PRZYBYLSKI: Orban przelicytował. Jeśli wygra Biden to koniec sojuszu z Polską.

Z perspektywy inwestycji w Europę Środkową Trump nie był zły, ale administracja Bidena może dać nam większe poczucie bezpieczeństwa.


Z perspektywy inwestycji w Europę Środkową Trump nie był zły, ale administracja Bidena może dać nam większe poczucie bezpieczeństwa. Poprzez odnowę sojuszy i zaufania do instytucji międzynarodowych, Waszyngton mógłby wzmocnić kluczowe filary struktury bezpieczeństwa w Europie Środkowej. Może też wbić klin między Polskę a Węgry w kwestii praworządności.

Dla Europy Środkowej po 3 listopada nie zmienią się dwie rzeczy: korzystny wizerunek Stanów Zjednoczonych i poparcie dla prezydenta. Jednak wyniki wyborów mogą równie dobrze przyspieszyć nadejście kłopotów politycznych dla co najmniej dwóch populistycznych rządów w regionie.

Gdyby decyzja należała tylko do Polaków, Donald Trump miałby reelekcję w kieszeni. Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie urzędujący prezydent ma więcej zwolenników niż jego rywal. Dla pozostałych Europejczyków Joe Biden wydaje się jedynym akceptowalnym wyborem. Oczywiście te preferencje nie mają żadnego wpływu na wynik wyborów, ale dają wyobrażenie o tym, ile osób w UE ma nadzieję na zmianę w Białym Domu. Ponadto preferencje te zmieniają się w przewidywalny sposób.

Według Pew Research zaufanie do prezydenta Trumpa na arenie międzynarodowej jest niskie

Jeszcze w 2012 roku Polacy popierali bardziej prezydenta Baracka Obamę niż jego przeciwnika Mitta Romney’a. W 2016 roku, wraz z innymi Europejczykami, Europa Środkowa liczyła na Hillary Clinton, podczas gdy Donald Trump był uznawany za niegodnego zaufania – także w Polsce. Dlatego jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany, europejska opinia publiczna prawdopodobnie go zaakceptuje, ale Joe Biden byłby z pewnością milej widziany i przyjęty co najmniej jako nowy symbol potężnego sojusznika.

Opinia publiczna często ma znaczenie w kształtowaniu polityki zagranicznej, ale jest drugorzędna w stosunku do tego, co przywódcy polityczni uważają za właściwe dla ich krajów. Viktor Orbán postawił na obecnego prezydenta. Nie chodzi tu tylko o dopasowanie ideologiczne i wpływ na wewnętrzną politykę Węgier. Węgierski premier od lat stara się wkraść w łaski Białego Domu i ta długoterminowa inwestycja w relacje z republikanami może stać się po prostu bezowocna, jeśli w Stanach Zjednoczonych nastąpi zmiana. Viktor Orbán doskonale zdaje sobie sprawę, że jest bardzo dobrze znany demokratom i niezbyt wśród nich lubiany. Co więcej, Joe Biden i jego świta obiecują rozpocząć walkę z koncepcją „nieliberalnej demokracji” dokładnie w tym miejscu, w którym ją zostawiono w 2016 r. Odkładając więc na bok dyplomatyczną wrażliwość, Budapeszt jednoznacznie poparł Donalda Trumpa. 

Pomimo pozornego zadowolenia Polaków z Donalda Trumpa, inicjatywa w polityce zagranicznej Warszawy jest bliska zeru. Można by to postrzegać jako starą dobrą szkołę nie ingerowania w proces demokratyczny zaprzyjaźnionych krajów, ale Warszawie ostatnio brakuje nawet takiego zestawu umiejętności dyplomatycznych. Rząd PiS po raz kolejny udowodnił, że nie jest w stanie zająć w pełni asertywnej pozycji w polityce zagranicznej i został wciągnięty w przedwyborczą wojnę kulturową amerykańskich aktywistów antyaborcyjnych. Poza jedyną kwestią prawa aborcyjnego Warszawa nie opowiada się bezpośrednio za reelekcją Donalda Trumpa, bo chce uchylić się przed ewentualnymi kłopotami jeśli w USA wybrany zostanie demokrata. 

Cisza na międzynarodowym froncie ideologicznym

Niedawne ograniczenie prawa aborcyjnego w Polsce jest zgodne z linią deklaracji genewskiej (GenevaConsensus Declaration)podpisaną tego samego dnia przez sekretarza stanu Mike’a Pompeo – z Polską i Węgrami na pokładzie – co można odczytać jako próbę zademonstrowania antyaborcyjnej grupie wyborców swojej skuteczności przez Donalda Trumpa.

Polska słucha głosu Ameryki dużo uważniej niż Węgry, bo obecnie rząd tak mocno zainwestował w gwarancje bezpieczeństwa z Waszyngtonu, że jest bardziej narażony na potencjalne nowe wytyczne płynące z USA. Na przykład jeśli nowa administracja zechce uwzględnić kwestie praworządności jako warunek dalszej ścisłej współpracy dwustronnej, to ten argument mógłby się sprawdzić w Polsce, ale byłby już mało skuteczny na Węgrzech, gdzie dźwignia współpracy obronnej z USA nie jest tak silna. Dla polskiej polityki wiele by też znaczyło, gdyby na amerykańskiego prezydenta wybrano katolika, kogoś, kto ma twarde zdanie w takich kwestiach jak prawa człowieka, zmiany klimatyczne czy społeczność LGBT+.

Scenariusze dla Europy Środkowej

Dotychczas prezydent Andrzej Duda odgrywał rolę polityka, który mieni się przykładnym wiernym Kościoła katolickiego, tymczasem amerykańscy prezydenci – gdy tylko chcieli – odgrywali raczej rolę latarni morskiej dla poszukujących wolności protestujących w naszej części świata. Gdyby więc demokrata, a w dodatku katolik, przejął inicjatywę i dał zachętę, to trwające w regionie protesty mogłyby się tylko wzmocnić, prowadząc do „Środkowoeuropejskiej Wiosny 2.0″ – scenariusza, który opracowaliśmy dwa lata temu [link].

Wyzwaniem rosyjskie wpływy 

Pomińmy już konsekwencje dla kultury politycznej. Dobrą wiadomością dla Europy Środkowej jest to, że obaj kandydaci zobowiązali się do poparcia Inicjatywy Trójmorza, której celem jest odizolowanie regionu od Komunistycznej Partii Chin. Biały Dom kierowany przez demokratów, w przeciwieństwie do administracji Donalda Trumpa, wykorzystywałby tę platformę również do otwartego kwestionowania wpływów Rosji. 

Należy zauważyć, że Rosjanie są jedynym narodem na kontynencie euroazjatyckim, u którego Trump zdecydowanie by wygrał (patrz sondaż Ipsos). W przypadku Bidena antyliberalne tyrady rosyjskiego prezydenta Władimira Putina i kremlowska agenda ideologiczna, rozprzestrzeniająca się na skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe skrzydła europejskich okręgów wyborczych byłyby poważnie kwestionowane, podczas gdy w ostatnich latach Moskwa była uspokojona komunikatami Trumpa.

Co najważniejsze, bez względu na to, kto wygra wybory, Europa Środkowa pozostanie dla Ameryki najlepszą przystanią dla relacji transatlantyckich z poważnym kapitałem politycznym, jaki obie strony zainwestowały w te stosunki.

numer 5/2020 Polska Polityka Wschodnia

Obecnie Niemcy przodują pod względem nieufności wobec Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie to Niemcy, obok USA, odgrywają wiodącą rolę w Europie Środkowo-Wschodniej jako inwestor, a także jako pośrednik w zakresie polityki bezpieczeństwa. Ten fakt,  tak oczywisty dla mieszkańców Europy Środkowej, często jest trudny do strawienia dla niemieckich elit. 

Jednakże jest w Niemczech zauważalny i rozmawia się o tym, a minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer poręczyła, że zaangażowanie Niemiec w kluczowe kwestie bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej będzie się zwiększać. Nowa administracja USA z pewnością powie: „Sprawdzam”, kształtując dalsze relacje z Berlinem.

Co jest w pakiecie?

Prawdziwym zadaniem stojącym przed przyszłymi przywódcami politycznymi ze wszystkich stron będzie znalezienie sposobów na odnowienie zobowiązań, które wykraczają poza to, co jest powiedziane lub zapisane wyłącznie na papierze.

Dla Europy Środkowej reelekcja Donalda Trumpa może oznaczać, że uwaga Niemiec i Europy w większym stopniu skupi się na Inicjatywie Trójmorza. Z drugiej strony wybór Joe Bidena może przynieść nowe perspektywy dla przyszłej transatlantyckiej umowy handlowej i pomóc lepiej zgrać komunikację strategiczną w sprawie priorytetów europejskich i amerykańskich.

Ostatecznie wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych przesądzi, czy zwolennicy nieliberalnej demokracji na Zachodzie dosięgnęli już szklanego sufitu, czy też demokratyczne bezpieczeństwo będzie testowane przez kolejne cztery lata.

*ten artykuł dostępny jest w języku angielskim na platformie Visergrad Insight [link]


Wojciech Przybylski, prezes Fundacji Res Publica, redaktor naczelny „Visegrad Insight”

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa