podczas gdy od ogłoszenia doktryny Monroego (1823) i zwołania Kongresu Panamskiego upłynęło 100 lat, a od pierwszej konferencji panamerykańskiej (1889/90) jedno pokolenie — ruch paneuropejski ruszył dopiero w 1923 roku.
Jeśli Paneuropa wyjdzie od tych samych pacyfistycznych i demokratycznych zasad co Panameryka, nie będzie w przyszłości między tymi bratnimi związkami rywalizacji, lecz solidarność. Nie będą sobie zagrażać, lecz uzupełniać się, a swą chwałę widzieć w rywalizacji o dzieła kultury i pokoju.
Ocean, który dzieli obydwa kontynenty, wyeliminuje wszelkie spory graniczne, natomiast wspólnota kulturowa będzie ręczyć za międzynarodową przyjaźń.
Łącznikiem między Paneuropą a Panameryką byłaby Anglia. Mocarstwo panujące na obu półkulach nie może należeć do jednego związku, nie będąc wrogiem drugiego. Anglia historycznie związana z Europą, etnicznie z Ameryką Północną, jest powołana do występowania w obu hemisferach o pokój, o zasady demokracji, które stworzyła, i o przyszłość białej rasy, której jest pionierem w Azji, Afryce i Australii.
Wielka Brytania, Paneuropa i Panameryka, które na równi zainteresowane są utrzymaniem światowego pokoju, które łączą wspólne zasady polityczne, wspólna kultura i pochodzenie — byłyby na dłuższą metę niezbędnymi gwarantami pokojowego rozwoju cywilizacji światowej.
Jeśli natomiast narody Europy nie porozumieją się, to ta nieszczęsna część ziemi stanie się centrum międzynarodowych intryg i areną międzynarodowych wojen. Mocarstwa światowe będą walczyć między sobą o dziedzictwo bogatych kolonii w Azji i Afryce i o wpływy w środkowej i zachodniej Europie. W ten sposób upadek Europy nie przyniesie również jej sąsiadom ani dziedzicom dobrodziejstw, tylko wojnę i nienawiść.
Groźba wojny
Europa znajduje się obecnie na drodze do nowej wojny. Większość państw Europy Środkowej i Wschodniej szykuje się dyplomatycznie i militarnie do tej wojny. Nienawiść i zawiść między sąsiadami jest większa niż w 1913 roku.
Winę za grożące niebezpieczeństwo wojny ponosi międzynarodowa anarchia, która panuje w Europie.
Sytuację Europy można opisać następująco.
W ciasnym pomieszczeniu żyje 26 ludzi; ludzie ci są na wątpliwym kulturalnym i moralnym poziomie, są po zęby uzbrojeni w trucizny, bomby, broń i noże. Wszyscy są biedni i czyhają na okazję, by wzbogacić się kosztem sąsiadów. Opanowani są wzajemną nienawiścią, zazdrością, chęcią zemsty i zawiścią. Zajmują się spiskami, ostrzą broń i ćwiczą jej użycie, znieważają się nawzajem w najgorszy sposób skrycie i publicznie. Z tej źle rozumianej wolności nie chcą absolutnie zrezygnować: dlatego przedkładają system pełnej anarchii nad wszelkie struktury społeczne. Są też gotowi rozstrzygać sprzeczności interesów i różnice zdań przez pojedynki i bijatyki zamiast dialog.
Bez większych zdolności spekulacyjnych można przewidzieć, że prędzej czy później między tymi dzikusami wybuchnie mordercza walka na śmierć i życie i że w tej walce przy panującym ścisku zginą albo odniosą rany nie tylko walczący, ale i stojący obok.
Przed katastrofą jest tylko jeden ratunek: ponieważ owych 26 ludzi skazanych jest na to, by żyć razem, muszą się zdecydować uczynić współżycie na tyle znośnym, jak to możliwe. Mogą to zrobić, tylko wprowadzając organizację zamiast anarchii.
Muszą zatem zebrać się przy zielonym stole i stworzyć organizację, która zapewni im przy możliwie najmniejszym ograniczeniu wolności największe możliwe bezpieczeństwo. Zamiast pojedynków muszą wprowadzić spór i w tym celu ustanowić sąd rozjemczy. Podobnie muszą zrezygnować z prawa do stałego noszenia broni, gdyż stwarza to stałą pokusę jej użycia. Wreszcie muszą postanowić, że każdy zabijaka i wichrzyciel pokoju, który napadnie jednego z kolegów i nie podda się uznanemu procesowi porządkowemu, będzie wspólnie rozbrojony i ukarany.
Oto droga, na którą 26 państw musi wejść, jeśli chce w ostatniej chwili uniknąć zagłady:
— organizacja zamiast anarchii,
— sąd rozjemczy zamiast wojny,
— rozbrojenie zamiast zbrojenia,
— wzajemne gwarancje zamiast wzajemnej pomocy,
— współpraca zamiast konkurencji.
Wojna przyszłości
Gdyby europejscy przywódcy i europejskie masy miały właściwe wyobrażenie o wojnie przyszłości, to nie zaniechałyby niczego, co mogłoby jej zapobiec. Ale ludzie nie mają pojęcia, co ich czeka; ich wyobraźnia jest zbyt uboga i zbyt zwrócona wstecz zamiast naprzód, łatwiej jest przenosić niezmienione relacje z przeszłości w przyszłość, niż wyobrażać sobie rzeczy, których nie było. Dlatego mało kto miał w 1913 roku prawdziwe wyobrażenie o wojnie światowej i o tym, że jej okropności przekroczą wszelkie prz-powiednie; stąd też mało kto ma dzisiaj właściwe wyobrażenie o wojnie przyszłości i o tym, że jej okropności przekroczyłyby wszelką europejską fantazję.
Wojnę światową Europejczycy wyobrażali sobie bowiem na podobieństwo wojny 1870 roku; wojnę przyszłości wyobrażają sobie natomiast podług wojny światowej. Jest przy tym pewne, że przyszła wojna przewyższy okropnością i okrucieństwem w takim samym stopniu wojnę światową, jak ta przewyższyła wojnę z 1870 roku. (…)
Gdyby wybuchła nowa wojna między europejskimi mocarstwami, to celem tej wojny nie byłaby kapitulacja czy pokonanie nieprzyjacielskiego frontu — lecz eksterminacja wrogiego narodu.
Wojna przyszłości będzie prowadzona ponad frontem przeciw zapleczu w głębi kraju, przede wszystkim przeciw największym miastom wroga. Zostaną tam zamordowane żony i dzieci żołnierzy, aby uniemożliwić przyszłą wojnę odwetową. Nie będzie ani różnicowania między frontem i zapleczem, ani między kombatantami i cywilami. Każde osiągalne miasto zostanie zniszczone, każdy osiągalny wróg zamordowany. (…)
W każdym razie taka niszczycielska wojna, w którą zostaną wciągnięte pozostałe narody globu, musi oznaczać zagładę Europy. Także naród, który przeżyje, nie mógłby nigdy więcej wydźwignąć się z jakościowych i ilościowych strat ludzkich i materialnych.
Wyzwolenie Europy Wschodniej
Przed wojną światową Europa podzielona była według dwóch systemów: na liberalny Zachód i konserwatywny Wschód. Większość zachodnich narodów była wolna — większość wschodnich uciskana.
Podczas gdy na europejskim Zachodzie przyjęła się zasada narodowego samostanowienia — na Wschodzie były tylko trzy suwerenne narody panów: Niemcy, Węgrzy i Wielkorusowie, suwerenność pozostałych była ograniczona.
Przed I wojną Unia Paneuropejska zmuszałaby wolne narody zachodnie do pogwałcenia politycznych ideałów, gdyż przez gwarancje granic potwierdzałaby trwałą niewolę Estończyków i Łotyszy, Polaków i Litwinów, Czechów i Słowaków, Słoweńców i Chorwatów, jak też ucisk włoskich, serbskich i rumuńskich prowincji przez monarchię habsburską. Gwarancje takie trudno byłoby zresztą uzyskać, gdyż sympatia Zachodu dla uciskanych narodów była większa niż dla ciemiężców. Zachód mógł wówczas zawierać ze Wschodem jedynie doraźne układy — ale nie związek państw.
Z drugiej strony europejską współpracę utrudniało nastawienie wschodnioeuropejskich cesarzy. Cesarze niemiecki, austriacki i rosyjski uznaliby za poniżające podporządkowanie się większości państw demokratycznych.
Idea paneuropejska byłaby wtedy odebrana na Wschodzie jako odrodzenie Świętego Przymierza w duchu Metternicha — na Zachodzie natomiast jako odrodzenie Młodej Europy w rozumieniu Mazziniego. O urzeczywistnieniu Europy nie można było myśleć, zanim jedna z tych idei nie zwyciężyła nad drugą.
Wojna światowa przyniosła rozstrzygnięcie: Mazzini wygrał z Metternichem, Zachód ze Wschodem, zasady liberalne z konserwatywnymi, myślenie demokratyczne z autokratycznym. W wyniku upadku trzech ostatnich europejskich cesarstw zniewolone narody wschodnie stały się wolne. Uwolnione narody organizowały się albo w republiki demokratyczne, albo przyłączały się do swoich braci i kuzynów.
Ta narodowa rewolucja w Europie Wschodniej stanowi decydujący etap na drodze do Paneuropy. Dzięki niej bowiem Europa uzyskuje jednolite oblicze oparte na państwie narodowym i demokracji. Przeciwieństwa między narodami panów i niewolników, między Wschodem i Zachodem Europy znikły. Niemcy stały się demokratyczną republiką i przyłączyły się, jeśli chodzi o organizację wewnątrzpolityczną, do państw zachodnich. Od Europy odcięła się wprowadzeniem sowietyzmu tylko Rosja, podczas gdy graniczące z nią narody jako suwerenne państwa dołączyły do demokratycznej Europy. W ten sposób Europa stała się dwa razy mniejsza niż przed wojną, ale za to w swej wewnątrzpolitycznej strukturze znacznie bardziej jednolita.
Obecnie wszystkie większe narody Europy mają własne państwa jako centrum swojego narodowego życia. Kuratela, jaką niektóre narody rozciągały nad innymi, wygasła. W ten sposób stworzone zostały podstawy dla paneuropejskiego związku wolnych narodów.
Ucisk narodowy w Europie nie przestał naturalnie istnieć. Miliony Niemców, Węgrów, Ukraińców narażone są na prześladowania narodowe. Te prześladowania są bez wątpienia bardzo niesprawiedliwe, jednak dotknięta nimi ludność ma jednak obecnie przynajmniej oparcie we własnym państwie jako narodowym zapleczu i jako wolnym ośrodku kultury, natomiast przed wojną istniały narody, które w całości pozbawione były wolności.
Mimo tych pozostałości ucisku narodowego, których usunięcia musi domagać się każdy prawdziwy Europejczyk, powstała polityczna struktura Europy stanowiąca postęp w stosunku do epoki przedwojennej.
Jeszcze nigdy od czasu Świętego Przymierza Europa nie była tak dojrzała do politycznej współpracy jak obecnie. Przeszkody dla tej współpracy mają dziś charakter psychologiczny, już nie polityczny. Te psychologiczne przeszkody powinny i muszą zostać pokonane przez obudzenie paneuropejskiego poczucia wspólnoty; obudzenie go jest najważniejszym zadaniem pionierów życia publicznego w Europie. (…)
Szowiniści i Europejczycy
Francuzi i Niemcy mają wybór tylko między polityką nienawiści i polityką pojednania. Kryzys jest tak zaawansowany, że nie dopuszcza połowiczności, mamy sytuację albo-albo.
Podczas gdy zwolennicy zniszczenia po obu stronach zmierzają do określonego i konkretnego celu — nie można tego powiedzieć o zwolennikach pojednania. Brak im chyba odwagi i konsekwencji.
We Francji mówią na przykład: „Chcemy wycisnąć z Niemiec: jak najwięcej pieniędzy i dopiero wtedy spróbujemy nawiązać z nimi dobrosąsiedzkie stosunki”; w Niemczech zaś mówią: „Chcemy żyć: z Francuzami w pokoju, ale jednocześnie musimy związać się z Rosją przeciw Polsce”.
Ci, którzy tak mówią, są krótkowzroczni i zaślepieni. Owi Francuzi nie rozumieją, że w przypadku, gdy nie uda się ani zniszczenie, ani pojednanie z Niemcami, to oni będą musieli płacić stokrotne sumy reparacyjne; a owi Niemcy nie mają pojęcia, że przymierze z Rosją przeciw Polsce prowadzi automatycznie do wojny z Francją — czy tego chcą, czy nie.
Dlatego każdy Niemiec musi zdać sobie sprawę, czy chce rosyjskiej, czy europejskiej polityki; musi przy tym wiedzieć, że związek z Rosją prowadzi do wojny — związek europejski do pokoju; że polityka rosyjska skończy się czerwoną albo białą dyktaturą — polityka europejska demokracją.
Każdy Francuz musi zaś zdać sobie sprawę, że swoją wschodnią granicę może zabezpieczyć albo militarnie — permanentną wojną, albo politycznie — europejskim paktem pokojowym; że z obecnego zagmatwania są tylko dwie konsekwentne drogi wyjścia: narodowy imperializm albo demokratyczny europeizm. Musi zdecydować się: albo dla krótkotrwałej hegemonii swego narodu poświęci przyszłość Europy, albo zakotwiczy przyszłość swego narodu w paneuropejskim mocarstwie światowym. Jeśli wybierze to ostatnie, musi dążyć nie tylko do pokoju, ale również do sojuszu z Niemcami.
Wybór o charakterze albo-albo będzie coraz ostrzej dzielić zarówno niemiecką, jak i francuską politykę zagraniczną na dwa przeciwstawne obozy: szowinistów i Europejczyków. (…)
Tylko wtedy, gdy każdy naród spróbuje w duchu sprawiedliwości i prawości wyjść naprzeciw swemu sąsiadowi, europeizacja może zrobić postępy po obu stronach Renu.
Jeśli natomiast Francja prowadzić będzie antyeuropejską politykę, wspierać będzie niemieckich szowinistów; a kiedy antyeuropejską politykę będą prowadzić Niemcy, wspierać będą szowinistów francuskich.
Francja jest zmuszona prowadzić przeciw nieprzejednanym Niemcom politykę zniszczenia — Niemcy zmuszone są prowadzić przeciw nieprzejednanej Francji politykę odwetu: to circulus vitiosus może zostać tylko wtedy przerwane, gdy każdy Paneuropejczyk zdecyduje się rozpocząć od samego siebie politykę europejską, bez oglądania się na innych. Przysłuży się w ten sposób nie tylko swojemu kontynentowi, ale również swojemu narodowi, którego wyższość kultury w ten sposób dowiedzie.
Naród europejski
Każdy naród jest świątynią: miejscem pielęgnowania kultury, krystalizowania się obyczajowości i postępu. Tak jak kiedyś katedry uchodziły za centra życia kościelnego — tak dziś centrami życia duchowego są uniwersytety. Walka z ideologią narodową byłaby walką z kulturą. Walka z szowinizmem mocno by się skompromitowała, gdyby nie powstrzymała się przed walką z ideami narodowymi.
Szowinizm narodowy nie może być zwalczany papierowym internacjonalizmem, lecz przez pogłębienie i poszerzenie kultury narodowej do europejskiej; przez upowszechnienie przekonania, że wszystkie narodowe kultury Europy są ściśle i nierozłącznie powiązanymi częściami większej i jednolitej kultury europejskiej.
Aby nabrać przekonania do owej jedności kultury europejskiej, narody Europy muszą poznać przywódców duchowych swoich sąsiadów i dowiedzieć się, ile także im zawdzięczają albo mogą zawdzięczać. Droga do tego wiedzie przez upowszechnienie znajomości języków i przekładów.
W sercach Europejczyków narodowa świątynia powinna powiększyć się do świątyni europejskiej, w której obok Goethego ma swoje miejsce Szekspir, obok Dantego Cervantes, obok Voltaire’a Nietzsche, obok Spinozy Hus. Gdyby tylko Niemcy zaczęli — zamiast zgłębiać Buddę albo naigrywać się z powierzchowności kultury francuskiej — zapoznawać się z myślą wielkich encyklopedystów, szybko zrozumieliby, ile nici wiedzie od nich do klasyków weimarskich i jak spokrewnione jest wszystko, co wielkie, w Europie.
Podobnie jak my mówimy o narodach hinduskim czy chińskim, chociaż używają one wielu różnych języków — również Chińczycy i Hindusi mieliby podstawy określać nas jako naród europejski, jako jeden wielki universitas, których fakultety tworzą niemieckie, francuskie i inne grupy językowe. A Europa jest bardziej jednolita niż Indie. Indie podzielone są na wiele języków, niezliczone dialekty, liczne religie i sekty, jak też sprzeczności między kastami i rasami.
Europę natomiast łączy religia chrześcijańska, europejska nauka, sztuka i kultura, opierająca się na chrześcijańsko-helleńskiej bazie. Wspólna europejska historia zaczęła się od cesarstwa rzymskiego i wędrówki ludów, kontynuowana była w papiestwie i feudalizmie, renesansie i humanizmie, reformacji i kontrreformacji, absolutyzmie i oświeceniu, parlamentaryzmie, industrializacji, nacjonalizmie i socjalizmie.
Konstytucje i prawa różnych państw europejskich są do siebie bardziej podobne niż konstytucje greckich państw-miast. Europejczyków łączy ten sam styl, sposób życia i społeczne powiązania, te same poglądy na moralność i rodzinę, te same zwyczaje i przyzwyczajenia, ta sama odzież, która ulega nawet podobnym zmianom mody. Podobnie kierunki artystyczne w malarstwie, literaturze i muzyce są w Europie międzynarodowe: romantyzm i naturalizm, impresjonizm i ekspresjonizm. Wreszcie podobne są problemy polityki wewnętrznej i życia gospodarczego.
Biorąc pod uwagę te wszystkie podobieństwa, europejskie zagmatwanie językowe traci na znaczeniu. Jest ono dodatkowo osłabione przez fakt, że wiele tych języków można określić tylko jako dialekty.
Jedność kultury zachodniej daje podstawy do mówienia o narodzie europejskim, który językowo i politycznie dzieli się na różne grupy. Jeśli temu paneuropejskiemu duchowi kultury uda się przeważyć, wówczas każdy dobry Niemiec, Francuz, Polak czy Włoch będzie też dobrym Europejczykiem.
Europejczycy, ci o romańskiej, germańskiej i słowiańskiej mowie, będą nosicielami kultury europejskiej, która we wszystkich dziedzinach ludzkiego istnienia dokonała wielkich rzeczy i jest powołana, by również w przyszłości dokonać wielkich rzeczy. (…)
Etapy budowy Paneuropy
Ewolucja od europejskiej anarchii do paneuropejskiej organizacji realizować się będzie etapami.
Pierwszym krokiem do Paneuropy byłoby zwołanie konferencji paneuropejskiej przez jeden albo więcej rządów europejskich.
Program tej paneuropejskiej konferencji powinien być ściśle ustalony. Należy powołać komisje do spraw sądu rozjemczego, gwarancji granicznych, rozbrojenia, mniejszości narodowych, transportu, ceł, walut, zadłużenia, kultury.
Pierwsza konferencja musi podjąć decyzję, podobnie jak jej panamerykańska siostra, o okresowych spotkaniach oraz powołać jako centralę ruchu zjednoczeniowego biuro paneuropejskie analogiczne do biura panamerykańskiego.
Drugim krokiem do Paneuropy jest zawarcie między wszystkimi demokratycznymi państwami kontynentalnej Europy obowiązkowej umowy rozjemczo-gwarancyjnej. Ten krok może być przygotowany przez każdy z krajów przez zawarcie wiążących układów rozjemczych z innymi krajami europejskimi. Wszystkie państwa, które są zdecydowane nie prowadzić pod żadnym warunkiem wojny najeźdźczej, mogą połączyć się w organizację pokojową z obligatoryjnym sądem rozjemczym i wzajemnymi gwarancjami granicznymi. Zalety, jakie wynikną dla członków tej organizacji, byłyby tak oczywiste, że przystąpiłyby do niej dobrowolnie kolejno wszystkie państwa europejskie. Do paneuropejskiej umowy rozjemczej powinna być przyjęta także Anglia; do umowy gwarancyjnej natomiast tylko wtedy, gdy gwarancje te ograniczałyby się do europejskich części królestwa brytyjskiego; każde bardziej ogólne gwarancje mogłyby powodować uwikłanie Paneuropy we wszelkie przyszłe wojny azjatyckie.
Trzecim krokiem do Paneuropy jest powołanie paneuropejskiej unii celnej, połączenie Europy w jednolity obszar gospodarczy. Taka przebudowa europejskiej gospodarki może nastąpić tylko powoli, nie nagle. Przygotowania do zniesienia granic celnych muszą jednak rozpocząć się natychmiast. Także tu pojedyncze państwa — na przykład państwa powstałe z dawnej Austrii — mogą świecić innym przykładem i zawiązywać związki celne czy walutowe. Przez rozszerzenie i połączenie takich związków przygotowane może być i przyspieszone stworzenie paneuropejskiego obszaru gospodarczego.
Uwieńczeniem paneuropejskich dążeń byłoby urzeczywistnienie Stanów Zjednoczonych Europy na wzór Stanów Zjednoczonych Ameryki. Paneuropa wystąpiłaby wobec pozostałych części globu i mocarstw światowych jako jedność, podczas gdy wewnątrz związku każde państwo cieszyłoby się najwyższą miarą wolności. Paneuropa miałaby dwie izby: izbę narodów i izbę państw; izba narodów składałaby się z 300 posłów na każdy milion Europejczyków — izba państw z 27 przedstawicieli 27 europejskich rządów.
W Paneuropie (podobnie jak w Panameryce) musi panować zasada równouprawnienia wszystkich języków narodowych; z przyczyn technicznych wszystkie państwa powinny jednak postanowić o wprowadzeniu najpierw w szkołach średnich, potem w podstawowych obligatoryjnego języka angielskiego. W pozaeuropejskim świecie rozwój angielskiego jako języka międzynarodowego jest niepowstrzymany; byłoby zatem rozsądnie ze strony Europejczyków wziąć przykład z Japończyków i Chińczyków i wyciągnąć stąd praktyczne konsekwencje. Gdyby każdy Europejczyk obok swego języka narodowego opanowany miał angielski, ustałaby rywalizacja języków europejskich i w istotny sposób wspierane byłoby międzynarodowe porozumienie. Łatwość nauczenia się angielskiego (który wprawdzie musiałby zostać poddany reformie pisowni), a także jego usytuowanie między grupami językowymi germańską i romańską wskazuje go jako naturalne esperanto.
Paneuropa i państwa
Wszystkie państwa Paneuropy więcej zyskają na połączeniu, niż stracą. Do najważniejszych zalet należą:
1. zabezpieczcie przed wojną europejską,
2. neutralność Europy w konfliktach światowych,
3. ochrona przed inwazją czerwonej albo białej Rosji, możliwość rozbrojenia,
4. konkurencyjność wobec amerykańskiego i brytyjskiego, a w przyszłości wobec rosyjskiego i azjatyckiego przemysłu.
Natomiast nieuniknione konsekwencje kontynuowania dotychczasowej polityki europejskiej to:
1. nowa wojna europejska aż do gruntownego wyniszczenia i wyludnienia kontynentu,
2. trwała polityczno-militarna ingerencja pozaeuropejskich mocarstw w sprawy europejskie,
3. rosyjska inwazja i ustanowienie czerwonej albo białej dyktatury w Europie,
4. konieczność europejskiego wyścigu zbrojeń aż do finansowego wyczerpania kontynentu,
5. brak konkurencyjności wobec przemysłu anglosaskiego, bankructwo i gospodarcze zniewolenie.
Poza ogólnymi zaletami dla większości krajów wynikałyby korzyści szczególne.
Największe korzyści odniosłyby kraje Europy Wschodniej. Paneuropa zapewniłaby im trwałe istnienie, które zawdzięczają dziś jedynie bezsilności Rosji i Niemiec; uwolniłyby się one od ciężaru zbrojeń, który przekracza ich siły i nadwyręża finanse.
Mała Ententa byłaby zabezpieczona przed habsburskim, Skandynawia przed rosyjskim, Bałkany przed tureckim niebezpieczeństwem.
Francja i Belgia byłyby dzięki paneuropejskiemu połączeniu na zawsze zabezpieczone przed niemiecką wojną odwetową.
Niemcy byłyby bezpieczne od sąsiadów, a także od reakcji i bolszewizmu, i mogłyby we wspólnej paneuropejskiej ojczyźnie połączyć się ze swoimi współbraćmi spoza granic Rzeszy.
Bezpośrednią korzyść odniosłyby mniejszości narodowe we wszystkich państwach, gdyż byłyby zabezpieczone przed prześladowaniami, uciskiem i wynarodowieniem. We wspólnej macierzy Paneuropy miałyby możliwość w bezkrwawy, pokojowy sposób znaleźć drogę do swoich rodaków, która inaczej wiedzie przez spustoszenie wojną ich regionów zasiedlenia.
Europejskie mocarstwa kolonialne miałyby zapewnione swoje kolonie, które w pojedynkę, wcześniej czy później, straciłyby na rzecz mocarstw światowych.
Te narody Europy natomiast, które w rezultacie położenia geograficznego i historycznych wypadków źle do tej pory wyszły na podziale pozaeuropejskich terytoriów, jak Niemcy, Polacy, Czesi, Skandynawowie i narody bałkańskie — miałyby w wielkim afrykańskim imperium pole działania dla swego potencjału gospodarczego. Mogłyby przede wszystkim pomóc Belgom i Portugalczykom, którzy sami tylko częściowo mogą zagospodarować swoje olbrzymie kolonie afrykańskie. Także problem włoskiej kolonizacji Afryki Północnej, który grozi konfliktem między Francją i Włochami, gdyż Włochy potrzebują pod osadnictwo terenów, które ma Francja, mógłby znaleźć pokojowe rozwiązanie zadowalające obie strony.
Wielka europejska kolonia afrykańska, która zajmuje całą zachodnią część kontynentu, jest w dużej mierze niewykorzystana. Aby przekształcić ją w przyszły spichlerz i źródło surowców Europy, należałoby wykonać tam dwa główne zadania:
— po pierwsze, częściowo przekształcić Saharę w ziemię uprawną,
— po drugie, wytępić w Afryce Środkowej śpiączkę, która uniemożliwia w tym najżyźniejszym regionie hodowlę i kolonizację.
Tych dwóch problemów, Od których zależy przyszłość Afryki, nie mogą rozwiązać generałowie i politycy, tylko inżynierowie i lekarze. Tylko połączone siły z całej Europy mogą tym zadaniom sprostać i po politycznym podboju Afryki otworzyć ją kulturalnie i gospodarczo.
Unia Paneuropejska
Paneuropa, jeżeli chce zaistnieć na politycznej mapie, musi najpierw zapuścić korzenie w sercach i głowach Europejczyków. Mosty zrozumienia, zainteresowania i przyjaźni muszą zostać przerzucone między narodami, przemysłami, związkami zawodowymi, literaturami. Paneuropejskie poczucie wspólnoty, europejski patriotyzm musi zdobyć sobie miejsce jako uwieńczenie i uzupełnienie uczuć narodowych.
Europa nie może czekać, aż rządy i szefowie partii uznają konieczność porozumienia: każdy, kto przekonany jest o konieczności Paneuropy, powinien stanąć w służbie sprawy, od której zależy los części globu, los kultury. (…)
Nastąpić musi wyraźne rozgraniczenie między Paneuropejczykami i anty-Europejczykami, między zwolennikami i przeciwnikami zjednoczenia. Realizacja zjednoczenia będzie zapewniona, kiedy tylko Paneuropejczyczy uzyskają większość w parlamentach kontynentu.
Niniejsze fragmenty książki Paneuropa ukazały się w numerze 5(176)/2001 „Res Publiki Nowej”.
Richard Nikolaus Coudenhove-Kalergi (1894-1972) — hrabia, austriacki polityk i pisarz polityczny, współzałożyciel ruchu paneuropejskiego, którego program i cele przedstawił w swym największym dziele „Paneuropa” w 1923 r. Od 1947 r. pełnił funkcje sekretarza generalnego Europejskiej Unii Parlamentarnej. W latach 1940-1946 profesor i wykładowca na uniwersytecie w Nowym Jorku. W 1946 przeniósł się na stałe do Szwajcarii. W okresie 1952-65 honorowo przewodniczył Ruchowi Europejskiemu.
Fot. Flickr (CC BY-SA 2.0)