Męskie wybory

Antysystemowy radykalizm oferuje bycie zauważonym i sprawczym. Jego ofertę trzeba nie tylko obśmiać, ale też przebić skutecznymi modelami współpracy.


Choć wyborczy wynik Konfederacji nie zaspokoił apetytów jej liderów, pomniejszanie znaczenia tej partii byłoby błędem. Odsetek oddanych na nią głosów jest przecież wyższy niż w roku 2019 i oznacza utrzymanie się na stabilnym poziomie partii, która jeszcze 10 lat temu była marginalna. Częściowo jest to efekt przejęcia przez nią roli partii środkowego palca, którą preferuje najbardziej sfrustrowana część głosujących z nadreprezentacją młodych dorosłych. Mentzen został kolejną – po Lepperze, Palikocie i Kukizie – twarzą antysystemowego buntu, jednak w odróżnieniu od nich, w szczytowym momencie udawało mu się trafić aż do co trzeciego mężczyzny poniżej 40 roku życia. Mobilizacja influencerek oraz ekspertów wskazujących na niekompetencje Konfederatów doprowadziła do obniżenia poparcia w końcowej fazie kampanii. Jednak sam fakt, że ich retoryka była atrakcyjna dla znaczącej części społeczeństwa mówi wiele o jego stanie. Jeśli nie tylko bezrobotni w postPGRowskich wsiach, ale i doświadczający poprawy sytuacji materialnej mieszczanie chcą destrukcji systemu politycznego, przyczyn tego kryzysu należy szukać przede wszystkim w kulturze, w której coraz więcej osób nie potrafi uzasadnić swojej przydatności dla wspólnoty.

Obietnica rekonstrukcji krainy utraconych wartości trafia szczególnie mocno do osób sfrustrowanych światem zmieniających się norm kulturowych. Zagubienie to zapowiadał – analizujący przeobrażenia ról płciowych – już dawno Emmanuel Todd, znany głównie z przewidzenia w latach ‘70 upadku ZSRR. W jego antropologicznym spojrzeniu  na rozwój cywilizacji, na przestrzeni ostatnich tysiącleci mężczyźni w większym stopniu zajmowali się sprawami publicznymi, a kobiety – prywatnymi. Oczywiście był to układ nierówny, odbierający kobietom dostęp do bardziej prestiżowych ról. Podjęte przez ostatnie pokolenia przełamanie podziałów okupione jest poczuciem utraty stałości. W przejściowym chaosie stare wzory troski o sprawy wychodzące poza dobrobyt rodziny są już nieaktualne. W pozostawionej po nich pustce musimy testować na samych sobie postawy nieznane poprzednim pokoleniom. Proces ten rzadko odbywa się świadomie, a nachalnie promowane oferty obiecują jego skrócenie i określenie nowej tożsamości w prostej wizji świata.

Badając przeobrażenia struktur rodzinnych, Todd zauważył, że dynamiczne podniesienie społecznej pozycji kobiet w ostatnim stuleciu skutkowało upowszechnieniem – również wśród mężczyzn – postawy, w myśl której przedmiotem troski powinien być dobrobyt jednostki i domu, a nie społeczności. Paliwa indywidualizmowi dodał na Zachodzie bunt pokolenia ‘68, wycelowany przeciwko powojennym państwom budowanym przez polityków urodzonych jeszcze w XIX wieku. Państwo opiekuńcze sprawowało w tym okresie społeczną kontrolę nad jednostką i wymagało ścisłego przestrzegania norm, również w życiu osobistym. Organizowane głównie przez lewicę protesty skutkowały poluzowaniem norm obyczajowych, które stworzyły dzisiejszy Zachód. Obecnie trudno wyobrazić sobie Francję, w której aż do roku 1968 antykoncepcja była całkowicie nielegalna, Anglię bez muzyki rockowej, czy Stany Zjednoczone z prawami wyborczymi jedynie dla białych. Według Todda, to podniesienie pozycji kobiet i postawienie jednostki na pierwszym miejscu utorowało drogę do sukcesu neoliberalizmu w kolejnych dekadach. Od lat ‘80 w politycznym i kulturowym mainstreamie Zachodu rządzi obietnica osobistego spełnienia przez nakręcanie konsumpcji i brak konieczności troski o sprawy publiczne. Swoboda samorealizacji okupiona została zgodą na przyznanie egoizmowi prymatu nad życiem prywatnym i publicznym.

Zagubienie w nowym układzie ról jest globalnym problemem, który w Polsce łączy się w szczególny sposób z poczuciem braku zbiorowej sprawczości. Zmiany kulturowe, które nastąpiły wraz z transformacją ustrojową, przyjętą w pakiecie z nowy modelem gospodarczym, następowały bez zaadaptowania ich do naszej historii. Rok 1968 kojarzymy z marcowymi represjami, a nie rockowymi koncertami, a lata ‘80 z załamaniem gospodarczym, a nie rozwojem globalnych rynków. Po ostatnich dekadach dynamicznego rozwoju, w uznaniu się za część Zachodu przeszkadzają nam już nie obiektywne wskaźniki czy styl życia, ale anachroniczna zbiorowa tożsamość dyktująca język publicznych dyskusji. Niechęć do uniwersalizowania polskiej historii obraca się obecnie przeciwko nam, kiedy do opisywania dotykających nas globalnych procesów łatwiej nam sięgać po bohaterów i przykłady z innych krajów.

Osoby popierające Konfederację często nie zdają sobie sprawy, że wcale nie uosabiają tradycyjnej męskości, a jej parodię narodzoną z przejęcia dokonań feminizmu przez konsumpcjonizm. Troskę o siebie i najbliższych sprowadzają do zwiększania stanu posiadania. Jednym z przykładów, który najjaśniej to ilustruje, jest stawianie przez Mentzena za wzór powojennych Stanów Zjednoczonych, w których przecież nawet Elvis Presley z dumą płacił 70% podatku dochodowego i służył w wojsku. Nieufny wobec państwa i sąsiadów, preferujący indywidualne przyjemności, jak picie piwa przy grillu, Konfederata nie tylko nie chce podejmować wyrzeczeń, ale nie wyobraża sobie traktowania państwa jako wspólnego dobra. Szczytem oczekiwań od publicznych instytucji jest wtedy zostawienie go w spokoju. Odseparowany na własne życzenie, musi jednak ciągle przekonywać o swojej męskości, bo sam czuje, że ma jej za mało – podobnie jak hipokryta obnoszący się wiarą czy przyzwoitością.

Prawdziwość tez Todda widać w niewielkiej liczbie działań wspólnotowych, które są dziś powszechnie doceniane. Aktywność społecznikowska czy wolontariat praktykowane są jedynie przez 15% Polaków – co gorsza reszta społeczeństwa traktuje je częściej z politowaniem niż z uznaniem. Chęć wykazania się przed społecznością nie zanika, ale dostępne pola jej realizacji nie wydają się szczególnie atrakcyjne. Bezprecedensowa zaradność kobiet i trudność czerpania ze wzorów postępowania poprzednich pokoleń mężczyzn, budzi u młodych poczucie niemocy. Chcą być rycerzami, ale nie widzą, jak mogliby realizować tę rolę w akceptowany społecznie sposób. Podobną niezgodę na nową rzeczywistość widać w polskim Kościele i u kierowców aut – przyzwyczajenie do całkowitej dominacji sprawia, że widmo jej utraty wydaje się całkowitym końcem. Nie jest przypadkiem, że to tej grupie imponuje obiecująca, zupełnie cynicznie, ochronę tradycyjnych wartości Rosja.

Obawa przed utratą własnego miejsca to tylko konsekwencja niedostrzegania możliwości wspólnego sięgania dalej. Gdy kobiety nie potrzebują mężczyzn do godnego życia, wzajemne wspieranie się pozwala na realizację potrzeb wyższego stopnia. Ze spełniającą się zarówno prywatnie, jak i publicznie drugą osobą można po prostu dokonać więcej. Jeszcze więcej w grupie – dlatego zakładamy firmy i organizacje, a najwięcej w cywilizacji – dlatego zakładamy państwa. Do tego konieczna jest jednak współpraca, której wizja zbyt często wzbudza niechęć.

 

Wspólnotowa sprawność

Podłożem niechęci do współpracy pozostaje w Polsce wykształcona w czasach zaborów antypaństwowa postawa. Dziś nadal jest ona propagowana w indywidualistycznych mediach, na darwinistycznym rynku pracy, a nawet w szkole. Każde przedstawienie Drzymały, jako aktualnego wzoru, przemyca wyobrażenie państwa jako z natury opresyjnego i podporządkowanego obcym interesom aparatu. Utrzymywany przez setki lat wzór traktowania życia publicznego i administracji jako wrogich, nastawionych na wyzysk instytucji ma się w Polsce dobrze. Jarosław Kuisz pisał w 2018 o końcu pokoleń podległości, odejściu od podziemnej mentalności, które ma zaowocować uznaniem przez Polaków państwa za swoje, niezależnie od jego licznych wad. Jednak do zmiany paradygmatu wcale nie musi dojść, nawet jeśli wychowane przed demokratycznym przełomem ‘89 pokolenia zejdą ze sceny politycznej. Potomkowie bitych przez setki lat po głowach kijami chłopów reagują alergicznie na słowo „państwo”. Kojarzy im się z pracą na folwarku pana lub okupacją. W efekcie zbitkę „ten kraj” nadal słyszymy częściej niż „nasze państwo”.

Czy zatem warto próbować przekonywać młodych mężczyzn, że dostali od III RP wystarczająco dużo, aby być jej wdzięcznym? Czy może najpierw zaoferować im więcej i dopiero w ten sposób próbować wywołać zmianę? Nie jest przypadkiem, że osoby żyjące w centrach miastach z dobrą komunikacją publiczną są bardziej skłonne do współpracy niż przyzwyczajeni do samotnej walki mieszkańcy przedmieść i terenów wiejskich. Trafiającą do konsumpcyjnego pokolenia metaforą może być państwo działające jako publiczny Groupon, narzędzie grupowych zakupów. Przemówi ona dziś lepiej niż abstrakcyjna solidarność społeczna.

Sprawne państwo wymaga jednak inwestycji i utrzymywania na wysokim poziomie już istniejących usług. Część niechęci do jego struktur można zrozumieć – przy niejednej wizycie w KRS czułem, że system został zbudowany złośliwie przeciwko mnie. Uciążliwość procesów jest większym problemem niż wysokość podatków. Gdy zamiast wykonywać obowiązki, wypełniamy kolejne wersje odsyłanych druków, łatwo zacząć marzyć o likwidacji niektórych urzędów.

Prawda jest jednak taka, że tylko ich dofinansowanie przełożyć się może na sprawniejsze procedury i mniejsze kolejki. Marta Jankowska i Kamil Imbir z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego analizowali w swoich badaniach, jak język i układ treści urzędowego listu wpływa na jego odbiór. Koszty tego typu badań zwróci się szybko, gdy przesyłane przez sądy i urzędy pisma będą pochłaniały mniej czasu i nerwów obywateli. Do tego typu usprawnień potrzebne są jednak komórki badające efektywność procesów i wymiana wiedzy z administracjami innych krajów.

„Państwo nie działa – dajcie mi nim kierować, a to udowodnię!” wołają nowi populiści. Trafiają szczególnie do osób, które w podupadłych miastach, rozbitych rodzinach, czy alienującej pracy nie nabrały wiary we wspólnotowe działanie. Pewną nadzieję daje łącząca w tym odczuciu muzyka. Białas, Sobel, Godface, Kuban czy Paluch w tegorocznych utworach w przejmujący sposób dają świadectwo potrzeby przydatności dla innych, mówiąc nie tylko o niespełnieniu mimo biznesowego sukcesu, ale też staraniu o dorośnięcie mimo braku wzorców. W płynącej z ich utworów frustracji słychać niezgodę na współczesność. Jednak w odróżnieniu od radykałów, starają się odkryć drogę wyjścia w wewnętrznej przemianie. Dla tych, którzy nie zdołają za nią podążyć, oferta ucieczki w przeszłość pozostanie atrakcyjną opcją.

Konrad Kiljan – ekspert w zakresie komunikacji politycznej i biznesowej. Badacz argumentacji oraz emocji w dyskusjach online we współpracy z Laboratorium Badań Medioznawczych, ComPathos, New Ethos Lab i Polską Akademią Nauk. Popularyzator debat, twórca krajowych i międzynarodowych programów edukacyjnych z Fundacją Polska Debatuje oraz International Debate Education Association. Doktorant medioznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim, absolwent St. Andrews University.

 

Photo by Jon Tyson on Unsplash

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa