GÓRSKI: Luksus bycia poinformowanym
Słaba kondycja finansowa mediów i niski poziom zaufania do nich może doprowadzić do wszechobecnej nieufności lub obojętności. Oba scenariusze są fatalne dla demokracji.
Funkcjonowanie mediów jest kluczowe dla suwerenności informacyjnej obywateli, fundamentu demokratycznej polityki. Myśląc o suwerenności, zbyt często jednak oddzielamy ją od obywateli, choć przecież to lud jest suwerenem. Przypisujemy ją natomiast państwu, przez które rozumiemy rząd i instytucje, zupełnie odcięte od obywateli lub stojące w opozycji do nich. A przecież jesteśmy pełnoprawną częścią demokratycznego państwa. Nie może więc nam być obojętna kwestia kondycji mediów, zapośredniczających nas z polityką, będących furtką do niej, przez którą jedni są wpuszczani, a inni wylatują.
Dziś gorącym tematem jest bezstronność mediów, która łączy się z kwestią pluralizmu. Pojawiają się w związku z tym dwa stanowiska. Pierwsze, zgodnie z którym oczekuje się, by pluralizm był zachowany wewnątrz danego medium. Takie media są wysoko oceniane w rankingach. Drugie, podnoszone często przez obecnie rządzących, optuje za zachowaniem pluralizmu na rynku mediów, co znaczy, że w przestrzeni publicznej mają być obecne podmioty prezentujące różne punkty widzenia na otaczającą nas rzeczywistość.

Jakie media publiczne?
Z tego ostatniego argumentu rządzący obecnie zrobili oręż do obrony tego, co się dzieje w mediach publicznych. Uznali bowiem, że dotychczas największe stacje telewizyjne prezentowały zbliżony obraz świata. Ale czy media zmierzające do obiektywności i bezstronności, a także prezentujące najważniejsze wydarzenia, nie powinny przedstawiać wiadomości z kraju i ze świata podobnie? Uznanie, że dane stacje nie posiadają tych przymiotów, albo że obiektywność czy bezstronność jest światopoglądem sprzyjającym określonej opcji politycznej w przypadku bycia po innej stronie, prowadzi do podjęcia walki z nimi.
Nie byłoby w tym nic oburzającego, gdyby narzędziem tej walki nie stały się media publiczne. Szczególnie one powinny dbać o najwyższe standardy dziennikarskie i pluralizm. O ile informacje powinny być przedstawiane w możliwie neutralny sposób, to dobrze by było, gdyby publicystyka odzwierciedlała różne typy wrażliwości społeczno-politycznej. Publicyści reprezentujący różne światopoglądy mogliby więc prowadzić w niej własne programy. Im więcej obywateli odnajdowałoby się w mediach publicznych, tym bardziej byłyby one publiczne, nie tylko z nazwy czy sposobu finansowania.
Jeśli tak wielkie znaczenie dla demokracji i suwerenności mają media, to warto zadbać o to, co jest dla nich podstawą funkcjonowania, czyli właśnie finansowanie. Dziś dla obywatela ta perspektywa nie powinna być obojętna, bo na tej płaszczyźnie rozgrywa się bitwa o suwerenność informacyjną i świat demokratyczny. (…)
Reklamodowcy dla demokracji
Potencjał poszczególnych rodzajów mediów i ich oddziaływania na obywateli jest widoczny na rynku reklamy. Z danych Starcomu za 2018 r. wynika, że nakłady na reklamy w telewizji wyniosły 4,415 mld zł (46,3 proc. rynku), w Internecie 3,217 mld zł (33,7 proc.), radiu 734 mln zł (7,7 proc.), dziennikach 193 mln zł (2 proc.). Internet odnotował najwyższy wzrost rok do roku, który wyniósł 7,8 proc. (379 mln zł).

Mająca najbardziej opiniotwórczy charakter telewizja, z której czerpie wiedzę o wydarzeniach z kraju i ze świata 58 proc. Polaków, oraz radio (źródła informacji dla 9 proc. Polaków) ma uregulowaną kwestię reklam, a także audycji sponsorowanych, chociażby poprzez ustawowy zakaz przerywania nimi serwisów informacyjnych czy audycji publicystycznych, z czym notorycznie się spotykamy w Internecie. Znaczenie telewizji i radia uznano za tak duże, że powstała konstytucyjna instytucja kontrolna.
Z prasą rzecz ma się inaczej. Dziś niewiele Polaków po nią sięga, by przeczytać wiadomości. Od 2017 r. dwukrotnie zmniejszyło się jej oddziaływanie – z i tak niewielkich 4 proc. do 2 proc., co powoduje, że nie są to media zbyt atrakcyjne dla reklamodawców. Odwrotnie jest w przypadku Internetu, który obecnie jest źródłem informacji dla 27 proc. Polaków, a tylko w ostatnich 2 latach zanotował wzrost o 6 punktów proc. (…)
Luksusowa demokracja
Wartościowa informacja stała się dobrem luksusowym. Jej wytworzenie lub dotarcie do niej wymaga pieniędzy oraz czasu zarówno po stronie twórcy, jak i odbiorcy. Świat demokratyczny nie przepada za luksusem, bowiem zaprzecza kluczowej dla niego zasadzie równości. Jednak by społeczeństwo demokratyczne mogło funkcjonować w najlepszych dla siebie warunkach, musi być gotowe zapłacić cenę za swoją suwerenność informacyjną. Dawniej za suwerenność płacono daniną krwi. Dziś możemy pozwolić sobie na płacenie pieniędzmi, naszym czasem i uwagą, co w świecie dostępu do darmowych informacji, jej nadmiaru (także dezinformacji) oraz kuszenia mnóstwem rozrywkowego kontentu jest formą heroizmu.
Obywatele trzymający kciuki za demokrację powinni wspierać media, a także inne inicjatywy, wpływające na poprawę ich kondycji finansowej, tym samym, na wzrost zaufania do tych mediów, z czym w Polsce nie jest najlepiej (patrz wykresy). Inaczej możemy doprowadzić do wszechobecnej nieufności lub obojętności. Oba scenariusze są fatalne dla demokracji. W pędzącej erze cyfrowej wzmocnienie mediów to kwestia racji stanu.

Piotr Górski – redaktor prowadzący „Res Publikę Nową”, historyk idei.