Europa – Chrześcijaństwo – Polska

Jerzy Kłoczowski, Nasza Tysiącletnia Europa, Świat Książki, Warszawa 2010. Teoretycznie książka, o której chcę wspomnieć nie wyróżnia się niczym nowym. Na naszym rynku wydawniczym regularnie ukazują się publikacje będące próbą opisania historii Europy. Nie dziwi […]


Jerzy Kłoczowski, Nasza Tysiącletnia Europa, Świat Książki, Warszawa 2010.

Teoretycznie książka, o której chcę wspomnieć nie wyróżnia się niczym nowym. Na naszym rynku wydawniczym regularnie ukazują się publikacje będące próbą opisania historii Europy. Nie dziwi również to, że tym razem pokusił się o to Jerzy Kłoczowski – jeden z najbardziej zasłużonych polskich historyków – człowiek o niebagatelnym dorobku pisarskim.

Sama książka nie należy do opasłych tomiszcz – liczy sobie (wraz ze wszelkimi dodatkami) zaledwie 248 stron i pisana jest w dużej mierze językiem eseistycznym. Określić ja więc można nie tyle jako syntezę, ale przede wszystkim jako kompendium wiedzy o historii Europy. Jerzy Kłoczowski jest znany dzięki swoim (napisanym przez siebie lub zredagowanym) syntezom historii chrześcijaństwa i Europy Środkowo-Wschodniej. Podsumowywał też historię organizacji kościelnej i zakonów. W kierowanym przez niego Instytucie Europy Środkowo-Wschodniej ukazało się też kilka tomów analizujących historię Polski i krajów okolicznych. Profesor Kłoczowski włączał się też w proces integracji europejskiej – ze swego rodzaju podbudową naukowo-analityczną.

Nasza tysiącletnia Europa dzieli się na pięć równorzędnych części (łącznie ze Wstępem). Lektura Wstępu jest nieodzowna. Daje on czytelnikowi podstawy. Omawia definicje i tłumaczy mu założenia świata w którym będzie się musiał odnaleźć podczas dalszej lektury. Europa to w końcu pojęcie bardzo szerokie i nie popełnią błędu ci, którzy uznają że obejmuje ona nie tylko Europę znaną z atlasu, lecz także obydwie Ameryki, Australię i Syberię.

W książce bardzo mocno zazębiają się (niejednokrotnie używane wymiennie) pojęcia: „Europa”, „Nasza Europa”, „Rzeczypospolita Chrześcijańska” oraz nie zawsze (co jest rzeczą ważną) stawiane w opozycji Europy: „młodsza” i „starsza”.

„Nasza Europa” w wizji Kłoczowskiego opiera się na dwóch komponentach – starszym (czyli tym, który znalazł się w niej wcześniej) i „młodszym” (jej wschodnia i północna część, która znalazła się we wspólnym kręgu w wyniku chrystianizacji sprzed tysiąca lat). Tym, co je połączyło było „chrześcijaństwo, a nastąpiło to w Średniowieczu – bedącym ważnym okresem w historii Europy”. „Rzeczpospolita Chrześcijańska” istnieje według autora bez przeszkód do wieku XII. Potem następują zmiany. Kłoczowski wzoruje się na Le Goffie i przedłuża Średniowiecze do roku 1800 – lokując w jego obrębie i absolutyzmy, i Rzeczpospolitą, a także początki opresyjnych państw narodowych.

Nie do końca pewnie poprowadzona jest synteza ostatnich dwóch wieków. Może dlatego, że wciąż trwa ten okres historyczny? A może dlatego, że czasem ma się wrażenie że XIX wiek wpłynął na nas jednak bardziej niż „Rzeczpospolita Chrześcijańska”.

Integracja Europejska jest dla autora wielkim ukoronowaniem pewnego procesu. Jest w tym jednak zbyt wiele idealizacji – nasze pokolenie musi podejść do zjednoczonej Europy nie tylko z poczuciem misji.

Jerzy Kłoczowski podkreśla stale znaczenie dziedzictwa naszego regionu, a w szczególności dawnej Rzeczypospolitej Obojga (Wielu) Narodów dla Europy jako całości. Trudno się z tym nie zgodzić ale… Czy tylko federalizm i multikulturalizm są takim dorobkiem, na którym warto się wzorować? Jest tez ale kolejne – przestrzeń kulturowa dawnej Rzeczypospolitej jednak w ciągu ostatnich dwudziestu lat się nie zjednoczyła. Pojednanie historyczne nie nastąpiło. Dawna Rzeczpospolita nie jest podstawowym elementem polityki historycznej współczesnej Litwy, Białorusi i Ukrainy – gdzie wygrywają albo współczesna wersja dziewiętnastowiecznego nacjonalizmu, albo zwykłe post-sowieckie myślenie. Polska polityka wschodnia na niwie naukowej również poniosła klęskę.

Autor książki dba o dostrzeżenie roli Polaków uczestniczących w paneuropejskich procesach. Na umieszczonych w dziele zdjęciach znajdziemy i podobiznę A.J. Czartoryskiego, i Jana Pawła II, i Bronisława Geremka. Odnaleźć możemy też naukowców-historyków (o których najprędzej się zapomina), takich jak Jaques Le Goff czy Rene Remond. Przywracanie Europie jej ojców jest misją straceńczą, ale trzeba się jej od czasu do czasu podjąć.

Przez kilka ostatnich lat miałem okazję być świadkiem procesu powstawania tej książki. Jest ona efektem wielu przemyśleń, a przede wszystkim zwartej ideologicznej wizji historii – wizji, jaką może stworzyć tylko wyjątkowo pewny badacz z wieloletnim doświadczeniem. I tylko on ma do niej prawo (ideologiczni, trzydziestoletni historycy – tylko rozśmieszają). Jednakże – nawet w wypadku wielkiego, naukowego autorytetu – całkowite podporządkowanie się wizji jest obciążone pewnym ryzykiem.

Człowieka choć trochę zorientowanego w założeniach pisarstwa Jerzego Kłoczowskiego – zwłaszcza ostatnich dwóch dekad – wymowa książki i jej założenia nie zaskakują. Mogą jednak stanowić pewne novum dla tych, którzy wychowani się na cokolwiek uproszczonej historiografii – firmowanej przez niektóre znane wydawnictwa w czasach nieodległych. Wizja prof. Kłoczowskiego jest przynamniej obecnie „spojrzeniem niszowym” – na co absolutnie nie zasługuje.

Szerszy esej ukaże się na łamach czasopisma „Res Publica Nowa”

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa