Tradycyjna zależność Azji Centralnej od Rosji słabnie
Niezamierzoną konsekwencją inwazji Rosji na Ukrainę jest destabilizacja przestrzeni poradzieckiej. W regionie Azji Środkowej rośnie liczba konfliktów.
Pod koniec września sekretarz Rady Bezpieczeństwa Republiki Kirgistanu Marat Amankulov ogłosił, że kierownictwo kraju zainicjowało wykluczenie sąsiedniego Tadżykistanu z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (CSTO), sojuszu wojskowego, w skład którego oprócz tych dwóch krajów wchodzą Rosja, Armenia, Białoruś i Kazachstan. Zdarzyło się to po kilku tygodniach krwawych konfliktów granicznych między Kirgistanem a Tadżykistanem.
Malejące wpływy Rosji
Jednocześnie wypowiedź przywódcy Kirgistanu pokazała efemeryczność solidarności CSTO – podczas niedawnego konfliktu Armenii z Azerbejdżanem organizacja odmówiła Erewanowi realnej pomocy, a konflikt Tadżykistanu z Kirgistanem doprowadził jedynie do „wyrażenia zaniepokojenia”, co świadczy o zmniejszeniu wpływów Rosji w regionie.
Oczywistą demonstracją tej tendencji był ostatni szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie w Uzbekistanie. Władimir Putin udał się na to spotkanie z nadzieją na pokazanie, że nie ma międzynarodowej izolacji Rosji i że on sam nadal jest jednym ze światowych liderów.
W Samarkandzie stało się jednak jasne, że przywódcy państw Azji Centralnej – czyli byłych republik Związku Radzieckiego – znacznie większy szacunek i nadzieje pokładają nie w Putinie, ale w innym uczestniku szczytu – prezydencie Chin Xi Jinpingu.
Co więcej, chiński przywódca przed Samarkandą odwiedził także stolicę Kazachstanu – Astanę. Powiedział tam kazachskiemu prezydentowi Kasymowi-Żomartowi Tokajewowi, że Chiny popierają integralność terytorialną i suwerenność jego kraju oraz sprzeciwiają się ingerencji w wewnętrzne sprawy Kazachstanu.
Obserwatorzy odebrali te słowa przewodniczącego ChRL jako sygnał dla Kremla: jak wiadomo, wątpliwości co do integralności terytorialnej Kazachstanu wyrażają rosyjscy dziennikarze i blogerzy, ale także politycy.
Niedawnym przykładem jest wpis byłego prezydenta Rosji i wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa tego kraju Dmitrija Miedwiediewa na portalu społecznościowym VKontakte. Miedwiediew mówił w nim o zamiarze „ukarania” Kazachstanu za niewystarczające wsparcie dla polityki Rosji.
Post zniknął kilka minut po publikacji, a współpracownicy Miedwiediewa poinformowali, że na jego stronę „włamano się”. Jednak pojawienie się takiego postu może być również wyraźnym sygnałem dla przywódców Kazachstanu.
Podziały historyczne narzucone przez Rosję
Współczesna Azja Centralna składa się z pięciu państw, które pojawiły się na politycznej mapie świata po upadku Związku Radzieckiego.
Granice między nimi powstały nie w wyniku procesów historycznych, lecz w trakcie przeprowadzonej przez bolszewików tzw. demarkacji narodowo-terytorialnej republik Azji Centralnej. Stalin wytyczył granice przyszłych republik związkowych w taki sposób, aby zapewnić konflikty między nimi i podkreślić wiodącą rolę „wielkiego brata”.
Jeśli dodać te historycznie niedbałe granice do półautonomicznych „państw w państwach” – Karakałpakstanu jako części Uzbekistanu i Górskiego Badachszanu jako części Tadżykistanu – „potencjał konfliktowy” regionu staje się oczywisty.
Jednocześnie prawdziwe procesy demokratycznej transformacji władzy miały miejsce jak dotąd tylko w jednym państwie Azji Centralnej – niewielkim Kirgistanie. Ale nawet tam styl rządzenia to demokracja rewolucji, a bunty zwykle poprzedzają wybory.
Feudalni panowie, a nie głowy państw
We wszystkich pozostałych krajach rządzą reżimy autokratyczne. Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew przejął władzę od swojego poprzednika Nursułtana Nazarbajewa. Prezydent Uzbekistanu Shavkat Mirziyoyev doszedł do władzy po dekadach totalitarnych rządów zmarłego Isloma Karimova.
Prezydent Tadżykistanu Emomali Rahmon objął władzę po wojnie domowej na początku lat 90. Trwa tam rozprawa z opozycją, a prezydent przygotowuje się do przekazania władzy swojemu synowi. W Turkmenistanie takie przekazanie władzy z ojca na syna już nastąpiło.
Trzy dekady temu we wszystkich pięciu krajach pierwszymi osobami byli nie feudalni panowie, ale pierwsi sekretarze komitetu centralnego republikańskich partii komunistycznych. Nawiasem mówiąc, nawet wtedy Kirgistan był jedyną z republik, w której pierwszy sekretarz komitetu centralnego partii nie mógł wygrać wyborów prezydenckich w Kirgiskiej SRR.
Taki autorytarny układ ułatwiał oczywiście rosyjskie wpływy. Dla każdego kraju Moskwa miała swój własny przepis na kontrolę. W pierwszych dekadach niepodległości Kazachstan był zmuszony liczyć się z Moskwą tylko dlatego, że mógł obawiać się wewnętrznego wybuchu: prawie połowa jego ludności to Rosjanie – to dobry argument za utrzymywaniem specjalnych relacji z Rosją.
Gospodarki Kirgistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu były krytycznie uzależnione od pracy milionów robotników gościnnych na budowach w Rosji. Wreszcie, praktycznie odizolowany od świata zewnętrznego Turkmenistan mógł polegać jedynie na Rosji w kwestii transportu swoich złóż gazu ziemnego: kiedy Aszchabad próbował postawić na Chiny, doprowadziło to jedynie do kryzysu gospodarczego i nowych upokarzających umów z Gazpromem.
Jednak atak Rosji na Ukrainę zmienił sytuację niemal nie do poznania. Najpierw pojawił się strach, że po wojnie „z byłą republiką ZSRR”, Kreml zwróci uwagę na Azję Centralną. Ten strach jest najbardziej powszechny wśród przedstawicieli kazachskich elit politycznych i biznesowych. Nie przypadkiem podczas rozmów w Samarkandzie prezydent Kazachstanu również rozmawiał z prezydentem Putinem o konieczności zakończenia wojny.
Przywódcy Kirgistanu, Uzbekistanu i Tadżykistanu rozumieją, że gospodarka rosyjska kurczy się – co oznacza, że wielu rodaków będzie musiało wrócić do domu, a nowi „pracownicy gościnni” nie będą już jeździć do Rosji. To może doprowadzić do wybuchu społecznego, którego skutków Rosja nie będzie w stanie obronić. Z drugiej strony, Moskwa może wezwać byłych „gastarbeiterów” na wojnę, co oznacza, że wrócą oni do domu bez perspektyw i doświadczenia wojskowego.
Osobną kwestią jest rola Rosji w bezpieczeństwie regionalnym. Rosyjskie wojska – lub możliwość ich pojawienia się – raczej nie odstraszą w przyszłości „uzbrojonych polityków” w Afganistanie, jeśli ci zechcą zwrócić uwagę na sąsiednie kraje. Ale w tym przypadku mówimy nie tylko o talibach, ale także o etnicznych tadżyckich lub uzbeckich przywódcach Afganistanu, którzy mogą mieć własne pomysły na rozwój Uzbekistanu i Tadżykistanu.
Nie zapominajmy o Turkmenistanie, którego przywódcy rozumieją, że zmniejszenie roli energetycznej Rosji stwarza zupełnie nowe możliwości dla tego kraju. Jak jednak dostarczyć turkmeński gaz do tych, którzy go potrzebują?
Utrata twarzy i nie tylko
W tej sytuacji wzmocnienie roli Chin jest czymś naturalnym. Można powiedzieć, że na szczycie w Samarkandzie doszło do nieformalnej koronacji Xi Jinpinga na lidera regionu. A Władimir Putin został postawiony przed trudnym wyborem: być rozgoryczonym świadkiem tego triumfu czy dołączyć do swoich środkowoazjatyckich kolegów w uznaniu chińskiego przywództwa.
Wzrośnie też rola innych globalnych graczy. Turcja, która od czasów prezydenta Sulejmana Demirela udawała, że przewodzi światu turkijskiemu, ma teraz nową szansę, bo Kazachstan, Kirgistan, Uzbekistan i Turkmenistan to państwa turkijskie. Tadżykistan jest oczywiście blisko Iranu, ale model władzy prezydenta Rahmona to świecki autorytaryzm. Dziś jednak wszyscy widzimy, jak szybko zmienia się region. Nie powiedziałbym więc z przekonaniem, że w tej walce o Azję Centralną nie ma miejsca dla Iranu.
Rosja, która szybko traci zarówno swoje pozycje, jak i więzi regionalne, pozostanie z trudem szukania miejsca w tej nowej konfiguracji. Jest oczywiste, że tę próżnię wypełnią nie tylko Chiny, ponieważ Stany Zjednoczone i Unia Europejska będą musiały zrozumieć, że Azja Środkowa nie jest już „miękkim podbrzuszem” Rosji, ale regionem intensywnej rywalizacji geopolitycznej. Co bardziej niepokojące, niestabilność w regionie może rozsadzić całą Azję, tak jak wojna na Ukrainie podkopała stabilność w Europie.
–
Tekst ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight i jest częścią programu Future of Ukraine Fellowship.
Witalij Portnikow jest stypendystą Visegrad Insight od 2022 roku. Jest również autorem i uznanym dziennikarzem pracującym od ponad trzech dekad w demokratycznych mediach w Europie Środkowo-Wschodniej. Napisał setki artykułów analitycznych w mediach ukraińskich, białoruskich, polskich, rosyjskich, izraelskich, bałtyckich. Prowadzi programy telewizyjne oraz własne kanały analityczne na YouTube. W rosyjskim serwisie Radia Liberty kontynuuje projekt o przestrzeni postsowieckiej „Drogi do wolności”.
Fot. Simon Hurry / Unsplash.