Maanam

Debiutancki album Maanamu zaczyna się w momencie, w którym kończy się nagrany kilka miesięcy wcześniej LP Helicopters Porter Bandu. Dobrze znana jest historia o tym, jak z enigmatycznej grupy (Maanam Elektryczny Prysznic), tworzonej przez Marka […]


Debiutancki album Maanamu zaczyna się w momencie, w którym kończy się nagrany kilka miesięcy wcześniej LP Helicopters Porter Bandu. Dobrze znana jest historia o tym, jak z enigmatycznej grupy (Maanam Elektryczny Prysznic), tworzonej przez Marka i Korę Jackowskich oraz Johna Portera, wyłoniły się dwa najważniejsze zespoły polskiej nowej fali – Porter Band i Maanam właśnie. Jackowscy, działając z rozmysłem (prawdopodobnie), nie dotarli na koncert we Wrocławiu, a Porter, z braku zajęcia, sformował nowy skład z lokalnymi muzykami. Był rok ’79 i w polskim rocku działo się niewiele – w odróżnieniu od eleganckiego popu Rodowicz czy Kombi i od krajowego r’n’b (zadziwiająco w tamtych czasach aktualnego – „polskie disco” Zdzichy Sośnickiej i Krystyny Prońko wydarzyło się w zasadzie równolegle do amerykańskiego) – na scenie rockowej wciąż zalegały zespoły o brzmieniu z poprzedniej epoki, starzejące się zbyt szybko SBB czy artystycznie wątpliwa Budka Suflera. Marek Jackowski, który powołał do życia MEP, był człowiekiem z innej muzycznej rzeczywistości. Fakt, że karierę rozpoczął w akompaniującej Markowi Grechucie Anawie, jest symbolicznym punktem wyjścia do opisu jego późniejszej aktywności – Grechuta i Anawa, a wraz z nimi Dżamble (również z Krakowa) i kolejny zespół Grechuty, WIEM (W Innej Epoce Muzycznej), ze wszystkich polskich wykonawców byli najbliżej stworzenia unikatowej, europejskiej wersji muzyki popularnej. W 1971 r. Jackowski zagrał na płycie Korowód Marka Grechuty, a estetyka tego albumu wyznaczona była przez dwa skrajnie odległe pierwiastki – ezoteryczny, niemal orientalny vibe muzyki z przecięcia jazzu i hippisowskich improwizacji (np. w utworze tytułowym) oraz „konserwatywny”, artystyczny klimat „Piwnicy Pod Baranami” czy grup poetyckich tak-odległych-od-popkultury, jak tylko to możliwe (jakieś Skamandry, podobne historie). Powstały kilka lat później MEP był pierwszym prawdziwie rockowym przedsięwzięciem Jackowskiego, ale grupa, z której wyewoluował styl Maanamu, i tak nosiła wyraźne piętno wcześniejszych, awangardowych projektów.

Mówi się, że Jackowscy i Porter ciągnęli MEP w dwie różne strony, a rozstanie było naturalnym zwieńczeniem ich współpracy. Porter zareagował nieco szybciej i jeszcze w 1979 r. zarejestrował utwory, które złożyły się na Helicopters – pierwsze dokonane w Polsce nagrania muzyki tak wyraźnie osadzonej w kontekście new wave. Album wieńczyła nerwowa, histeryczna kompozycja Newyorkcity – wyraźny ukłon w stronę neurotycznych piosenek Davida Byrne’a – o bardzo wyraźnej, galopującej podstawie rytmicznej i efektownych, matematycznie precyzyjnych partiach gitary prowadzącej. Stoję, stoję, które otwiera debiut Maanamu, podejmuje wątek Newyorkcity i ma się do niego tak, jak, powiedzmy, Thela Hun Ginjeet do I Zimbra. Innymi słowy, pomimo pozornych różnic „światopoglądowych” (rockowy pazur Portera vs. buddyjska ezoteryka Jackowskiego), obu piosenkom jest do siebie bardzo blisko.

Maanam szedł ścieżką przetartą już przez Helicopters i ktoś, kto nie zna faktów, mógłby pomyśleć, że to Porter miał spijać śmietankę przeznaczoną dla prekursora polskiej nowej fali. Z różnych jednak przyczyn Porter Band nigdy nie powtórzył sukcesu pierwszej płyty, a gdy ukazywał się nie do końca udany sofomor zespołu, Polacy mieli już śpiewający w nieco bardziej zrozumiałym języku Maanam. Jackowski, Kora, Olesiński i Markowski nie byli jednak kalkulującymi na zimno oportunistami, a sukces odnieśli w pełni zasłużenie – ich debiut po 30 latach broni się niezależnie od kontekstu. Maanam jest albumem w zasadzie pozbawionym wad – raz, że mamy tu prawdziwą paradę hitów: wspomniane już Stoję, stoję, ikoniczne Boskie Buenos, genialne Biegnij razem ze mną z ekspresyjną partią Zbigniewa Namysłowskiego (w ogóle postać Namysłowskiego – znacie jakiegoś uznanego zachodniego jazzmana, który w ’81 r. współpracował z debiutującymi post-punkami? Nawet Don Cherry dołączył do Rip, Rig & Panic dopiero na drugiej płycie), a to tylko trzy pierwsze piosenki…; dwa, że kompozycje Marka Jackowskiego nie ograniczają się do kopiowania rozwiązań znanych ze sceny brytyjskiej czy nowojorskiej. Mieszanka brzmień zaproponowanych na self-titled jest oryginalna nawet w kontekście późniejszego dorobku grupy: podstawę wyznacza plemienna gra rytmiczna Jackowskiego, do którego drapieżne, niemal hard-rockowe partie solowe dokłada Olesiński; Kora śpiewa tak, jak mogłaby śpiewać Siouxsie Sioux, gdyby potrafiła trzymać się melodii. I choć zespół ewidentnie inspiruje się brytyjskim post-punkiem, to pozbawiony jest bluesofobicznych uprzedzeń swoich zachodnich odpowiedników (podobnie zresztą jak Porter; charakterystyczne, że w obu debiutach znajdujemy nowofalową wariację na temat tak niemodnej przecież estetyki).

Jest jednak w Maanamie – pierwszej płycie i w stylu grupy w ogóle – element, który wykracza poza opisowe możliwości wyznaczone optyką zachodniego popu. Jest jakaś mistyka, której źródła należy szukać właśnie we wcześniejszych, folkowo-eksperymentalnych, „krakowskich” przedsięwzięciach Marka Jackowskiego. Ta oniryczna, narkotyczna aura oddaje stan ducha pokolenia polskich hippisów, którzy – oto kolejny arcyciekawy paradoks tej historii – swojego rzecznika znaleźli w zespole nowofalowym. Sukces, jaki Maanam odniósł – i który należy liczyć już od wydania debiutanckiego albumu – jest być może najlepszym argumentem w sprawie o zmianę postrzegania polskiej muzyki popularnej. Bo gdyby zastosować analogię i szukać porównywalnej kariery post-punkowej/nowofalowej grupy w Stanach czy Anglii, to nawet dokonania Talking Heads wobec maanamanii bledną.

Maanam, Maanam, EMI Music Poland [reedycja], 1981.

Artykuł jest częścią omówienia twórczości Maanamu opublikowanego z okazji 30-lecia działalności wydawniczej grupy, 35-lecia kariery artystycznej Kory i wznowienia całej dyskografii Maanamu przez EMI, które w całości można przeczytać w serwisie Screenagers.pl – jednym z najdłużej istniejących i najbardziej opiniotwórczych polskich mediów internetowych poświęconych muzyce rozrywkowej.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa