Nie szkaluj bliźniego swego

Miałam napisać o ambiwalentnym – żeby nie powiedzieć wprost: obłudnym – stosunku mediów do śmierci, pamięci i szacunku, zarówno wobec osób sprawujących funkcje publiczne, jak i zwykłych zjadaczy chleba, czyli całej reszty, która łyka poranne […]


Miałam napisać o ambiwalentnym – żeby nie powiedzieć wprost: obłudnym – stosunku mediów do śmierci, pamięci i szacunku, zarówno wobec osób sprawujących funkcje publiczne, jak i zwykłych zjadaczy chleba, czyli całej reszty, która łyka poranne wiadomości w gazecie, radiu i telewizji razem z płatkami na mleku; czasem je szybko przetrawi, a czasem – jak w przypadku katastrofy lotniczej w Smoleńsku – będzie nimi zatruwać swój organizm przez kolejne dni. Ale po co, skoro nie od dziś wiadomo, że media nie są barometrem nastrojów społecznych? To nastroje społeczne uzależnione są od tego, jakiej wielkości czcionką krzyczeć do nas i na nas będą tytuły z pierwszych stron gazet i z porannych wiadomości.

Zastanawia mnie, jak udała się mediom ta trudna sztuka zrobienia z Lecha Kaczyńskiego najpierw surowego, ale prawego i kochanego przez tłumy, sprawiedliwego szeryfa, potem zapatrzonego w przeszłość i mit powstańczy prezydenta miasta, wreszcie – zaściankowego, nudnego i niekomunikatywnego ojca narodu, z którego otwarcie można było szydzić. I szydziliśmy, za przyzwoleniem mediów. I nic dziwnego, że pierwsze komentarze, jakie pojawiły się po doniesieniach o katastrofie, brzmiały: kaczka nie umie latać.

Ale nie będę o tym wszystkim pisać, bo o tym już powiedziano, napisano, już się nad mediami napastwiono, media dokonały rachunku sumienia, a potem posypały głowy popiołem i zmieniły zdanie, niczym chorągiewka, albo flaga do połowy opuszczona, w stronę naszej słowiańskiej duszy się pochyliły, w stronę żalu, smutku, żałoby, westchnień, wzruszających wspomnień. Ale już-już, pod grubą warstwą lukru, ku chwale poległych za ojczyznę w końcu, już mamy sensacyjki, już tak dla Wawelu, nie dla Wawelu, już wielkim Polakiem był, a za chwilę Wawel dla królów, już potrzeba ruchu, oddechu, już trzeba pobudzać naród jakimś świństewkiem, kłamstewkiem, no bo ile można na żałobnym bezdechu, nad ta trumną ile można stać z pochyloną głową, media się nudzą, my też się za chwilę znudzimy, a niektórzy z nas byli znudzeni od początku. I dlatego już prawie, już jak psy na krótkiej smyczy, pochylone coraz bardziej do przodu jak do startu, zaraz zaczną się pastwić nad żyjącymi, zmarłymi, nad tymi, co pomiędzy, nad złymi decyzjami, złymi wyborami, pierwsze zaczną kampanię prezydencką i dopatrzą się uchybień w postępowaniu Putina, pilotów, a nawet mgły nad Smoleńskiem.

Czy szkalowanie, pomiatanie, pastwienie się – to już tak zawsze będzie? Czy cokolwiek może spowodować zmianę jakościową w sposobie, w jaki piszemy, mówimy i pokazujemy drugiego człowieka? To, że nagle nam prezydent wyładniał, zmądrzał i uszlachetnił się, to wielkie odkrycie mediów ostatnich dni – czy ktoś odważyłby się puścić taśmy pokazujące ładnego, mądrego i dobrego Lecha Kaczyńskiego jeszcze kilka miesięcy temu? Zastanawia mnie, kiedy ogólny zachwyt nad rozbitkami smoleńskimi minie, kiedy już media przestaną oczyszczać sobie krew i znajdą potencjalną padlinę, by znowu sobie i nam tej krwi napsuć. Bo nie liczę na wielką debatę nad jakością redaktorskiego słowa, nad etyczną odpowiedzialnością za obraz, na refleksję nad źle postawionym znakiem zapytania. Nie ma co posypywać głów popiołem, kiedy ten popiół to konfetti spadające na mocny temat w prime timie. Na zdjęciach i filmach z soboty 10 kwietnia nikt nie pokazywał ukwieconych spontanicznie warszawskich budek telefonicznych, przystanków autobusowych i tabliczek z nazwami ulic, nie robił zbliżenia na dziecięce rysunki polskiej flagi w kształcie serca – zoom był tylko w jedną stronę: na Pałac Prezydencki i dywany kwiatów, na masową żałobę i lament. Media, szukając spontanicznych łez, ominęły momenty prawdy. I dlatego nie wierzę w przemianę jakości słowa i obrazu po 10 kwietnia. Pewne rzeczy już się nie wydarzyły.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa