Ekonomia prezydencji
Polska prezydencja niemal uniwersalnie spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Pomimo kampanii wyborczej, niestabilnej sytuacji na świecie oraz kiepskich doświadczeń z prezydencjami Czech i Węgier, polski rząd stanął na wysokości zadania. Projekty i obrady przeprowadzono sprawnie. […]
Polska prezydencja niemal uniwersalnie spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Pomimo kampanii wyborczej, niestabilnej sytuacji na świecie oraz kiepskich doświadczeń z prezydencjami Czech i Węgier, polski rząd stanął na wysokości zadania.
Projekty i obrady przeprowadzono sprawnie. Bez większych problemów poświęcono też część z naszych priorytetów w świetle kryzysu całej Unii. Może się to nie podobać prawicowej opozycji, ale w obecnej sytuacji naciskanie na rozwój Partnerstwa Wschodniego odebrane zostałoby jako odwracanie uwagi od kwestii zasadniczych. Upieraniem się przy tych projektach odebralibyśmy sobie i tak nieznaczne możliwości wpływania na najważniejsze decyzje. Tymczasem silny głos Polski doprowadził do tego, że po raz pierwszy jest traktowana jako poważny gracz na europejskiej scenie, jako że południe kontynentu pogrążyło się w kryzysie, a Wielka Brytania na własne życzenie wypadła z gry.
Droga do równowagi
Rozgrywka ta jest zaś niesłychanie istotna, bo dotyczy naszych portfeli. Jak istotny jest to temat, niech udowodni przykład Grecji, gdzie stosunkowo niewielkie zawirowania doprowadziły do gwałtownych protestów na ulicach. Tymczasem my zmierzamy w kierunku problemów znacznie większych. Dobrych pomysłów na ich rozwiązanie nie ma i bazujemy na dość ryzykownych eksperymentach. Amerykanie zdecydowali się na dodruk pieniędzy, co z ich perspektywy może być rozwiązaniem sensownym. Oznacza ono tyle, że o ile cały system się nie rozsypie, to za kłopoty USA zapłacą inne kraje – głównie Chiny.
Europa póki co zdaje się iść drogą oszczędności reform i uspokajania nastrojów. W dłuższej perspektywie wydaje się to rozwiązanie bardziej sensowne, nie wiadomo tylko, czy reformy i oszczędności dostarczą wystarczająco dużo pieniędzy, by gospodarka europejska się nie ugięła. Pomimo znacznych oszczędności kraje Europy nie przestały się zadłużać, ale tylko zmniejszyły tempo popadania w długi – droga do równowagi jest jeszcze daleka. Nieudane przetargi papierów skarbowych kolejnych krajów – nie tylko tych zagrożonych, ale także tych potężnych jak Francja czy Niemcy pokazują, że sytuacja jest poważna. Naciski na EBC, by też rozpoczął dodruk euro, przybierają na sile.
Odpowiedzią na niekompetencję polityków ma być po raz kolejny inflacja, która uderzy przede wszystkim w najbiedniejszych. Jest to koncepcja miła sercu wielu polityków, zwłaszcza w trudnej sytuacji – ciąg wypowiedzi od Andrzeja Leppera chcącego uszczknąć rezerwy rewaluacyjnej, po ministra Rostowskiego nazywającego niezależność banku centralnego wypaczeniem idei bankowości centralnej, są tego świetnymi ilustracjami. Trudno się też dziwić – inflacja dużo słabiej uderza w popularność polityków niż na przykład podnoszenie podatków czy też reformy.