Nieformalne miasto

Publikujemy fragment książki "Radykalne miasta", której polskie tłumaczenie ukazuje się efektem współpracy Fundacji Bęc Zmiana i Res Publiki. Zapraszamy do naszej księgarni!


Jeżeli jednak istnieje jedna dziedzina, w której doświadczenie latynoamerykańskie może stanowić lekcję globalną, to jest to podejście do miasta nieformalnego. Co rozumiem przez „nieformalne”? Mówiąc krótko – slumsy. Slumsy nie są nieformalne dlatego, że nie posiadają formy, ale z uwagi na to, że istnieją poza prawnymi i ekonomicznymi protokołami kształtującymi miasto formalne. Nie oznacza to wcale, że slumsy są chaotyczne. Może im brakować podstawowych miejskich usług, a jednak działają w ramach własnych, samoregulujących się systemów, dając schronienie milionom ludzi w dobrze zintegrowanych społecznościach i oferując im dostęp do możliwości dawanych przez miasto. Uznanie miasta nieformalnego za istotny element miejskiego ekosystemu było zasadniczym przełomem w polityce urbanistycznej ostatnich dwudziestu lat.

Widzieliśmy już, że paternalistyczne próby narzucenia porządku w mieście z połowy zeszłego stulecia spaliły na panewce. Nie było to wyłącznie efektem braku środków czy woli politycznej, ani nawet jednostronnego podejścia do miejskiego planowania. Wysiłki te skończyły się porażką, ponieważ slumsy stanowiły czynnik zbyt dynamiczny, by dało się go ujarzmić, i były konsekwentnie niedoceniane przez urbanistów i architektów, którzy nie rozumieli ich w dostatecznym stopniu. Geograf Neil Smith ujął rzecz zwięźle, stwierdzając, że miasto nieformalne pojmowano błędnie, ponieważ było postrzegane jako „przedformalne”, jako „przejściowa forma urbanistyczna zmierzająca ku formalizacji”. To typowy przykład starego myślenia. Dzisiaj architekci i planiści definiują miasto w o wiele mniej sztywny sposób i nie mają ambicji kontrolowania tego, jaką formę ono przybiera. Jak ujmują to członkowie Urban-Think Tank: „Miasto całkowicie zaplanowane […] to mit. To tutaj tkwi historyczny błąd urbanistów, projektantów i architektów, którzy nie są w stanie dostrzec – nie mówiąc już o analizie i twórczym wykorzystaniu – nieformalnych aspektów życia miejskiego, ponieważ brakuje im profesjonalnego słownictwa do ich opisu”.

rm_cover_ost_8dd

Ta historyczna porażka spowodowała rezygnację z jednej metafory medycznej na rzecz innej. Jeżeli moderniści byli chirurgami, których zadanie polegało na „usunięciu nowotworu slumsów”, to dominującym tropem naszych czasów staje się „miejska akupunktura”. Igły, a nie skalpele są narzędziem dzisiejszych urbanistów, stymulujących układ nerwowy miasta za pomocą drobnych interwencji, mogących wywrzeć pozytywny wpływ na organizm jako całość. Miejska akupunktura jest tym, co praktykował Jaime Lerner w Kurytybie, i tym, co robi pracownia U-TT, budując pionowe sale gimnastyczne w biednych dzielnicach Caracas.

Akceptacja miasta nieformalnego jako nieodłącznego elementu kondycji miejskiej – a nie „miasta potencjalnego” – to kluczowa lekcja, jakiej może udzielić światu opisywane tu pokolenie latynoamerykańskich architektów. Wyzwanie, przed którym dzisiaj stoją, nie polega wyłącznie na rehabilitacji slumsów poprzez udostępnienie im miejskich usług i poprawienie jakości życia, lecz na ich integracji z miastem jako całością, na stworzeniu połączeń i przepływów, punktów komunikacji i społecznej inkluzji, które zdołają wymazać linie wykluczenia i konfliktu. Urbanistyka w nieformalnym mieście musi być mądrzejsza niż kiedyś; musi wykazać się elastycznością, by dawać sobie radę z nieoczekiwanymi zmianami. Niewątpliwie oznacza to partycypację żyjących tam społeczności.

 

 

 

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa