Francja, Niemcy i Polska muszą ożywić format weimarski
Podniesienie rangi ponownie symbolicznego Trójkąta Weimarskiego może być formatem dla współpracy Berlina, Paryża i Warszawy.
Rozbieżne polityki strategiczne stanowią barierę dla bardziej kompleksowych europejskich ram bezpieczeństwa.
Stosunki francusko-niemieckie były kamieniem milowym integracji Unii i ukształtowały większość europejskich „mini-sojuszników”. Jeden z nich pojawił się na osi francusko-niemieckiej w 1991 r. Mowa o Trójkącie Weimarskim. Było to ugrupowanie dyplomatyczne Francji, Niemiec i Polski, które miało pomóc tej ostatniej w przeprowadzeniu demokratycznych przemian i powiązaniu postkomunistycznej gospodarki z zachodnią. Po upadku Związku Radzieckiego, Polsce zależało na wejściu na rynek zachodni poprzez rozwój powiązań gospodarczych z Paryżem i Berlinem.
Trójkąt Weimarski (W3) obejmował dwa najważniejsze bilateralizmy europejskie: stosunki niemiecko-polskie i francusko-niemieckie i nie posiadał żadnych stałych instytucji ani mechanizmów konsultacyjnych, które przesądzały o jego marginalnej roli w przyszłych sprawach UE. Oznacza to, że Francja, Niemcy i Polska postrzegały W3 jako symboliczne partnerstwo, które nie powstrzymało ich przed realizacją własnych interesów strategicznych.
Podczas gdy Francja dążyła do europejskiego przywództwa i wpływów w regionie MENA (ang. Middle East and North Africa) dla zjednoczonych Niemiec, priorytetem był m.in. rozwój partnerstwa z Waszyngtonem, państwami byłego bloku wschodniego i Rosją. Z drugiej strony, Polska chciała zdystansować się od Kremla i jak najszybciej stać się częścią Zachodu.
W związku z tym, Niemcy opowiadały się za rozszerzeniem UE na wschód i lobbowały za członkostwem Polski w strukturach. Francja sceptycznie odnosiła się do rozszerzenia UE na wschód i przystąpienia Polski w 2004 r. Obawiała się, że Berlin może zaangażować się w alternatywy dla francusko-niemieckich „sojuszy” partnerskich z innymi państwami i stać się europejskim hegemonem. Z kolei Polska postrzegała weimarską współpracę jako szansę na włączenie się do struktur euroatlantyckich, jednolitego rynku i zyskanie pewnego oparcia w europejskim procesie decyzyjnym.
Cel ekonomiczny W3 został już dawno osiągnięty. Polska gospodarka zintegrowała się z Zachodem a Niemcy i Francja stały się głównymi partnerami handlowymi Polski.
Przeszłe porażki strategiczne
Niestety, entuzjazm związany z możliwością wykorzystania ram weimarskich do demokratyzacji partnerów Europejskiej Polityki Sąsiedztwa (EPS) (Białoruś, Mołdawia, Ukraina, Libia, Syria…), nie przyniosły owoców. Częściowo wynikało to z silniejszego powiązania tych państw z domeną Kremla, ale biorąc pod uwagę, że Polska, Francja i Niemcy były zaangażowane we współpracę z Moskwą i dążyły do realizacji rozbieżnych interesów narodowych, idea demokratycznej transformacji państw EPS poprzez ramy W3 nigdy się nie zmaterializowała.
W rzeczywistości Polska jako pierwsza bardzo krytycznie oceniła sposób, w jaki Francja i Niemcy odpowiedziały na wojownicze posunięcia Moskwy w wojnie rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r. Nie tylko Rosja „nie została objęta sankcjami”, ale trzy lata po wojnie, Niemcy – producent broni Rheinmetall Defence Electronics zawarł kontrakt na wykonanie modelu zaawansowanego wojskowego kompleksu szkoleniowego w rosyjskiej wiejskiej osadzie Mulino. Rheinmetall odpowiadał za infrastrukturę, bitwy treningowe i laserowe systemy symulacji walki technicznej.
Centrum wyposażone w kompleksowy sprzęt, symulatory grupowe i pole bitwy w formacie 3D, jest w stanie wyszkolić do 30 tys. rosyjskich żołnierzy rocznie. Stał się jedynym nowoczesnym ośrodkiem szkolenia symulacyjnego walki w Rosji, który służył później do przygotowania rosyjskich żołnierzy do marszu na Ukrainę.
Francja poszła jeszcze dalej, sprzedając Moskwie dwa zaawansowane okręty desantowe Mistral wraz z towarzyszącą im technologią, aby wzmocnić rosyjską marynarkę wojenną podczas zajęcia Krymu w 2014 r. Dopiero pod presją NATO, Francja anulowała wartą 1,3 miliarda dolarów umowę z Moskwą. Jednak do ostatniej chwili Paryż nalegał na Mistrale.
Jeden trójkąt, trzy wizje
W czasach kryzysu Warszawa, Berlin i Paryż historycznie dzieliły się w swoich kluczowych poglądach na temat bezpieczeństwa. Nawet teraz, mimo groźby nuklearnej trzech państw ze strony Rosji, sojusznicy Trójkąta zachowują nieufność i nie opowiadają się za wspólnym podejściem do uzbrojenia Ukrainy.
Gdy w październiku ubiegłego roku Polska i Francja odrzuciły ofertę kanclerza Niemiec Olafa Scholza dotyczącą przystąpienia do inicjatywy European Sky Shield, nie zaskoczyło to Berlina. Po części dlatego, że Polska stworzyła już własny system obrony powietrznej w ramach Wielkiej Brytanii. Podczas gdy Francja, stojąca przed perspektywą inwestowania w niemiecki i amerykański przemysł i technologie obrony powietrznej, zgodnie z przewidywaniami zdecydowałaby się wstrzymać od głosu. Paryż jest zaniepokojony utratą statusu regionalnego lidera w związku z odradzaniem się Niemiec wspieranych przez wojsko i przez USA.
Właściwie zeszłoroczna aprobata na wzmocnienie sił niemieckiej armii federalnej, umowa na samoloty F-35 z USA i prezentacja niemieckiego czołgu bojowego nowej generacji (KF-51 Panther) oznaczały, że Niemcy rzeczywiście mogą stać się wiodącym aktorem w zapewnianiu bezpieczeństwa europejskiego.
Biorąc pod uwagę, że Francja zawsze opowiadała się za uniezależnieniem UE od Waszyngtonu, stawka dla Paryża wykracza daleko poza porzucenie marzenia o europejskiej suwerenności. Perspektywa pogłębienia współpracy wojskowej USA i Niemiec może podważyć projekty francusko-niemieckiego przemysłu obronnego, podobnie jak zastąpienie europejskiego sprzętu bojowego amerykańskimi odpowiednikami. Były już precedensy, takie jak zakup Boeinga-8A przez Berlin w porównaniu z rozwojem francusko-niemieckiego samolotu czy zakup odrzutowców F-35.
Wcześniej rola Niemiec w europejskim projekcie obronnym, takim jak inicjatywa Stałej Współpracy Strukturalnej (PESCO), była niewielka ze względu na ich ograniczoną siłę militarną. Dzięki silnym powiązaniom transatlantyckim i budżetowi obronnemu w wysokości 100 miliardów euro Niemcy stają się potęgą militarną.
Co więcej, ponieważ Francja nie jest częścią innego sojuszu wojskowego z USA, takiego jak AUKUS – utworzonego między Londynem, Canberrą i Waszyngtonem – wykluczenie z przyszłego ugrupowania wojskowego między USA a Niemcami oznaczałoby przesunięcie domeny Francji w bezpieczeństwie europejskim.
Wyzwania te nadały prezydentowi Macronowi nową misję – pozyskać sojuszników UE innych niż Niemcy i wesprzeć Ukrainę bronią przed Berlinem i Stanami Zjednoczonymi.
Na przykład Francja jako pierwszy kraj wysłała do Kijowa mobilną artylerię i lekkie czołgi opancerzone produkcji zachodniej, AMX-10 RC. Ponadto w styczniu Macron podpisał Traktat z Barcelony, który zacieśnia więzi między Hiszpanią a Francją.
Ta nowa umowa odzwierciedla wiele punktów traktatu francusko-niemieckiego. Poza tym Francja zabiega o „zresetowanie” polsko-francuskich stosunków dwustronnych. Biorąc pod uwagę plany Warszawy dotyczące budowy elektrowni jądrowych do 2040 r., Francja usilnie stara się zwiększyć swoją rolę w przyszłym polskim sektorze jądrowym. Na przykład w styczniu francuski koncern energetyczny EDF podpisał z Warszawą umowę na rozwój projektów energetyki jądrowej w Polsce w oparciu o technologie francuskie.
W grudniu Francja również sprzymierzyła się z Polską, nakłaniając Niemcy do wysłania czołgów bojowych Leopard-2 do Ukrainy. Tutaj Paryż wyglądał bardziej zdecydowanie, w przeciwieństwie do Berlina, który poszedł za administracją amerykańską i postawił Niemcy po złej stronie historii.
Politolog i ekspert ds. bezpieczeństwa Jessica Berlin powiedziała redakcji Francja 24: Niemcy miały wszelkie możliwości, aby przejąć inicjatywę, aby jako pierwsze zająć się dostawami czołgów i zostać okrzykniętym liderem. Ale kancelaria Scholza odmówiła. To nie wina Francji, że Niemcy zwlekały zbyt długo z działaniem. Biały Dom jednak komplementował Olafa Scholza, dziękując mu „za jego przywództwo i niezłomne zaangażowanie w nasze wspólne wysiłki na rzecz wspierania Ukrainy” oraz bycie „silnym, mocnym głosem na rzecz jedności”.
Oczywiście, o ile powrót Francji do status quo wymaga zmniejszenia zależności od USA i podkreślenia jej potencjału przywódczego, o tyle Niemcy wspólnie z USA służą odzyskaniu pozycji wiodącej europejskiej potęgi militarnej wspieranej przez Waszyngton.
Rodzi to jednak pytanie, co będzie, jeśli Berlin po zakończeniu wojny w Ukrainie zdecyduje się na realizację własnych celów polityki zagranicznej, niezależnych od USA?
Co ciekawe, Partia Socjaldemokratyczna, która przewodzi Niemcom, w swojej ostatniej strategii podkreśliła, że „Europa musi stać się bardziej suwerenna i więcej inwestować we własne bezpieczeństwo”. Lars Klingbeil, przewodniczący SPD, zapewnił: Niezależnie od przebiegu wojny Europa musi w (przyszłości) być w stanie bronić się przez cały czas. I oczywiście Niemcy powinny odgrywać wiodącą rolę w kształtowaniu tego nowego porządku światowego.
W tym samym duchu Polska, wyłaniając się jako państwo frontowe NATO, zwiększa swoje wpływy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Oczywiście Polska we własnym interesie bezpieczeństwa wspiera Ukrainę i opowiada się za jej przystąpieniem do UE. Wszak posiadanie Kijowa jako najbliższego sojusznika w Unii wzmocniłoby pozycję Polski w strukturach europejskich. Do tej pory Warszawa była pod ostrzałem za zaangażowanie w impasowy spór o praworządność i reformę sądownictwa w Polsce. Krytyka Brukseli, połączona z wewnętrznymi walkami z opozycją o łamanie zasad demokracji i praworządności przez obecny prawicowy rząd, osłabiły Polskę jako aktora politycznego, mimo ogromnej roli, jaką odgrywa ona w pomocy Ukrainie i obronie unijnego granica wschodnia.
Jeśli jednak Polska przejdzie na bardziej demokratyczną ścieżkę w nadchodzących wyborach parlamentarnych, Warszawa szybciej uzyska dostęp do unijnych środków na odbudowę i rozwinie się nie tylko militarnie, ale i gospodarczo.
Chociaż, biorąc pod uwagę, że stosunki polsko-niemieckie są obecnie napięte, Warszawa ma nową szansę na zresetowanie dwustronnego partnerstwa polsko-francuskiego na nowe wyżyny. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Francja jest również zainteresowana posiadaniem Polski jako sojusznika w celu zrównoważenia Niemiec.
Weimar: nowe uprawnienia dla starego formatu
Niezależnie od francuskich czy niemieckich planów strategicznych, Europa obecnie nie może się obronić bez pomocy Waszyngtonu.
Obawy, że wybory w USA w 2024 r. przyniosą prezydenta, który może postawić warunek „sprawiedliwego podziału obciążeń” w partnerstwie NATO, krążą od początku wojny na Ukrainie. Francja powróciła do dawnej propozycji utworzenia „armii europejskiej”, równolegle do NATO; projekt został jednak odłożony na lepsze czasy.
Na koniec Waszyngton zapewnił, że NATO pozostanie fundamentem europejskiego systemu zbiorowej obrony, niezależnie od wyniku wyborów w USA. W styczniu UE i NATO podpisały trzecią wspólną deklarację o współpracy na rzecz wzmocnienia jedności między Brukselą i USA w dziedzinie obronności. Należy jednak zauważyć, że poprzednie deklaracje wzywały członków UE do zawarcia porozumienia politycznego w celu nadania wyższego priorytetu bezpieczeństwu i obronie jako takiej; tym razem wzmocniła prymat NATO i podkreśliła, że UE musi pozostać „interoperacyjna z NATO”. Może to sugerować, że Waszyngton z zadowoleniem przyjmuje zwiększenie zdolności obronnych UE do niezależnego działania, a jednocześnie chce uniknąć powielania NATO przez mini-lateralne sojusze, które może się pojawić.
W ten sposób USA starają się zapobiec utracie wydatków obronnych swoich europejskich sojuszników, które w przeciwnym razie zostałyby zainwestowane w NATO.
Chociaż Trójkąt Weimarski miał historię nieufności wśród swoich członków na tle wojny na Ukrainie, ramy te można nadal wykorzystać do wzmocnienia bezpieczeństwa europejskiego.
Na przykład Polska, jako regionalne mocarstwo frontowe, może stać się pomostem między Francją a Niemcami w trójstronnym partnerstwie obronnym. Nie tylko dlatego, że te trzy państwa mają teraz wspólne zagrożenie (Rosja), ale także dlatego, że Polska graniczy z Ukrainą.
Stąd Warszawa może być pomocna w opracowywaniu strategii polityki zbrojeniowej UE, w tym w inicjatywach dostaw broni czy szkoleniu ukraińskich sił zbrojnych.
Poza tym, biorąc pod uwagę, że Polska posiada już więcej czołgów i sprzętu niż Niemcy i zadeklarowała podwojenie wydatków na obronę nawet o 5 procent, zwraca się ku sile militarnej, która wkrótce może dorównać Paryżowi i Berlinowi.
—
Viktoryia Kolchyna jest dziennikarką, autorką publikacji na temat praw człowieka m.in. dla Belsat TV i Al Jazeera English. Pracowała nad filmami dokumentalnymi, które zdobyły wiele nagród, w tym NYF TV & Film Awards, Silver World Medal Film People & Power- Russia: The Orthodox Connection( 2019).
Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica. W języku angielskim ukazał się w Visegrad Insight.
Fot. Toa Heftiba / Unsplash.