Grecka lekcja
Nowym wyzwaniem dla Unii Europejskiej jest grecki kryzys i spadek zaufania do wspólnej waluty euro, której atrakcyjność, zmierzona nie tylko poziomem kursu wymiennego, ostatnio spada. A jeszcze nie tak dawno ukazywały się liczne publikacje, w […]
Korzyści z wprowadzenia wspólnej waluty
Jedną z głównych korzyści związanych z wprowadzeniem euro miało być stworzenie jednolitej waluty, równorzędnej w stosunku do amerykańskiego dolara i będącej wyrazem potęgi gospodarczej Unii Europejskiej. Kraje członkowskie UE, które zastąpiły swoje waluty narodowe wspólną walutą euro (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Danii, które zostały wyłączone z obowiązku wprowadzenia euro) stały się członkami Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW) lub tzw. strefy euro. Do wstąpienia do tej strefy zostały zobligowane traktatem z Maastricht pozostałe kraje UE (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Danii). Strefa euro miała:
- zapewnić stabilizację gospodarek narodowych państw unijnych;
- wyeliminować ryzyko kursowe poprzez zastąpienie walut narodowych wspólnym pieniądzem;
- doprowadzić do szybkiej integracji rynków finansowych i kapitałowych;
- wyrównywać poziomy cen w państwach członkowskich;
- zwiększyć poziom bezpieczeństwa w wymianie towarów wewnątrzwspólnotowej, oraz
- powiększyć konkurencyjność rynków krajów uczestniczących w UGW.
Wybuch „greckiego kryzysu” odsłonił m.in. rzeczywistą siłę euro. Trudno jest więc prognozować czy i kiedy wspólna waluta umocni swoja pozycję w światowym systemie lub w gronie samych krajów członkowskich UE, w tym szczególnie tych, które dopiero planują wprowadzenie do siebie euro, zobligowane traktatem z Maastricht. Wydaje się że „grecki kryzys” opóźni termin wejścia do strefy euro tych państw członkowskich Unii Europejskiej, które, tak jak Polska, pozostają obecnie poza obszarem wspólnej waluty.
Przyczyny greckiego kryzysu
Jedną z głównych przyczyn kryzysu było prowadzenie przez rząd Grecji dosyć ambiwalentnej polityki gospodarczej oraz „podwójnej” statystyki danych makroekonomicznych na wzór „podwójnej rachunkowości” prowadzonej przez niektóre firmy, które, jak np. w przypadku amerykańskiego Enronu, doprowadziły je do bankructwa. Jednak kraje – w odróżnieniu od firm – nie bankrutują. Co najwyżej pogrążają się w stagnacji gospodarczej, z której trudno im się wydobyć bez pomocy międzynarodowych instytucji finansowych (MFW czy Banku Światowego). Grecja jednak jest od 1981 roku krajem członkowskim Unii Europejskiej i od 2001 roku należy też do strefy euro. Może więc liczyć w pierwszej kolejności na wsparcie UE, w tym szczególnie pozostałych członków strefy euro. W 1999 roku Grecja nie przystąpiła tak jak 11 innych krajów UE do strefy euro, ponieważ nie spełniała wówczas kryteriów wyznaczonych traktatem w Maastricht. Stopa inflacji dochodziła w latach 80. do poziomu aż 19% i dopiero w połowie lat 90. zmniejszyła się do poziomu jednocyfrowego. Deficyt budżetowy (deficyt sektora finansów publicznych) pod koniec lat 90. równał się aż 16% wartości PKB, a dług publiczny wynosił więcej niż 100% wartości PKB. Następnie w sposób dosyć tajemniczy ww. wskaźniki uległy w latach 1999-2001 radykalnej poprawie i deficyt sektora finansów publicznych zmniejszył się do 1% wartości PKB, a stopa inflacji do 5%. Dlatego też przy końcu 2000 roku Europejski Bank Centralny zgodził się, bez entuzjazmu, aby Grecja stała się od 1 stycznia 2001 roku 12-tym krajem członkowskim strefy euro. Jednak wtedy ani władze UE ani też menedżerowie EBC nie wiedzieli, że przedstawione im przez rząd grecki dane statystyczne dotyczące wartości deficytu sektora finansów publicznych, długu publicznego i stopy inflacji były nieprawdziwe. Dopiero w 2004 roku rząd grecki przyznał, że znalazł się w strefie euro dzięki manipulacjom przy podawaniu danych makroekonomicznych. Jak bardzo były one „nieścisłe” okazało się dopiero pod koniec 2009 roku, gdy eksperci unijni odkryli statystyczne fałszerstwa władz Grecji. Unia zagroziła podjęciem odpowiednich kroków prawnych i karami, ale pomimo nacisku rządu Niemiec nie wykluczono Grecji ze strefy euro i nie nakazano powrotu do drachmy. Okazało się także, że wysokie tempo wzrostu gospodarczego w Grecji w latach 2001–2007 na poziomie 4,25% rocznie w porównaniu do dwuprocentowego tempa wzrostu PKB w całej strefie euro było dosyć iluzoryczne. Cały bowiem wzrost PKB w Grecji odbywał się za pożyczone pieniądze. Jednocześnie deficyt w bilansie handlowym Grecji zwiększył się w tym okresie do poziomu 14% wartości PKB i popyt krajowy znacznie przewyższał możliwości produkcyjne tego kraju; okazało się także, że w 2009 roku Grecja miała już deficyt sektora finansów publicznych na poziomie aż 13,6% PKB, a jej dług publiczny przekroczył 113,4% PKB i wyniósł ponad 269 mld euro.
Tabela 1. Grecja: wybrane dane makroekonomiczne
– | 2009 | 2014* | zmiana |
---|---|---|---|
PKB w mld euro | 237,5 | 225,6 | -5,0 |
Dług publiczny jako % PKB | 113,4 | 149,2 | 35,8 |
Deficyt budżetowy jako % PKB | -13,6 | -2,9 | 9,8 |
Spłata odsetek od zaciągniętych pożyczek jako % PKB | 5,0 | 7,2 | 2,2 |
Dług publiczny w mld euro | 269,3 | 336,7 | 67,4 |
*prognoza tygodnika “The Economist”Źródła: Komisja Europejska i „The Economist” 17.04.2010, s. 65.
Tabela 2. Deficyt budżetowy i dług publiczny wybranych krajów UE w 2009 roku
Kraj | Deficyt finansów publicznych w % PKB | Dług publiczny w % PKB |
---|---|---|
Włochy | -5,3 | 115,8 |
Grecja | -13,6 | 115,1 |
Węgry | -4,0 | 78,3 |
Francja | -7,5 | 77,6 |
Portugalia | -9,4 | 76,8 |
UE-27 | -6,8 | 73,6 |
Niemcy | -3,3 | 73,2 |
Irlandia | -14,3 | 64,0 |
Hiszpania | -11,2 | 53,2 |
Polska | -7,1 | 51,0 |
Łotwa | -9,0 | 36,1 |
Słowacja | -5,5 | 35,9 |
Czechy | -5,9 | 35,4 |
Litwa | -8,9 | 29,3 |
Źródło: Eurostat.
Podobny do Grecji deficyt finansów publicznych mają takie kraje UE jak Hiszpania, Irlandia, Portugalia. Dwa ostatnie spośród nich przekroczyły też 60-procentowy próg długu publicznego (zob. tab. 2).
Próby ratowania Grecji
Na szczycie UE w dniu 25 marca br. postanowiono udzielić Grecji pomocy finansowej. Przeciwnikami tej pomocy były Niemcy, które ostatecznie zgodziły się nadal być głównym „płatnikiem” Grecji. Natomiast Słowacja oświadczyła, że nie udzieli żadnej pomocy „bankrutującej” Grecji. Należy przypomnieć, że początkowo kanclerz Angela Merkel twierdziła, że należy „usunąć oszustów ze strefy euro” i ustanowić nowe reguły funkcjonowania tej strefy. Zaznaczyła jednak, że stabilność wspólnej waluty musi pozostać priorytetem. Przypomniała też propozycję niemieckiego ministra finansów, Wolfganga Schaeublego, który chciałby stworzyć traktatową możliwość „wyłączenia państwa ze strefy euro – jako krok ultima ratio – jeśli na dłuższą metę łamie ono obowiązujące zasady”. Obecnie bowiem nie ma instrumentów, które pomogłyby rozwiązać nie tylko „grecki kryzys”, lecz także inne problemy krajów strefy euro. Takim instrumentem ma być utworzenie Europejskiego Funduszu Walutowego (EFW) na wzór Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Planuje się, że EFW będzie zasilany przez składki tylko tych krajów strefy euro, które w danym roku złamały reguły traktatu z Maastricht: dopuściły do większego deficytu finansów publicznych niż 3% PKB i większego długu państwa niż 60% PKB. W takim przypadku byłyby zobowiązane do wpłacenia 1% od różnicy między maksymalnym dopuszczalnym przez Unię limitem deficytu i długu a tym, który faktycznie zanotowały. Przykładowo, gdyby Polska w 2009 roku należała do strefy euro musiałaby wnieść do EFW ok. 200 mln euro. Powodem jest wysoki (ok. 7% PKB) deficyt budżetowy. Natomiast dług publiczny Polski jest niższy niż 60% PKB (zob. tab. 2).
Obecnie, wobec braku takiej instytucji jak EFW, kraje członkowskie strefy euro postanowiły po długich dyskusjach udzielić pomocy Grecji: początkowo w wysokości ok. 110 mld euro, z czego 45 mld pochodzić będzie z MFW, a reszta z wpłat krajów członkowskich UE. Gdyby Grecja uzyskała pomoc tylko z MFW, mogłoby to skończyć dla euro się fatalnie. Dlatego też pomoc Grecji zaoferował także Europejski Bank Centralny. Jednak włączenie się MFW do pomocy Grecji obnaża słabość koncepcji wspólnej waluty. Same kraje strefy euro nie są jednak w stanie skutecznie pomóc w rozwiązaniu greckiego kryzysu. Dlatego opracowały wspólnie z MFW program pomocy dla Grecji, której obiecano już nawet nie 25 czy 45 mld euro, lecz aż 120 mld euro rozłożonych na trzy lata. Pierwsze wypłaty tych środków będą uzależnione od postępów Grecji we wprowadzaniu cięć budżetowych i reform gospodarczych. Gdyby pomocy miał udzielić sam MFW, to z pewnością zażądałby od rządu greckiego o wiele radykalniejszych cięć budżetowych niż władze Unii. Zresztą gros tej pomocy rząd Grecji przeznaczy na wykup swoich obligacji z banków zagranicznych (w większości z banków europejskich). Tak więc w rzeczywistości będzie to pomoc udzielona tym bankom, a nie Grecji (por. z tab. 3).
Tabela 3. Wartość aktywów banków zagranicznych ulokowanych w greckich obligacjach w mld euro
Kraj | % całości | Dane szacunkowe* | Dane szacunkowe ** |
---|---|---|---|
Francja | 24,9 | 27 | 52 |
Niemcy | 14,3 | 15 | 30 |
Pozostałe kraje eurolandu | 18,8 | 20 | 39 |
Strefa euro ogółem | 58,0 | 62 | 121 |
Szwajcaria | 21,1 | 22 | 44 |
Wielka Brytania | 4,1 | 4 | 8 |
USA | 5,4 | 6 | 11 |
Reszta świata | 11,4 | 12 | 23 |
Ogółem | 100 | 106 | 207 |
*niskie i **wysokie szacunki tygodnika „The Economist” 17.04.2010, s. 65.Źródło: Bank for International Settlements; Bank of Greece, „The Economist”.
Należy przypomnieć, że jeszcze na początku kwietnia 2010 roku premier Grecji Jeorjos Papandreu zapowiadał, że wcale nie potrzebuje pieniędzy z zewnątrz, chciałby tylko, by państwa Unii umożliwiły mu pożyczanie pieniędzy po kosztach niższych od rynkowych (rentowność greckich obligacji jeszcze niedawno była na poziomie około 7% – najwyższym od powołania wspólnej waluty). Jednak w połowie kwietnia rząd grecki oficjalnie zwrócił się do UE i MFW z prośbą o pilne udzielenie 45 mld euro kredytu, a na początku maja br. obie te instytucje obiecały pomoc w formie niskoprocentowych pożyczek i zwrotnych dotacji w wysokości ok. 110 mld euro.
Trudno przewidzieć, jak pomoc ta zostanie wykorzystana przez Grecję w ciągu najbliższych trzech lat. Być może lepszym wyjściem dla krajów UE byłoby pozwolenie Grecji na ogłoszenie niewypłacalności i opuszczenie strefy euro. Tego rodzaju rozwiązanie wcale nie musi doprowadzić do upadku wspólnej waluty euro ani też do bankructwa innych państw strefy euro. Byłaby to lekcja dla innych państw eurolandu, że każdy kraj członkowski powinien żyć i rozwijać się w oparciu o własne środki, a nie o pożyczki, których przecież nie można w nieskończoność spłacać kolejnymi emisjami obligacji rządowych. Zresztą, rynki finansowe do czasu uruchomienia pomocy dla Grecji nie były zainteresowanie kupowaniem dwuletnich greckich obligacji. Ich dochodowość osiągnęła na początku kwietnia pułap 7,53%. To blisko 660 pkt. bazowych ponad rentowność obligacji niemieckich, które dla wszystkich papierów UE są punktem odniesienia. Grecja musi jednak do 19 maja br. Wykupić swoje obligacje warte 85 mld euro, a bez pomocy innych krajów strefy euro nie będzie w stanie tego zrobić. Dla porównania: dwuletnie papiery rządowe emitowane przez polskie Ministerstwo Finansów mają rentowność 5,58%, czyli 367 pkt. bazowych ponad niemiecki benchmark. Greckie ryzyko kredytowe wycenione było natomiast na ponad 400 punktów, polskie zaś na niewiele ponad 94 punkty.
Według ekspertów CEPS trzeba by zebrać ok. 100 mld euro, aby uratować Grecję przed bankructwem. Taką sumę można by zgromadzić w EFW, gdyby fundusz ten powstał już w 2000 roku.
Implikacje dla Polski i innych krajów kandydujących do strefy euro
Kryzys grecki potwierdził m.in. fakt, że bardzo trudne lub wręcz niemożliwe jest prowadzenie wspólnej polityki monetarnej bez wspólnej polityki fiskalnej. Władze UE nie są bowiem w stanie zagwarantować, że kraje strefy euro dotrzymają zobowiązań wynikających z członkostwa w tej strefie. Brak skutecznej kontroli nad realizacją tych zobowiązań pozwala przypuszczać, że podobny do greckiego kryzys może wkrótce pojawić się w Portugalii, Hiszpanii i Włoszech, a także w innych krajach strefy euro. Utworzenie Europejskiego Funduszu Walutowego może przyczynić się do usprawnienia funkcjonowania strefy euro. Po greckiej lekcji kraje kandydujące do tej strefy, takie jak Polska czy Estonia (ten ostatni kraj zostanie 1 stycznia 2011 roku siedemnastym członkiem eurolandu), będą musiały gruntownie zreformować finanse publiczne. W przypadku Polski, gdzie obecny rząd doprowadził do rozluźnienia polityki fiskalnej, szybkie reformy strukturalne są konieczne i umożliwią lepsze sprostanie kryteriom wejścia do strefy euro. Polska, unikając skutków globalnego kryzysu, utrzymała w 2009 roku, imponujące jak na tak trudne czasy, tempo wzrostu PKB w wysokości 1,8%, w sytuacji, gdy PKB Niemiec, Wlk. Brytanii i Włoch spadł o około 5%. Jednak, aby realnie myśleć o wejściu do strefy euro, Polska powinna mieć stabilny kurs złotego i ograniczyć deficyt sektora finansów publicznych do 3% PKB (z 7,1% w 2009 roku) oraz zmniejszyć dystans dzielący ją od krajów Unii. W maju 2004 roku, gdy Polska wstąpiła do UE, PKB na jednego mieszkańca naszego kraju wynosił 40% średniej unijnej, w 2009 roku natomiast wyniósł już 60% tej średniej. Bardzo istotne znaczenie będzie miał zatem wybór właściwego czasu wejścia Polski do strefy euro oraz odpowiedniego kursu wymiany złotego na euro. Chodzi o to, aby w momencie wejścia Polski do tej strefy różnice w poziomie dochodów i cen nie były tak duże jak obecnie. Bardzo ważne będzie też wynegocjowanie korzystnego parytetu wymiany złotego na euro. W ostatnich 12 latach kurs złotego do euro wahał się w granicach 4 złotych za 1 euro. Niewątpliwie korzystnym parytetem byłoby ustalenie kursu 3,80 lub nawet 3,60 złotych za 1 euro. Istnieje też potrzeba stworzenia mechanizmu kontroli rozwoju rynku kredytowego, aby nie miał on charakteru cyklicznego i nie doprowadził w Polsce do podobnych perturbacji jak w Grecji, Hiszpanii i Portugalii, gdzie boom kredytowy, płacowy i konsumpcyjny zakończył się kryzysem związanym z utratą międzynarodowej konkurencyjności. Grecka lekcja może pomóc Polsce i innym krajom kandydującym do strefy euro w usprawnieniu sektora finansów publicznych i zmniejszaniu ryzyka związanego z wejściem do strefy euro. Samo przyjęcie wspólnej waluty nie zabezpiecza nikogo przed ryzykiem i dlatego warto wejść to tej strefy dobrze przygotowanym, nie zaś „tak szybko, jak to tylko możliwe”, o co do niedawna apelowali niektórzy nasi politycy.