Patrzeć, aby zobaczyć

City Alive to autorska publikacja i autorskie, specyficzne spojrzenie - zarówno na miasto, jak i na sztukę w jego przestrzeni. Zaproszeni autorzy to młodzi pasjonaci (ale nie znawcy) Warszawy. Mają raczej podzielić się swoją pasją, zachęcić […]


City Alive to autorska publikacja i autorskie, specyficzne spojrzenie – zarówno na miasto, jak i na sztukę w jego przestrzeni. Zaproszeni autorzy to młodzi pasjonaci (ale nie znawcy) Warszawy. Mają raczej podzielić się swoją pasją, zachęcić czytelników do przyjrzenia się przestrzeni w określony sposób niż przekazać wyczerpujące, historyczne informacje o konkretnych miejscach.

Nie chodzi tu też o przekazywanie gotowych sposobów rejestracji miasta, a raczej o zachętę do spacerowania i przyjmowania nieco może innej perspektywy niż zazwyczaj, czy to w codziennym pośpiechu, czy w turystycznym dreptaniu po dobrze utartych ścieżkach.

Redaktorki pozostawiły nam – autorom – wiele swobody w dobieraniu tematów oraz w przedstawianiu własnej perspektywy. Zaowocowało to książką, która ma nie jedną, określoną wizję miasta, ale uwzględnia ponad 30 różnych perspektyw.

Graffiti w Warszawie, (CC BY 2.0) by Kuba Bożanowski / Flickr

Po co?

Można napisać, że takie autorskie odkrywanie miasta jest odpowiedzią na silne zindywidualizowanie społeczeństwa, na potrzebę bycia oryginalnym, robienia czegoś niepowtarzalnego. Można też stwierdzić, że autorzy chcieli wpisać się w popularny nurt animacji i aktywizacji w mieście (podejmowanej przez animatorów, artystów, a nawet przedstawicieli władz miasta). Nawet jeśli oba stwierdzenia są po trosze prawdziwe, główną motywacją do zrobienia projektu City Alive była, moim zdaniem, chęć odczarowania Warszawy. Z pozornej nijakości, z chaotyczności, której rzekomo nikt nie potrafi okiełznać, z przyczepionej Warszawie metki miasta karierowiczów.

Książka powstała, żeby wyrwać mieszkańców z rutyny, a turystów, gości, przyjezdnych – z niebezpieczeństwa omijania ciekawych, najciekawszych może, rejonów miasta.

Dla kogo?

Na pewno nie dla tych, którzy oczekują przewodnikowej pigułki informacyjnej, ani też nie dla tych, którzy miasto wolą oglądać szlakiem „top 10”, najbardziej znanych obiektów turystycznych (chociaż bohaterami tekstów bywają też znane miejsca). Wyobrażam sobie, że z książką można przemieszczać się proponowanymi trasami i dokładnie śledzić opisane tam miejsca. Można też zaczytywać się nią w domu – przywołując w pamięci wspominane tam punkty miasta lub po prostu rysując w wyobraźni zupełnie nieznane miejsca. Z mojego punktu widzenia dużą zaletą są trasy po mniej znanych, także przez samych warszawiaków, peryferyjnych dzielnicach (jak Białołęka) oraz odkrywanie uroków tego, co w pierwszej chwili wcale urocze się nie wydaje (pomniki w stylu socrealistycznym, niepozorne napisy na murach).

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa