Tęczowi bohaterowie
Książka Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u Krzysztofa Tomasika wypełnia lukę po kultowym Lubiewie. Książka Michała Witkowskiego opisywała życie „ciot” z perspektywy ich samych. Publikacja autora Homobiografii pokazuje natomiast, jak świat gejów i lesbijek w PRL-u widziano z […]
Książka Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u Krzysztofa Tomasika wypełnia lukę po kultowym Lubiewie. Książka Michała Witkowskiego opisywała życie „ciot” z perspektywy ich samych. Publikacja autora Homobiografii pokazuje natomiast, jak świat gejów i lesbijek w PRL-u widziano z zewnątrz i jakim dyskursem posługiwały się do ich opisu media, kształtujące społeczne o nich wyobrażenie.
“Wszystkie postaci są fałszywe” napisał Michał Witkowski w swojej głośnej powieści Lubiewo. Mimo to we Wrocławiu, gdzie rozgrywa się większa część akcji powieści, rozprawia się (zgaduje, domyśla), kto mógł być pierwowzorem dla bohaterów Lubiewa: “To o tym wykładowcy?”, “To tamten?”, “Narrator, czyli Śnieżka, to może sam Witkowski (Michaśka Literatka)?”. Z zapałem próbuje się rozszyfrować poszczególne wątki. Nie daje czytelnikom spokoju rozbieżność – oto w pierwszej części powieści opisano inicjację seksualną Śnieżki, gdy miał „jakieś piętnaście lat” (s. 49). Tymczasem w roku 1988, kiedy rzekomo do tego doszło, Witkowski-pisarz liczył sobie wiosen trzynaście. Co to znaczy? Pewnie nic. Może tylko tyle, że Lubiewo zrodziło się na pograniczu fikcji i rzeczywistości.
Wszystkie opisane w powieści miejsca znajdziemy na mapie Wrocławia: park Słowackiego, nędzne knajpy Dworca Głównego. Imię bohatera zgadza się z rzeczywistym nazwiskiem pisarza, tak samo jak zawód jego rodziców (psychologowie) czy tytuł niedoszłej pracy doktorskiej Witkowskiego. Trudno natomiast uwierzyć w samą opowieść – zwierzenia Patrycji i Lukrecji (podstarzałych ciotek) o dolnośląskim środowisku (niemal półświatku) lat 80. Czytelnik kręci głową z niedowierzaniem, gdy czyta historie, w których sperma leje się litrami. W opowieść dziejącą się w przededniu epidemii AIDS – historie przypadkowego seksu w dworcowych łazienkach, szaletach miejskich, krzakach, z udziałem bezdomnych pijaczków (lujów) czy z radzieckich żołnierzy stacjonujących w pobliskiej Legnicy i samym Wrocławiu…
Co z wątpliwościami czytelników Lubiewa ma wspólnego najnowsza książka Tomasika? Okazuje się, że całkiem sporo, bo Gejerel, choć charakteryzuje się zupełnie innym typem narracji (to szkice analizujące w peerelowskim reportażu, filmie i literaturze motywy genderowe), uwiarygadnia świat zmitologizowany przez Michała Witkowskiego. I robi to na kilku płaszczyznach.
Pederaści są tylko na Zachodzie
Oficjalnie homoseksualizm w komunistycznej Polsce nie istniał. Jeśli nie istniał, to nie można było za niego karać (jak to nierzadko miało miejsce na liberalnym i tolerancyjnym, zdawałoby się, Zachodzie). I nie mam tu na myśli szlachetnej idei równości, w imię której każdy – bez względu na różnice (płciowe, rasowe itd.) – przykłada się do budowy idealnego socjalizmu. Nic z tych rzeczy. Partia uznała, że geje i lesbijki może i istnieli, ale raczej gdzieś daleko; w mitycznym świecie zgniłego kapitalizmu. U nas – w żadnym wypadku.
Co wynikło z takiego założenia? Po pierwsze – dyskurs na temat homoseksualizmu w latach 1945-1985 prawie w ogóle nie istniał. A jeśli już, to w większości przypadków miał on niewiele wspólnego z rzeczywistością. Zmiany nastąpiły dopiero w latach 80., kiedy na świecie (również pokątnie w Polsce) zaczęto mówić o AIDS. Temu właśnie okresowi przyglądają się Witkowski i Tomasik. Choć ten drugi zaczyna od lat wcześniejszych. W zasadzie od samego początku Polski Ludowej.
W tym miejscu warto wspomnieć o największym minusie Gejerelu. Nie mnie oceniać, ile mógł Tomasik zrobić i czy rzeczywiście dotarł do możliwie szerokiego spektrum materiałów z epoki, ale ciągle odnosiłem wrażenie, że pierwsze rozdziały stanowiły jedynie wstęp do opisu samego schyłku okresu komunizmu. To z kolei prowadziło, według mnie, do wyprowadzania, naciąganych i budowanych na niepełnym materiale, uogólnień – takich jak insynuacje, że w wielu procesach karnych homoseksualne skłonności miały stanowić dowód na zdemoralizowanie oskarżonych. Pojedyncze przypadki, takie jak opisany proces Jerzego Nasierowskiego, nabierają charakteru pewnej prawidłowości. Ciekawe jest natomiast nawiązanie po latach do postaci tego oskarżonego, które zostało świetnie przez Tomasika wyśledzone.
Otóż w filmie Krzysztofa Rogulskiego Wielka majówka (1981) pojawia się tajemnicza postać starszego mężczyzny (Czesław Wołłejko), który w kawiarni chce uwieść głównego bohatera, Ryśka (Zbigniew Zamachowski). Przybysz podchodzi do stolika, przy którym siedzi chłopiec ze swoim przyjacielem Julkiem, i wręczając wizytówkę “Laboratorium ekspresji ciała, Warszawa, ul. Krzywe Koło 58 m. 4”, proponuje im nocleg. Nastolatkowie z zaproszenia korzystają, ale goszczą w kamienicy tylko przez chwilę, ponieważ Julek chce czym prędzej uciekać. Gdy na drugi dzień Rysiek zapyta, czemu nie zostali u “tego miłego pana”, Julek odpowie, że przecież “to był pedał!”. I nie byłoby w tej scenie nic ciekawego, gdyby nie fakt, że na ulicy Krzywe Koło mieszkał właśnie aktor Jerzy Nasierowski, który w 1974 roku został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo, którego dokonał wraz ze swoim kochankiem. Dodatkowo nie ukrywający swoich seksualnych preferencji Nasierowski uczynił ze swojego lokum na warszawskim Starym Mieście kultowe miejsce spotkań, niektórzy podtrzymywali jego legendę nawet wtedy, gdy aktor odsiadywał już wieloletni wyrok.
Sytuacja ta obrazuje dyskurs o homoseksualizmie, który funkcjonował wówczas wśród samych artystów. Niby nie mówiono o homoseksualizmie wprost, a jednak czyniono na jego temat mniej lub bardziej czytelne aluzje. Trudno jednak mówić o dziełach, w których miłość homoerotyczna pojawiałaby się wprost – w jakimkolwiek kontekście. Komunizm komunizmem, ale temat przecież istniał i nie dało się go, nawet, jeśli funkcjonował poza głównym dyskursem, pominąć. Zwłaszcza w sztuce. Tomasik jednak na palcach dwóch rąk może wyliczyć filmy, w których pojawia się uczucie między dwoma mężczyznami czy dwiema kobietami. Są to Kobieta w kapeluszu (1984) Stanisława Różewicza, Zygfryd (1986) Andrzeja Domalika czy etiuda Gdy spadają anioły (1959) Romana Polańskiego. To skromne grono wraz z kilkoma jeszcze mniej głośnymi tytułami nie złożą się na antologię polskich filmów genderowych lat PRL-u.
Tym bardziej nie dziwi fakt marginalizowania tematów genderowych poza obrębem (z natury bardziej otwartej) sztuki – przede wszystkim w mediach. W reportażach temat homoseksualizmu poruszano albo w kontekście rozpraw sądowych (w najgorszym wypadku), albo dewiacji seksualnych i dziwaczności, czasem traktowano go zaś jako nienacechowaną pejoratywnie ciekawostkę (w sytuacji “najlepszej”). Oddaje tę sytuację powieść Witkowskiego – jej główny bohater czuje, że to świetny materiał na reportaż, nie ma jednak pojęcia, gdzie mógłby coś o peerelowskim środowisku „ciot” opublikować:
To jest ohydne. Ohydne i ciekawe jednocześnie. Nie opublikuję tego przecież. No bo jak? Co ja mam z tego zrobić? Reportaż dla “Polityki”? “Na własne oczy”? Jak? Można zrobić o tirówkach, o złodziejach, o zabójcach, o złomiarzach, o zdrajcach, bo już ktoś o nich robił, a tylko o tym jakoś nie da rady.
Wątpliwości narratora Lubiewa nie są obce współczesnym Polakom, którym w dalszym ciągu trudno o “tych” tematach pisać. Jak to wyglądało przez 1989 rokiem? Tomasik nie ma wątpliwości, że temat homoseksualizmu był wówczas pomijany, nie tylko ze względu na czytelną politykę prowadzoną w PRL-u, o której wspomniałem na początku, ale również poglądy samych dziennikarzy. Nie trzeba analizować absurdalnych nierzadko sformułowań głoszonych przez reportażystów, a czasem nawet i filozofów (mieniących się etykami), na temat gejów i lesbijek, aby zobaczyć, jak budowany przed prawie trzydziestoma laty dyskurs w kontekście pojawiającego się AIDS ukształtował myślenie współczesnego Polaka.
Trafiony, zatopiony
Kres zmitologizowanego przez Michała Witkowskiego świata wrocławskich „ciot” wyznaczyła pandemia AIDS. Oczywiście, również upadek komuny był istotną (a na pewno bardziej widoczną) cezurą, ale to śmierć zabierająca kolejnych bohaterów Lubiewa wyznacza bezwzględny koniec świata znanego przez tych, którzy “dżumę XX wieku” przeżyli. To zresztą jedyne fragmenty powieści, w których Witkowski powstrzymuje się od budowania zabawnych dialogów i złośliwych komentarzy. Upokarzane na każdym kroku „cioty” w drugiej połowie lat 80. stały się obiektem nienawiści – nie tylko dla radykalnej prawicy (pobicia na porządku dziennym), lecz także dla szerszych rzesz społeczeństwa. Witkowski opisuje margines marginesu, totalne dno. Śmierć w samotności i cierpieniu, śmierć pozbawioną współczucia, bo przez wielu uważaną za „zasłużoną” (AIDS jako bicz boży). Gdy czytamy szkice Krzysztofa Tomasika, widzimy, jak wiele wspólnego z rzeczywistością miał stworzony przez Witkowskiego fikcyjny świat.
AIDS zaskoczyło wszystkich – zarówno mieszkańca liberalnego i wolnościowego Nowego Jorku, jak i szarej komunistycznej Warszawy. Problem w tym, że u nas znacznie dłużej zjawisko w ogóle nie istniało w zbiorowej świadomości. Tak jak przez minione dekady nie mówiono o homoseksualizmie, tak w latach 80. starano się marginalizować problem AIDS – choroby „dzikusów”, którą zarażano się – zdaniem wielu publicystów – od zwierząt. Edukacja na ten temat stała na tak niskim poziomie, że nagminnie AIDS mylono z HIV, zaś nowe przypadki zakażeń rezerwowano wyłącznie dla prostytutek i gejów. Tomasik po raz kolejny pokazuje absurdy rodzimych tekstów, gdzie roiło się od błędów i przeinaczeń, które tylko pogłębiały marginalizowanie środowisk homoseksualnych w Polsce.
Choć Gejerel posługuje się inną narracją niż Lubiewo, to świat zmitologizowany przez Michała Witkowskiego zwyczajnie uwiarygadnia. I to na kilku płaszczyznach. Co więcej, ta książka może stanowić dobry początek innego pisania o homoseksualizmie (nie tylko jego historii), tak jak wcześniej Witkowski bez wątpienia przyczynił się do wznawiania książek Mariana Pankowskiego i Jerzego Nasierowskiego czy umożliwił debiuty kolejnych reprezentantów gejowskiej literatury (Bartosz Żurawiecki, Michał Zygmunt). Ostatnia dekada pokazuje, że powoli zmienia się budowany przez lata fałszywy i niesprawiedliwy dyskurs.
***
Michał Witkowski, Lubiewo bez cenzury, Świat Książki 2012.
Krzysztof Tomasik, Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u, Krytyka Polityczna 2012.