Jednocyfrową inflację wspomnimy z rozrzewnieniem
Gdy sytuacja na Ukrainie uspokoi się, czeka nas powolna konsolidacja finansów publicznych.
Wojna to najbardziej kosztowne ludzkie działanie. To środki zmarnowane na broń, służbę wojskową – kolosalne koszty nawet w czasie pokoju. To ogrom zniszczeń i straty życia ludzkiego. Efekty ekonomiczne wojny – zawsze niekorzystne – mają bardzo wiele aspektów i każdy z nich to osobny duży temat.
To nie skończy się szybko
Dziś jeden z nich puka do naszych drzwi milionem rąk. Ruch uchodźczy i migracyjny wywołany wojną rosyjsko-ukraińską dopiero się zaczyna, a już odnotowaliśmy ponad półtora miliona uchodźców. Milion dwieście tysięcy ludzi trafiło do Polski. Te liczby będą się dezaktualizować bardzo szybko, a całkowita liczba uchodźców zależeć będzie od długości trwania konfliktu, obszaru działań wojennych oraz wyniku starć.
Ten konflikt raczej nie zakończy się szybko. Ukraina stawia dość skuteczny opór w obliczu niekompetencji faszystowskiej Rosji. Ta ostatnia eskaluje działania w kierunku terroru atakując ludność cywilną. To jednak jak na razie tylko potęguje opór. Z drugiej strony, dyktator Putin zdaje sobie sprawę, że przegrana jest dla niego zagrożeniem osobistym więc wycofanie się nie wchodzi w grę. Dlatego wysyła na Ukrainę wszelkie środki i siły. Wydaje się, że szybki koniec konfliktu może nastąpić jedynie na drodze porozumienia stron – na co też się nie zanosi, albo puczu w faszystowskiej Rosji. Scenariuszem bazowym jest zatem przeciągający się konflikt napędzający kolejne fale uciekinierów, których może być nawet więcej niż pięć milionów – z czego przy zachowaniu proporcji, do Polski może ich trafić ponad cztery miliony.
Miejsc brak
I tu trzeba mieć świadomość, że nie mamy wydolności do przyjęcia takiej liczby uchodźców. Sama skala jest porażająca. Milion osób zniknął w gościnie polskich domów, jeszcze trochę pewnie się zmieści. Z naciskiem na „trochę” – co już widać po zapychających się punktach przyjmowania uchodźców. Oddolna pomoc pokazała najlepsze strony naszego narodu, za chwilę jednak wyjdą te gorsze, czyli brak organizacji. Już potrzebne są obozy przejściowe dla uchodźców. Oddolne wsparcie społeczne daje rządowi już drugi tydzień czasu – oczywiście zmarnowany na kolejną próbę przepchnięcia bezkarności urzędniczej. Pomysły obracają się „na poziomie 500+”, czyli rozdania ludziom pieniędzy za goszczenie Ukraińców. To zrozumiałe, bo rząd nie radzi sobie z wprowadzaniem programów bardziej skomplikowanych niż rozdanie gotówki. Jednak tym razem jest to wybitnie zły pomysł i to na wielu poziomach. Będzie deprecjonował odruchy serca i skazywał na zarzuty o „wzbogacaniu się na migrantach”, powodował wzrost resentymentów („dla Ukraińców to jest a Polacy to biedę klepią”), nadużycia i wiele innych. Tymczasem potrzebne jest rozwiązanie systemowe.
Inny profil migranta
Obecna fala migracji z Ukrainy różni się zasadniczo od poprzednich też innymi parametrami. Poprzednio nasz rynek pracy zaabsorbował ponad milion Ukraińców – zwykle młodych, zdolnych i chętnych do pracy i bez obciążeń. Dziś napływają do nas często osoby starsze, dzieci (populacja dzieci w Polsce od 24 lutego wzrosła jak na razie o 12 proc.), chorzy, czyli w znacznej części osoby wymagające wsparcia, niegotowe, aby samodzielnie się utrzymać.
Napływ uchodźców to w krótkim okresie gigantyczny wysiłek, którego jeszcze nie rozumiemy. Konieczne jest wsparcie naszych partnerów – zresztą już zapowiedziane przez USA i Unię. Przydałby się system relokacji uchodźców – ten jednak właśnie z powodu Polski nie istnieje i to mimo tego, że w 2015 r. wielu zauważało, że może nam się bardzo przydać. Dziś apele naszego rządu o solidarność w kryzysie uchodźczym są trudne politycznie, tak na użytek wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Będą jednak musiały nastąpić. Tak czy inaczej po wybuchu solidarności czekają nas trudne chwile i nieładne obrazki. Powstaną także napięcia społeczne – niewątpliwie podsycane przez służby Kremla.
Zakończenie walk będzie oznaczało falę powrotów, choć wiele osób zostanie nie mając do czego wracać. Osoby mające członków rodziny w krajach europejskich prawdopodobnie będą przemieszczały się w tym kierunku, zwłaszcza jeżeli będziemy obserwować ułatwienia w tym zakresie, co jak pokazuje przykład irlandzki jest możliwe. Groźne jest to, że przemieszczać się będą osoby najbardziej mobilne i zaradne, czyli takie, które bardzo szybko będą stanowić „wartość dodaną” dla gospodarki. Na miejscu pozostaną zaś osoby najbardziej niezaradne i wymagające wsparcia i opieki.
Czas wyzwań
Sytuacja ta stawia przed polską gospodarką co najmniej kilka znaczących wyzwań. Po pierwsze i tak wysoka inflacja znacząco powiększy się. Popyt krajowy wzrośnie, bo będzie zgłaszany przez uchodźców, zaś wyzwania po stronie podaży będą tylko rosły ze względu na działania wojenne oraz sankcje, które uderzają we wszystkich. Jednocyfrową inflację prawdopodobnie będziemy wspominać z rozrzewnieniem. Sytuację pogarsza słabnący w oczach złoty, którego wartość oderwała się już od fundamentów (i na szczęście obserwujemy odbicie). Narodowy Bank Polski bezskutecznie interweniuje i jest zmuszony jeszcze szybciej podnosić stopy procentowe, co będzie miało przełożenie na polskie PKB. Tegoroczne prognozy już zostały obcięte o 1 punkt procentowy – choć do recesji nam jeszcze daleko.
Drugie wyzwanie to sytuacja fiskalna. Polscy rządzący nauczyli się ukrywać wydatki państwowe poza budżetem i korzystają z tej ścieżki coraz chętniej. Tak organizowano tarcze epidemiczne, tak mają być załatwione wydatki na wojsko czy, jak się wydaje, że system wsparcia uchodźców. To podejście nie psuje oficjalnych statystyk i jednocześnie wybija zęby konstytucyjnemu zapisowi o limicie długu. Ma jednak swoje konsekwencje. Pierwszą i podstawową jest obserwowana od dłuższego czasu podwyższona inflacja. Ale to także wyjęcie części finansów publicznych spod politycznej kontroli i sprawozdawczości. I jeden z pierwszych objawów załamania finansów publicznych skutkującego w perspektywie koniecznością przeprowadzenia znaczących cięć budżetowych.
Tomasz Kasprowicz – CFA wiceprezes Fundacji Res Publica, przedsiębiorca.
Fot. Dominik Lückmann / Unsplash.