Forsander: Fiński tygiel

Zależy nam bardzo na równomiernym rozmieszczaniu nowych mieszkańców na terenie całego miasta. I na spójnym rozwoju społecznym obejmującym wszystkie grupy mieszkańców.


Zasady mieszania społecznego były w Finlandii wprowadzane już we wczesnych latach 70. w związku z procesami urbanizacji i migracją dużych grup ludności wiejskiej do miast. Nie jest to więc wyłącznie nasza reakcja na rosnącą liczbę imigrantów

Z Anniką Forsander, kierowniczką Centrum Wiedzy o Integracji Imigrantów w fińskim Ministerstwie Pracy i Ekonomii, rozmawia Jędrzej Burszta


Tekst pochodzi z 11. numeru „Magazynu Miasta”, który dostępny jest już w księgarni na stronie www.magazynmiasta.pl oraz w Empikach i dobrych księgarniach w kraju.

MM_11_672px (1)

Jędrzej Burszta: Od kiedy Finlandia mierzy się z problemem migracji?

Annika Forsander: Finlandia nie jest państwem imigracyjnymi w takim stopniu jak choćby Niemcy. Pierwsza fala imigracji przybyła w 1992 roku po upadku ZSRR. Potem pojawili się imigranci z Jugosławii i Somalii. Niemniej kwestia ta jest dla nas nadal stosunkowo nowym fenomenem, a liczba migrantów pozostaje na razie na dosyć niskim poziomie, oscylując w okolicach 5 proc. populacji. Podobnie jak w innych krajach europejskich, największe skupiska imigrantów koncentrują się w dużych miastach. W Helsinkach migranci stanowią aż 14 proc. mieszkańców, 8 proc. populacji migrantów mieszka w miastach położonych na południu kraju.

Czy istnieje jakaś specyfika migracji do Finlandii?

Zawsze podkreślam, że zajmując się kwestiami imigracji, w szczególności polityką migracyjną, powinniśmy patrzeć zarówno na struktury ekonomiczne, jak i na struktury społeczne. Mają one olbrzymi wpływ na sposób, w jaki imigranci przyjmowani są przez społeczeństwo. W krajach skandynawskich mamy do czynienia z dobrze funkcjonującym modelem państwa opiekuńczego, a jednocześnie często słyszymy, że rynek pracy jest ściśle regulowany. Brakuje pracy dla określonych zawodów, przede wszystkim niskopłatnych prac fizycznych wymagających niskich kwalifikacji, tzw. „prac wejściowych” (entrance jobs). Migrantom o wiele łatwiej znaleźć taką pracę w Europie Południowej, w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie. W krajach nordyckich procent bezrobotnych w populacjach imigrantów jest więc stosunkowo wysoki – co obecnie próbujemy zmienić. Z drugiej strony, nie mamy w Finlandii problemu z ekstremalnym ubóstwem czy problemem bezdomności wśród imigrantów. Ich warunki życiowe są znacznie lepsze niż w wielu innych państwach europejskich.

Rada miasta Helsinek opracowała kilka lat temu dokument strategiczny pt. „Imigration and Diversity in Helsinki 2013-2016″ (Imigracja i wielokulturowość w Helsinkach 2013-2016 – przyp. red.) wyznaczający najważniejsze kierunki w miejskiej polityce migracyjnej. Podstawowym problemem, z jakim mierzą się jego autorzy, jest oczywiście właśnie kwestia zatrudnienia.

W Finlandii mamy do czynienia z ponad 170 różnymi językami i narodowościami. W kontekście pracy wiele zależy od rodzaju umiejętności i motywacji, jaką posiada imigrant. Musimy pamiętać, że przed obecnym tzw. kryzysem migracyjnym mniej więcej połowa imigrantów przybywała do Finlandii z dwóch powodów: obejmowali stanowiska związane z wykonywanym zawodem albo przyjeżdżali do nas na studia. Dla tych kategorii przyjezdnych nie były potrzebne miejsca pracy. Ale członkowie rodzin tych ludzi czy uchodźcy przybywają do nas bez pracy. I nie można zapominać, że zakres posiadanych przez nich umiejętności i kompetencji jest różny. Zdarzają się wśród nich zarówno analfabeci, jak i doktorzy. Grupa migrantów charakteryzuje się wysokim poziomem zróżnicowania, znacznie wyższym niż ten w fińskim społeczeństwie.

Jak rynek pracy reaguje na pojawienie się migrantów?

Wiele zależy od rodzaju pracy, czyli od odpowiedzi na pytanie, w jakim sektorze taka osoba szuka zatrudnienia. Niektóre umiejętności są bardziej potrzebne od innych, istnieje np. stałe zapotrzebowanie na pracę dla lekarzy i pielęgniarek, jak również na prace fizyczne takie jak sprzątanie czy prace budowlane. Z kolei dla innych grup zawodowych znalezienie zatrudnienia odpowiadającego ich kompetencjom czy wcześniej wykonywanej pracy okazuje się o wiele trudniejsze. Wykonywanie zawodu dziennikarza czy prawnika wymaga na przykład dobrej znajomości lokalnej specyfiki, więc zdobycie odpowiedniego doświadczenia trwa długo. Znacząca grupa imigrantów zmuszona jest w związku z tym do zmiany zawodu, przekwalifikowania się. Borykamy się więc z wysokim poziomem bezrobocia wśród imigrantów.

HSPO 20151016 Annika Forsander, TEMin kotouttamisen osaamiskeskuksen kehittämispäällikkö. Kuva: Outi Pyhäranta / HS

Annika Forsander, fot. O. Pyhäranta

Od czego fińskie miasta zaczynają proces wsparcia migrantów w obszarze zatrudnienia?

Po pierwsze, ważne jest rozpoznanie poziomu wykształcenia i umiejętności zawodowych konkretnych osób. Część z nich to eksperci w swoich dziedzinach. Na podstawie szczegółowej analizy i serii testów dobieramy dla każdego odpowiednie kształcenie uzupełniające. Podstawowym kryterium jest oczywiście znajomość języka, ale też zdolności językowe, a więc fakt, czy dana osoba poradzi sobie z nauką fińskiego. Podczas testów zwraca się uwagę na indywidualną zdolność każdego migranta do nauki obcego języka. Ich rezultaty są podstawą przydzielenia każdemu odpowiedniego kursu. Chcemy uniknąć sytuacji, które miały miejsce w ostatnich latach, kiedy świetnie wykształceni ludzie mówiący pięcioma językami lądowali na jednych kursach z analfabetami. Rodziło to wielu frustracji. Na szczęście pozbyliśmy się tego problemu, wprowadzając ten system na poziomie ogólnopaństwowym, nie tylko w Helsinkach. Obecnie jesteśmy w stanie dopasować ofertę do umiejętności i potrzeb różnych ludzi i system ten sprawdza się o wiele lepiej.

W dokumencie wyznaczającym najważniejsze obszary miejskiej polityki migracyjnej stosunkowo dużo miejsca poświęcono też grupie seniorów. Jak oceniacie ich potrzeby?

W pierwszej kolejności stworzyliśmy model dla tych imigrantów, którzy z różnych powodów, żyjąc w Helsinkach, pozostają w domach. W większości są to kobiety zajmujące się dziećmi. Ich problemem jest marginalizacja przez system – nie uczą się języka ani nie zdobywają nowych umiejętności potrzebnych na rynku pracy. Takie wykluczenie ma ogromny wpływ na ich życie, ale też na życie ich dzieci, ponieważ dorośli nie są w stanie np. pomóc przy odrabianiu zadań domowych. Nie rozumieją też, co dzieje się wokół nich. Dlatego stworzyliśmy model integracji dla gospodyń domowych, tzw. otwarte centra opieki dziennej, w których można m.in. nieodpłatnie zostawić dziecko pod opieką na dwie, trzy godziny. W tym czasie kobiety mogą skorzystać z kursów nauki języka. System sprawdził się w przypadku kobiet prowadzących domy, więc postanowiliśmy stworzyć podobne instytucje, ale przeznaczone dla seniorów w grupach imigranckich. Nie jest to duża grupa, bo większość imigrantów przybywa do nas mając od 25 do 45 lat, ale praca z tę grupą ma inną specyfikę. Seniorzy mają trudności z przemieszczaniem się po mieście czy zdobywaniem nowych znajomości. Starsi imigranci często mają też problemy z pamięcią. Na terenie miasta znajdują się więc już tzw. centra dla seniorów, w których organizowane są specjalne grupy skupiające ludzi przy wspólnych aktywnościach, np. ćwiczeniach gimnastycznych, pływaniu czy różnych grach pamięciowych. Ideą tych placówek jest wsparcie wszystkich starszych mieszkańców miasta, podnoszenie komfortu ich życia, a jednocześnie umożliwienie im jak najdłuższego samodzielnego życia. Inwestycje te opłacają się z różnych powodów, w tym ekonomicznych. Znacznie tańsze jest warunkowanie jak najdłuższego życia seniorów w ich miejscu zamieszkania, niż opiekowanie się nimi w domach opieki. Dodatkowo oferujemy im kursy językowe oraz możliwość przebywania z ludźmi mówiącymi po fińsku i regularne spotkania, podczas których mogą się dzielić wspomnieniami z ludźmi z ich kraju. Tego typu „kółka pamięci” pomagają seniorom mierzyć się z problemami z pamięcią i tworzą okazję do opowiedzenia innym o swojej przeszłości i budowania nowych więzi. Pielęgnowanie aktywnego stylu życia jest bardzo istotne. Jeśli starsi ludzie izolują się we własnych domach, stają się pasywni i szybko wymagają hospitalizacji, stałej opieki, co wiąże się z ogromnymi kosztami.

Jak wygląda w Helsinkach kwestia integracji kulturowej?

W Helsinkach działaniami w zakresie integracji kulturowej zajmuje się Międzynarodowe Centrum Kultury Caisa (Kansainvälinen kulttuurikeskus Caisa), które organizuje wydarzenia związane m.in. z kulturowym dziedzictwem poszczególnych grup imigrantów. Często pojawiają się zarzuty, że nie jest to dobre rozwiązanie, ponieważ każde lokalne centrum kultury powinno posiadać ofertę dla imigrantów, a nie jedynie centralna instytucja. Caisa próbuje wpleść te przedsięwzięcia w główny obszar działań w sektorze kultury. Szczególnie istotną grupę docelową stanowią młodzi imigranci. Często interesują się np. kulturą hip-hopu. Niekoniecznie musi mieć to jakikolwiek związek z krajem ich pochodzenia, ale stanowi część składową tego, co nazywamy kulturą miejską, a więc połączenia różnych prądów, zainteresowań, sposobów ekspresji. W Helsinkach ten typ miejskiej, „ulicznej” kultury jest wyjątkowo silny. Stawiamy więc nie tylko na wspieranie kultury etnicznej grup migrantów, ich folkloru czy kultury tradycyjnej, ale przede wszystkim na włączanie ludzi we współczesny obieg kultury, różnorodny i hybrydyczny. Jedną z form wsparcia takich aktywności są bardziej elastyczne źródła finansowania inicjatyw młodych ludzi, którzy nierzadko mają trudność z aplikowaniem o granty, mierzeniem się z biurokracją. Nie każdy ma przecież kompetencje, żeby wypełniać długie, skomplikowane formularze, a w wielu przypadkach wystarczy 100 euro, żeby móc zrobić coś niesamowitego. Dzięki tym ułatwieniom zdobycie wsparcia na organizację jakiegoś performansu, nakręcenia filmiku czy podcastów udostępnianych w sieci jest o wiele prostsze. Młodzi ludzie są niezwykle kreatywni i system powinien wspierać ich aktywność. Rozliczanie tych wniosków jest bardzo łatwee – zamiast formularzy raportów ocenie podlega wyłącznie końcowy rezultat działań, a więc to, co udało się tym młodym ludziom osiągnąć. Model ten sprawdza się u nas zresztą nie tylko w kontekście grup imigrantów, ale też w przypadku wszystkich młodych ludzi.

Dążycie także do integracji migrantów i pozostałych mieszkańców miasta w obszarze polityki mieszkaniowej.

Tak i jesteśmy szczególnie dumni z programu wspierania zróżnicowania społecznego w obszarze mieszkalnictwa. Zgodnie z prawem przyjętym przez miasto Helsinki nowe inwestycje budowlane muszą podlegać określonym regułom: 40 proc. zasobów to mieszkania do wynajęcia, 40 proc. to mieszkania własnościowe, a pozostałe 20 proc. musi stanowić jakiś rodzaj własności mieszanej. Taka polityka miejska służy przeciwdziałaniu gettoizacji poprzez regulowanie liczby prywatnych apartamentów. Dzięki temu w dzielnicach mieszają się ze sobą różne klasy społeczne. Obok siebie mieszkają zarówno ludzie wynajmujący czynszówki, jak i właściciele apartamentów prywatnych, a co za tym idzie – spotykają się ze sobą mieszkańcy o różnym poziomie zamożności, odmiennym zapleczu społecznym i innym poziomie wykształcenia.

Sprzyja to integracji mieszkańców z imigrantami?

Oczywiście. Zasady mieszania grup społecznych (social mixing – przyp. red.) były w Finlandii wprowadzane już we wczesnych latach 70.,w związku z procesami urbanizacji i migracją dużych grup ludności wiejskiej do miast. Nie jest to więc wyłącznie nasza reakcja na rosnącą liczbę imigrantów. Naturalnie mechanizm ten nie sprawdza się we wszystkich okolicach, chociaż w Helsinkach nawet obszary najbardziej kryzysowe i tak prezentują się w tym kontekście znacznie lepiej niż w innych częściach kraju. Zależy nam bardzo na równomiernym rozmieszczaniu nowych mieszkańców na terenie całego miasta. I na spójnym rozwoju społecznym obejmującym wszystkie grupy mieszkańców.

Annika Forsander – kierowniczka Centrum Wiedzy o Integracji Imigrantów w fińskim Ministerstwie Pracy i Ekonomii. Była dyrektor ds. kwestii imigracji (2007-2014) w mieście Helsinki. Autorka ponad 50 publikacji poświęconych m.in. modelowi państwa opiekuńczego, migracji i globalizującemu się rynkowi pracy

Jędrzej Burszta – kulturoznawca, amerykanista, doktorant na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Od 2012 roku członek zespołu DNA Miasta. Członek redakcji „Magazynu Miasta”

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa