Po co planecie demokracja?
Nie ochronimy klimatu i środowiska bez demokracji, państwa prawa i gwarancji praw człowieka. Na martwej planecie nie będzie też demokratycznego państwa prawnego, ani praw człowieka.
Kryzys klimatyczny i kryzys demokratycznego państwa prawnego to fakty obserwowane w skali kraju, Europy i świata. Na ogół postrzegamy je jako odrębne i niepowiązane ze sobą kwestie. Odwołując się tylko do przykładów z Polski i tylko do informacji, którymi żyła prasa w ostatnich miesiącach, warto zadać sobie jednak kilka pytań.
Czy istnieje związek między wpompowaniem miliarda złotych w projekt budowy bloku węglowego Ostrołęka a planami ograniczenia dostępu do informacji publicznej? Co mają ze sobą wspólnego przejęcie przez Orlen lokalnych gazet wydawanych przez Polskę Press czy koncesja dla telewizji TVN z planowaną, kolejną wycinką w Puszczy Białowieskiej? Czy można znaleźć wspólny mianownik między Lex Izera, która pozwala na wycinanie polskich lasów a atakami na sędziów czy niekonstytucyjnymi reformami sądownictwa? Pora dostrzec, że kryzys państwa prawa i kryzys klimatyczny to nie są osobne zjawiska.
Kryzys państwa prawa szkodzi klimatowi
Pora dostrzec, że kryzys państwa prawa i kryzys klimatyczny idą ramię w ramię. Można śmiało postawić tezę, że te zjawiska wykazują systemowe powiązanie zwrotne, a więc, że się wzajemnie wzmacniają i napędzają. Kryzys klimatyczny wywołany jest nieodpowiedzialną polityką rządów na całym świecie. Im bardziej populistyczna polityka, im mniej demokracji i państwa prawa, tym bardziej nieodpowiedzialna i rabunkowa polityka ekologiczna danego państwa. Pierwsze z brzegu przykłady to wycofanie przez Donalda Trumpa Stanów Zjednoczonych z grona stron Porozumienia Paryskiego, barbarzyńska wycinka Puszczy Amazońskiej przez prezydenta Bolsonaro w Brazylii czy budowa nowych elektrowni węglowych w Turcji rządzonej przez Erdogana.
Podobnie bywa na polskim podwórku, gdzie często nieodpowiedzialna polityka środowiskowa idzie w parze z ograniczaniem procesu demokratycznego. Organizacje społeczne nie są prawnie dopuszczone do zaskarżania wieloletnich programów ochrony powietrza czy planów urządzenia lasu (np. kilka lat temu przy wycince Białowieży). Udział społeczeństwa obywatelskiego i głosy sprzeciwu często przykrywają sztuczki legislacyjne, takie jak specustawy czy projekty poselskie. Przykładem z pierwszych stron gazet jest także sprawa Turowa. Gdyby Polska poważnie traktowała potrzebę prowadzenia ambitnej polityki klimatycznej i miała plan odejścia od węgla, spór o wodę z Czechami miałby zapewne inny finał niż taki, który naraża nas na wysokie kary finansowe.
Z drugiej strony, im większe problemy środowiskowe i klimatyczne, tym większe zagrożenie dla demokracji i państwa prawa. Kryzys klimatyczny, jeśli go nie powstrzymamy, doprowadzi do masowych migracji, czego skutkiem będzie destabilizacja polityczna na całym świecie, w szczególności w Unii Europejskiej. Oznacza to nie tylko kryzys humanitarny na olbrzymią skalę, ale także koniec świata, jaki znamy od dekad w UE. Według Banku Światowego zmiana klimatu zmusi do migracji aż 216 mln ludzi do 2050 r., a od 1 do 2 mld ludzi może zostać pozbawionych dostępu do wystarczającej ilości wody. Kryzys klimatyczny może też spowodować globalne straty plonów rzędu 30 proc. do 2080 r., a także 250 tys. dodatkowych zgonów rocznie już w latach 2030–2050.
David Attenborough podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa OZN na początku 2021 r. w kontekście zmian klimatycznych mówił o zbliżaniu się do punktów krytycznych, których przekroczenie spowoduje, że globalnie temperatury będą rosły katastrofalnie. Punkty krytyczne w Polsce wydają się być niebezpiecznie blisko zarówno w odniesieniu do klimatu, jak i do demokracji. Wyłączanie kolejnych bezpieczników demokratycznego państwa prawnego, rozpoczęte zmianami w Trybunale Konstytucyjnym, a później szeregiem zmian dotyczących mediów publicznych, służb specjalnych, prokuratury, służby cywilnej, sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, niebezpiecznie plasuje nas w kolejce do państw balansujących na granicy demokracji konstytucyjnej i rządów autorytarnych.
Zarówno środowisko, jak i demokracja wydają się dane raz na zawsze, trwałe, niewrażliwe na ciosy z tej lub innej strony areny politycznej. Pandemia pokazała jednak, że niemożliwe i niewyobrażalne może stać się realne, niemalże z dnia na dzień. COVID-19 podważył naszą wiarę w państwo zapewniające bezpieczeństwo zdrowotne i równy dostęp do środków opieki medycznej. Jaki test będzie musiało przejść państwo w obliczu kryzysu klimatycznego, który każdego roku będzie przybierał na sile?
Tylko w demokracji można ochronić przyrodę
Dostrzeżenie sprzężenia zwrotnego kryzysu demokracji i kryzysu klimatycznego jest kluczowe dla ich przezwyciężenia. Nie uda się ochronić klimatu bez demokracji, państwa prawa i gwarancji praw człowieka. Reżimy autorytarne mogą w krótkiej perspektywie być sprawniejsze niż demokracje w dekarbonizacji gospodarki czy zmianie wzorców konsumpcyjnych społeczeństwa. Na przykład, szybciej mogą realizować proekologiczne inwestycje, mogą też narzucić społeczeństwu drakońskie normy ekologiczne. Celem państw autorytarnych nigdy nie jest jednak dobro wspólne… mimo kwiecistych deklaracji. Pokazują to doskonale stan środowiska i zobowiązania klimatyczne Chin, Rosji czy Turcji. W dłuższej perspektywie tylko demokratyczne, wolne społeczeństwa mogą ochronić równowagę klimatyczną i bioróżnorodność. Kryzys klimatyczny i, będący jego częścią, kryzys bioróżnorodności są wywołane przez człowieka i tylko ludzie, a dokładniej – świadome społeczeństwa – mogą je powstrzymać.
Nie sposób skutecznie chronić środowiska bez wolności mediów, bez dostępu do informacji i bez społecznej partycypacji w podejmowaniu decyzji, które mają wpływ na środowisko.
To wolne media dostarczają informacji o problemach, bez której nie można mówić o zmianie postaw czy mobilizacji społeczeństwa. Nawet najbardziej ambitne cele redukcji dwutlenku węgla czy zwalczania smogu będą tylko świstkami papieru, jeśli nie będziemy mieli prawa do informacji o stanie zanieczyszczenia powietrza albo o kwotach przeznaczonych na finansowanie górnictwa. Miliardy, które mają być przeznaczone przez Unię Europejską na zieloną odbudowę gospodarki, zostaną zmarnowane lub w skrajnych przypadkach rozkradzione bez niezależnych organizacji społecznych, których funkcją jest patrzenie każdej władzy na ręce. Wreszcie, żadna proekologiczna transformacja nie uda się bez niezależnych sądów, które są gwarantami przestrzegania prawa ochrony środowiska.
Demokratyczne państwo prawa i bezpieczne środowisko to dwa oblicza tego samego dobra wspólnego, o którym mowa w art. 1 Konstytucji. Dlaczego nie chronimy i nie bronimy tego dobra wspólnego wystarczająco skutecznie?
Bomba z opóźnionym zapłonem
Skutki zmian w skomplikowanych systemach biologicznych i społecznych uwidaczniają się z opóźnieniem, co utrudnia zbudowanie szerokiego konsensusu co do potrzeby natychmiastowego działania. Tymczasem obecna koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze, najwyższa od narodzin ludzkości, wywoła katastrofalne skutki już w perspektywie 20–30 lat. Podobnie ma się rzecz z efektami zmian w systemach prawnych. Kryzys konstytucyjnego państwa prawnego zapoczątkowany reformami dotyczącymi Trybunału Konstytucyjnego pod koniec 2015 r. z całą doniosłością ujawnia się kilka lat później – w orzeczeniu dotyczącym przerywania ciąży z października 2020 r. czy badaniu przez TK relacji prawa unijnego i prawa polskiego z wniosku premiera.
Tymczasem, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że planeta potrzebuje demokracji, a demokracja planety, zaś my, ludzie, potrzebujemy obu powyższych, to dostrzeżemy, że w czasie sprzężonych kryzysów musimy odwołać się do sprawdzonej wartości: solidarności. Jeśli chcemy przezwyciężyć kryzys klimatyczny i kryzys demokracji, musimy na nowo przemyśleć, czym tak naprawdę jest dobro wspólne, o które chcemy dbać i jak wyobrażamy sobie naszą solidarną w tym dbaniu wspólnotę. Recepta może się narodzić tylko w wyniku dialogu wielu różnych środowisk. Tak fundamentalne dla Rzeczpospolitej elementy składowe dobra wspólnego jak bezpieczeństwo ekologiczne i demokratyczne państwo prawne powinny być wyjęte ze sporu partyjnego. Spierajmy się, jak zachować te fundamenty, a nie jakie być powinny. Jeśli nie zadbamy o nie już dziś, jutro może być koszmarem, którego nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Fot. Jan Kopřiva on Unsplash.
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz – prezeska Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
dr Marcin Stoczkiewicz – członek zarządu Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, kierownik programu Infrastruktura Paliw Kopalnych w Europie.