PACEWICZ: Sierakowski dał się uwieść prawicy?
Problem Zachodu to nie „nadmiar wolności” i kryzys „nierealnego socjalizmu”, lecz kryzys nierealnego turbokapitalizmu spod szyldu Lehman Brothers
W tekście „Wojna Zachodu z Zachodem” Sławomir Sierakowski twierdzi, że „Ideologia Zachodu, czyli postmodernizm (ponowoczesność), właśnie zapada się z hukiem”. Proces ten polega rzekomo na implozji ponowoczesnej wolności: wolność od zagrożeń przegrywa z terroryzmem, wolność polityczna z populizmem, wolność ekonomiczna z nierównościami, elastyczność zatrudnienia kończy się umową śmieciową, a wolność seksualna zamieniła się w pusty kult sztucznego piękna.
Czyli: kryzys Zachodu to kryzys nadprodukcji wolności. W głowach się nam od tych swobód poprzewracało i nic dziwnego, że nie umiemy o siebie zadbać: „Zachód doprowadzi się do stanu śmierci klinicznej. A wszystko tylko przez to, że zapragnęliśmy coraz więcej i więcej wolności”.
Taka diagnoza kryzysu zachodniej cywilizacji jest nie tylko fałszywa, ale też niepokojąco współbrzmi z prawicowym dyskursem o postmodernizmie niszczącym zachodnie wartości. Od nadmiaru wolności, jak sugeruje Sierakowski, Zachód popadł w depresję, a „depresja to gniew skierowany wobec samego siebie. Dlatego Zachód toczy dziś w dużej mierze wojnę z samym sobą”. Skończmy z depresją, odnajdźmy w sobie ducha Cywilizacji Białego Człowieka i let’s make Zachód great again!
O mecenacie idei i filantropii w Polsce – nowy numer Res Publiki Nowej, „Złodzieje i filantropi”. Do zamówienia już teraz w naszej księgarni https://publica.pl/filantropia
Ale kto tu jest w depresji?
Nieprawdą jest, że mamy dzisiaj do czynienia z kryzysem wolności osobistej. W ostatnich latach święci ona wręcz spektakularne triumfy – instytucjonalna dyskryminacja par jednopłciowych jest już w przeważającej większości krajów Zachodu przeszłością. Również wolność kobiet do decydowania o sobie i uczestnictwa w życiu publicznym jest większa niż kiedykolwiek wcześniej, podobnie jak wolność seksualna oraz prawa dzieci, mniejszości, zwierząt, osób niepełnosprawnych. Ignorowanie tych niewątpliwych zdobyczy feministek, aktywistów/ek LGBTQ i innych ruchów społecznych jest absurdalne. A jeśli w niektórych miejscach (np. w Polsce) pojawiają się obawy przed cofnięciem czy ograniczeniem niektórych ze swobód osobistych, to tym bardziej trzeba bronić ich przed regresywnymi populistami, zamiast sugerować, że są jedną z przyczyn kryzysu Zachodu.
Opisywany przez Sierakowskiego „kryzys bezpieczeństwa” jest zaś bardziej medialną wydmuszką niż faktem. Zdrowie i życie ludzi Zachodu nigdy nie było bezpieczniejsze – żyjemy dłużej i giniemy w wyniku wypadków czy zabójstw rzadziej, niż kiedykolwiek. Na Zachodzie praktycznie nie występują wojny. Widmo globalnego konfliktu nuklearnego, absolutnie realne przez sporą część dwudziestego wieku, jest już groteskowym wspomnieniem. Terroryzm zabija spektakularnie, ale niezwykle rzadko: w ciągu ostatnich 15 lat mniej-więcej tylu Europejczyków zginęło z ręki terrorysty, ilu Polaków utonęło w tym samym czasie w kanałach, rowach melioracyjnych i rowach przydrożnych (ok. 600).
Winny nie postmodernizm, a neoliberalizm
Mamy za to na Zachodzie fundamentalny kryzys ekonomiczny, tu Sierakowski się nie myli, który ma jednak bardzo niewiele wspólnego z postmodernizmem i jakąkolwiek wolnością, a bardzo wiele z neoliberalną polityką gospodarczą, narzucaną państwom od ćwierćwiecza przez globalne instytucje finansowe i korporacyjnych inwestorów. W wyniku tej dominacji rządy stały się zakładnikami finansowych spekulantów. Gdy zaszantażowano je odpływem kapitału i kryzysem, rozpoczęły demontaż systemu zabezpieczeń społecznych. Sprekaryzowane społeczeństwa nie były zadowolone, ale politycy tłumaczyli, że tak trzeba, by uniknąć recesji. Gdy recesja gigantycznych rozmiarów pojawiła się tak czy siak – w wyniku bezmyślnych spekulacji i oszustw finansowych – a rządy postanowiły przerzucić jej koszty na obywateli i dofinansować banki, sfrustrowani obywatele podziękowali swoim politykom i wybrali kogoś obiecującego radykalne zmiany. Czasem wybór prekariuszy padał na skądinąd sympatycznych radykałów z Syrizy czy Podemos, ale częściej na nacjonalistów, neofaszystów, dziwolągów, fanatyków i wszelkiej maści szaleńców.
Kiedy Sierakowski pisze, że „Zachód upada właśnie od budowy nierealnego socjalizmu”, to zupełnie mija się z rzeczywistością. Owszem, polityka Zachodu jest obecnie zagrożona przez wszechobecność ksenofobicznego populizmu, który jednak jest skutkiem nie tyle kryzysu „nierealnego socjalizmu”, lecz kryzysu nierealnego turbokapitalizmu spod szyldu Lehman Brothers.
Czyżby naczelne usta polskiej lewicy dały się uwieść prawicowej histerii, wedle której to eurogeje, lewactwo i multi-kulti odpowiadają za kryzys cywilizacji Zachodu? Zapewne Sierakowski raczej poddał się popularnemu ostatnio katastroficznemu nastrojowi i popłynął za daleko na fali swoich metafor, co zdarza się nawet najlepszym publicyst(k)om. Problem jednak w tym, że wzniecanie strachu i demonizowanie aktualnych zagrożeń to strategia populistycznych polityków, którzy jako remedium oferują swoje ksenofobiczne rozwiązania siłowe.
Odpowiedzialna lewica, podobnie zresztą jak cała odpowiedzialna sfera publiczna, musi reagować oferując rzetelną informację o bezpieczeństwie i przyczynach naszej prekaryzacji, a nie straszyć ludzi upadkiem Zachodu, islamskimi zamachami i bezradnością Hoeullebecqa.
Fot. na podstawie m. in. zdjęcia Michela Houellebecqa PAP/EPA/ANDREU DALMAU | BJ