Żywot Charliego

Charlie zrodził się z wielkich uczuć. Miało to w sobie coś z cudu, co przyznała redakcja „Charlie Hebdo” w pierwszym numerze po tym wydarzeniu.


Minął tydzień od wydarzeń w paryskiej redakcji „Charlie Hebdo”. To wystarczający czas, aby ukształtowały się główne stanowiska w stosunku do ataku terrorystycznego. W Europie zasadniczy podział przebiega między tymi, którzy całą winę przypisują terrorystom, a tymi, którzy potępiają atak, jednak dostrzegają również problem w kulturze europejskiej przyzwalającej na szydercze treści ze spraw świętych. Mimo tej różnicy jedni i drudzy stworzyli nową zbiorową osobę – Charliego.

Charlie zrodził się z wielkich uczuć. Nie była to jednak głęboka miłość, lecz pospolity solidaryzm z ofiarami przemocy. Miało to w sobie coś z cudu, co przyznała redakcja „Charlie Hebdo” w pierwszym numerze po tym wydarzeniu. Czy może to jednak dziwić? Nie bardzo, bowiem poczucie solidarności z ofiarami (w szczególności, kiedy są to ofiary najbrutalniejszej z przemocy – morderstwa), solidarności ze słabymi, pozbawionymi możliwości obrony jest wkładem chrześcijaństwa w naszą kulturę, a wiadomo, jak ważnym jego elementem są cuda (wystarcz wspomnieć o Eucharystii).

Wydawać by się więc mogło jakimś paradoksem, a co najmniej chichotem historii, że to uczucie, któremu początek dało chrześcijaństwo, pojawiło się w stosunku do tych, którzy tak mocno szydzili z wszelkich przejawów także tej religii. Jednak musimy pamiętać, że wiele zachowań, zjawisk, a także pojęć mających swe źródło w chrześcijaństwie zostało zsekularyzowane i przejęte przez świat profanum. Bywa więc, że osoby naprawdę religijne oraz te, które mają bardziej ambiwalentny stosunek do niej, a także są deistami czy też wprost ateistami mogą iść wspólnie ręka w rękę i wszyscy mieć poczucie, że należą do tej samej wspólnoty. Tak było właśnie w przypadku reakcji na wydarzenia z 7 stycznia, która zrodziły Charliego.

Genealogia Charliego

Ów młodzian jednak słabo zna swoich rodziców. Trochę o nich słyszał, zapytany udzieli ogólnych odpowiedzi. To mu wystarcza. Nie widzi sensu zagłębiać się we własną genealogię, bowiem czy ta wiedza może coś zmienić? Pewnie niewiele, co najwyżej postawić go w nowej sytuacji psychologicznej. Jakie będzie to miało konsekwencje nie wiadomo, wszystko zależy od konkretnej osobowości, a niepewność zawsze potęguje to, że nigdy nie możemy przewidzieć jak się zachowamy wobec nowej sytuacji. Ostatnio jednak poszukiwanie rzeczywistych korzeni jest modne, czego przykładem może być książka Andrzeja Ledera. Zatem podążmy tą drogą i zobaczmy czego może dowiedzieć się Charlie o sobie.

Z jednej strony spokrewniony jest z wolnością słowa i Charlie czuje, że ta wartość płynie w jego żyłach i napełnia go to dumą, z drugiej, wywodzi się z powszechnie dziś szanowanej rodziny Oświecenia, jednak tak się składa, że ma bezpośredni związek z niesforną i krnąbrną, przysparzającą od czasu do czasu sporych kłopotów gałęzią tej familii.

Jeżeli chodzi o tak umiłowaną przez Charliego wolność słowa, to sprawa jest dosyć prosta, co nie oznacza, że jednoznaczna. Zapewne młodzieńcowi zapadł w pamięć napis na herbie rodzinnym: „Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale jestem gotów umrzeć za to, byś mógł to wyrażać”. Legenda rodzinna głosi, że są to słowa jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tego rodu – Woltera, jednak w rzeczywistości zostały dopisane znacznie później. Jakby nie było, wyrażają one główną zasadę, z którą trudno się nie zgodzić. Jednak ta zasada została opatrzona pewnymi zastrzeżeniami jednymi bardziej oczywistymi, innym razem mniej, takimi jak poprawność polityczna i kulturowa – tabu, ale i tu panuje dość powszechna zgoda co do ich istnienia. Problem zaczyna się, gdy musimy dokładnie określić co się ma w ich ramach mieścić.

Charlie tak silnie przywiązany jest do tradycji wolności słowa, ponieważ wydaje mu się ona niezbędna do tak wysoce przez niego cenionej autoekspresji – możliwości wyrażania siebie, tak jak uważa się to za właściwe. Ale w rzeczywistości wolność słowa służy tylko tym nielicznym, którzy piszą, publikują, tworzą czy występują publicznie. To oni potrzebują swobody, jeżeli państwo nie jest zbyt opresyjne, to dla każdego innego obywatela nie jest ona tak niezbędna – co najwyżej nie będzie miał dostępu do bardzo skrajnych poglądów (nie mam tu na myśli państw totalitarnych, a te demokracje liberalne, w których cenzura była stosowana), choć sam prywatnie może je głosić. Dziś trudności może sprawiać mocne zatarcie między tym, co publiczne, a tym co prywatne za sprawą mediów społecznościowych czy forów internetowych.

Tak w skrócie wygląda pierwsza linia rodzinna Charliego. Przyjrzyjmy się teraz drugiej. Jak zostało powiedziane wywodzi się ona z bogatej rodziny Oświecenia, której jesteśmy dziś spadkobiercami, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Czy to się nam podoba czy nie, myśl oświeceniowa ukształtowała znany nam świat. Problem w tym, że nie było jednego Oświecenia. Wiemy doskonale, że było Oświecenie Francuskie, Szkockie, Amerykańskie, Niemieckie, a także Polskie. Każde miało swoją specyfikę, a często było bardzo odległe od siebie. Zostawmy pozostałe i skupmy się tylko na tej gałęzi, z której wywodzi się „Charlie Hebdo”.

Jednym z bardziej charakterystycznych elementów dla oświecenia francuskiego było wypowiedzenie wojny religii, tradycji i zabobonom. Z tego punktu widzenia było to jednym i tym samym. Religię, tradycję i zabobony należało zwalczać, ponieważ uniemożliwiały one postęp, a tym samym możliwość zbudowanie raju na ziemi. Walka z nimi była bardzo brutalna: bezczeszczono świątynie, mordowano księży, a także stosowano śmiertelną dawkę trucizny satyry. Pokolenia w rodzinie mijały i tworzyła się nowa tradycja. Jak na ironię ci, którzy walczyli z „tradycją i zabobonem” nie zauważyli, kiedy to ich postawa stała się skostniała, zabobonna i blokująca postęp tzn. wypracowanie nowoczesnych relacji religii i życia publicznego. Takie jest pochodzenie Charliego.

Świadomość Charliego

Charlie uważa, że jego rodziców łączy nierozerwalna więź. Złości się, kiedy próbuje się to podważać – jest bardzo uczuciowy. Został dobrze wychowany, bowiem odruchowo staje w obronie rodziny. Nie przeszkadza mu, że ojciec sam siebie nazywa „irresponsalbe”. Jest mu w stanie wybaczyć wiele, nawet dość prymitywne wyśmiewanie się z dalszej rodziny, albo tych, którzy niezwykle mu pomogli, w staniu się tym kim jest. Czy jednak Charlie związany z tatą magiczną nicią, chciałby jego naśladować? Czy nie jest tak, że cotygodniowe ekscesy rodziciela są przez niego ledwie tolerowane, bo chyba nie można mówić w tym miejscu o szacunku? A może Charlie jest całkowicie obojętny wobec tego?

Atak na jego ojca, który całkowicie potępił i czemu wielokrotnie dał wyraz, spowodował, że Charlie lepiej poznał charakter napastnika. Do tej pory często za sprawców aktów terrorystycznych uważał muzułmanów jako takich. Za sprawą wydarzeń z początku roku dotarło do niego, że świat Islamu jest mocno podzielony. Można to porównać do chrześcijaństwa, w którym występują różne wyznania, a także w ramach jednego wyznania są podziały, jak w katolicyzmie na zakony, co powoduje, że nie jest ono jednorodne. Chyba po raz pierwszy w przypadku ataku terrorystycznego tak wyraźnie przebijało się do wiadomości, że nie można łączyć z całym Islamem takich zamachów. Dużą rolę odegrało w tym zabójstwo policjanta muzułmanina, a potem przemówienie jego brata czy wystąpienia niektórych przywódców świata Islamskiego. Tego terroryści nie mogli przewidzieć, choć ich akcje była dobrze przemyślana – cel ataku oraz, zapewne, reakcja na nie.

Tu należą się dwa wyjaśnienia. Pierwszy dotyczy świata Islamu, drugi świata europejskiego. Charlie dostrzega problem powiązań Islamu z terroryzmem. Trudno mu przejść obojętnie wobec faktu, że ostatnie największe zamachy terrorystyczne na Zachodzie były przeprowadzone przez organizacje związane z Islamem. Jak się wydaje jest to wynik odmiennego stosunku do słowa w naszej oraz muzułmańskiej cywilizacji, a także stosunku do przemocy fizycznej. W pierwszy przypadku źródeł należy szukać w statusie świętej księgi. W Koranie mamy mocno ograniczone możliwości interpretacyjne, stąd też nie istnieje teologia Islamu, natomiast w świecie chrześcijańskim przez wieki bardzo prężnie rozwijała się ta nauka (na którą oddziaływała myśl Grecka), a w jej obrębie toczyły się zażarte spory. Jeżeli zaś chodzi o drugą kwestię, to Europa wyrzekła się w XX wieku stosowania przemocy i używa jej bardzo niechętnie. Trzeba pamiętać, że także w imię konkretnej teologii była stosowana siła, ale nie leżało to w centrum religii. Inaczej rzecz się miała w przypadku Islamu. Wybitny znawca średniowiecznej myśli Islamu, Remi Brague przypomniał, że tkwi w nim stale potencjał do przemocy, bowiem „najlepszym przykładem” jest Mahomet, który tych, którzy podważali lub wyśmiewali jako proroka kazał zabijać. W kulturze chrześcijańskiej, nawet jeżeli zsekularyzowanej panują inne wzory.

Nic więc dziwnego, że Charlie uważa się za przykładnego europejczyka, problem jednak w tym, że europejczyk nie może być jedną osobą, chyba że miałby schizofrenię. Żeby więc go nieco lepiej określić, można byłoby powiedzieć, że jest „sfrancuziały”. Na pewno to, co mocno jest w nim europejskiego to przeświadczenie, ze słowo można zwalczać tylko słowem, obraz obrazem, nigdy przeciwko nim nie można używać przemocy. Trudno mu przychodzi przeciwstawienie przemocy nawet przemocy skierowanej wobec niego.

Ale europejskość Charliego ma również inny wymiar. Można powiedzieć, że wynika z samospełniającego się proroctwa wrogów dzisiejszej Europy. Mamy tu dzisiaj do czynienia, nie z wojnami religijnymi – takie toczą się w Afryce czy Azji – lecz z typowym przykładem starcia cywilizacji. Nie dochodzi przecież do ataków na Kościoły, synagogi, nie są niszczone święte miejsca związane z religią. Bezczeszczone są święte miejsca świata świeckiego – redakcje, miejsca Wolnego Słowa. Są one z niezwykłą dbałością wybierane. Atakuje się punktowo, tam, gdzie wrogowie dostrzegają degenerację i nowy dekadentyzm. Tak więc stając po stronie paryskiego pisma, Charlie wpisał się w zbiorowy obraz Europy, jaki chcieliby widzieć środowiska wobec niej wrogie.

Dalsze losy Charliego

Charlie podejmie czynności, które jednak nie będą widoczne gołym okiem, będą dotyczyć służb specjalnych – trudnego z punktu widzenia demokracji elementu, bowiem działającego w cieniu, a przecież jej naturalnym środowiskiem jest jawność (stąd tak wielka jej niechęć do polityki gabinetowej, kuluarowej, odległej). Natomiast może okazać się pożyteczny z punktu widzenia Francji.

Może uda się jej wykorzystać to wydarzenie do budowy kolejnego mitu jedności republiki, tym ważniejszego, że będą brali w nim udział także muzułmanie jako ofiary i jako bohaterowie, z którymi Francuzi będą mogli się utożsamiać. Pierwsze kroki w tę stronę zostały podjęte, nie przypominam sobie by były tak wielkie manifestacje po innych tego typu wydarzeniach. Taki mit niewątpliwie jest dzisiaj Francji bardzo potrzebny dla budowania silniejszej wspólnoty politycznej.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa