„Więcej nas łączy, niżby mogło nas podzielić”

Współpraca organizacji trzeciego sektora z władzami publicznymi jest już nie tylko czymś wysoce pożądanym, ale także coraz większą koniecznością. Wymuszają ją zarówno programy unijne, ekonomia czy zwykły zdrowy rozsądek, jak i postępujące uzależnienie organizacji pozarządowych […]


Współpraca organizacji trzeciego sektora z władzami publicznymi jest już nie tylko czymś wysoce pożądanym, ale także coraz większą koniecznością. Wymuszają ją zarówno programy unijne, ekonomia czy zwykły zdrowy rozsądek, jak i postępujące uzależnienie organizacji pozarządowych od pieniędzy publicznych. Można wręcz mówić o wyparciu non-governmental organisations przez new-governmental organisations. Obu stronom jest to zresztą bardzo na rękę: NGO zyskują środki na swą działalność (ceną za to jest uzależnienie od państwa i brak swobody działań), a administracja otrzymuje dość sprawnego wykonawcę zadań, z którymi często sobie nie radzi (zwłaszcza w pomocy społecznej czy edukacji). Być może nadszedł właściwy czas, by przemyśleć tę współpracę na nowo.

Oczywiście, relacje układają się różnie. Z wieloletniego doświadczenia think tanku Forum Od-nowa, projektującego i wdrażającego zmiany systemowe w sektorze publicznym, wynika, że im mniej roszczeniową postawę przyjmie organizacja, tym większa jest szansa na dobry przebieg współpracy. NGO musi umieć dostosować swe oczekiwania do realnych możliwości władz, umieć znajdować wspólną płaszczyznę w rozmowie (przydaje się tu znajomość ustaw czy wiedza o wewnętrznym funkcjonowaniu danego urzędu) i przygotowywać w miarę konkretne propozycje. Często podstawowym pytaniem przedstawiciela ministerstwa czy urzędu nie jest bowiem „CO zrobić”, tylko „JAK to zrobić”. Potrzeba dużej cierpliwości, by w przystępny sposób tłumaczyć swoje koncepcje i nie zniechęcać się początkowymi trudnościami z przekonywaniem do nich decydentów. Przydadzą się też swoiste „gotowce”, czyli krótkie teksty o dokładnie opisanym rozwiązaniu, wraz z analizą potencjalnych korzyści i strat. Wiele też zależy od dobrego doboru osoby do współpracy – powinno się celować w urzędników pozostających na jak najwyższych stanowiskach. Przeszkodą w porozumieniu władz centralnych i administracji rządowej bywa język, dlatego z praktyki Forum Od-nowa wynika, że warto zapoznać się ze swoistą terminologią urzędową, jak również poznać obawy tej grupy osób przed wprowadzaniem radykalnych zmian, by nie wymagać zbyt wiele. Choć, oczywiście, to jedynie jedna z opinii.

Flickr.com / @Marc Sardon
Flickr.com / @Marc Sardon

Jednak w momencie, gdy pojawia się obawa, że dyskutowany projekt zaczyna „zbaczać z toru”, czyli zbyt daleko odbiegać od planowanych założeń lub wręcz im zaprzeczać, należy poważnie przemyśleć zakończenie nad nim prac i wycofanie się: nie można robić nic na siłę. Czasem wystarczy znaleźć inną osobę w tym samym urzędzie do kontynuowania prac, czasem trzeba przeczekać gorszy moment, a czasem zwrócić się do innej placówki. Zdarza się też tak, że o wdrożeniu decyduje window of opportunity: umiejętność znalezienia się w odpowiednim czasie i miejscu.

Ogromną, choć dość podstawową barierą we współpracy jest brak transparentności działania państwa. Fakt obowiązywania ustawy o dostępie do informacji publicznej powoduje, że o każdą informację trzeba zabiegać, składać pisma, tygodniami czekać na odpowiedź, a na końcu otrzymuje się liczby, przetworzone wedle uznania pracownika. Zdaniem Forum Od-nowa, system powinien funkcjonować odwrotnie: dane o usługach publicznych, zatrudnieniu, kosztach zadań, źródłach ich finansowania czy efektywności wykorzystania środków muszą być w jawny i przejrzysty sposób umieszczony na dostępnym dla wszystkich ogólnopolskim portalu. Pojedynczy obywatel czy jakakolwiek organizacja pozarządowa nie powinna być zmuszona do upominania się o informacje.  Taka konieczność skutkuje tym, że obywatel będzie odsuwać się od państwa i poodchodzić doń en-masse z nieufnością.

Jednym z mechanizmów, przełamujących historycznie zakorzenioną niechęć obywateli do władz mogłoby się stać wprowadzenie lokalnego PIT: przekazanie samorządom wpływów z całego pierwszego progu podatkowego oraz proporcjonalnie ze stawki liniowej (19%). Każdy mieszkaniec widziałby w deklaracji podatkowej, ile pieniędzy łoży na swoją wspólnotę lokalną, co motywowałoby go do włączania się w zarządzanie nią i kontrolowania poczynań władz.

Dotychczasowe próby nakłonienia mieszkańców do partycypacji, czyli budżety obywatelskie, to jedynie namiastka współdecydowania, zresztą w dużej części „przechwycona” właśnie przez trzeci sektor. Środki, jakie samorządy angażują w tę inicjatywę, to zaledwie od 0,5 do 1% budżetów wspólnot, czyli mieszkańcy mogą mieć wpływ jedynie na bardzo drobne sprawy. Nie mają również potrzeby dowiadywania się, jak funkcjonują całościowe finanse gminy lub z jakimi problemami boryka się JST, bo budżet partycypacyjny uczy tylko wydawania pieniędzy, a nie oferuje wiedzy na temat dochodów. Stanowi rodzaj swoistego „kieszonkowego”, jakie rodzice dają dzieciom, by kupiły sobie lody.

Kolejny problem to ustawianie fałszywej dychotomii: „dobre” NGO i „zła” władza. Trzeci sektor musi wyzbyć się poczucia, że wie wszystko lepiej niż administracja, a przede wszystkim za wszelką cenę poszukiwać innych środków finansowania swej działalności niż aktualnie praktykowane wiszenie na klamce państwowych darczyńców. Jego zarzuty wobec władz stają się wówczas czystą hipokryzją i odbiera sobie możliwość nawet zasadnej krytyki. Zwłaszcza, że w sytuacji kurczących się środków publicznych, dotychczasowy model ekonomiczny organizacji pozarządowych będzie generował konflikty i rywalizację między nimi oraz eskalował niemożliwe do spełnienia oczekiwania wobec administracji. W sytuacji, kiedy obie grupy podmiotów będą na równych prawach, także finansowych, bez wzajemnej zależności, rośnie szansa na partnerskie relacje. Jest to również zdrowszy układ, patrząc pod kątem traktowanej nieco po macoszemu współpracy ze środowiskiem biznesu – organizacje przedsiębiorców powinny stanowić „trzecią nogę” w zawieranych partnerstwach. Niestety, brakuje rozwiązań sprawiających, że opłacałoby im się wspomaganie organizacji pozarządowych.

I wreszcie, rozwój nowych ruchów społecznych oraz istny wysyp nieformalnych inicjatyw miejskich pokazuje, że być może to nie tradycyjnie pojmowane NGO będą w przyszłości rzecznikami interesów obywateli, a już zupełnie inne podmioty.

Agata Dąmbska jest ekspertką think tanku Forum Od-nowa, projektującego i wdrażającego zmiany systemowe w sektorze publicznym. www.forumodnowa.pl

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa