Nie mówmy dzieciom, że „będzie dobrze”

Jak słaba kadrowo polska oświata poradzi sobie z nowym wyzwaniem – pojawieniem się w szkołach tysięcy ukraińskich dzieci, które z rodzicami uciekły przed koszmarem wojny?


O tym, jak włączyć je w tkankę szkoły i jakie są najpilniejsze potrzeby, którymi trzeba się zająć mówi Elżbieta Krawczyk, ekspertka Centrum Edukacji Obywatelskiej.

„Res Publica Nowa”: Polska oświata stanęła przed kolejnym wyzwaniem. Od 25 lutego do Polski napływają rzesze ukraińskich dzieci, które trafiają do szkół i przedszkoli. Często nie znają języka polskiego. Jaki powinien być pomysł na ich edukację, na przyszłość, a nawet choćby na przystosowanie do obecnej sytuacji?

Elżbieta Krawczyk: Trzeba na to spojrzeć kompleksowo ze świadomością że to może być wyzwanie nie tylko na najbliższe tygodnie, ale na lata. Nie wiemy jeszcze, jaką skalę będzie miało to zjawisko. Już dzisiaj sytuacja jest bardzo trudna. Dziś, gdy rozmawiamy, do Polski trafiło około 500 tys. dzieci, z czego zaledwie 2% zdążyło zapisać się do szkół. Te statystyki jednak rosną każdego dnia.

Trzeba więc z jednej strony myśleć o tym, co tu i teraz: dostosowywać infrastrukturę i szukać nowych miejsc do nauki dla dzieci. W pierwszej kolejności trzeba włączyć je do systemu, zapewnić im możliwość zapisania się do szkoły, poznania rytmu pracy i kontaktu z rówieśnikami tak, aby miały możliwość kontynuowania nauki i oderwania się od złych doświadczeń. Dziś chodzi o zapewnienie poczucia bezpieczeństwa i dobrych warunków. Jutro jednak trzeba się też zastanowić nad tym co dalej, biorąc pod uwagę, że nauka może być wyzwaniem obliczonym na długie lata.

Mówi Pani o zapewnieniu infrastruktury, tymczasem polska szkoła od lat boryka się z przeludnieniem, systemem wielozmianowym, z rocznikami w których dzieci uczą się w 8-10 klasach równoległych, ze szkołami-molochami, wiecznym brakiem pieniędzy…

To jest sytuacja kryzysowa, na którą próbuje odpowiedzieć zarówno Polska, jak i instytucje europejskie. Kwestia środków zapewne pojawi się, ale sprawa wymaga też niewątpliwie działań systemowych. Już teraz mówi się o tym, że samorządy będą mogły udostępniać budynki na cele edukacyjne. Ale przecież będziemy borykać się także z innymi problemami, choćby kadrowymi. Potrzebni będą nauczyciele ukraińscy.

Początkowo pojawiały się pomysły, aby nie tworzyć osobnych klas, ale włączać uczniów z Ukrainy w polską tkankę. To realny pomysł?

Zwłaszcza w przypadku młodszych dzieci, eksperci zwracają uwagę, że dużo lepiej jest włączać je do klas społeczności przyjmujących, aby tworzyć najbardziej naturalne warunki do uczenia się. Działania które mają na celu integrację są dużo skuteczniejsze choć też wymagają odpowiedniego przygotowania, stworzenia warunków do większej indywidualizacji nauczania. Wiadomo, że im więcej osób będzie w klasie, tym trudniejsze to będzie dla nauczycieli, zwłaszcza jeśli nie będą mogli dysponować wsparciem w postaci np. asystenta międzykulturowego czy właśnie ukraińskiego nauczyciela.

Potrzebne są także oddziały przygotowawcze, chociaż rodzą się obawy czy uda się w nich zaspokoić potrzeby edukacyjne, czy wystarczy kadry? Już teraz wiemy, że limit w klasach w takich oddziałach został podniesiony z 15 do 25, a to przecież może wpłynąć na jakość oferowanego wsparcia.

Przed wojną w Ukrainie, podczas jednej z debat zastanawialiście się Państwo nad tym „co można zrobić, aby uczniom bardziej chciało się uczyć i angażować”. Dzisiaj to pytanie nabiera nowego wymiaru…

Wszystko, o czym mówimy wymaga przecież ogromnego zaangażowania nie tylko systemowego, ale także na poziomie nauczycieli i uczniów.

Oczywiście, to wyzwanie, przed którym stoi cała szkolna społeczność, kolejny wielki egzamin dla oświaty. Sytuacje kryzysowe nie opuszczają polskiej szkoły, która przecież nie zdążyła jeszcze odetchnąć po kolejnym etapie zdalnej edukacji, pandemii.

Na pewno duże znaczenie ma włączenie uczniów do działań integrujących, zarówno jeśli chodzi o budowanie dobrych relacji międzyludzkich, jak i o wspieranie nauczycieli, którzy z całą pewnością mają dużo dodatkowej pracy.

Dlatego tak ważne jest to, aby uczniowie w jak największym stopniu angażowali się we współpracę z nowymi kolegami. Chodzi o świadomość tego, że w klasie pojawią się nowi koledzy, o przemyślenie tego, jak ich przyjąć i włączyć w życie szkolne. To ma fundamentalne znaczenie dla dalszej współpracy, wspólnego życia.

Szkoła ma szansę stać się wielokulturowa, dlatego rola uczniów jest nie do przecenienia. Ważne, aby nauczyciele mieli tego świadomość i oddawali pewne inicjatywy w ręce uczniów. Dobra szkoła to taka, w której uczeń jest w centrum wydarzeń, a inicjatywa wychodzi od niego. Oni powinni mieć pewność, że są traktowani poważnie i mają wpływ na to, co dzieje się w szkole.

Jak w praktyce ma wyglądać „oddawanie inicjatywy uczniom”? Szkoła to jednak pewien schemat: lekcje, dzwonki, plan, program…

Na początku warto podkreślić, że zapewnienie poczucia bezpieczeństwa i włączenie dzieci uchodźczych w system jest najważniejsze z perspektywy zbudowania podstaw do nauki. Kwestia uczenia się języka nauki, testów, egzaminów mają znaczenie drugorzędne. W pierwszej kolejności trzeba zadbać o to żeby uczniowie w ogóle pojawili się w szkole, weszli w rytm szkolnej pracy. W sytuacji dużego stresu i nagłej zmiany to bardzo pomaga. I tu powinny nastąpić właśnie pierwsze działania integracyjne: oprowadzanie po szkole, przybliżenie kultury pracy w konkretnym miejscu, zapoznanie z zasadami. Często uczniowie opisują miejsca w szkole w dwóch językach, tak aby łatwiej było po niej się poruszać. Powstają przewodniki po szkole, pakiety powitalne z informacjami na temat tego, jak zorganizowana jest praca w placówce, kiedy są dzwonki, co można robić na przerwie – podstawowe informacje, które pomagają odnaleźć się w nowym otoczeniu.

Uczniowie mogą też choćby organizować wycieczki po najbliższej okolicy. A jeśli chodzi o wykorzystanie programu szkolnego, warto wplatać w niego nowe treści i formy – praca metodą projektu, umożliwienie dzieciom prowadzenia niektórych lekcji.

To wszystko są postulaty dotyczące nowoczesnej oświaty – uczynienia jej bardziej otwartą, włączającą. Czy pojawienie się w szkołach dzieci uchodźczych będzie dla polskiej szkoły szansą na zmianę?

Na pewno to moment który stwarza możliwości ich wprowadzania. Szkoły w różnym stopniu są na nie gotowe. Dla części może to być duże wyzwanie z powodu braku doświadczenia czy przygotowania kadry pedagogicznej. Wiemy, że szkoła musi się zmieniać. Jak sobie z tym poradzi, aby nauczyciele nie musieli żyć w stresie związanym z realizacją podstawy programowej w sytuacji pracy z dziećmi które nie są w stanie uczestniczyć w takim samym stopniu w lekcji jak ich koledzy z Polski? Tu na pewno ważna jest współpraca między nauczycielami. Czasem przy wsparciu ekspertów zewnętrznych nauczyciele są w stanie wypracować rozwiązania systemowe które mogą wesprzeć w systematycznym podejściu do tematu i szkolić niedoświadczonych nauczycieli. Ważne jest też tworzenie podstaw formalnych które ułatwią odwoływanie się do regulaminów, dokumentów diagnostycznych które pozwolą ułatwić rozpoczęcie współpracy z dziećmi, rozpoznać ich potrzeby, zdecydować kto może się nimi zaopiekować. Jeśli w szkole pojawia się większa grupa takich uczniów, z pewnością wymaga to zaangażowania, większych środków finansowych, ale też osobowych.

Do polskich szkół dzieci uchodźców przyszły z traumą… Jak pracować z ich emocjami?

To będzie olbrzymie wyzwanie. Już teraz wiemy, że brakuje kadry do zajęcia się tematem związanym ze zdrowiem psychicznym młodych osób, psychologów specjalizujących się w traumie wojennej. Na pewno będzie to wymagało dodatkowych kompetencji od psychologów szkolnych, wzmocnienia tych umiejętności, rozpoznania problemów i dalszej pracy z uczniami. W sytuacjach kryzysowych tworzy się czasem specjalne programy wspierające. Wiele organizacji humanitarnych ma doświadczenia w tworzeniu programów pomocy doraźnej, warto z nich czerpać i takie programy wprowadzać.

Jak wytłumaczyć naszym dzieciom specyfikę tej sytuacji i jej ciężar?

To zależy, o jakiej grupie wiekowej mówimy. Trzeba wyczuć, na ile jest to temat o którym uczniowie chcą rozmawiać a na ile taki, który z naszej perspektywy wydaje się istotny. Na początku dzieci same wychodziły z takimi pytaniami i trzeba było rozmawiać tu i teraz. Także w prowadzeniu takich rozmów staraliśmy się wspierać nauczycieli tworząc scenariusze. Ale z biegiem czasu te potrzeby będą się zmieniały. Na pewno nie należy zapewniać że „wszystko będzie dobrze”, szczególnie tych dzieci, które bezpośrednio zetknęły się z tematem wojny. Raczej warto przyjmować postawę towarzyszenia i gotowości, wysłuchania ich doświadczeń, problemów i wątpliwości. Stracimy ich zaufanie zapewniając, że wszystko będzie dobrze… A co, jeśli nie będzie?

Elżbieta Krawczyk – szefowa działu edukacji globalnej i ekologicznej CEO. Tworzy i redaguje scenariusze zajęć oraz materiały edukacyjne.

Dominika Rafalska – doktor nauk humanistycznych, dziennikarka, redaktorka, niezależna badaczka. Sekretarz redakcji „Res Publiki Nowej”.

Fot.  Marjan Blan | @marjanblan / Unsplash.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa