Ukraina w UE: początek maratonu
Sytuacja nowego kandydata do UE okazała się zbyt skomplikowana, by dołączyć do klubu, ale też nie można go już ignorować.
Ukraina otrzymała status kandydata, co przerosło oczekiwania samych Ukraińców cztery miesiące temu. Przyznanie statusu nie ma jednak charakteru charytatywnego.
Gdyby decyzja była negatywna, byłby to ciężki cios dla narodu ukraińskiego, który tak wiele poświęcił. Opinia publiczna w Unii również sprzyja temu pogrążonemu w kryzysie krajowi, nawet w państwach członkowskich, które zazwyczaj są sceptycznie nastawione do przystąpienia Ukrainy. Przed Ukrainą i Mołdawią status kandydatów do członkostwa otrzymały już Albania, Macedonia Północna, Czarnogóra, Serbia i Turcja.
Dlaczego tak?
Ukraina nie ma takich problemów z demokracją, jakie ma Turcja. Serbia otwarcie ignoruje sankcje UE i wspiera Rosję w wojnie, podobnie jak wrogość Rosji wobec Zachodu. Północna Macedonia nadal ma nierozwiązane problemy z Bułgarią, państwem członkowskim UE.
W walce o status w UE, Ukraina pokazała swoją determinację. Zapłaciła ostateczną cenę za niepewną perspektywę, którą cieszy się obecnie. W 2013 roku ukraińskie społeczeństwo obywatelskie obaliło prezydenta Wiktora Janukowycza, który postanowił nie podpisywać umowy stowarzyszeniowej z Unią. Obalenie decyzji i zrobienie kroku naprzód z umową stowarzyszeniową kosztowało trzy tygodnie protestów i sto ofiar cywilnych. Potem trzeba było wojny, by uzyskać status kandydata.
Status, jaki otrzymały Ukraina i Mołdawia, to nie to samo, co Albania czy Czarnogóra. W przypadku Ukrainy i Mołdawii, UE może go odebrać. Aby go utrzymać, kraj musi spełnić siedem wymogów. Nie wszystkie mają taką samą wagę polityczną: niektóre są stosunkowo łatwe do spełnienia, inne są naprawdę trudne – dość wspomnieć o Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP).
Opóźniona reforma
UE nie zapomniała o przedinwazyjnej obietnicy mianowania nowego szefa SAP instytucji powołanej w 2015 roku jako jeden z warunków UE dla ruchu bezwizowego. Szef SAP podlega prokuratorowi generalnemu i jest jego zastępcą. Ściga sprawy dotyczące „korupcji na szczytach”, w które mogą być zamieszane najwyższe władze w kraju. 3 lutego 2022 roku panelowi nie udała się trzecia próba nominacji wybranego szefa urzędu.
Trzech przedstawicieli parlamentu nie wzięło udziału w ponownym posiedzeniu panelu. Jednym z nich był były prokurator, delegowany przez Platformę Opozycyjną, głośną prorosyjską partię, obecnie zdelegalizowaną; drugi, profesor prawa, zaproponowany przez proprezydenckiego Sługę Ludu, a trzeci deputowany reprezentował partię Za Przyszłość, dość przyjaźnie nastawioną do oligarchy Igora Kołomojskiego. W rezultacie, nie było kworum.
Już dwa lata SAP nie ma szefa, mimo że wyniki wyborów były znane jeszcze w grudniu 2021 roku. Wybrany kandydat, Oleksandr Klymenko, musi jedynie otrzymać formalną nominację. Sytuacja ta nadal pozostaje nierozwiązana, zagrażając ukraińskiej współpracy z MFW i ruchowi bezwizowemu dla Ukraińców zgodnie ze wspomnianą umową z UE. Wojna nie jest pretekstem do odkładania tych reform.
Sądownictwo hamuje kraj
Inne kluczowe kwestie, które mogą zagrozić statusowi kandydata, to mianowanie sędziów Trybunału Konstytucyjnego i reformy sądownictwa. Ukraina musi rozwiązać te problemy, których nie udało się jej rozwiązać po każdej zmianie prezydenta i gabinetu oraz po rewolucji pomarańczowej i Euromajdanie.
Jeszcze w styczniu 2022 roku ambasadorowie G7 ogłosili priorytety reform i ponownie wysłali sygnał, że Kijów musi zapewnić kompleksową reformę Sądu Konstytucyjnego Ukrainy, w tym nową, przejrzystą i konkurencyjną procedurę wyboru jego sędziów oraz dalsze ulepszenia jego kodeksu proceduralnego, a także restrukturyzację Administracyjnego Sądu Rejonowego w Kijowie, jak również właściwe wdrożenie reformy Wysokiej Rady Sprawiedliwości i niezakłóconą pracę Rady Etyki, umożliwić efektywną pracę Komisji Selekcyjnej, przygotowując grunt dla ponownie uruchomionej Wysokiej Komisji Kwalifikacyjnej Sędziów, a także kontynuować reformę Biura Prokuratora Generalnego i Państwowego Biura Śledczego.
Sądownictwo i sądy były nieugięte i odporne na wszelkie zmiany w ich strukturze. Są to najbardziej zamknięte systemy w państwie ukraińskim z ograniczoną merytokracją. Ich problemy systemowe muszą zostać rozwiązane.
Postęp przychodzi wraz z wolą
22 czerwca wicepremier Ukrainy Olha Stefanishyna powiedziała, że kraj może spełnić wszystkie wymogi do końca tego roku. Biorąc pod uwagę, że ukraiński parlament, Rada Najwyższa, ratyfikował Konwencję Stambulską 20 czerwca, zaledwie trzy dni po ogłoszeniu rekomendacji Komisji Europejskiej, Ukraina może narzucić sobie tempo, gdy tylko jest wola polityczna. Ratyfikacja była jedną z ustaw, które Ukraina musiała przyjąć, aby uzyskać status kandydata.
Ukraina podpisała Konwencję jeszcze w 2011 roku. Do jej ratyfikacji nie było woli politycznej z powodu wspólnego negatywnego stanowiska ukraińskich kościołów w tej sprawie oraz irracjonalnych i nieuzasadnionych obaw polityków przed domniemanym „konserwatyzmem” ich wyborców.
Oczywiście Ukrainie wciąż daleko do zaproszenia do negocjacji, a tym bardziej do pełnego członkostwa. Warto pamiętać, że Szwecja potrzebowała trzech lat, by stać się członkiem, a żaden z krajów, które spędziły dekadę lub więcej na próbie uzyskania statusu członkowskiego, jak np. Rumunia, nie był w stanie wojny.
Unia jako demokratyczna kontrola
Jednak już na tym etapie ostatecznym zwycięzcą jest naród ukraiński. To w jego imieniu UE wywiera presję na ich kraj. Reformy te są z gatunku tych, na które bardziej skorumpowane elity Ukrainy nigdy by się nie zgodziły. Chociaż nie ma wątpliwości, że Ukraina jest demokracją, bez względu na to, jak burzliwa była zawsze jej polityka, to faktem jest, że od 24 lutego wprowadzono stan wojenny.
Obecnie obowiązujące uprawnienia nadzwyczajne mogą być uwodzicielskie, więc unijne ramy i oparcia są tylko korzystne dla demokracji w tym kraju. Ukraińcy mogą popierać swojego prezydenta w czasie wojny i aprobować jego ogromną popularność za granicą, ale to nie znaczy, że są gotowi dać mu więcej władzy, gdy wojna się skończy. Nawet teraz nie jest on odporny na krytykę.
Droga do kandydatury w UE była dla Ukrainy długa. Najpierw integracja z Unią Europejską i NATO została wpisana do ukraińskiej konstytucji. Rada Najwyższa ratyfikowała odpowiednią poprawkę w lutym 2019 roku. Wtedy, w ostatnich dniach urzędowania prezydenta Petra Poroszenki, był to rodzaj zabezpieczenia kursu, który Ukraina wybrała.
Ta poprawka była jednak kluczowa także dla ram debat politycznych w Ukrainie – trzeba pamiętać, że przez lata wejście do NATO i do UE to były dwie różne kwestie polityczne. Podczas gdy poparcie dla wstąpienia do NATO zmieniało się na przestrzeni lat, dramatycznie dzieląc kwestie polityczne, wstąpienie do UE cieszyło się większym poparciem społecznym.
W 2002 roku tylko jedna trzecia Ukraińców popierała przystąpienie do NATO. W latach 2002–2010 nawet to skromne poparcie spadało przede wszystkim z powodu intensywnej retoryki antynatowskiej w debatach politycznych, w mediach, a nawet w kulturze popularnej, gdyż ta ostatnia była w tamtych latach zdominowana przez Rosję.
W 2014 roku trend ten ponownie się zmienił i w kolejnym roku zwolenników NATO (48 procent) było więcej niż przeciwników NATO (33 procent). W 2021 roku 54 procent Ukraińców zagłosowałoby za wejściem do NATO, a inwazja bez zaskoczenia dała NATO 76 procent poparcia w czerwcu 2022 roku.
Z kolei w latach 2002–2003, 65 procent Ukraińców popierało europejską integrację kraju. To poparcie miało swoje wzloty i upadki, ale nigdy nie spadło poniżej 40 procent. Postępy w integracji europejskiej, takie jak podpisanie stowarzyszenia z UE i przyznany w 2017 roku ruch bezwizowy do strefy Schengen, spowodowały wzrost poparcia społecznego. Teraz 87 procent Ukraińców popiera przystąpienie do Unii.
Unia jako gwarant bezpieczeństwa
Oczekiwania społeczne są większe niż kiedykolwiek – 69 procent oczekuje, że Ukraina przystąpi do UE w ciągu pięciu lat. Co więcej, 40 procent optymistów uważa, że może to nastąpić w ciągu roku lub dwóch.
Już status kandydata w UE daje pewien poziom bezpieczeństwa. Zwłaszcza wobec osób skłonnych do dawnego geopolitycznego myślenia o „strefach wpływów”. Dla nich status kandydata może sygnalizować, że Ukraina i Mołdawia nie znajdują się już w „sferze Rosji”, niezależnie od tego jak absurdalne może wydawać się to pojęcie. To właśnie dlatego prezydent Zełenski złożył wniosek o członkostwo w UE pięć dni po inwazji.
Decyzja Rady Europejskiej została usłyszana na Kremlu -– rzecznik Putina Dmitrij Peskow powiedział, że „kwestia wymaga naszej wzmożonej uwagi, ponieważ wszyscy jesteśmy świadomi intensyfikacji dyskusji w Europie na temat wzmocnienia komponentu obronnego UE”.
Większość krajów Unii, zwłaszcza tych, które były w niej od dawna, niechętnie dbała o własne bezpieczeństwo. Najgłębszy podział między Europą Wschodnią i Zachodnią nie jest ekonomiczny, ale ich podejście do oceny ryzyka, zwłaszcza tego, związanego z państwem rosyjskim.
W sondażach Szwecja i Finlandia, które są blisko Rosji, pokazują podobne wyniki jak Polska, Rumunia i kraje bałtyckie. Ale przez wiele lat „stara” Europa ignorowała głosy z Litwy, Estonii i Polski. Służyły one jako przystań dla rosyjskich pieniędzy, zarówno dla oligarchów, jak i rosyjskich władz.
Ani lista austriackich autorytetów, którzy dostali krzesła w rosyjskich zarządach nie jest tajemnicą, ani interesy niemieckiego biznesu w Rosji. Dopiero inwazja na pełną skalę uniemożliwiła kontynuację projektu Nord Stream 2. Nawet teraz niektórym niemieckim i włoskim firmom udaje się uniknąć sankcji i pomóc Rosji w utrzymaniu bieżącej produkcji broni.
Są powody tych zaślepień, ci stosunkowo nowi członkowie przetrwali terror armii sowieckiej i nadchodzącą okupację, podczas gdy „stare” jądro UE zostało w większości wyzwolone przez wojska brytyjskie i amerykańskie. Ale nawet przed wkroczeniem Armii Radzieckiej do Europy, Europa Zachodnia nie doświadczyła takiej skali przemocy podczas okupacji nazistowskiej, jak Polska czy Ukraina. W rezultacie dzisiejsza Unia Europejska została zbudowana głównie przez ludzi, którzy uważali bezpieczeństwo za rzecz oczywistą.
Ukraina może wiele zaoferować
Początkowo podejście UE do bezpieczeństwa opierało się na założeniu, że dwa lub więcej skonfliktowanych krajów może żyć w pokoju, o ile są połączone silnymi więzami gospodarczymi. Sprawdzało się to w przypadku Francji i Niemiec. Ale nie zadziałało w przypadku Rosji. Kiedy BASF (i inne firmy) zbudowały swoje modele biznesowe na tanim rosyjskim gazie, nie oznaczało to, że Niemcy mogą powstrzymać Rosję, ale że Rosja ma wpływ na Niemcy.
To jest wartość dodana, którą Ukraina może wnieść do Unii Europejskiej – zdolność do radzenia sobie z wyzwaniami bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, jak wojna ostatecznie zmieni kontynent, przed 24 lutego widać było, że Unia Europejska za bardzo polegała na parasolu NATO, a za mało dbała o własne bezpieczeństwo.
Na przykład w 2019 roku Radosław Sikorski, poseł do Parlamentu Europejskiego i były minister obrony Polski, wystąpił z pomysłem opartego na ochotnikach Legionu Europejskiego, czyli czegoś w rodzaju wymyślonego na nowo unijnego wojska. Niestety, jego wizja nie zyskała aprobaty. Ponieważ zagrożenia stają się coraz bardziej oczywiste, pojawi się zapotrzebowanie na takie innowacyjne rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa. Właśnie tutaj Ukraińcy mogą być pomocni, ponieważ rozumieją pilną potrzebę i obecnie posiadają gotowość do walki o siebie, jak również doświadczenie, aby to zrobić.
Jeśli Ukraina w końcu dołączy do Unii Europejskiej, nie będzie wygodnym i nieśmiałym członkiem. Ukraińcy będą zabierać głos, kwestionować zwykły porządek rzeczy i przedstawiać swoje plany. Oczywiste jest również, że nie będzie to tylko dobroczynność UE. Zmiana w podejściu UE jest głęboka i wyjątkowa – przed wojną nawet sugestia, że Ukraina ma zostać członkiem, była nie do przyjęcia.
Pomiędzy tym wyjątkowym momentem a ewentualnym członkostwem w przyszłości nadszedł czas na przewartościowanie ukraińskiego społeczeństwa – z uwzględnieniem wszystkich kwestii instytucjonalnych. Wielu zaczęło kwestionować wcześniejszy, powszechnie akceptowany pogląd, że Ukraina jest krajem głęboko skorumpowanym.
Ukraińska elastyczność, efektywność ich sieci poziomych, rozwiązywanie problemów i szybka cyfryzacja, to ich odpowiedzi na liczne wyzwania wewnątrz własnego kraju. To wszystko należy uznać za zalety, które pomogą Ukrainie w ewentualnym wejściu do UE.
–
Oksana Forostyna – Marcin Król Fellow w „Visegrad Insight”. Współzałożycielka Yakaboo Publishing, redaktorka, tłumaczka i pisarka współpracująca z „Krytyka Journal” (Ukraina) i „The European Review of Books”. Zajmuje się polityką ukraińską i regionalną, a także wpływem dezinformacji na społeczeństwo.