ROGOWSKA: Polityczna porcelana
Wybory prezydenckie ugruntowały podział społeczno-polityczny. Rozkład głosów na wschodzie i zachodzie zaznaczył symboliczne pęknięcie Polski na pół, któremu zaradzić może jedno demokratyczne złote spoiwo.
Wybory prezydenckie w Polsce ugruntowały obserwowany już wcześniej podział społeczno-polityczny. Rozkład głosów na wschodzie i zachodzie zaznaczył symboliczne pęknięcie Polski na pół, któremu zaradzić może jedno demokratyczne złote spoiwo.
Sztandar narodowy
Rafał Trzaskowski i Andrzej Duda to dwa oblicza trzydziestu lat polskiej transformacji. To z jednej strony Polska proeuropejska, w której poparcie dla Unii Europejskiej utrzymuje się na wysokim poziomie, podobnie jak ocena stanu krajowej gospodarki[1]. A z drugiej strony to Polska coraz bardziej ksenofobiczna[2], zaniepokojona wzrostem cen i patologicznie nieufna[3]. I choć sami kandydaci w symboliczny sposób uosabiali te czy inne cechy, to już ich wyborcom jednoznacznie ich przypisać nie sposób.
Jedni i drudzy są niemal w równym stopniu nieufni, jedni i drudzy niemal w równym stopniu są zadowoleni z członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Wyraźniejsze różnice widoczne są natomiast w ich stosunku do grup społecznych takich jak osoby homoseksualne, transpłciowe, Żydzi czy uchodźcy[4]. Zapewne z tego powodu temat mniejszości seksualnych pojawił się w kampanii jako polityczny zapalnik. Jednak, jak wynika z badań Pauliny Górskiej[5], tym, co naprawdę dzieli obie grupy wyborców, jest wrogi stosunek do siebie nawzajem.
Linia podziału politycznego wyznacza oś wzajemnej wrogości, a postawa polityczna oceniana jest w kategoriach moralnych, do czego przyznaje się połowa ankietowanych zwolenników opozycji i ponad połowa przebadanych zwolenników PiS[6]. Oznacza to, że decyzja polityczna nie jest ujmowana w kategoriach preferencji, ale w kategoriach absolutnych i uniwersalnych, które mają odniesienie do wszystkich ludzi. Moralizacja postaw politycznych nie tylko wpływa na większą nietolerancję wobec innych, trudności w rozwiązywaniu konfliktów, gotowość do zaakceptowania przemocy jako środka do osiągnięcia celów, nasilenie pozytywnych i negatywnych emocji, ale też na wzmożoną partycypację polityczną[7].
Wysoka frekwencja[8], która zwyczajowo uważana jest za wskaźnik dobrej kondycji społeczeństwa obywatelskiego, w Polsce jest symptomem patriotycznego zacięcia, a nie obywatelskiego zaangażowania. Może się to wydawać subtelną różnicą, ale ma ona bardzo doniosłe znaczenie. Polacy wciąż wybierają wizję polskości, a nie społeczne czy ekonomiczne propozycje polityczne, do których oceny nie są ani merytorycznie, ani mentalnie przygotowani. Nadal aktualne wydają się słowa Cypriana Norwida z 1862 roku: „Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym”.
Wolni od odpowiedzialności
Polacy zdają się nie zauważać, że ich decyzje wyborcze mają wpływ na ich osobisty los. Więcej niż połowa ankietowanych Polaków nie ufa partiom politycznym[9], a politykom przyklejają etykietkę „wszyscy są tacy sami”, nie wymagając od nich zbyt wiele. Ta zasada nie obowiązuje już jednak na przykład w stosunku do osób o innej orientacji seksualnej. Trudno jest sensownie wyjaśnić, w jaki sposób homoseksualny współobywatel miałby mieć większy, a do tego bardziej negatywny, wpływ na życie wyborcy niż prezydent łamiący konstytucję, a mimo to jednym z głównych tematów kampanii stało się potencjalne zagrożenie ze strony środowisk LGBT.
Kategorie takie jak praworządność i konstytucyjność dla wielu wyborców pozostają abstrakcyjnymi pojęciami, bo ich przyswojenie wymaga obywatelskiego treningu, na który przez trzydzieści lat transformacji zabrakło sił i czasu. Tymczasem bliżej nieokreślone poczucie tego, co „nasze”, „normalne” i „uporządkowane” nie musi spełniać żadnych rygorów racjonalności. Staje się więc łatwiejszym do zastosowania kryterium wyboru.
Tę obywatelską niefrasobliwość doskonale wykorzystuje PiS, który „zaprowadza porządek”, tworząc iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa i panowania nad sytuacją w kraju. Niektóre z kryzysów kreują sami rządzący, tylko po to, by móc je „rozwiązać”. Tak było z rzekomym najazdem uchodźców na Polskę w 2015 roku, tak jest i teraz z zagrożeniem ze strony gender i LGBT. Także polityka społeczna, taka jak program 500+, trzynasta emerytura, czy reforma edukacji i sądownictwa prezentowane są jako próby zapanowania nad niesprawiedliwością społeczną i chaosem. Rządzący przedstawiają się więc jako szeryfowie i dobroczyńcy narodu, a nie reprezentanci administracji rządowej.
Było to widoczne w rozłożeniu akcentów w tegorocznej kampanii przed wyborami prezydenckimi. O ile Rafał Trzaskowski powoływał się na wsparcie polskich i europejskich samorządowców, kampanię Andrzeja Dudy aktywnie wsparł rząd Mateusza Morawieckiego, jeżdżąc po Polsce z ogromnymi kartonowymi czekami, by pokazać, że to rząd PiS rozdaje Polakom pieniądze.
Ten kontrast między eksponowaniem siły samorządności z jednej strony i wszechobecności rządu z drugiej pokazał dwie wizje sprawowania władzy. Trzaskowski proponował model liberalny i samorządny, zapewniający więcej wolności, ale i odpowiedzialności obywatelom. Duda utożsamiał model rządów silnej ręki, ocierający się o autorytaryzm, w którym rządzący stają się wyłącznymi gwarantami bezpieczeństwa i sprawiedliwości, zdejmując z obywateli część odpowiedzialności za cenę ograniczenia niektórych praw i wolności. Połowie Polaków taki wybór zdaje się odpowiadać.
Ciasny lewy but
Ważnym termometrem tendencji politycznych są wyniki ugrupowań sytuujących się na krańcach politycznego wachlarza. W Polsce to skrajnie prawicowa Konfederacja i Lewica. O ile w wyborach parlamentarnych jesienią 2019 roku lewica powróciła do Sejmu z dobrym 12-procentowym wynikiem, a Konfederacja pewnie przekroczyła próg wyborczy, uzyskując 6,81 proc. głosów, to już w wyborach prezydenckich te proporcje były inne. Krzysztof Bosak z Konfederacji uzyskał 6,78 proc. głosów, podczas gdy reprezentujący Lewicę Robert Biedroń zaledwie 2,22 proc. Konfederacja oprócz dobrej kampanii, zaprezentowała spójny prawicowy światopogląd, a jednocześnie potrafiła przedstawić Bosaka jako kandydata merytorycznego, zdejmując z niego odium narodowego radykała.
Od lat ‘90 prawica kojarzy się Polakom z programem solidarnościowym[10], który w innych krajach tradycyjnie uznawany jest za banderę lewicową. Polska lewica ma problemy z uwolnieniem się od postkomunistycznych skojarzeń. Wybory prezydenckie pokazały, że nie ma też atrakcyjnych propozycji nawet w tych obszarach, w których powinna mieć najwięcej do powiedzenia. Robert Biedroń, najbardziej rozpoznawalny z polityków-gejów, oprócz zorganizowania ważnej inicjatywy w postaci konferencji matek osób LGBT, w żaden sposób nie zaistniał w kampanii, w której przecież jednym z głównych tematów był stosunek do mniejszości seksualnych.
Katastrofalny wynik przedstawiciela ugrupowań lewicowych potwierdza nie tylko złą organizację kampanii, ale i brak koordynacji działań, które mógłyby stworzyć alternatywę dla centro-prawicowego dyskursu i oddać lewicy należne jej miejsce, jako jednego z biegunów podziału politycznego. Na razie w dalszym ciągu polska lewica pozostaje politycznym ozdobnikiem, choć trzeba zauważyć, że jej młodzi przedstawiciele coraz lepiej poruszają się na scenie politycznej. Nadal jednak nie są w stanie przekonać wyborców, że będą potrafili zrealizować któryś z typowo lewicowych punktów programowych: ochrony praw pracowniczych, wyrównywania szans edukacyjnych, programów socjalnych; a polski wyborca kojarzy dzisiejszą lewicę raczej wyłącznie z antyklerykalizmem i LGBT.
W takich warunkach ciekawym eksperymentem byłoby pojawienie się partii katolicko-lewicowej, która mogłaby przyciągnąć część elektoratu o lewicowym światopoglądzie związanego z Kościołem katolickim. Tego typu ugrupowanie mogłoby przełamać antylewicowe stereotypy. Póki co, Polska jest jednak skazana na lewicowy erzac w postaci centrowo-lewicowego skrzydła Koalicji Obywatelskiej.
Złote spoiwo
Pęknięta Polska niczym porcelanowe naczynie powoli zaczyna się szczerbić. Sytuacja międzynarodowa i widmo recesji mogą przyczyniać się do pogłębiania politycznych podziałów, co odwróci uwagę od braku rozwiązań ekonomicznych. W kintsugi, japońskiej technice naprawy ceramiki, skorupy pękniętego naczynia łączy sią laką z dodatkiem metali szlachetnych. Otrzymane w ten sposób przedmioty nabierają jeszcze większej wartości niż miały przed zniszczeniem. Nie chodzi o ukrywanie pęknięcia, ale jego wyeksponowanie i potraktowanie jako wartości dodanej. Blizny świadczą bowiem o historii, o delikatności materii, ale też sile istoty. Dlatego, choć proces naprawy jest powolny i wymaga dużego nakładu pracy, to efekt może napawać dumą.
Co mogłoby być złotym spoiwem, które połączy wyszczerbione brzegi pękniętej Polski? W demokracji konstytucyjnej to ustawa zasadnicza powinna być zwornikiem i punktem odniesienia dla wszystkich obywateli i rezydentów. Uznanie konstytucji za to, co „nasze”, w której jest miejsce dla „ja” i „ty” niezależnie od podziałów, wedle której wszyscy są równi choć różni, stwarza przestrzeń do dobrego, pokojowego, a przede wszystkim korzystnego dla wszystkich współżycia.
Nie bez powodu jednym w pierwszych kroków partii rządzącej było podważenie ładu prawnego i kontroli konstytucyjności prawa. Wprowadzenie chaosu w tych dziedzinach pozbawia ustrój i społeczeństwo konstytucyjnego parasola i naraża je na korozję. Zadaniem ruchów społecznych i partii politycznych, którym zależy na demokratycznym państwie prawa i niwelowaniu podziałów, powinno być w pierwszej kolejności przywrócenie nienaruszalności tego wspólnego mianownika.
Druga kadencja Andrzeja Dudy nie będzie zapewne różniła się od pierwszej. Próby uniezależnienia się od kierownictwa PiS wymagałyby od Dudy politycznego zaplecza oraz osobistej charyzmy. Jednego i drugiego zdaje się urzędującemu prezydentowi brakować. Bardziej prawdopodobne jest zatem to, że będzie podpisywał kolejne ustawy mające na celu „domknięcie systemu”, takie jak zmiana ordynacji wyborczej, „repolonizacja” mediów, reforma uniwersytetu.
Jedyną nadzieją na poprawę sytuacji i obronę demokratycznych standardów są ruchy społeczne, które wymuszą nowy styl uprawiania polityki i staną się ciałami pośredniczącymi, które nie tyle zastąpią partie polityczne, co nadadzą kierunek ich działaniom. W całym regionie jest ich coraz więcej (węgierskie Momentum, Czeska Partia Piratów, słowackie Dla ludzi). W dzisiejszych warunkach istotne byłoby, aby zaczęły działać nie tylko na poziomie lokalnym, ale także współpracować na poziomie europejskim.
W Polsce po wyborach pojawiły się dwa nowe ruchy skupione wokół dwóch przegranych kandydatów na prezydenta – „Polska 2050”, której patronuje Szymon Hołownia i „Nowa Solidarność”, której liderem jest Rafał Trzaskowski. Czy będą one w stanie zaangażować istotną część z niemal 10-milionowej grupy wyborców, którzy w drugiej turze zagłosowali na kandydata opozycji – trudno powiedzieć. Coraz bardziej oczywiste wydaje się jednak, że Platforma Obywatelska nie jest już w stanie odzyskać utraconego poparcia i wygrać z PiS. Nie wystarczy tylko zmiana szyldu, potrzeba intensywnej pracy u podstaw, wzajemnego zaufania i umiejętności współpracy, by zaangażować większą liczbę ludzi, stworzyć nowy model rozmawiania o Polsce, rozwiązywania problemów zarówno systemowych, jak i lokalnych, zasypywania podziałów i działania na rzecz wspólnego dobra. Platformie potrzeba z jednej strony zaplecza intelektualnego z prawdziwego zdarzenia, które byłoby w stanie opracować nowy program polityczny, a z drugiej prężnie działających struktur i zaangażowanych działaczy w terenie.
Gabriela Rogowska, redaktorka „Res Publiki Nowej” i „Visegrad Insight”, tłumaczka.
[1]Por. Eurobarometr 92, Opinia publiczna w Unii Europejskiej. Raport krajowy. Polska, jesień 2019. https://ec.europa.eu/poland/sites/poland/files/docs/news/st92-report-reppl_v3.pdf
[2]Por. Wyniki ankiet w poszczególnych krajach UE, przeprowadzone przez Agencję Praw Podstawowych Unii Europejskiej https://fra.europa.eu/en/data-and-maps/2020/lgbti-survey-data-explorer.
[3]Por. Komunikaty z badań CBOS: „Zaufanie społeczne” Nr 43/2020 (https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2020/K_043_20.PDF) oraz „O nieufności i zaufaniu” Nr 35/2018 (https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2018/K_035_18.PDF).
[4]Patrycja Antosz, Równe traktowanie standardem dobrego rządzenia. Raport z badań sondażowych.https://portal.uj.edu.pl/documents/4628317/aabdbce2-8ba2-4a58-b04f-c28108cd068c
[5]Paulina Górska, Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?, Centrum Badań nad Uprzedzeniami, Warszawa 2019. http://cbu.psychologia.pl/uploads/f_bulska/Polaryzacja%20polityczna%202.pdf
[6]Por. Tamże, s. 14–15.
[7]Por. Linda J. Skitka, The psychology of moral conviction, [w:] “Social and Personality Psychology Compass”,Issue 4, Vol. 4, s. 267–281.
https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/j.1751-9004.2010.00254.x
[8]Frekwencja w drugiej turze wyborów prezydenckich w Polsce w 2020 wyniosła 68,18 proc.
[9]Komunikat z badań CBOS „Zaufanie społeczne”, Nr 43/2020, Kwiecień 2020.
https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2020/K_043_20.PDF.
[10]Komunikat z badań CBOS „Społeczne postrzeganie lewicy i prawicy”, BS 178/2000, Warszawa 2000. https://cbos.pl/SPISKOM.POL/2000/K_178_00.PDF