Indeksy dzieł zakazanych
Współczesne pojmowanie granic wolności wyznaczają dwa zdania. Pierwsze pochodzi z książki The Friends of Voltaire Evelyn Beatrice Hall i brzmi: “Nienawidzę twoich poglądów, ale do śmierci będę bronił prawa do ich wygłaszania”. Drugie autorstwa Victora […]
Współczesne pojmowanie granic wolności wyznaczają dwa zdania. Pierwsze pochodzi z książki The Friends of Voltaire Evelyn Beatrice Hall i brzmi: “Nienawidzę twoich poglądów, ale do śmierci będę bronił prawa do ich wygłaszania”. Drugie autorstwa Victora Hugo: “Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się sfera wolności drugiego człowieka”. Nic prostszego, prawda? Niekoniecznie. W wydanych esejach J.M.Coetzee próbuje zanalizować przypadki walki z wolnością wypowiedzi artystycznej, zarówno w systemie jawnie represyjnym jak i teoretycznie demokratycznym.

Zniesienie cenzury w Polsce (11 kwietnia 1990 roku), wcale nie uwolniło dzieł artystycznych od próby nadzorowania ich przez aparat władzy. Ingerowania w działalność przedstawicieli sztuki krytycznej (Żmijewski, Kozyra, Nieznalska, Libera). Próby nacisku, jak w 1999, gdy grupa radnych Akcji Wyborczej Solidarność z Joanną Fabisiak i Julią Piterą na czele domagała się zdjęcia z afisza przedstawienia “Shopping and Fucking” Marka Ravenhilla w Teatrze Rozmaitości w Warszawie. Nie wspominając o zakazie projekcji filmu “Witajcie w życiu” Henryka Dederko, który to zakaz obowiązuje do dziś. A to nie tylko problem Polski.
Po pierwsze, nawet w najbardziej rozwiniętych demokracjach świata natykamy się na działania cenzury i to nawet tej instytucjonalnej, o czym napiszę później. Po drugie zaś, żadna władza nie ma interesu w tym, aby obywatele czuli się naprawdę wolni. Pytanie tylko, na ile nam owa władza pozwala i gdzie stawia demokracji najbardziej jasne granice. Coetzee w świetnym zbiorze artykułów: Obraza. Eseje o cenzurze pokazuje na kilku przykładach, jak wyglądała walka twórców z próbą kontrolowania ich dzieł przez władze. Noblista nakreśla panoramę XX-wiecznej (i nie tylko) literatury, która nigdy tak naprawdę nie była (i nie jest) wolna od nacisków klasy dominującej.
Książkę pisarz zaczyna jednak od kwestii pozornie tylko mniej znaczącej niż walka wielkich pisarzy z komunistycznym systemem. Wpierw skupia się na …problemie pornografii.
Pornografia, jako źródło cierpień
Zapewne wszyscy pamiętają głośny film Miloša Formana „Skandalista Larry Flynt” z 1996 roku? W Polsce obraz ten wzbudził emocje raczej ze względu na reklamujący go plakat (założyciel „Hustlera” ukrzyżowany na kobiecym łonie) niż z powodów dyskusji o jego wartości artystycznej. Warto o nim wspomnieć dlatego, że doskonale wpisuje się w treść pierwszej części Obrazy…. Fabuła filmu skupiała się nie na seksualnych perypetiach kontrowersyjnego redaktora, ale jego długoletnich procesach sądowych w latach siedemdziesiątych, kiedy oskarżano go o szerzenie pornografii, a co za tym idzie deprawowanie praworządnych Amerykanów. Zawsze odczytywałem ten film tylko i wyłącznie jako hołd złożony przez czeskiego reżysera sądownictwu USA. Oczywiście, procesy mogą ciągnąć się latami, ale sprawiedliwość zawsze zwycięży, ponieważ wolność słowa, którą gwarantuje słynna 1 poprawka do konstytucji jest wartością nadrzędną. Miloš Forman w swojej proamerykańskości zapomniał chyba, że lata siedemdziesiąte to okres tyrady konserwatystów, którzy wtedy nad liberałami górowali. Wspomnieć wypada chociażby słynną sprawę związaną z filmem pornograficznym „Głębokie gardło”. Doskonale przypomina ten fakt antropolog prof. Wojciech Burszta:
Sprawa Harry’ego Reemsa, aktora grającego jedną z głównych ról w słynnym „Głębokim gardle”, pierwszym filmie pornograficznym dopuszczonym do kinowej dystrybucji w USA . W 1974 roku Reems został oskarżony przez pastora Parisha z Tennessee o rozpowszechnianie obscenicznych treści (…) Był pierwszym aktorem w historii Ameryki oskarżonym i skazanym przez rząd federalny za udział w filmie.(…) Dwukrotnie odwoływał się od wyroku, jego procesy trwały w sumie cztery lata[1].
J.M. Coetzee skupia się jednak na czymś zupełnie innym. Nie interesuje go sądowy finał i drastyczny argument na to, że nawet w największej demokracji świata wolność artystyczna jest kwestionowania. Pisarz przygląda się raczej definicjom pornografii, które sprowadzają ją do „sztuki” szkodliwej. Opisuje noblista jej funkcjonowanie w całym systemie politycznym. Autor Hańby słusznie zauważa, że problem pornografii jest po prostu jednym z jaskrawszych przykładów walki o wolność słowa, a walka ta musi trwać, ponieważ daje pracę prawnikom, sędziom, napędza cały cenzorski mechanizm. Coetzee stawia jednak wyraźną granicę między systemem opresyjnym (RPA do lat 80-tych, ZSRR) a USA. Kłopot pojawia się, gdy nakłady na cenzurę przewyższają te przeznaczone na sztukę, jak w przypadku Związku Radzieckiego właśnie, gdzie na jednego pisarza przypadało siedmiu cenzorów. Pytanie, czy zachodnie społeczeństwo sięgnęło w końcu po rozum do głowy – głównie dzięki pracom Susan Sontag, która stała się swego czasu najlepszym adwokatem pornografii (czymże są wszak wielkie powieści de Sade czy Batailile’a? – pytała intelektualistka).