Duch praw a duch dziejów

Happeningi organizowane ostatnio przez Jarosława Kaczyńskiego są niebezpieczne dla Donalda Tuska, choć niekoniecznie dla większości PO. Paradoksalnie to ostatnie działania Jarosława Gowina wzmacniają pozycję rządu i są oczekiwaną przez opinię publiczną zapowiedzią zmiany. Pozytywne wrażenia […]


Happeningi organizowane ostatnio przez Jarosława Kaczyńskiego są niebezpieczne dla Donalda Tuska, choć niekoniecznie dla większości PO. Paradoksalnie to ostatnie działania Jarosława Gowina wzmacniają pozycję rządu i są oczekiwaną przez opinię publiczną zapowiedzią zmiany.

CC BY 2.0 by Robin Hood Tax

Pozytywne wrażenia z Euro 2012 zacierają się już w pamięci. Dróg już nie budujemy za wiele, gospodarka nie ma się najlepiej, choć pamiętamy, że bywało znacznie gorzej. Ważniejsze jednak, że rząd traci inicjatywę na własnym boisku. Zawiódł tam, gdzie miał największe pole manewru, kiedy powinien wiedzieć, co się dzieje i odpowiednio wcześnie reagować, nadając tor biegowi spraw.

Ekshumacje ciał w świetle jupiterów, o czym pisał rok temu Marcin Moskalewicz, reorganizują centrum naszej polityczności. Sprawa Amber Gold też daje do myślenia. Gdzie podziała się energia i żarliwość rządu w tępieniu lokalnej sitwy z czasów afery hazardowej albo chociaż walki z dopalaczami?

Słabość, którą okazuje Donald Tusk, nie ma jednak nic wspólnego z brakiem demokracji, o którą na ulicach Warszawy oskarżał go w sobotę Jarosław Kaczyński. Marsz w imię pluralizmu medialnego i demokracji oddolnej czy też pozaparlamentarnej – nowej trawestacji PiS-u – tylko pozornie wskazuje na istotę problemu. W sobotę wystarczyło, jak mawiał Churchill, wysłuchać kilku głosów warszawskiej ulicy, by na dobre zniechęcić się do demokracji. To nie jej brak jest teraz problemem.

Odwrotnie niż twierdzi PiS – doszukujący się spisku, układu i intencjonalnych działań rządu – obserwujemy wręcz coraz więcej demokratycznej swawoli, a milczenie oraz reaktywna postawa premiera tylko ją prowokuje. Co się stało z jego groźną miną i waleczną postawą? Zniknęły z mediów na dobre? Szkoda, że teraz ich nie demonstruje, nawet jeśli były tylko dobrą miną do złej gry.

Opinia publiczna nie oczekuje od premiera uległości i przeprosin, które niedawno słyszeliśmy w Sejmie. Przyzwyczaiła się już dawno do gruboskórności polityki. Odsłanianie teraz miękkiego podbrzusza tylko ją rozjusza. Opinia publiczna chce usłyszeć owo z dawna zapowiadane exposé, a nawet coś więcej niż po prostu exposé, bo dziś już każdy w dowolnej formie i dowolnym miejscu ma ochotę pozować na przyszłego szefa rządu. Oby więc exposé nadeszło szybko i zdało egzamin.

Polacy powinni poznać przyszłe decyzje dotyczące strategicznych kierunków rozwoju kraju. Powinni wiedzieć, jakie są wieloletnie plany reform dotyczące zabezpieczeń społecznych, kluczowych wieloletnich inwestycji, zmian w edukacji, a przede wszystkim obciążeń gospodarki przepisami i podatkami, a właściwie ich usunięcia, choć w obecnych czasach to raczej wygórowane marzenia. W końcu Polska na równi z Europą oczekują od Donalda Tuska wizji naszych przyszłych relacji międzynarodowych, które w skali globu stają się coraz bardziej dynamiczne, a to w stosunkach międzynarodowych nie oznacza niczego dobrego.

Jak wiadomo, problemów nie ubywa, ale przykre wydarzenia ostatnich dni związane z ciałami zmarłych wcale nie należą do najważniejszych. Odwrotnie, swoją błahością w skali wyzwań dla całego państwa dowodzą, niestety, że w naprawdę poważnych sprawach nie ma co liczyć na obecne przywództwo.

Dlatego Jarosława Gowina, działającego ostatnio zgodnie z własną interpretacją ducha praw, trzeba ocenić jako postać symbolicznie pozytywną. Symbolicznie, bo uwaga o duchu praw mająca przykryć nieudolność jego gabinetu w spięciu z cichą zmową prawniczych środowisk ma tylko symboliczne znaczenie.

To sens wyłącznie polityczny, którego teraz rzeczywiście potrzeba. Dowodzi, że w ośrodku władzy, jakim jest rząd, istnieje jeszcze ktoś, kto rozumie przewagę woli politycznej nad biurokratyzacją i gotów jest dowodzić, że owa wola polityczna będzie się jeszcze formułować w polityce długo po odejściu głoszącego jej śmierć Zygmunta Baumana (por. artykuł Zygmunta Baumana na stronie Krytyki Politycznej pt. “Polityka, dobre społeczeństwo i suwerenność westfalska  – obecnie dostępny tylko po zalogowaniu).

Gowin nie zastąpi jednak Tuska. Gdy występuje wbrew opinii publicznej, nie potrafi argumentować z punktu dobra wspólnego, tak jak Tusk w przypadku dopalaczy albo kastracji pedofilów, a jedynie z uwagi na prywatne sumienie, co do którego należy mieć pewne wątpliwości. To czyni go jedynie potencjalnym przywódcą znacznie mniejszego kalibru, choćby dlatego, że nie jest w stanie przesłonić zaniedbań, których dopuszcza się jego resort.

Zapewne obydwaj – Tusk oraz Gowin – czytali Szekspira przez polityczne okulary. Wiedzą, że duch i litera prawa, tak jak w Biblii, przynosi nierozstrzygalne napięcie, w którym bywa, że złoczyńcy powołują się na literę, a bohaterowie tragiczni wybierają ducha, by swoim przykładem zmieniać prawo. Teraz sytuacja dojrzewa do tego, by nazwać już ducha czasów, a nie tylko ducha praw. Czasy wzywają zaś do demokratycznego przywództwa z wizją reform, a nie tylko stroszenie piór. Wyborcy mogą wybaczyć sprawę Amber Gold i wybaczą zbezczeszczenie ciał przez Rosjan, ale gdy przyjdzie czas, nie wybaczą rządowi słabości.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Jeden komentarz “Duch praw a duch dziejów”

Skomentuj

Res Publica Nowa