Konsekwentna niekonsekwencja
Rok po wyborach z perspektywy praw kobiet
O poranku 15 października 2024 roku na próżno wyglądałam ulicznej fiesty z balonikami, koncertów czy choćby podniosłych przemów politycznych. Byłoby co świętować, nawet jeśli z wyników wyborów nie wszyscy są tak samo zadowoleni.
Wspólna była społeczna mobilizacja. Widzieliśmy ją we własnych lokalach wyborczych, w relacjach telewizyjnych czy na ekranach telefonów – platformy społecznościowe pełne były zdjęć podekscytowanych wyborców i wyborczyń. Pobiliśmy rekord frekwencji w wyborach parlamentarnych odkąd Polska wybiera sejm i senat i aż 74% uprawnionych oddało swój głos.
W osiągnięciu tego społecznego ruszenia zaangażowanych było wiele środowisk. Na niespotykaną do tej pory skalę zorganizowano kilkadziesiąt kampanii profrekwencyjnych. Wiele z nich skierowanych było do kobiet, w tym zwłaszcza do młodych kobiet. Liczne kampanie prowadzone były także przez kobiety. Rekordowy był również odsetek kandydatek do sejmu – 43,8%. O cztery więcej niż w poprzedniej kadencji polityczek zostało wybranych. Według wyliczeń OKO.press, gdyby w głosowaniu brały udział same kobiety, w sejmie zabrakłoby środowisk skrajnie prawicowych.
A potem nastąpiły wybory samorządowe i europejskie, gdzie frekwencja była dużo niższa. Oczywiście nie można porównywać wyborów różnego szczebla, ale odczuwalna była mniejsza mobilizacja i niższy poziom emocji wśród wyborców. Politycy otrzymali potwierdzenie oczywistej oczywistości, że o głosy wyborców trzeba zabiegać. I w warunkach demokratycznego państwa to jedno z podstawowych zadań partii politycznych.
W kampanii w 2023 roku wyjątkowe było również to, że w programach wszystkich komitetów wyborczych pojawiły się postulaty związane z prawami kobiet i skierowane do kobiet. Przy czym niemalże w całości sprowadzone zostały do kwestii praw reprodukcyjnych i ról opiekuńczych. Marginalnie potraktowano tematy takie, jak wyrównywanie wynagrodzeń za tę samą pracę czy zwiększanie udziału kobiet w zarządach – działań, do których obligują nas unijne dyrektywy. Kobiety w polityce zagranicznej czy polityce bezpieczeństwa też pozostały niezauważone. Można by się zgodzić, że w kampanii trudno jest mówić o wszystkim, trzeba się zdecydować na wybrane wątki. Skoro jednak partie wybrały koncentrację na postulatach wokół praw reprodukcyjnych, to wypadałoby w tych obszarach pokazać kobietom sprawczość. Warto odnotować przywrócenie rządowego finansowania in vitro, program „Aktywny rodzic” czy tzw. rentę wdowią – to sprzyjające rozwiązania dla kobiet. Ale nadal nie rozwiązano kwestii dostępu do aborcji. Jak się wzięło to hasło na sztandary, to trzeba konsekwentnie do niego dążyć. Jesteśmy rok po wyborach, a koalicja rządząca nie jest w stanie zrealizować najmniejszego kroku w kierunku legalizacji terminacji ciąży, czyli dekryminalizacji pomocnictwa w przerywaniu ciąży. I słyszymy, że w tej kadencji nic się nie da zrobić. Aż się prosi, żeby dopytać, czy nic się nie da zrobić, czy nic się nie chce zrobić.
Weźmy inny przykład – Ministerstwo Sportu wprowadza nowe regulacje dla związków sportowych. W ich gremiach decyzyjnych ma zasiadać co najmniej 30% kobiet. To dobra inicjatywa, wyczekiwana przez środowiska kobiece i działaczki sportowe. Szczególnie w roku, w którym to kobiety w polskim sporcie osiągają lepsze wyniki, od olimpiady w Paryżu po turniej wielkoszlemowe. To inicjatywa poszerzająca dyskurs publiczny o kolejne obszary, w których zauważamy dyskryminację i ją zwalczamy. Takie działanie może pomóc w zmianie społecznej, która jest konieczna do zwiększenia udziału kobiet w sprawowaniu władzy. Tylko niekonsekwencja polega na tym, że w samym kierownictwie ministerstwa są sami panowie… To nie jedyne ministerstwo, gdzie nie ma pań na najwyższym szczeblu. Podobnie jest w Ministerstwie Rozwoju i Technologii czy Infrastruktury. Ministerstwo Cyfryzacji zakładkę „kierownictwo” rozszerzyło o „i kluczowe osoby” i dołączyło do tego grona kobietę na stanowisku Przewodniczącej ds. Cyfryzacji – funkcji pełnionej społecznie. Ktoś chyba zauważył, może nawet sam minister powołany z ramienia Lewicy, że sami panowie na stronie internetowej nie wyglądają w obecnych czasach nowocześnie. Ale zabrakło determinacji powierzenia kobiecie jednego z kierowniczych stanowisk. A nic nie działa tak, jak dawanie przykładu. Trzeba zacząć od siebie, rządzący, żeby oczekiwać zmian w innych organach publicznych.
To może w obszarze bezpieczeństwa jest inaczej? Jak ważna to kwestia przekonują nas politycy każdego dnia i w każdej przemowie. Bezpieczeństwo jest jednym z priorytetów nadchodzącej polskiej prezydencji w Radzie UE. I słusznie. Nikt nie chce z tym polemizować. Kobiety i mężczyźni widzą zagrożenia – od rosyjskiego agresora tak blisko naszych granic, przez gwałtowne zjawiska atmosferyczne, po dezinformację i mowę nienawiści w przestrzeni cyfrowej. Tylko i tutaj brak jest kobiet. W składzie sztabu kryzysowego podczas niedawnej powodzi na zachodzie i południu Polski, którego narady transmitowane były przez kilka dni przez media tradycyjne i internetowe widzieliśmy stół pełen panów i jedną kobietę! Czyli o tym kto, gdzie i jakiej pomocy potrzebuje decydują panowie. Ktoś może powiedzieć przypadek, tak się złożyło. To sięgnijmy po inny przykład z tej samej półki bezpieczeństwa. Polska jest zobligowana do realizacji tzw. Agendy „Kobiety, Pokój, Bezpieczeństwo”, wynikającej z przyjętej prawie 20 lat temu rezolucji nr 1325 ONZ. To dzięki niej na agendę polityczną trafiły takie zagadnienia, jak włączanie i wzmacnianie pozycji kobiet w siłach mundurowych – policji, straży granicznej czy w wojsku. Czyli tych osób, które dbają o nasze bezpieczeństwo w dzielnicy, w której mieszkamy, w regionie nawiedzanym przez kataklizmy naturalne, czy w sytuacji zagrożenia militarnego. Które mogłyby zasiąść przy powodziowym stole i wnieść obok pełnego profesjonalizmu inną perspektywę w podejmowane decyzje. Tymczasem od prawie już roku Polska nie ma aktualizacji narodowego planu wdrażania (NAP). Czyli brakuje mapy drogowej realizacji założeń Agendy, która wyznacza priorytety i zadania dla konkretnych resortów i służb państwowych. Poprzedni NAP przygotowany przez rząd Zjednoczonej Prawicy wygasł z końcem 2023. Do tej pory nowa ekipa rządząca nie pochyliła się nad kontynuacją tego programu. Rząd, który nieustająco mówi, także do kobiet, o bezpieczeństwie, w tu nie traktuje kobiet podmiotowo. W domyśle mamy czekać na żołnierzy, strażaków i innych panów w mundurach, aż podjadą na białym koniu, czy innym rosomaku i nas uratują.
Tymczasem w tych samych mediach widzieliśmy masy zaangażowanych osób w sypanie worków z piaskiem, ewakuację oraz sprzątanie po powodzi. Kobiety tam są. Jak zwykle zajęte ”robieniem rzeczy”. A przed nami kolejne wybory. Do maja 2025 roku niby daleko, zaglądając w media można mieć wrażenie, że to już za chwilę. Dyskusja jak dotąd toczy się o wokół męskich nazwisk i ich prezencji. Tak prezencji. Nie kompetencji. I mówią to często ci sami, którzy w dyskusjach o udziale kobiet w polityce (i innych funkcjach publicznych) mówią, że powinny się liczyć kompetencje nie płeć. Czy to zachęci do wyborów? Czy obok dyskusji o najlepszych kandydaturach, ktoś w sztabach wyborczych myśli o mobilizacji wyborców i wyborczyń. Bo na kobietach i młodszym pokoleniu powinno szczególnie zależeć obecnie rządzącym siłom prodemokratycznym. Tym samym, które przed 15 października 2023 przekonywały nas, jak ważne są dla nich nasze prawa. Oby pamiętali, że wiele z nas ma też prawo pozostać w domu, w odruchu zniechęcania i rozczarowania polityką obok kobiet.
—
Photo by zuzanka galczynska on Unsplash
—
Małgorzata Kopka-Piątek – Instytut Spraw Publicznych / Obserwatorium Równości Płci oraz stowarzyszenie FemGlobal.Kobiety w polityce międzynarodowej.