To się wytnie
Argument „tak mówił papież Polak”, niedługo straci magiczną moc, bo polscy wierni, którzy długo byli utrzymywani w przekonaniu, że Kościół mówi głosem Jana Pawła II, znają języki obce. Różnorodność, która doszła do głosu w Watykanie, […]
Argument „tak mówił papież Polak”, niedługo straci magiczną moc, bo polscy wierni, którzy długo byli utrzymywani w przekonaniu, że Kościół mówi głosem Jana Pawła II, znają języki obce. Różnorodność, która doszła do głosu w Watykanie, okazała się sensacją – o tym, jak polski Episkopat utrzymuje owieczki we mgle, pisze Magdalena Chrzczonowicz.
Kościół nie musi być forpocztą zmian społecznych, nie musi umieszczać rewolucji obyczajowej na swoich sztandarach. Być może jedną z wielu jego ról jest stworzenie przestrzeni dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą za tą rewolucją nadążyć. Jednak jednocześnie musi na podstawowym poziomie rozumieć świat, w którym przyszło mu funkcjonować. Gdyby ten warunek został spełniony, Kościół mógłby stać się wymarzonym miejscem na ożywiony i twórczy dialog pomiędzy tym, co znane i tym, co nowe.
Trwający w Watykanie synod stanowi mały krok w kierunku realizacji tej wizji. Nie dlatego, że, jak wieszczą niektórzy, wprowadzi rewolucyjne zmiany w nauczaniu Kościoła, ale dlatego, że stał się miejscem dyskusji i ścierania się rożnych poglądów. Niestety, nie każdy widzi w Kościele potencjał twórczy i nie każdy chce dyskutować.
Synod ujawnił różnice zdań wśród hierarchów z całego świata. Okazało się, że w łonie Kościoła jest silna grupa popierająca zmiany dotyczące nauczania o rodzinie i równie silna grupa, która tych zmian nie popiera. Są różnice i jest różnorodność. Uczestnicy synodu wysłuchali m.in relacji świeckich katolików z całego świata, którzy bez skrępowania opowiedzieli o swoich doświadczeniach, często sprzecznych z nauczaniem Kościoła. Było w tych relacjach dużo rzeczy nowych i takich, o których nie rozmawia się często w kościelnej kruchcie. Znów: były różnice i była różnorodność. Kościoły na całym świecie różnie sobie radzą z różnicami i różnorodnością. Jedne walczą, inne stawiają im czoło, jeszcze inne otwierają się na dialog.
Dokument, którego nie ma
Polski kościół, jak zwykle, nie chce dialogu. Polski kościół wycina. „To się wytnie”, myślą sobie biskupi i podobnie, jak niegdyś cenzorzy, ulegają złudzeniu, że gdy się wytnie, to zniknie. Dokument „Instrumentum Laboris”, określający plan i temat prac synodu, nie został przetłumaczony na język polski, choć nawet Czesi, znani europejscy „niewierni”, postarali się o przekład.
To ważne, ponieważ „Instrumentum Laboris” było także podsumowaniem ankiety, przeprowadzonej przez papieża Franciszka w ubiegłym roku. Papież ankietą dał sygnał, że jest w stanie wysłuchać głosu wiernych, przyznając niejako, że to oni najlepiej wiedzą, czego im potrzeba. Zapewne dlatego polscy biskupi nie polubili tej ankiety. Polscy biskupi nie lubią, gdy głos mają ludzie nie będący polskimi biskupami. Gdyby nie niezależne od hierarchii zaangażowanie polskich środowisk katolickich, wielu wiernych nie wiedziałoby nawet o istnieniu ankiety.
Z pamiętnika arcybiskupa
Synod trwał, a arcybiskup Stanisław Gądecki, bezpośredni uczestnik wydarzeń, skrupulatnie spisywał relację na swoim blogu. Skrupulatnie omijał niewygodne tematy. Już pierwszego dnia synodu przed biskupami wystąpiło małżeństwo z Australii. Ron i Mavis Pirola poruszyli wiele ważnych kwestii, które szybko stały się sensacją. Mówili m.in. o seksualnym wymiarze małżeństwa, który, ich zdaniem, pełni w związku kluczową rolę. Nazwali małżeństwo „sakramentem seksualnym”.
Poruszyli także temat par jednopłciowych, chwaląc postawę przyjaciół, którzy zaprosili na święta partnera swojego syna. Wreszcie skrytykowali sposób, w jaki Kościół komunikuje się z wiernymi. Co o małżeństwie z Australii miał do powiedzenia abp Gądecki? „Wspominali o swoich ułomnościach, a jednocześnie o przejściu do ducha ewangelizacyjnego, relacyjności w małżeństwie i przynależności do ciała Kościoła”. To zdanie, spisane w krytykowanym na synodzie języku kościelnym, mówi tyle, co listy pasterskie czytane w niedzielę – czyli nic.
Arcybiskup Paul-André Durocher z Kanady nie doczekał się nawet takiej enigmatycznej wzmianki. W poniedziałek kanadyjski hierarcha mówił o tym, że warto dostrzec dobre strony zmian we współczesnej rodzinie, na przykład przeciwdziałanie przemocy wobec dzieci i kobiet, wspieranie równości i partnerskich relacji między małżonkami, nowe podejście do roli ojca w wychowaniu dzieci. Jak stwierdził kanadyjski hierarcha, ludzie Kościoła powinni docenić te zmiany. W czwartek abp Durocher uznał z kolei, że dyskusja o rozwodnikach jest zdrowa dla Kościoła. Zapewne samo słowo „dyskusja” zaniepokoiło abp Gądeckiego – na wszelki wypadek nie uwzględnił go w swojej relacji. Wydaje się, że problemem polskiego delegata nie jest brak zgody na nowe ujęcie problemu, ale brak odwagi, by podjąć dyskusję.
Różnorodność u bram
Warto zastanowić się, dlaczego polski Kościół tak twardo obstaje przy tym, przy czym obstaje. Argument „tak mówił papież Polak”, niedługo straci magiczną moc i trzeba będzie naprawdę pomyśleć.
Czasy mamy dla cenzorów mało łaskawe. Okazało się, że inni arcybiskupi też piszą blogi, a polscy wierni, którzy długo byli utrzymywani byli w przekonaniu, że cały Kościół mówi głosem Jana Pawła II, znają języki obce. Różnorodność, która doszła do głosu w Watykanie, okazała się sensacją – wielu nie wiedziało, że polski Episkopat aż tak różni się sposobem nauczania od kościołów z Europy zachodniej czy z USA.
Synod pokazał, że w polskim Kościele nie ma tradycji dialogu. Pozostaje mieć nadzieję, że stanie się także impulsem do zmiany i stworzenia w polskim kościele przestrzeni do rozmowy.
Polecamy!
„Młoda, tęczowa Estonia” – o pierwszej postsowieckiej republice, która zalegalizowała związki jednopłciowe, pisze Kazimierz Popławski.
„Głębokie gardło Ziemkiewicza” – tweety prawicowego publicysty z Biblią porównuje Stanisław Skarżyński.
„NIKE za podręcznik do rewolucji” – o zadaniu, które zostawia swoim czytelnikom Karol Modzelewski, pisze Tadeusz Koczanowicz.