Warszawa trzy razy lepsza
Nie bójmy się, że zostaniemy uznani za bezguścia. Pozwólmy sobie na więcej kostki chodnikowej, na figuratywne budynki w kształcie zwierzątek, wymyślmy nowy, lepszy Dworzec Centralny. Wpuśćmy do warszawskiej architektury trochę szaleństwa i złego smaku. Tak […]
Nie bójmy się, że zostaniemy uznani za bezguścia. Pozwólmy sobie na więcej kostki chodnikowej, na figuratywne budynki w kształcie zwierzątek, wymyślmy nowy, lepszy Dworzec Centralny. Wpuśćmy do warszawskiej architektury trochę szaleństwa i złego smaku. Tak chyba chciałby powiedzieć Paweł Kłudkiewicz, autor grafik „Warszawa 2.0. Architektoniczne prowokacje”.
Grafiki Kłudkiewicza to senne wizje budynków dziwnych, kiczowatych i manierystycznych. Jest tu biurowiec w kształcie misia, dodatkowe pomieszczenie w małpie łażącej po Pałacu Kultury i wiele innych projektów tyleż dowcipnych, ile nierealistycznych. A przynajmniej na takie wyglądających.
Odrobina fantazji jest jednak niezbywalna w procesie tworzenia, szczególnie, gdy chce się faktycznie stworzyć coś nowego, a nie tylko zmodyfikować istniejący stan rzeczy. Najpierw trzeba wymyślić coś głupiego, na pierwszy rzut oka nie do zrealizowania. Potem wizję przycina się do rzeczywistości; dostosowuje się do otaczających budynków.
Wymyślanie nierealistycznych pomysłów jest bardzo potrzebne; dla architektury jest tym, czym poezja dla języka. Ta druga odświeża metaforykę codziennego języka; ta pierwsza odświeża, apgrejduje myślenie o mieście. Gdyby 20 lat temu ktoś usłyszał, że w Warszawie powstanie apartamentowiec skręcony jak żagiel, popukałby się w czoło. Może tak samo jest z wizjami Kłudkiewicza?
Grafiki przedstawiają budynki kiczowate i manierystyczne, odległe od funkcjonalizmu, do którego przywykliśmy. Są tu rozrzutne użycia materiałów i pomysły nie tyle nie do zrealizowania, ile niespotykane. To dobrze: w końcu nasza architektura i jej bauhausowski styl to niejedyny pomysł na budownictwo. Dlaczego barokowa fantazja miałaby istnieć tylko w architekturze nowobogackich gargameli?
Ukryte pragnienia
Grafiki Kłudkiewicza to także pomysł na taki apgrejd miasta, który byłby ironiczną, przerysowaną odpowiedzią na marzenia warszawiaków. Na jego rysunki trafiło to, czego nie dopuszczają racjonalizm, realizm i profesjonalizm architektów, ale czego być może najbardziej pragnęliby mieszkańcy. Takie zresztą jest znaczenie tytułu: 2.0, symbol apgrejdu, oznacza między innymi zmiany wprowadzane wprawdzie odgórnie, ale takie, których potrzeba ujawnia się oddolnie, podczas użytkowania programu przez wiele osób. Czego chcielibyśmy w Warszawie, ale boimy się przyznać?