ZABOROWSKI: Niekończąca się transformacja
Kolejnym etapem niekończącej się polskiej transformacji jest przejście od liberalizmu do gospodarczego socjalizmu
Ponad 30 lat temu, 4 czerwca 1989 r., Polacy zagłosowali przeciwko komunistom i za demokratyczną zmianą kraju. Jak wiadomo, te wybory nie były wolne – „Solidarność” mogła zawalczyć tylko o jedną trzecią miejsc w Sejmie, reszta została zarezerwowana dla komunistów i ich partii sojuszniczych, czyli Stronnictwa Demokratycznego i Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. „Solidarność” zgarnęła jednak wszystkie miejsca w Sejmie, o które mogła powalczyć, i 99 na 100 miejsc w nowo utworzonym Senacie. Paradoksalnie więc, pomimo że „Solidarność” formalnie nie posiadała większości w nowym, kontraktowym Sejmie, skala jej zwycięstwa była tak porażająca, że od początku postrzegano wybory z 4 czerwca jako początek zmian, których nic już nie mogło zatrzymać.
Przyjęta następnie formuła „wasz prezydent, nasz premier”, ogłoszona przez Adama Michnika, pozwoliła na powołanie pierwszego niekomunistycznego rządu w bloku wschodnim we wrześniu 1989 r. Jednak zadanie, którego podjął się premier Tadeusz Mazowiecki, wydawało się na tym etapie praktycznie niemożliwe do wykonania. Polska była otoczona przez państwa komunistyczne, które z wrogością odnosiły się po polskiego „eksperymentu”, Układ Warszawski nadal istniał, a Polska była jego członkiem. W kraju nadal stacjonowało ponad 40 tys. żołnierzy sowieckich. Od początku było też jasne, że pomoc Zachodu będzie ograniczona, a Stany Zjednoczone będą przede wszystkim skupione na wspieraniu reform Michaiła Gorbaczowa.
Kontekst wewnętrzny dla rządu Mazowieckiego był co najmniej równie niekorzystny. W kraju szalała hiperinflacja (640 proc. w ujęciu rocznym), Polska była niewypłacalna od 10 lat, a zrujnowana gospodarka była w stanie recesji. Odważne reformy Balcerowicza stworzyły podwaliny gospodarki rynkowej, ale w początkowym okresie terapia szokowa spowodowała 25-proc. recesję, bankructwo wielu przedsiębiorstw i PGR-ów. Na poziomie poniżej minimum socjalnego znalazło się 40 proc. Polaków, realne pensje spadły o jedną trzecią w stosunku do okresu sprzed transformacji. W konsekwencji przyzwolenie społeczne na wprowadzenie radykalnych reform skończyło się po paru miesiącach. W dodatku, praktycznie przez cały okres rządu Mazowieckiego, aparat bezpieczeństwa znajdował się w rękach komunistów, a prezydentem był generał Jaruzelski.
Rząd Mazowieckiego przetrwał do stycznia 1991 r. i został zastąpiony przez rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego, który działał do grudnia tego samego roku. To właśnie te dwa rządy stworzyły większość reform, które wprowadziły kraj na nowe tory, choć żaden z nich nie zdążył skorzystać z owoców wprowadzonych zmian. Polska gospodarka odbiła się od dna dopiero w 1992 r. i od tamtego momentu rośnie w bezprecedensowym tempie. PKB na mieszkańca wzrosło w Polsce aż o 125 proc., czyli najwięcej wśród innych gospodarek na etapie postkomunistycznej transformacji. W poziomie zamożności przegoniliśmy wiele krajów regionu, włącznie z Węgrami, których mieszkaniec w 1989 r. był prawie dwukrotnie bogatszy od mieszkańca Polski. Polacy żyją teraz dłużej o średnio 7 lat, są zdrowsi, podróżują po świecie, są bardziej wyedukowani. Żaden kraj w regionie nie może się poszczycić tak dużym skokiem cywilizacyjnym w ciągu ostatnich 30 lat jak Polska.
A jednak dziś decyzje podjęte przez architektów polskiej transformacji są przedmiotem zawziętej krytyki ze strony obozu rządzącego i dużej części opinii publicznej. Nie ulega bowiem wątpliwości, że choć obiektywnie polska transformacja była i jest sukcesem, to nie wszyscy równo na tym procesie skorzystali. Na pewno powstała klasa bardzo bogatych ludzi, których w komunizmie praktycznie nie było. Poszerzyła się klasa średnia, która była drobną częścią społeczeństwa przed 1989 r. Ale pozostała też rzesza ludzi, którzy na transformacji nie skorzystali, a można wręcz powiedzieć, że ich relatywna pozycja społeczna uległa degradacji.
Ciekawym społecznym fenomenem jest też stosunek młodzieży do polskiej rzeczywistości politycznej. Ostatnie wybory pokazały, że duża część najmłodszych wyborców wspiera radykalne partie – ekstremalnej prawicy i lewicy – oferujące głównie krytykę osiągnięć polskiej transformacji.
Po wielu latach liberalnego konsensusu Polska przechodzi teraz okres zachłystywania się polityką redystrybucyjną. Obóz rządzący rozdaje pieniądze na różne programy społeczne, opozycja obiecuje, że nie zatrzyma tego procesu, i też będzie rozdawać, tylko lepiej. Kolejnym etapem polskiej transformacji jest więc przejście od liberalizmu do gospodarczego socjalizmu. Ten etap będzie trwać tak długo, jak długo będzie starczać pieniędzy na kolejne programy socjalne, i zakończy się dopiero z nastaniem następnego kryzysu. To, czy w tym okresie Polska stanie się krajem zmniejszającym nierówności społeczne i poprawiającym los tych, którym się nie udało, pozostaje kwestią otwartą. Tak czy inaczej, polska transformacja trwa i jej końca na razie nie widać.
Marcin Zaborowski
Fot. Leszek Tarnawski – Dziennik Dolnośląski nr 59(126), 25 III 1991 via Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0)