Mitologie SUV-ów

Konstrukcja SUV-ów, wielkich osobowych samochodów z wysokim zawieszeniem, nawiązuje do wozów terenowych. Ale od samochodów dla drwali albo wojska, które z łatwością ukryć wśród drzew, różnią się opływowością kształtów i błyszczącymi elementami, sugerującymi luksus. Różnią […]


Konstrukcja SUV-ów, wielkich osobowych samochodów z wysokim zawieszeniem, nawiązuje do wozów terenowych. Ale od samochodów dla drwali albo wojska, które z łatwością ukryć wśród drzew, różnią się opływowością kształtów i błyszczącymi elementami, sugerującymi luksus. Różnią się też wyposażeniem, typowym dla miejskich samochodów osobowych: można w nich spotkać klimatyzację, skórzane fotele, system nagłaśniający. To oczywiste, że SUV-y różnią się od kanciastych samochodów terenowych; w końcu są kupowane przez mieszkającą w dużych miastach klasę średnią nie po to, żeby potem dobrze wtapiały się w leśny krajobraz. Są wyposażone tak, by dało się spędzać w nich długie godziny w korkach i właśnie do tego są najczęściej używane.

Im dalej od dużego miasta, tym mniej SUV-ów. Tymczasem to właśnie na prowincji, gdzie infrastruktura drogowa pełna jest tak zwanych niedoskonałości, przydałby się wóz z wysokim zawieszeniem i napędem na cztery koła. Jednak kierowcy z prowincji nieczęsto jeżdżą SUV-ami: Polski prowincjonalnej, wyraźnie biedniejszej od dużych miast, na miejskie terenówki nie stać. To bezsens z utylitarnego, ale już nie z mitologicznego punktu widzenia. W miastach, gdzie napęd na cztery koła i wysokie zawieszenie są już zbędne, SUV-y stają się symbolem statusu.

Używanie wozu terenowego w roli samochodu miejskiego jest nieumotywowane praktycznymi względami, co pozwala się domyślać, że sens takiego działania leży gdzieś głębiej, że SUV-y dają swojemu właścicielowi lub właścicielce dostęp do jakiegoś mitu. Słowo „mitologia” jest doskonałe do opisu mody na SUV-y także dlatego, że mit – tak, jak rozumiał go Roland Barthes w Mitologiach – jest pasożytem na pierwotnym znaku: jego sens zostaje zniekształcony przez nadbudowany na nim mit. W tym przypadku rolę żywiciela pełni samochód terenowy, którego wygląd początkowo był umotywowany wymogami praktycznymi; pasożytniczy mit czyni z jego terenowych walorów ozdobnik – pozbawiony utylitaryzmu element stylu.

Terenowość SUV-ów odsyła do idei natury; samochód zdradza marzenia swojego właściciela o życiu w surowych warunkach, blisko natury. Marzenie o innym życiu, lekka pogarda dla mieszczańskiego życia, deklaracja, że jest się kimś więcej niż mieszczuchem, regularnie koszącym swój trawnik – tak można odczytać komunikat na temat własnej tożsamości, wysyłany przez posiadacza lub posiadaczkę SUV-a.

Natura, o której mowa, jest oczywiście mityczna. W reklamach SUV-ów symbolizują ją wysokie, skaliste, często ośnieżone góry lub ogromne stepowe przestrzenie. Wśród nich serpentynami wije się samotna droga, której bezkres przemierza samotny jeździec.

Bezludność ogromnych przestrzeni, widoczna w reklamach, to główny element tak skonstruowanej natury. Zaakcentowanie bezludności sugeruje, że miejski nabywca SUV-a marzy o ucieczce z miasta do świata, w którym drogą nie trzeba się dzielić z innymi ludźmi ani z nimi na niej współpracować. SUV symbolizuje więc mizantropię i indywidualizm kierowcy, który terenowym samochodem wyraża swoją niechęć do swojego losu mieszkańca miasta i marzenie o życiu w innym świecie – takim, w którym przeszkodami do pokonania są tylko strumyki i górskie zbocza. Daje też wyraz nonkonformizmowi, natomiast offroadowe predyspozycje wozu i jazda po bezdrożach w reklamach wyrażają sprzeciw wobec podporządkowania się czemuś tak mieszczańskiemu i znormatywizowanemu jak drogi publiczne.

Oprócz marzenia o obcowaniu z naturą i niechęci do życia w mieście, posiadanie SUV-a dokonuje pewnej operacji na tożsamości właściciela: pozwala mu pokazać siebie jako osobę obdarzoną pewnymi cechami charakteru w pożądanym natężeniu.

SUV jest mocnym samochodem – krępym, wyższym i większym niż inne, bardziej odpornym na niedoskonałości dróg i bezdroży. Czyli, mówiąc bardziej ogólnie, dobrze radzącym sobie z chaosem natury. Na jednej z reklam miejska terenówka jak kozica wspina się na górski szczyt. Inna pokazuje, z jaką łatwością samochód pokonuje mały strumyczek. Takie też ma być zachowanie jego właściciela; dyskretnie mówi: „nie jestem bojącym się byle niedogodności, rozpieszczonym przez życie elegantem”. „Jestem silny i osiągnę swój cel; pokonam wszystkie przeszkody, nie zatrzymają mnie moje własne lęki przed chaosem otaczającego świata”.

Staje się jasne, dlaczego SUV-y – samochody z zewnątrz imitujące wóz terenowy – tak upodobała sobie klasa średnia, a nie mieszkańcy wsi i małych miasteczek o dziurawych drogach, gdzie samochody z wysokimi zawieszeniami przydałyby się nieporównanie bardziej. Miejska terenówka konotuje przecież cechy pożądane nie tylko u biznesowych graczy, ale też u innych wielkomiejskich pracowników: siłę, skuteczność, gotowość do pokonywania przeszkód, nieustraszenie, kierowanie się nie fobiami, lecz motywacją do osiągnięcia celu.

Częstym argumentem na korzyść SUV-ów jest to, że zapewniają swoim kierowcom i pasażerom bezpieczeństwo. To oczywiste, że taki ciężki samochód w zderzeniu czołowym będzie górą, w przenośni i dosłownie: SUV prawdopodobnie wjedzie na osobowy samochód, mający niższe zawieszenie. Jest zresztą pewien cynizm w tej kalkulacji: ciężki samochód ma umożliwić przeżycie kosztem osoby czy osób jadących lżejszym autem. Ten mizantropiczny egoizm znów wydaje się charakterystyczny dla SUV-ów, które funkcjonują w obrębie atawistycznej mitologii przetrwania: kto siedzi wyżej, ma większe szanse przeżycia.

Doskonałym przykładem owej mitologii przetrwania jest hasło kampanii reklamowej Nissana Qashqai: „miastoodporny”. Sugeruje ono, że między miastem a samochodem istnieje antagonizm; kierowca, jeśli nie chce zostać pokonany, powinien uzbroić się przeciwko niemu. To niebezpieczeństwo, które wymaga przedsięwzięcia szczególnych kroków, ma swoją artykulację także w filmikach reklamowych Nissana, w których samochód, jadąc, unika skierowanych w niego paintballowych pocisków.

Od mitologii przetrwania jest jednak daleko do faktycznego bezpieczeństwa. Dziennikarz Keith Bradsher, autor książki o wiele mówiącym tytule High and Mighty. SUVs: The World Most Dangerous Vehicles and How They Got That Way, dowodzi, że to nie wielkość wozu, lecz sposób zaprojektowania czyni samochód bezpiecznym. A – choć przykro mi to powtarzać po Bradsherze – samochód o zawieszeniu terenówki na asfaltowych drogach nie sprawdza się. Z powodu wysoko umieszczonego środka ciężkości SUV-y bywają niestabilne i wypadają z drogi, o czym – jak pisze Bradsher – ich producenci nie lubią mówić. Mimo to SUV-y są kupowane właśnie ze względu na wyobrażenie o bezpieczeństwie, które daje ciężki wóz o wysokim zawieszeniu podczas czołowego zderzenia.

„Miejskie dżungle mają odtąd środek lokomocji dla domatorów-awanturników zatroskanych o wygląd zewnętrzny” – ironicznie skwitował temat David Le Breton w eseju 4×4, opublikowanym w zbiorze Nowe mitologie (pod redacją Jerome’a Garcina). Aż się prosi, żeby myśleć o modzie na SUV-y, wzorując się na Mitologiach Rolanda Barthesa – mamy do czynienia z tym samym, mitologicznym mechanizmem powstawania znaczenia. Warto jednak pamiętać, że – choć Mitologie były pełne ironii, demaskatorskie i antymieszczańskie – były też książką napisaną przez semiologa, naukowca zainteresowanego sposobem tworzenia się znaczeń, który zastanawiał się, czy możliwe jest uniknięcie mitologizacji.

A czy jest możliwe? Wydaje się, że nie. Dlatego, zanim właścicieli SUV-ów wyśmieje się pod nosem jako mizantropów snujących marzenia o awanturniczym życiu i zatroskanych o wygląd zewnętrzny, warto zastanowić się nad niedostatkami własnej racjonalności. Bo zapewne wszyscy jesteśmy od niej dalecy. Tyle tylko, że wierzymy w inne mity.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa