Skarżyński: Owoc dojrzał, drzewo uschło
Włodzimierz Czarzasty zdołał co prawda zmienić kolor z żółtego na czerwony, ale SLD to trup. Szkoda tylko, że tyle to trwało
Wybór szefa Stowarzyszenia Ordynacka na przewodniczącego SLD jest – oby! miejmy nadzieję! trzymajmy kciuki! – ostatnim rozdziałem w historii tego ugrupowania. Dla polskiej lewicy to przede wszystkim dobra, a w niewielkim stopniu zła wiadomość.
Dobra, ponieważ lewica w końcu przestaje być zakładnikiem struktur, pieniędzy i mentalności partii postkomunistycznej.
Dobra, ponieważ na emeryturę przechodzą nestorzy lewicy postkomunistycznej – Leszek Miller, Włodzimierz Czarzasty, Jerzy Wenderlich i wszyscy inni, którzy uparcie odmawiali przyjęcia standardów zachowania nie stojących w sprzeczności z lewicowymi ideałami. Seksistowskie żarciki, brednie o islamie czającym się na polskie dzieciątka czy ostentacyjne bogactwo zapewne nigdy nie znikną, ale można być pewnym, że te kompromitujące zachowania przestaną być częścią normy i sposobu bycia polskiej lewicy.
Dobrą wreszcie, ponieważ razem z seniorami postkomuny do historii przechodzi dziedzictwo rządu Leszka Millera, które od lat ciągnęło lewicę na dno. Przy okazji każdych wyborów jak kula u nogi wypływały te same sprawy – przede wszystkim: więzienia CIA i zdemolowanie Funduszu Alimentacyjnego – które były kompletnie sprzeczne z wartościami dzisiejszej lewicy i musiały odbierać jej wiarygodność.
Czy społeczeństwo zagrożone jest przez obecny kształt gospodarki ? O tym w najnowszym numerze Res Publiki Nowej: Szał Bankiera. Zamów go tutaj.
Pogrzeb SLD to zła wiadomość dla lewicy głównie dlatego, że następuje tak późno. Rzeczywisty, bieżący problem wynika z tego tylko jeden: lewica traci dostęp do jakiejkolwiek organizacji terenowej i funduszy, które nie są przeznaczone na spłatę wcześniejszych zobowiązań. Sojusz będzie zajmował się rozprowadzaniem partyjnej dotacji wśród wymierających działaczy i nie ma sensu liczyć na to, że jego struktury i zasoby posłużą jeszcze kiedyś w politycznej walce o równość i sprawiedliwość społeczną.
Dużo gorsze jest to, że dekada dogorywania SLD to dla lewicy zmarnowany czas i stracone szanse. SLD umierało przez cały polityczny cykl koniunkturalny i to Leszek Miller – który przez dekadę nie mógł skończyć swojego bon motu o kończącym mężczyźnie! – jest głównym winnym tego, że kiedy wyborcy znów przekonali się do koncepcji państwa opiekuńczego i biorącego na siebie odpowiedzialność za słabszych członków społeczności, to powierzyli misję jego tworzenia nie lewicy, ale Prawu i Sprawiedliwości, które zagospodarowało cały socjalny elektorat.
Najgorszą zaś wiadomością jest to, że plotki o śmierci SLD zawsze mogą być przedwczesne. Tyle razy już Polacy zaganiali to monstrum do grobu, i tyle razy się ono z niego wyczołgiwało, że trzeba przyglądać się tej mogile z uwagą, szpadel mając w pogotowiu.
fot. „Polityka przy kawie” TVP1. Włodzimierz Czarzasty zwykle w mediach pojawiał się w żółtych swetrach, jednak w poniedziałek po wyborach do Małgorzaty Serefin przyszedł ubrany w partyjną czerwień.