Suma diagnoz liberalizmu

Jeżeli polemika w prasie, krytyczne komentarze na blogach i liczne posty na portalach społecznościowych świadczą o sukcesie wywiadu, Grzegorz Sroczyński ma powody do zadowolenia. Jego obszerna rozmowa z Marcinem Królem  – pt. Byliśmy głupi, opublikowana […]


Jeżeli polemika w prasie, krytyczne komentarze na blogach i liczne posty na portalach społecznościowych świadczą o sukcesie wywiadu, Grzegorz Sroczyński ma powody do zadowolenia. Jego obszerna rozmowa z Marcinem Królem  – pt. Byliśmy głupi, opublikowana 7 lutego 2014 roku na łamach Gazety Wyborczej – stanowi swoisty rozrachunek z ideologią liberalizmu lat 80. i 90.

Samokrytyczna postawa założyciela Res Publiki i jego gorzkie słowa wzbudziły szerokie zainteresowanie oraz falę replik. Jeśli  chciał on pobudzić czytelników do refleksji nad kondycją elit i społeczeństwa w ogóle, to cel ten z pewnością osiągnął.

Kto w końcu jest głupi?

Rozmowa wywołała emocjonalną odpowiedź Roberta Gwiazdowskiego, eksperta Centrum im. Adama Smitha, który jako pierwszy polemista we wpisie Jesteście głupi! na swoim blogu podkreśla, że liberalne koncepcje gospodarcze nigdy nie były konsekwentnie wcielane w życie. Dobitnie stwierdza: Tak! Byliście i jesteście głupi. Tylko liberałowie nie mają z tym nic wspólnego! Grzegorz Kołodko wypowiada się w podobnym tonie, chociaż z większym dystansem, w artykule W „Wyborczej” byli głupi na łamach Rzeczypospolitej. Przytacza całą rzeszę autorów ostrzegających przed neoliberalizmem – wyliczyć można aż czternaście nazwisk. Kołodko opisuje tendencję do mylenia neoliberalnego ekonomizmu i demokratycznego liberalizmu ekonomicznego właściwą politykom i postsolidarnościowym działaczom, a także ich błędne usprawiedliwiania dla chaotycznej argumentacji. Wspomina o ukrywających się w okopach działaczach walczących o dewastującą neoliberalną politykę. Te okopy to wspomniane już Centrum im. Adama Smitha czy chociażby Forum Obywatelskiego Rozwoju. Z drugiej strony ekonomista przypomina, że byli, i co dużo ważniejsze są wśród nas tacy, co mieli i mają rację, mając na myśli Karola Modzelewskiego, Andrzeja Walickiego czy, jak nietrudno się domyślić, samego Kołodkę.

Zachęcamy do lektury najnowszego numeru kwartalnika Res Publica nowa, pt. "Zdrada dziedzictwa", który dedykujemy Marcinowi Królowi z okazji 70. rocznicy urodzin.
Zachęcamy do lektury najnowszego numeru kwartalnika Res Publica nowa, pt. „Zdrada dziedzictwa”, który dedykujemy Marcinowi Królowi z okazji 70. rocznicy urodzin.

W kolejnej polemice, tym razem autorstwa Filipa Memchesa, zarzuca się Królowi konserwatywny nihilizm i pogardę dla pospólstwa, a jego samokrytyczna postawa zostaje uznana za kokieterię (podobnie Marceli Sommer mówi o bezzębnej krytyce). Memches atakuje Marcina Króla za pychę, która wynika (…) z przeświadczenia o tym, że ostatnie zdanie musi zawsze należeć do oświeconego inteligenta. Ale mam dla Marcina Króla dobrą nowinę: ostatnie zdanie nie należy do niego.

Wystarczy Kaczyński

Proste rozwiązanie problemów opisanych przez Marcina Króla proponują prawicowi publicyści: Krzysztof Kłopotowski i Krzysztof Czabański. Najbardziej problematyczny jest według nich negatywny stosunek do lidera Prawa i Sprawiedliwości. Pierwszy z nich pisze, że Kaczyński przecież psuje właśnie to, co Króla irytuje, a do tego obiecuje swoim wyborcom koniec neoliberalizmu: skąd więc – pyta autor polemiki – niechęć do prawicowego polityka? Publicysta nie potrafi zrozumieć takiej postawy (Szanowny Panie Profesorze – to o co k… chodzi?), ma jednak dobrą radę: Jeśli Marcin Król nie lubi osobowości Jarosława Kaczyńskiego, to przecież nie musi się z nim spotykać. Wystarczy poparcie programu na odległość. Drugi z autorów wyciąga dwa tendencyjne wnioski z rozmowy Sroczyńskiego: po pierwsze, Kaczyński psuje sytuację w Polsce, a po drugie, zdarzy się „coś” i intelektualiści zawisną na latarniach. Czabański wnioskuje, że tylko Kaczyński utoruje temu „czemuś” drogę i że to dobrze. Następnie kontynuuje temat strachu przed prezesem PiS i krytykuje propagandową rolę mediów publicznych marginalizujących propozycje tej partii, co ma być dowodem na pomroczność jasną establishmentu. Obaj publicyści odmawiają Królowi prawa do przemawiania w imieniu inteligentów polskich twierdząc, że spora ich część popiera właśnie… Kaczyńskiego.

Polemika antyrewolucyjna

Najobszerniejszej polemiki z Marcinem Królem podjął się Andrzej Jajszczyk. Dyrektor Narodowego Centrum Nauki znacznie bardziej optymistycznie patrzy w przyszłość i – inaczej niż Król – na horyzoncie nie dostrzega nadciągającej katastrofy. Hasła braterstwa i równości, do których odwołuje się założyciel Res Publiki, Jajszczyk postrzega jako program z gruntu utopijny (w podobnym tonie pisze Stefan Małecki-Tepicht w Studiu Opinii, ostrzegając dodatkowo przed totalitarnym charakterem rządów powołujących się na wielkie wartości). Dyrektor NCN-u cytuje badania statystyczne Eurostatu: w Polsce nie jest wcale tak źle i nic nie wskazuje na to, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. W kolejnym akapicie, dosyć niefortunnie, Jajszczyk stwierdza, że odsunięcie agonii pegeerów niewiele by zmieniło i w ogóle to żadnej wielkiej tragedii nie było. Dogłębnej społecznej wrażliwości, o którą apelował Król, w tym komentarzu z pewnością nie znajdziemy – chłodna analiza statystyk zbyt łatwo pomija ciężkie doświadczenia milionów Polaków. Jajszczyk (tak jak i Małecki-Tepicht) kontestuje pomysł rządów „ekspertów”, wytykając utopijność pomysłów Króla. Autor polemiki postawiłby raczej na konsekwentną strategię edukacyjną, która rozwiąże problem niskiej jakości znacznej części klasy politycznej poprzez wychowanie rozważniejszych wyborców, którzy będą wybierać znacznie lepiej.

Jajszczyk odnosi się też do opisywanego przez Króla problemu spadającego poziomu czytelnictwa, który, jak sam przyznaje, zna z autopsji. Widzi jednak ogromną szansę w nowych środkach komunikowania.[1] Dla Jajszczyka szczególnie bolesnym problemem jest za to upadek etosu profesorów, z których wielu stało się celebrytami – brak im intelektualnego rygoru. Według szefa NCN-u polski intelektualista zbyt często zamyka się na świat, pogrążony w zaściankowości i indywidualizmie, pisze po polsku książki, które mało kto czyta. Przestrzega: warto naprawiać świat koło siebie, zamiast ”uciekać od dolegliwości” czy straszyć nas nową utopią.

Także byłem głupi

Głos szefa NCN-u doczekał się zresztą replik – nawet na łamach samej Gazety Wyborczej. Szkolną ripostę zaserwował profesor Tadeusz Sławek: w tekście Co nam powiedział Marcin Król? dokonuje on przystępnej (cóż za zgrabne wyliczenia…) interpretacji rozmowy z dedykacją dla Andrzeja Jajszczyka. Broni Króla i jego „utopii”, mówiąc, że nie jest to żaden gotowy plan, a raczej próba nawiązania dialogu na temat porządku społecznego. Zwraca uwagę, że statystyki nie mogą zastąpić etycznej wrażliwości. Następnie wskazuje niespójność w wypowiedziach dyrektora NCN-u. Poddaje w wątpliwość przekonanie o automatycznym wpływie rozwoju gospodarczego na jakość życia na świecie. Postulat nauki samodzielnego myślenia, mantrę polskich komentatorów, zestawia z powszechnym tonem pogardy dla filozofii. Wywód kończy zaś obroną humanistyki, która – wedle słów Sławka – nie poddaje się, wbrew presji techno-biurokracji nauki, tabelkom i punktacjom. Nie jest konkursowa (…), jest w najgłębszym sensie tego słowa ”życiowa”. Króla broni również Adam Szostkiewicz pisząc na swoim blogu: Dopiero w całości wypowiedź Marcina Króla waży, ile ma ważyć. Wybieranie z niej tylko samokrytyki i potępienia dogmatyzmu wolnorynkowego wypacza jej sens.

Idee ideami, a życie życiem

Do dyskusji włączył się także Leszek Jażdżewski z tekstem Liberałowie – gatunek na wymarciu. Na stronach Gazety Wyborczej nazywa polski liberalizm papierowym tygrysem i odrealnionym modnym terminem: dziś budzi jedynie szyderstwo, ewentualnie uśmiech politowania. Królowi wytyka arystokratyzm i pogardę dla „ludu”. Podkreśla, że liberałowie przyjmują postawę niesłusznie napiętnowanych ofiar, lecz nie zauważają, że liberalizm poniósł całkowitą porażkę w realnym życiu. Zredukowany do wymiaru gospodarczego zatryumfował nie jako pełna ideologia, a dlatego, że socjalizm upadł jako system. Zresztą, według autora, liberalizm ponosił tylko i wyłącznie porażki, czego przykładem jest krótka i bezskuteczna działalność Kongresu Liberalno-Demokratycznego czy Unii Wolności. Jażdżewski – równie gorzki w słowach co Król – Polakom zarzuca warcholstwo i zakorzenioną w katolicyzmie hipokryzję. Idee ideami, a życie życiem. Liberalizm ominął realne działanie, stał się (i nadal pozostaje) usprawiedliwiającą niepowodzenia retoryką – wszystko można zwalić na rynek lub społeczeństwo obywatelskie. Jażdżewski wytyka Królowi z ironią, że nie docenia prawdziwego wizjonerstwa – w Polsce, dopóki pozostawia się w spokoju sferę symboliczną, można ”ludowi” bezkarnie odbierać wszelkie wolności. Czy to atak na liberalizm, czy jego obrona – według Jażdżewskiego nie ma to znaczenia – pozostaje on tylko i wyłącznie teatrem cieni.

Odpowiadając Jażdżewskiemu Adam Leszczyński w artykule Nie zarabiasz? Zdechnij pisze, że wypada przyznawać się do swojego dziecka (…) Nie wypada teraz grymasić.  Sednem sprawy dla Leszczyńskiego jest wymiar gospodarczy wprowadzanego nieudolnie liberalizmu – kult rynku, apoteoza niewidzialnego jury, które oceni czy wystarczająco dobrze odgrywasz przyjętą rolę – nie stać? Sam sobie winien, frajer. To polscy liberałowie – według Leszczyńskiego – usankcjonowali takie podejście i nie potrafią przyznać się do swojej spuścizny. Autor nie wierzy, że następne pokolenie dzisiejszych nieczytających nuworyszy będzie bardziej doceniało kulturę oraz interesowało się czymś więcej niż tylko stanem własnego kontaRynek nie jest dla Leszczyńskiego sprawiedliwym arbitrem – o tym, ile zarabiasz i gdzie twoje miejsce, decyduje polityka i władza. Jeśli stoi za tobą duże lobby, zarabiasz. Jeśli jesteś sam, zdychasz. Nic nie zmieni wiary dobrze zarabiającego prymitywa w to, że zarabia dużo, bo jest zdolny, wartościowy i ”rynek go lepiej wycenia”, a nie dlatego, że dzięki zbiegowi okoliczności zajmuje lepsze miejsce.

***

W dyskusję wmieszał się ostatecznie nawet autor wywiadu, Grzegorz Sroczyński: Usłyszałem, że krytykując transformację i ludzi, którzy ją przeprowadzili, dajemy argumenty drugiej stronie; Inny mówi zgorszony: „To jest przyznawanie racji Kaczyńskiemu”. Wychodzi na to – ironicznie pisze – jakby główną powinnością polskiego intelektualisty miało być nieprzyznawanie w niczym racji Kaczyńskiemu. Lider PiS staje się jedynym możliwym pośrednikiem między ludem a władzą i za to, wedle słów autora polska lewica będzie się kiedyś smażyć w piekle. Sroczyński broni i docenia renegata Marcina Króla, który nie dość, że otwarcie mówi o zaniedbaniach ostatnich dekad, to kala własne środowisko narażając się na odtrącenie i marginalizację.

I tak oto mamy wiele liberalizmów, rzeszę pseudo-liberałów, niewysłuchanych: tych prawdziwych, wykluczone grupy, a wśród nich zarówno obrońców jak i krytyków. Nawet Marcin Król w swoim komentarzu do debaty ma różne twarze – nihilisty, arystokraty pochylającego się z pogardą nad ludem, wnikliwego mentora, utopisty czy po prostu renegata. Trafnie zauważył Edwin Bendyk, że te wszystkie rozbieżności pokazują, jak trudno o spójną diagnozę polskiej rzeczywistości i jak ważna to nadal debata.

 

white book

ZDRADA DZIEDZICTWA
Europa żywi się wspólnym dziedzictwem, które nie ulega zawłaszczeniu i kodyfikacji. Klejnotem tego dziedzictwa jest odwaga myśli – zdolność zadawania trudnych pytań i udzielania na nie niezależnych odpowiedzi.
O europejskim dziedzictwie, jego krytyce i przyszłości w 215 numerze Res Publiki Nowej.
Pobierz za ile chcesz, od 1 zł! »

 

[1] Warto tu jednak przypomnieć artykuł Jacka Dukaja Za długie, nie przeczytam…

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa