Potrzeba przestrzeni

W nadchodzącym roku czeka nas ważne wydarzenie dla rozwoju miast - wybory samorządowe. Wraz z nimi przyjdzie czas na kampanię wyborczą, a podczas niej miejsce na debatę nad istotnymi dla miast problemami. Chcielibyśmy, aby nie […]


W nadchodzącym roku czeka nas ważne wydarzenie dla rozwoju miast – wybory samorządowe. Wraz z nimi przyjdzie czas na kampanię wyborczą, a podczas niej miejsce na debatę nad istotnymi dla miast problemami. Chcielibyśmy, aby nie były one formułowane przez ludzi od kampanijnego marketingu, a wynikały z rzeczywistych potrzeb i toczącej się już debaty o miastach. Dlatego poprosiliśmy aktywnych obywateli różnych miast o wskazanie kwestii, które powinny pojawić się w centrum debaty wyborczej.

Potrzeba przestrzeni

Obserwując działania wielu samorządów, odnoszę wrażenie, że zagadnienie przestrzeni publicznych zostało sprowadzone do organizowania skwerków bądź ustawiania ławek gdzie popadnie. Lepiej mieć ławkę niż jej nie mieć, ale kompleksowe myślenie o tym problemie wymaga zaangażowania sił na wielu frontach: urbanistycznym i architektonicznym, mieszkaniowym, inwestorskim, estetycznym i społecznym. W problemie wyglądu przestrzeni publicznej skupia się też wiele innych wątków. I to właśnie ją chciałbym widzieć jako kluczowe zagadnienie w zbliżającej się kampanii samorządowej.

@Nicholas Lativy / Flickr.com
@Nicholas Lativy / Flickr.com

Jasne jest, że jednym z głównych i najbardziej widzialnych problemów polskiej przestrzeni jest jej komercjalizacja. Uległość samorządowców wobec inwestorów kończy się nie tylko tak spektakularnymi tragediami jak dworce w Katowicach i Poznaniu, ale też wieloma pomniejszymi. Wszechobecność płotów i ogrodzeń, stawianych także przez instytucje publiczne, przestaje budzić już jakikolwiek sprzeciw. Podobnie jest z zawłaszczeniem przestrzeni przez firmy zajmujące się reklamą zewnętrzną. Problem nie leży więc tylko w estetyce, ale też w fakcie, że przestrzeń miejska jest najczęściej obszarem negocjacji rynkowej, a nie społecznej.

Poprzez dbałość o przestrzeń publiczną rozumiem wszelkie zabiegi poszerzające (tak!) jej areał. Cóż to znaczy dla polskich miast? Ano między innymi stopniowe ograniczanie czy wręcz wyłączanie śródmieść z ruchu samochodowego, przekształcanie arterii w deptaki, pasaże i place dostępne także osobom z różnymi niepełnosprawnościami. Proces odzyskiwania przestrzeni musi być, rzecz jasna, konsultowany z jej użytkownikami. Są miejsca w Polsce, gdzie taki mechanizm już działa. Rzecz więc w tym, by pytać ludzi, czego chcą, a specjalistów od organizowania przestrzeni, jak osiągnąć dany efekt. Odwrócenie tej kolejności powoduje, że wracamy choćby do problemu grodzeń – bo ludzie chcą bezpieczeństwa, a jego gwarantem ciągle zdaje się pozostawać płot czy wręcz mur.

By przestrzenie publiczne żyły, potrzebują życia publicznego i tu pojawia się największe wyzwanie dla obecnych i przyszłych samorządowców. Nie jest ono nowe, doświadczenie minionych lat wskazuje jednak, że zupełnie nieużywane. Mam na myśli wyludnianie się śródmieść miast, generowane, między innymi, zaludnianiem przedmieść. Zielony trawniczek zarośnie chwastem, a ławeczki będą świecić pustkami, jeśli nie powstrzymamy ucieczki mieszkańców z miast. Zapobieganiu suburbanizacji poświęcono niejedną książkę – może przed kampanią kandydaci mogliby więc jakąś przeczytać i dowiedzieć się, że przy obecnej polityce przestrzennej i mieszkaniowej (brak planów miejscowych, niedobór mieszkań komunalnych, w centrach w szczególności, brutalny rynek wynajmu, itd.) wszelkie zabiegi pielęgnujące przestrzeń publiczną będą beznadziejne. Nie będzie miał kto z tych przestrzeni korzystać. Z marzeniami ludzi rzecz jasna walczyć nie można, a zawsze znajdą się tacy, którzy będą chcieli żyć w domku na przedmieściu. Im też należy się zresztą przestrzeń wspólna i infrastruktura ułatwiająca życie oraz nawiązywanie sąsiedzkich relacji. Dziś jednak zachęt do pozostawania w centrach miast, formułowanych przez samorządy, doprawdy trudno szukać w Polsce.

promo

Gdy piszę ten tekst, trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że naszkicowałem tu zbiór pobożnych życzeń. Konia z rzędem temu, kto znajdzie polityków, którzy ruszą do wyborów, domagając się ograniczenia roli inwestorów w kształtowaniu miast, wprowadzenia podatków od reklamy na prywatnych nieruchomościach, wyprowadzenia ruchu samochodowego z centrów, podwyżek cen w strefach parkowania i obniżek biletów komunikacji publicznej, rozwoju systemów rowerów miejskich oraz kompleksowych programów budowania mieszkań komunalnych i pod wynajem. Wiele z tych decyzji wymaga myślenia w perspektywie dłuższej niż jedna kadencja. A perspektywa ta ciągle wydaje się być w Polsce mocno abstrakcyjna.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa