Narracja kontrolowana. Jak węgierski rząd wykorzystuje tematy gender i LGBTIQ+
Dezinformacja i wojny kulturowe są Fideszowi na rękę. Dzięki nim odwraca uwagę od poważnych problemów i wyzwań stojących przed krajem.
Za każdym razem, gdy na Węgrzech dochodzi do skandali politycznych lub zaostrzają się kłopoty gospodarcze, społeczeństwo tonie w morzu propagandy wojny kulturowej. Wszystko to po to, aby odwrócić uwagę od palących kwestii. Chodzi zwłaszcza o gender i LGBTIQ+.
Tendencje te można zaobserwować od powrotu Fideszu do władzy w 2010 r.
Dobrze – źle
Po upadku żelaznej kurtyny, przez około 20 lat Węgry znajdowały się w czołówce krajów Europy Środkowo-Wschodniej w zakresie praw osób LGBTIQ+.
W 2007 r. nastąpił znaczący krok naprzód: zalegalizowano związki partnerskie dla par tej samej płci. Ale to już wszystko: później było już tylko gorzej.
W 2010 r., kiedy premier Viktor Orbán i Fidesz doszli (ponownie) do władzy, sprawy przybrały gwałtowny obrót. Wstecz.
W tym czasie poparcie społeczne dla Fideszu było chwiejne. Rząd zaniepokoił się wzrostem popularności skrajnie prawicowej partii Jobbik, która wykorzystała typowe dla radykalnej prawicy tematy: szerzenie nienawiści wobec osób LGBTIQ+, Romów i imigrantów.
Fidesz był wówczas uważany za partię centroprawicową. Aby zneutralizować to zagrożenie, partia Orbána przesunęła się na prawo i przejęła tę przestrzeń, przyjmując te tematy do swojego programu.
Doprowadziło to do jeszcze bardziej otwartej nienawiści wobec społeczności LGBTIQ+ pod maską ochrony rodziny i przeciwstawiło demonizowanych zwolenników gender tym promującym wartości „rodzinne”.
Aby odwrócić uwagę od skandali i rosnącego niezadowolenia społecznego, partia szybko uchwaliła nową konstytucję (2012), która zakazała małżeństw osób tej samej płci, a później zmieniła ją, aby zakazać parom tej samej płci adopcji dzieci.
Oczernianie
W 2015 r. obecny przewodniczący węgierskiego parlamentu, László Kövér – odwieczny przyjaciel i powiernik Orbána, a także członek-założyciel partii Fidesz – ogłosił, że Węgry odrzucają „genderowe szaleństwo”.
Ta znienawidzona przez rząd interpretacja gender idzie w parze z emancypacją kobiet, procesem, który jest wyraźnym odstępstwem od tradycyjnych ról rodzinnych.
W przeciwieństwie do postępowych stanowisk w sprawie praw kobiet, urzędnicy państwowi wyrażają pogląd, że najwyższym osiągnięciem kobiecości jest zostanie matką. – Kiedy nasze dziewczyny rodzą nasze wnuki, chcemy, aby uważały to za decydujący moment ich samorealizacji – stwierdził Kövér.
I nie jest on osamotniony w tych poglądach. Katalin Novák, obecna prezydent Węgier i pierwsza kobieta na tym stanowisku, często je powtarza. W wideo na Facebooku zatytułowanym Jak kobieta może odnieść sukces? udzieliła następującej rady: „Nie myślcie na przykład, że my, kobiety, powinnyśmy nieustannie konkurować z mężczyznami. Nie wierzcie, że powinnyśmy porównywać się ze sobą w każdej chwili naszego życia i że powinnyśmy mieć przynajmniej taki sam harmonogram, przynajmniej taką samą pensję jak mężczyźni”.
Dezinformacja
Rządowa retoryka systematycznie niszczy publiczny wizerunek grup mniejszościowych poprzez przesadę i rażącą dezinformację.
Wspomniany wyżej László Kövér porównał postulat, aby homoseksualiści mogli zawierać małżeństwa i adoptować dzieci, do żądania praw pedofilii. Kövér powiedział, że dla par tej samej płci dziecko jest „przedmiotem, przedmiotem przyjemności, środkiem spełnienia, środkiem samorealizacji”. Kontynuował, że społeczność LGBTIQ+ nie chce mieć własnych dzieci, ale chce „domagać się prawa do wychowywania cudzego dziecka”.
Dezinformacja przydaje się czołowym politykom Fideszu do przedstawiania węgierskim wyborcom upadającego Zachodu, już zrujnowanego przez „lobby LGBTIQ+”. Rutynowo błędnie interpretują statystyki z krajów Europy Zachodniej, znacznie wyolbrzymiając liczbę przeprowadzonych operacji zmiany płci, nawet w przypadku dzieci.
Zwolennicy Fideszu, głodni wiadomości wskazujących na nieuchronny upadek pogardzanego Zachodu, karmieni są dezinformacją przez bliskie rządowi think tanki.
Płeć
Przekazy anty-LGBTIQ+ silnie wiążą się z antyzachodnimi narracjami. W komunikacji rządowej orientacja seksualna, która różni się od norm heteroseksualnych, jest przedstawiana wyłącznie jako coś obcego, pochodzącego z dekadenckiego Zachodu, narzucanego Węgrom przedstawianym jako cierpiący i nieustannie broniący się przed nim.
Ataki te zostały zilustrowane przykładem z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w 2018 r., gdzie dekret rządowy cofnął akredytację programu studiów magisterskich Gender Studies.
– Stanowisko rządu jest takie, że ludzie rodzą się albo mężczyznami, albo kobietami – powiedział CNN rzecznik premiera – i nie uważamy za dopuszczalne mówienie o społecznie skonstruowanych płciach, a nie o płciach biologicznych.
Kwestie praworządności pojawiły się w międzynarodowym dyskursie publicznym, a rząd wybrał bojowe podejście do UE i Zachodu. W tym przypadku wydaje się, że cofnięcie akredytacji nie służyło bezpośrednio przeniesieniu uwagi na inną kwestię, ale zintensyfikowaniu ataku na CEU.
Od tego czasu powraca walka z „genderowym szaleństwem”. To kamień węgielny retorycznej walki z Zachodem.
Diabeł
Walka z gender – cokolwiek to oznacza – jest głównym priorytetem Fideszu. Na niedawnym posiedzeniu Rady Europejskiej Viktor Orbán umieścił ją na drugim miejscu listy swoich problemów, tuż przed koniecznością zakończenia wojny na Ukrainie.
Importowanie wojen ideologicznych z USA zamiast reagowania na rzeczywiste problemy, z którymi borykają się ludzie, z pewnością działa, jeśli jedynym cynicznym celem jest utrzymanie się przy władzy.
W 2021 r. parlament przyjął ustawę zakazującą wszelkich treści „promujących” lub „przedstawiających” homoseksualizm osobom poniżej 18 roku życia.
Ta tak zwana „ustawa o ochronie dzieci” powstała na narracjach dezinformacyjnych, które łączą homoseksualizm z pedofilią. Po przyjęciu ustawy rozpoczęła się szeroko zakrojona kampania promująca referendum w tej samej sprawie pod hasłem „Chrońmy dzieci”. Trwała kilka miesięcy i zmobilizowała wyborców Fideszu, ponieważ „referendum w sprawie ochrony dzieci” odbyło się tego samego dnia, co wybory parlamentarne: 3 kwietnia 2022 r. (Należy zauważyć, że polski rząd może spróbować podobnej taktyki w nadchodzących jesiennych wyborach, rzekomo organizując referendum w sprawie udziału kraju w unijnym programie relokacji migrantów w tym samym dniu co głosowanie).
Dokładny cel tego referendum, które zakończyło się niepowodzeniem z powodu niskiej liczby oddanych ważnych głosów, pozostał niejasny, ponieważ odpowiedni projekt ustawy został już przyjęty, zanim jeszcze rozpoczęła się kampania „propagandy anty-LGBTQ”.
Jednak zjednoczona opozycja osiągała bardzo dobre wyniki w sondażach, a przeprowadzając referendum tego samego dnia, Fidesz z pewnością był w stanie uzyskać większe poparcie niż przewidywano.
Kwestią sporną po przyjęciu „Ustawy o ochronie dzieci” było jej wdrożenie. Ustawa i towarzyszące jej przepisy nałożyły nowe wymagania nie tylko na dostawców usług medialnych, ale także m.in. na księgarnie.
Przepisy te nie zostały jednak wdrożone przez prawie dwa lata, a Urząd Ochrony Konsumentów dopiero niedawno zaczął ścigać księgarnie za „niewłaściwą” dystrybucję książek młodzieżowych o tematyce LGBTIQ+.
Na początku lipca rozpoczęto nakładanie kar finansowych na księgarnie, a druga co do wielkości sieć księgarń na Węgrzech otrzymała pierwszą znaczącą grzywnę (w wysokości około 32 tys. euro) za sprzedaż powieści LGBTIQ+ w dziale młodzieżowym bez opakowania, zgodnie z wymogami ustawy.
Nieco komplikując sprawę, grzywna ta została nałożona przez rząd metropolitalny Budapesztu. Jest to organ, który krajowy rząd węgierski często wykorzystuje jako polityczną przeciwwagę dla kierowanego przez opozycję Biura Burmistrza Budapesztu.
Grzywna pojawiła się zaledwie dwa dni przed corocznym Budapest Pride, nakazując księgarni zapewnienie zgodnej z prawem dystrybucji książki, obiecując, że „zawsze będzie podejmować surowe działania przeciwko firmom, które nie przestrzegają prawa”.
Zgodnie z ustawą, żadna książka o tematyce LGBTIQ+ nie może być sprzedawana w promieniu 200 metrów od instytucji religijnych i edukacyjnych; w związku z tym wiele księgarni będzie musiało całkowicie usunąć te książki. Oznacza to również, że w niektórych mniejszych miastach lub wsiach takie książki mogą w ogóle nie być sprzedawane, ponieważ księgarnie zazwyczaj znajdują się w centrum, w pobliżu szkoły lub kościoła.
Co dalej?
Fidesz wykorzystuje narracje anty-LGBTIQ+, antykobiece i antyimigranckie, aby odwrócić uwagę od problemów gospodarczych i skandali publicznych lub przekierować krytykę krajową i międzynarodową.
Zgodnie z logiką rządu, istniejąc i opowiadając się za równymi prawami, te społeczności mniejszościowe atakują to, kim jesteśmy „my” (wyznawcy tradycyjnych wartości chrześcijańskich).
I możemy spodziewać się więcej tego samego, ponieważ konfrontacyjne podejście i retoryka rządu wobec „Brukseli” wydają się niezmienne.
Na początku tego roku 15 krajów UE i Unia Europejska wniosły wspólną sprawę przeciwko ustawie o ochronie dzieci. Komisja Europejska skierowała również sprawę przeciwko Węgrom do Trybunału Sprawiedliwości UE, argumentując, że naruszają wartości UE i podstawowe wartości jednostki.
Reakcja premiera Orbána na wcześniejszych krytyków ustawy była jak zwykle konfrontacyjna. „Nie obchodzi nas, że świat oszalał; nie obchodzi nas, jakim odrażającym modom ulegają niektórzy ludzie. Nie obchodzi nas, czego używa Bruksela, by usprawiedliwić i wyjaśnić to, co niewytłumaczalne. To są Węgry! I to tutaj powinien znajdować się najsurowszy system ochrony dzieci w Europie” – powiedział w lutym.
Poseł z partii chrześcijańskich demokratów 17 lipca powtórzył tę narrację, obiecując dalsze ulepszenie ustawy o ochronie dzieci jesienią.
Nie jest jednak jasne, w jaki sposób węgierski rząd mógłby jeszcze bardziej zaostrzyć prawo, skoro Węgry stoją już przed sądem UE, a Komisja Europejska chce, aby wycofały środki anty-LGBT, aby otrzymać zamrożone fundusze unijne._
—
Dorka Takacsy – stypendystka programu Marcina Króla 2022/2023 w Visegrad Insight. Bada politykę w Rosji i regionie Europy Środkowo–Wschodniej. Doktorantka na Uniwersytecie Korwina w Budapeszcie. Pracownik naukowy Centrum Integracji Euroatlantyckiej i Demokracji (CEID). Zajmuje się dezinformacją.
Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight przy Fundacji Res Publica. Tekst ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight.
Fot. Canva Pro.