To nie dzieje się naprawdę?

Na plakacie 9. edycji Miesiąca Fotografii w Krakowie widnieje twarz jak z pamięciowego portretu. To jeden z autorów głównego cyklu wystaw Alias. Tegoroczny krakowski festiwal jest podróżą w poszukiwaniu autora. Mimo zapewnień organizatorów, że personalia […]


Na plakacie 9. edycji Miesiąca Fotografii w Krakowie widnieje twarz jak z pamięciowego portretu. To jeden z autorów głównego cyklu wystaw Alias. Tegoroczny krakowski festiwal jest podróżą w poszukiwaniu autora. Mimo zapewnień organizatorów, że personalia twórców głównego programu wydarzenia nie zostaną ujawnione, w pościg za autorem wybrać się warto, aby doświadczyć jego obecności.

Adam Broomberg i Oliver Chanarin zapraszają do gry

„«Nigdy nie rozstajemy się ze sobą», skarżył się portugalski pisarz Fernando Pessoa w Księdze niepokoju. Chcieliśmy każdemu dać szansę właśnie na to: na rozstanie się ze sobą” – deklarują organizatorzy tegorocznego Miesiąca Fotografii w Krakowie we wprowadzeniu do przewodniego cyklu Alias, na który składają się 23 wystawy prezentowane w krakowskich muzeach i galeriach. Adam Broomberg i Oliver Chanarin, kuratorzy głównego projektu Miesiąca Fotografii 2011, zaprosili do współpracy 46 pisarzy i artystów, dając im zadanie powołania do życia 23 postaci, których historie i twórczość zostały zaprezentowane w projekcie.

W świetle słów organizatorów festiwalu, zabieg zatajenia personaliów autorów miałaby umożliwić artystom uwolnienie się spod jarzma „ja”, pomóc skryć się pod zasłoną przebrania, pozwolić na nieskrępowaną wypowiedź. Adam Broomberg i Oliver Chanarin wypowiadając magiczne hokus-pokus, zawieszają, odkształcają rzeczywistość, wstawiają przypis „to nie dzieje się naprawdę”.

Wydaje się, że przyjęta strategia ma moc wyzwalającą także dla odbiorcy. Wyposażony w festiwalową mapę zagłębia się w labirynt miasta. Cel to odszukanie, czasem znacznie oddalonych od centrum, drzwi z czerwoną kropką na plakacie – logo festiwalu, przywodzące na myśl snajperskie światełko; namierzenie kolejnej wystawy. Wyprawa po kolejnych prezentacjach cyklu Alias jest wędrówką w nieznane. Nawet największemu fanowi współczesnej fotografii fikcyjne nazwiska przecież nic nie powiedzą, nie ma możliwości posłużenia się wiedzą o poprzednich pracach artysty, którego jako punktu odniesienia nie ma. Pozostaje dobrze bawić się w spotkaniu ze sztuką, poddać się opowieści i poczekać na bieg wydarzeń, czy przyznać, że jesteśmy zaanimowani, gotowi szczerze, bez bagażu informacji, przedsądów, czy szukania wskazówek w oczach autorytetów, poddać wystawy nieskrępowanemu, indywidualnemu odczytaniu.

Na tropie autora

Narzędziami, które otrzymujemy przy każdej z wystaw, jest biografia fikcyjnego twórcy i specjalnie zamówione na potrzeby cyklu prace artysty. Tu uruchamia się chyba najistotniejszy mechanizm. Biografia, którą kuratorzy na wstępie wyrugowali z gry, funkcjonuje jako integralny element wystawy. W tym zabiegu, w pozornej sprzeczności z narracją towarzyszącą projektowi jako całości, upatruję dowodu na doskonałe poczucie humoru, o którym zapewniali Adam Broomberg i Oliver Chanarin w rozmowie z Adamem Mazurem w „Dwutygodniku” . Do czego doprowadza uruchomienie silnego powiązania biografii artystów i ich dzieł?

W Alias: Pearl Fieldlitch w galerii No Local na końcu pustej sali odnajdujemy album-pamiątkę z podróży na Wyspy Galapagos. Na zdjęciach widnieją głównie zwierzęta. Pod każdym z nich odautorski, emocjonalny komentarz, utrzymany w konwencji prywatnego albumu. „Nieżyjący mąż Pearl śmiałby się z ptaka, który nazywa się głuptak. Nie lubił zwierząt” – czytamy w biogramie. To kontekst, który organizuje odczytanie fotografii z kolekcji prawie modelowej turystki Edgara Morina1 zawłaszczającej podczas wakacji obrazy. Historia, biografia postaci pozwala nam wejść głębiej – dowiedzieć się, co te zdjęcia znaczą, założyć, że mogą być odczytane jako dowód wyzwolenia, czy przepracowaniem traumy po stracie bliskiej osoby.

Na Alias: Madeleine Sante w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK składają się alternatywne historie życia Madeleine. Słowami „Madeleine Sante przyszła na świat 11 maja 1900 roku w Brugii w Belgii” rozpoczyna się każda z biografii zaprezentowanych w ramach jak obrazy, muzealne obiekty. Jest to jedyne wspólne dla przedstawionych opowieści zdanie. Pochodzenie, koleje historii i wreszcie przypadek decydują o kształcie poszczególnych scenariuszy życia postaci. Lektura rozbawia, wywołuje śmiech, który naznaczony jest jednak ciężkością, wydaje się demaskować powszechne przekonanie o tym, że życie jest materią racjonalną. „Poznanie żywego, pulsującego życia, życia z jego niedającą się precyzyjnie wykreślić trajektorią przypadków, zawsze będzie naznaczone skazą nieadekwatności. Analiza życia skazana jest tedy na niedo-powiedzenie, a w ostateczności na niewy-powiedzenie2”, jak chciałby Wilhelm Dilthey. To ukazanie przypadku, decydującego o biegu wydarzeń, wyprowadza niepokój, ale i wydaje się otwierać na niewytłumaczalne – na sacrum.

Alias: I remember w Muzeum Etnograficznym to z kolei pamiętnik romansu, homoerotycznej fascynacji, czy próba rekonstrukcji tych wydarzeń. „Czyż nie byliśmy idealnie niedopasowani?” – pyta autor. To, co zostało zapamiętane, to strzępki codziennego życia, pierwsze spotkanie, codzienne rozmowy, niepokój oczekiwania na odpowiedź ukochanej osoby, kolory ubrań, zapachy. Każdej z notatek codzienności odpowiada fotografia rejestrująca szczegóły, przedmioty otaczające nas w codziennym życiu. Alias: I remember w warstwie fotograficznej wydaje się być szaleńczą próbą zapisu tego, co minione, rejestrem przedmiotów. Wystawa przypomina rozsypane puzzle z książki Życie. Instrukcja obsługi Pereca, do której wystawa wydaje się być świadomym nawiązaniem. W obu przypadkach otwierające wypowiedzi zdanie „pamiętam, że” zostaje wykorzystane jako schemat organizacji treści. Stąd interpretacja: przedmiotem wystawy jest próba uchwycenia okruchów codzienności, uratowania tego, co w życiu prawdziwe.

Bunkier Sztuki

Być może najbardziej wymagającą, a na pewno najbardziej gęstą, jest wystawa stanowiąca oś całego przedsięwzięcia – Alias. Przegląd w Bunkrze Sztuki, na której zostały zgromadzone historyczne realizacje strategii budowania fikcyjnych, alternatywnych tożsamości, które są naprawdę, ponieważ można je odczytać w kontekście autentycznych biografii twórców. W Bunkrze możemy zobaczyć m. in.: prace Balthusa, Boba & Roberta Smith, Marcela Duchampa aka Rrose Sélavy, Salvadora Dalí, Zbigniewa Libery, by wymienić tylko paru. Wystawa przedstawia wielość strategii tworzenia fikcyjnych tożsamości – tych budowanych w kontekście politycznym (sytuacji w Kabulu, zamachom na World Trade Center, katastrofie nuklearnej w Japonii, wojnie domowej w Egipcie), w kontekście seksualności, płci czy rasy. Alias. Przegląd niewątpliwie stanowi niezbędny kontekst dla odbiory pozostałych, metafikcyjnych wystaw.

U kresu wyprawy

W przywołanych wystawach i w kolejnych: Alias: George & Patricia Beacher, Alias: Ezekiel Stark, Alias: Leina N., Alias: Lee Cluderay, Alias: Ivan P., Alias: Lester B. Morrison oraz w następnych z cyklu w różnym stopniu realizuje się podjęta gra obecności autora i relacji jego życia z dziełem sztuki. Wielokrotnie obnażony zostaje mechanizm funkcjonowania fotografii (czy szerzej dzieła) w kulturze – to, jak odbiorcy potrzebne są opowieści z porządku rzeczywistości, aby odebrać utwór. Odnalezionym fotografiom przypisywane są historie ich powstania mniej lub bardziej prawdziwe w umownej rzeczywistości fikcyjnych biografii. Odszukiwanej w nich prawdy o życiu, ich dokumentacyjnej roli, nie można pominąć w odbiorze wystaw Alias.

Fotografie uśmiercając w nieruchomym obrazie, stają się świadectwem jednostkowych istnień i to ich najsilniejsza, magiczna moc. Zamknięta w nich pamięć o istnieniu, tajemnica subiektywnego doświadczenia bezsprzecznie z nich prześwieca, nawet jeśli wzięta jest w nawias fikcji. Autorzy zaproszeni do współpracy przez kuratorów mają, jak czytamy na stronie internetowej festiwalu, pozostać anonimowi – personalia twórców prac pozostaną w sferze spekulacji. Pościg za autorem cyklu Alias okazuje się jednak fortunny. Udało się zdemaskować odbiorcę jako poszukiwacza prawdy zamkniętej w dziele sztuki będącego nierozerwalnie związanym z życiem, zadającego sobie nieustannie pytanie, czym jest życie – i autora jako poszukującego na tej płaszczyźnie z odbiorcą dialogu, jako opowiadacza historii życia, opowiadającego siebie.

1Por. Edgar Morin, Duch Czasu, Kraków 1965

2Por. Dariusz Czaja, Życie jako nieprzejrzystość. Poza antropologię – kultury [w:] „Konteksty” , 2002, t. 56, z. 3-4, s. 13.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa