Katarzyna Kozyra to ja

Z takiej mojej wszechmocy rodzi się przekonanie, że za co bym się nie wzięła, wszystko mi się uda, no bo potencjalnie jestem utalentowana w każdej dziedzinie1. O Katarzynie Kozyrze napisano tak wiele, trudno napisać coś […]


Z takiej mojej wszechmocy rodzi się przekonanie, że za co bym się nie wzięła, wszystko mi się uda, no bo potencjalnie jestem utalentowana w każdej dziedzinie1.

O Katarzynie Kozyrze napisano tak wiele, trudno napisać coś nowego i oryginalnego. Pisano, że jej sztuka narusza społeczne tabu, że jest bezkompromisowa w swoich artystycznych wyborach, że w swoich pracach bawi się rolami rozdawanymi przez kulturę. Bibliografia puchnie, a Kozyra jest zawsze o krok do przodu. Została mianowana naczelną skandalistką, czołową artystką nurtu sztuki krytycznej, po czym wymyśliła projekt W sztuce marzenia stają się rzeczywistością, który zaskoczył wielu. I – jak można wyczytać – zaskoczył także samą artystkę. Planowana była jedna instalacja filmowa, powstało 13 filmów, a głównym motorem całego projektu było oddanie się artystki w ręce Maestra i Glorii Viagry.

Tym razem Kozyra oddaje swój życiorys uporządkowany w ponad 300 stronicowym katalogu w ręce widzów, potencjalnych odtwórców lub odtwórczynie ról w jej autobiograficznym filmie. Pracę nad scenariuszem wciąż trwają i, jak twierdzi artystka, będą trwały jeszcze na planie, bo sam film powstanie w dużej mierze z inspiracji i zaangażowania osób zatrudnionych przy jego powstawaniu. Jednym z efektów pracy jest właśnie wspomniana książka. Ułożona chronologicznie od dzieciństwa aż po wrzesień 2010 zawiera kalendarium autorstwa Maryli Sitkowskiej a także zdjęcia oraz wspomnienia Kozyry. Po powrocie do Warszawy [w wieku 16 lat – KS] zazdrościłam babci, że jest już stara i nie musi nic robić. Chciałam być w jej sytuacji. Myślałam, że nie dam rady przeżyć całego życia2 – pisze Kozyra i jest w tym coś rozbrajająco banalnego, bo w tym wieku chyba każdy z nas myśli, że nie da rady. Potem, jak się okazuje na przykładzie życiorysu Kozyry, nie jest łatwiej, ale za to może być ciekawiej, jeżeli samemu dobierze się dekoracje. A te Kozyra umiała dobierać.

Wystawa nie jest spektakularna. Możemy zobaczyć na niej najważniejsze prace artystki, od _Piramidy zwierząt po Olimpię i obie Łaźnie. W sali kinowej oglądamy wybrane filmy z cyklu W sztuce marzenia stają się rzeczywistością, mamy też możliwość wybrania innych, które zostaną puszczone na nasze życzenie. Cała wystawa zbudowana jest na zasadzie „the best of”, bez zbędnej kokieterii, bez piętrzenia trudności – każdej pracy towarzyszy krótki, odautorski komentarz.

Na wystawie zabrakło mi pracy Twarze (2005-2006), pokazywanej w Teatrze Rozmaitości w 2006 roku (a nie była to ostateczna i pełna wersja pracy). Kozyra zaprosiła do współpracy najbardziej interesujących tancerzy, nakręciła ich w tańcu, ale ponieważ kamery założyła im na głowy, w efekcie końcowym widzimy tylko ich twarze. W tańcu wydaje się być to element pomijany i zbędny, to tam odbija się wysiłek i wyczerpanie, to tam rozgrywają się emocje (niezwykle przejmująca Carla Fracci). Pracę tą ogląda się niezręcznie, jest w niej więcej obnażenia niż w czystej nagości i może dlatego pozostaje na długo w pamięci. Praca ta zmusza, by na Kozyrę spojrzeć inaczej, może pod kątem niezwykłej umiejętności inscenizacji, a tym samym orkiestracji wielu wątków, czasem bardzo od siebie odległych.

Dziękuję, już staję się mężczyzną.

Najbardziej ucieszyła mnie obecność Święta wiosny (1999-2001). Praca oparta jest na balecie Wacława Niżyńskiego do muzyki Igora Stawińskiego, którego premiera miała miejsce w Paryżu w 1913, wywołała skandal zarówno nowatorską techniką tańca pełną mechanicznych, „nietanecznych” ruchów, jak i muzyką opartą na silnym rytmie i dysonansach. Przewodnim motywem jest słowiański rytuał obłaskawianie sił natury. Utwór kończy się ofiarnym tańcem Wybranej, która przywołując wiosnę, zmuszona jest tańczyć aż to śmiertelnego wykończenia. Katarzyna Kozyra w swojej wersji na aktorów wybrała starszych tancerzy, którzy dzięki technice animacji wykonują choreografie morderczo trudne nawet dla młodego i sprawnego tancerza (w internecie do obejrzenia w wykonaniu Marie-Claude Pietragalli). Starszym ludziom Kozyra pozamieniała płcie i przez ten prosty zabieg podsumowała niejako wszelkie analizy pewnej części swojej twórczości: płeć to maskarada, a jednostka musi poświęcić się w imię obłaskawiania natury3.

W wersji zaproponowanej przez Kozyrę wiosna nigdy nie przychodzi, Wybrana pada, a następnie podnosi się, by od początku zatańczyć swój taniec śmierci. W planach było odtworzenie całego baletu i do pewnego stopnia bardzo żałuję, że tak się nie stało, bo połączenie muzyki i ruchu w tej pracy jest magnetyczne. Choreografia Niżyńskiego uznawana jest za pomost łączący klasyczny balet z tańcem współczesnym, interpretują go na nowo kolejni choreografowie4.

Katarzyna Kozyra w każdym domu.

Mam uporczywe przekonanie, że film nigdy nie powstanie, a w całym projekcie chodzi jedynie o casting, a w nim przesłuchanie widzów, którzy, nawet jeżeli realnie nie wezmą udział w castingu, są podglądani przez artystkę. Treścią wystawy stają się w ten sposób ich/nasze opinie, przesądy. Na zmontowany zapis z castingu natykamy się jeszcze na schodach Zachęty i niejako przyglądamy się sami sobie. Jak odpowiadalibyśmy na pytania zadawane z off-u (prawie niesłyszalne na filmie)?

Choć wystawa, jak chcą kuratorka i artystka, nie jest retrospektywą (jednak trudno się z tym zgodzić) prowokuje do podsumowań. Za co Kozyrę cenimy? A gdzie popełniła błąd? Dlaczego jej twórczość tak dobitnie wskazuje na fałszywość definiowania sztuki krytycznej w obszarze polskiej historii sztuki? Rezygnując z wykoncypowanego projektu wystawy, dopuszczono również inne, bardziej osobiste pytania, na które Kozyra po części odpowiada w swoich zapiskach. Jednak przez gest skierowania kamery na nas na większość pytań odpowiedzieć musimy w swoim imieniu.

Myślę, że nikt nie będzie zwycięzcą tego castingu i że wszyscy będziemy grali Katarzynę Kozyrę. (…) Katarzyna Kozyra przebiera się za nas wszystkich (…) i nie wiem czy to jest fair, chyba mi się to w ogóle nie podoba.

A czy Wam się podoba?

KATARZYNA KOZYRA. CASTING4.12.2010-13.02.2011Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawakurator: Hanna Wróblewskaredakcja katalogu: Maryla Sitkowska i Hanna Wróblewskahttp://www.zacheta.art.pl

1Cytaty w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z zapisu castingu, którego fragmenty prezentowane są na wystawie w Zachęcie. Cytat pierwszy jest równocześnie cytatem z wypowiedzi samej Katarzyny Kozyry.

2Katarzyna Kozyra. Casting, [kat. wystawy], red. M. Sitkowska, H. Wróblewska, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2010, s. 11.

3Polecam tekst Rainera Fucha, With roles switched — Notes on The Rite of Spring [dostęp 8.01.2011]

4Więcej: A. Królica, Święto wiosny. Powracający gest choreografów, [dostęp 8.01.2011.]

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa