Obecność historii

Historia to nie tylko opowieść o czasie minionym ale także wydarzanie się codzienności. Realnym problemem, z którym musimy się skonfrontować jest przyjmowane za pewnik rozszczepienie pomiędzy przeszłością a przebłyskami historii dziejącej się na naszych oczach. […]


Historia to nie tylko opowieść o czasie minionym ale także wydarzanie się codzienności. Realnym problemem, z którym musimy się skonfrontować jest przyjmowane za pewnik rozszczepienie pomiędzy przeszłością a przebłyskami historii dziejącej się na naszych oczach.

Historia bywa często – i słusznie – porównywana do niszczycielskiej siły, która pojawia się wraz z inwazją obcych wojsk czy spektakularnym uderzeniem samolotów w drapacze chmur. Wobec tak pojętej historii pamięć stanowi ostoję spokoju i przestrzeń tego, co minione. Z drugiej strony historia to właśnie nieszkodliwa przeszłość, której już nie ma, pamięć zaś, w szczególności zaś pamięć tego, co wydarzyło się niedawno, nadaje sens chwili obecnej i jest bardzo aktualna. Historia to wreszcie zawsze niedoskonała opowieść o czasie minionym, dla której pamięć stanowi jeden ze środków dotarcia do prawdy. W tym ostatnim sensie historia, a w szczególności historia naukowa, ma tendencje do poddawania pamięci presji obiektywizacji, a więc do tłumienia jej autentycznego i partykularnego wymiaru. Niemniej wyższość niepokornej, indywidualnej bądź zbiorowej pamięci, która „wie”, jak było naprawdę, polega tutaj na tym, że bez pamięci nie byłoby historii. W tym sensie wartość pamięci nie jest zależna od tego, czy służy ona historii naukowej. Pamięć może z powodzeniem być celem samym w sobie, także pod postacią autonomicznego przedmiotu badań historyka. Rzecz jasna związek pamięci i historii w żadnym razie nie jest jednokierunkowy. Pamięć jest zazwyczaj zapośredniczona przez wykładnię historyczną, historia zaś przez różne formy pamiętania. W istocie pamięć i historia wzajemnie się warunkują, a granice pomiędzy nimi zawsze pozostają płynne. Nie ma historii bez pamięci, tak jak i nie ma pamięci bez historii.

Nie chodzi tutaj o wdawanie się w spory dotyczące definicji abstrakcyjnych pojęć. Realnym problemem jest – potocznie przyjęte za pewnik – rozszczepienie pomiędzy historią jako przeszłością czy narracją o przeszłości a owymi przebłyskami historii dziejącej się na naszych oczach, którą z kolei trudno już oddzielić od pamięci. Uwagę statystycznego odbiorcy, którego historyczną wrażliwość ukształtowała klasyczna edukacja szkolna, może ewentualnie przykuć tylko ta druga. Bo czy jest coś nudniejszego od „historii”? Po przyswojeniu setnej daty dziennej z nieskończonego arsenału faktografii pamięć zostaje obarczona „historią” w stopniu uniemożliwiającym jej zdrowe funkcjonowanie. Źle pojęta historia zawłaszcza wówczas wąsko pojętą pamięć i staje się szkodliwa dla życia. Zwrócenie uwagi na poziom procesów i szeroko rozumianych zależności przyczynowo-skutkowych niewiele tutaj zmienia, o ile w parze z nim nie idzie uwaga skierowana na znaczenie, jakie niosą one dla teraźniejszości i przyszłości. To trochę tak, jakby chcieć przybliżyć teorię ewolucji za pomocą pamiętnej drobiazgowej analizy budowy i pasjonującego trybu życia pantofelka lub też zakończyć ewolucyjną opowieść na małpie, cud pojawienia się człowieka przypisując boskiej interwencji.

To, co w historii na pewno nie jest nudne, to różnica pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Sama przeszłość ma status niejako paradoksalny – jest tym, czego już nie ma, a co niewątpliwie się wydarzyło. Ujrzeć zarówno tę przeszłość, jak i różną od niej teraźniejszość jako tę samą, dziejącą się historię, to już dużo. Jednak aby to dostrzec, nie są potrzebne ani dywizje armii rosyjskiej, ani samoloty rozbijające się o szczyty wieżowców. Tak naprawdę wystarczyć do tego powinna świadomość wiążąca pojawienie się nowego modelu iPhone’a z pamiętanymi z niedalekiej przeszłości obrazami funkcjonalnie ociężałych telefonów komórkowych. Myślenie takie uświadamia nam, że historia się jeszcze nie skończyła, nawet jeśli rozgrywa się obecnie na innych niż kiedyś poziomach. Następny krok to uświadomienie sobie historyczności rzeczonego iPhone’a czy jakiegokolwiek innego bezprecedensowego zjawiska jako czegoś, co kiedyś samo będzie „historią”, uświadomienie sobie, że teraźniejszość jest już niejako przeszłością i że tak naprawdę ważne są tylko te dni i chwile, których jeszcze nie znamy – różne zarówno od tego, co było, jak i od tego, co jest. Idea końca historii to w istocie najniebezpieczniejsza zmora nawiedzająca w równym stopniu uczniów, historyków, jak i zwykłych obywateli. Jej bezpośrednim skutkiem jest przekonanie o własnej wyjątkowości, czy gorzej – doskonałości, jak i przeświadczenie, że przeszłość zamknąć można w skorupce wiedzy i odstawić na półkę piwnicy archiwum. Długofalową konsekwencją tej zmory jest zaś swego rodzaju obojętność dotycząca kształtu przyszłości, która wydaje się nie przynosić niczego nowego.

Umiejętność myślenia historycznego to z jednej strony umiejętność ujrzenia przeszłości jako minionej teraźniejszości, która rzeczywiście się dokonała, a z drugiej – zdolność do uhistorycznienia swego własnego punktu widzenia, a więc do dostrzeżenia względności teraźniejszości i do spojrzenia na nią niejako z perspektywy przyszłości, która się jeszcze nie wydarzyła. Główną zaletą dyskursu pamięci i argumentem na jego rzecz jest to, że zarówno przybliża dalszą, jak i bliższą przeszłość jako coś rzeczywistego, a także zaburza obiektywistyczną i pozornie stabilną strukturę oficjalnej wykładni przeszłości. Pozwala ponadto znieść wspomniane wyżej rozszczepienie pomiędzy faktami z przeszłości a dziejącą się historią. W nauczaniu historii – czy to na poziomie szkolnym, czy akademickim – najważniejsze wydaje się uwrażliwienie na ów wymiar teraźniejszości i uczynienie z niego punktu ogniskowego tak, by osobiste doświadczenie historii wydarzającej się właśnie teraz stać się mogło trwającą i niekończącą się płaszczyzną odniesienia – zarówno dla intelektualnych i emocjonalnych wycieczek w przeszłość, jak i dla projektów przyszłości różnej od tego, co obecne. Tylko tak pojęte myślenie historyczne może być warunkiem prowadzenia odpowiedzialnej polityki, także historycznej.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa