SMOLEŃ: Płyny w działaniu
Michał Smoleń o eseju Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych Krzysztofa Pacewicza
Społeczne ontologie rzadko konstruowane są z podobną śmiałością. Kiedy Krzysztof Pacewicz w eseju Fluks, wyróżnionym w finale IV edycji Konkursu o Nagrodę im. Barbary Skargi, wskazuje na tytułowy przepływ jako otoczenie, budulec i warunek możliwości[1] wspólnoty i całego życia (społecznego), nie jest to bowiem zaledwie metafora. Fluks, zdefiniowany jako „spontaniczny i chaotyczny przepływ płynów ustrojowych, niekontrolowalne mieszanie się biofluidów, materialny motor wspólnoty i odwieczny wróg polityki suchego ciała”[2] należy rozumieć jak najbardziej dosłownie. Dochodzi tu więc do interesującego odwrócenia. W słowniku popularnej refleksji, krwioobieg i podobne pojęcia uznawane są za biologiczne metafory, ilustrujące faktyczny przepływ społecznych bytów abstrakcyjnych: idei, kapitału, norm, innowacji (np. system bankowy jako krwioobieg kapitalizmu), ew. policzalnych obiektów (ludzi, towarów, narkotyków, broni). Z kolei w ramach szeroko pojętej myśli filozoficznej, „mokre” metafory myślane były jako alternatywa dla mechanistycznego pojmowania świata, ale jak wskazuje Pacewicz – często popadały w odwrotne abstrakcje, oddając wyobrażenia o przepływach konceptualizowanych na różne sposoby, ale będących ostatecznie elokwentnymi wariacjami na temat quasi-mistycznej siły życiowej[3]. Autor bez skrupułów odrzuca witalistyczne zabobony i proponuje obraz wspólnoty opartej na jak najbardziej konkretnych przepływach płynów ustrojowych. Społeczeństwo nie jest jak krwioobieg; życie jest obiegiem płynów, w którym granice między jednostkami (społeczeństwami, gatunkami) możemy wyrysować niczym palcem na wodzie[4].
[…]
Pacewicz zabiera czytelników na szybką przejażdżkę przez historię kultury i filozofii, tropiąc nie w pełni wysłowione lęki przed mokrym nieporządkiem, łączonym z rozpadem, epidemią i anarchią[5]. Korelatem tych wciąż żywych lęków są biopolityczne reżimy izolacji, dążące do „pełnej kontroli przepływów płynów ustrojowych”[6]. Autor wskazuje na dwie główne strategie – totalitarną (umacniającą zewnętrzną granicę ciała politycznego, np. poprzez rasizm, i jego struktury, poprzez konserwatywną obyczajowość)[7] oraz liberalną, stawiającą w centrum jednostkę i jej autonomię (idealnym punktem dojścia byłby „lateksowy strój na całe ciało”, zatrzymujący wszelką wymianę płynów z otoczeniem)[8]. Choć posiadają one pewną skuteczność – cała historia władzy daje się wyrazić w języku biopolityki – ich wysiłki są zasadniczo daremne. Bowiem „całkowite wyeliminowanie fluksu byłoby równoznaczne ze śmiercią”[9]. Polityka, odnosząca się do istot żywych, „żywi się tym samym fluksem, z którym walczy”[10]. Skoro przepływów nie udaje się w pełni zatrzymać, biopolityczne reżimy pozostawiają furtki, np. w postaci przekazu spermy w ramach heteroseksualnego małżeństwa. Przykłady biopolityki izolacji podawane przez Pacewicza należą do kanonu tego nurtu refleksji. Szczególnie intrygująca jest natomiast analiza kościoła katolickiego jako organizacji opartej na wspólnocie płynów (choć bardziej wyobrażonej niż faktycznej – ciało i krew Chrystusa, nie ludu – a przez to bardzo ograniczonej) i krytycznej wobec nowoczesnych reżimów władzy nad życiem (eugenika, antykoncepcja)[11].
Biopolityce izolacji (totalitarnej i liberalnej) przeciwstawiają się w pierwszym rzędzie praktyki biooporu. Przez dłuższą część eseju, to właśnie one zdają się odgrywać rolę pozytywnych bohaterów akwarycznego dramatu. Zakładają one bowiem akceptację dla logiki fluksu i radykalne odrzucenie wszelkich prób zatamowania czy regulacji przepływów. Ulubionym przykładem autora są tu geje uprawiający grupowy seks bez zabezpieczeń pomimo ryzyka HIV, lub wręcz celowo poddający się zakażeniu[12]. Zamiast życia w lęku, ograniczania własnej seksualności czy wiecznego polegania na zawodnych zabezpieczeniach, osoby te wstępują do epidemicznej wspólnoty, w ramach której mogą cieszyć się nieskrępowanym współżyciem. Ten cokolwiek szokujący przykład, którego faktyczny zasięg nie jest zresztą określony, i tak jest osłabiony przez dostępność względnie skutecznych terapii (oraz, choć autor o tym nie wspomina, środków osłonowych jak Truvada, umożliwiających wymianę płynów przy znacznie zmniejszonym ryzyku zarażenia). Inne praktyki noszące znamiona biooporu, jak wspólnota płynów w ramach poligamicznego związku (ale zamkniętego na płyny z zewnątrz), są, jak wskazuje sam autor, jeszcze bardziej wątpliwe (zachowują zasadniczy paradygmat biopolityki izolacji) lub z gruntu lokalne (kontakt matki i dziecka). Pełny bioopór wydaje się więc samobójczy – lub niemożliwy. Czy to jedyna alternatywa dla izolacji?
Pacewicz nie kwestionuje, że zupełnie swobodne przepływy wiążą się z niebezpieczeństwami. Jak już wspomniano, fluks jest budulcem rzeczywistości, nie postulatem i punktem dojścia – i ostateczne autor nie zachęca nas do samobójczego obalenia granic własnego ciała. Wręcz przeciwnie. W interesującej wolcie, Pacewicz wprowadza pojęcie biopolityki wspólnoty, która ma na celu pragmatyczne uporządkowanie przepływów z poszanowaniem i we współpracy z płynną naturą zjawisk. Przykładem będą szczepienia, które, od pierwszych eksperymentów z krowianką, wzmacniają odporność ciała indywidualnego i zbiorowego nie poprzez izolację, a tworzenie, w kontrolowanych warunkach, wspólnoty połączonej płynami ustrojowymi. Biopolityka izolacji była nie tylko szkodliwa, ale także daremna, ponieważ zmagała się z samą substancją życia. Tymczasem szczepienna biopolityka wspólnoty „za swój fundament przyjęła rozszerzanie ludzko-nieludzkiego miszmaszu wspólnoty szczepionej na cały świat, tak by w pełni wyeliminować ryzyko epidemii (…) miszmasz, którym jesteś, jest bezpieczny tylko o tyle, o ile jest częścią pewnej szerszej wspólnoty, ponadludzkiego miszmaszu, o ile łączy się z nim poprzez wymianę płynów ustrojowych”[13]. Ciągnąc wywód dalej, można by zaryzykować stwierdzenie, że szczepienia odróżniają się tym od antybiotyków, które, choć ratujące życie, mają, szczególnie stosowane w nadmiarze, negatywne skutki uboczne (dla jednostki, społeczeństwa i środowiska), i które obciąża ciągłe ryzyko stopniowej utraty skuteczności.
Klasyczna narracja krytyczna wobec biopolityki wpisywała rozwój medycyny, w tym i szczepień, w historię złowrogich działań władzy. W przeciwieństwie do tego, Pacewicz okazuje się piewcą przepływów dobrze urządzonych. Ruch anty-szczepionkowy, uważający sam siebie za rebelię przeciwko totalitarnej biomedycznej władzy, jest zaś przez niego opisany jako samobójczy wykwit liberalnego izolacjonizmu: rodzice mają się tak bardzo obawiać wystawienia dziecka na obcowanie ze światem zewnętrznym i obcymi płynami, nawet w bardzo kontrolowanych warunkach, że wolą już narazić je na ryzyko groźnych chorób[14] – podobnie można by pewnie interpretować przesadną fiksację na punkcie czystości i „nadbudowy” w postaci grodzonych osiedli, segregowanych szkół i innych konstrukcji szkodliwych dla życia społecznego i indywidualnego. […]
Fragmenty recenzji Michała Smolenia. Całość do przeczytania już niedługo w Res Publice.
Michał Smoleń — studiował filozofię, socjologię, kulturoznawstwo w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim oraz technologię chemiczną na Politechnice Warszawskiej. Zajmuje się filozofią społeczną, krytyczną socjologią pracy i gospodarki. Redaktor „Res Publiki Nowej”
_________________________________________________________
[1] Krzysztof Pacewicz, Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2017, s. 73.
[2] Tamże, s. 31.
[3] Tamże, s. 73-78.
[4] Tamże, s. 154.
[5] Sam zbiegiem okoliczności czytałem Fluks na marginesie utrzymanej w konwencji horroru gry wideo Bloodborne, przedstawiającej wiktoriańskie miasto pogrążone w epidemii szaleństwa, wynikłej z transfuzji przy użyciu uzdrawiającej, jak się wydawało, krwi Wielkich Przedwiecznych (bytów rodem z pism autora szczególnie przerażonego ontologiczną wilgocią, H. P. Lovecrafta) – to właśnie ten przerażający, życiodajny fluks, którego nie potrafi utrzymać w ryzach żadna instytucja.
[6] Tamże, s. 26.
[7] Tamże, s. 65.
[8] Tamże, s. 68.
[9] Tamże, s. 69.
[10] Tamże, s. 69.
[11] Tamże, s. 37-42.
[12] Tamże, s. 33-36.
[13] Tamże, s. 180.
[14] Tamże, s. 183-187.