MESEŻNIKOV: Czy Duda wygrał? Nie, to tylko Zełenski, Merkel i Bruksela przegrali
Rosyjskie spojrzenie na wybory prezydenckie w Polsce
*ten artykuł dostępny jest dzięki uprzejmości platformy Visergrad Insight, gdzie ukazał się w języku angielskim [link]
Wspólną cechą rosyjskiej oceny Polski jest to, że chociaż polskie społeczeństwo jest politycznie podzielone, to, co łączy większość Polaków, to wrogość wobec Rosji.
Ostatnie wybory prezydenckie w Polsce były niewątpliwie jednym z najważniejszych wydarzeń politycznych w Europie w tym roku. Wiele kwestii związanych z kampanią wyborczą, a zwłaszcza z wynikami wyborów, jest obecnie – i prawdopodobnie pozostanie – przedmiotem szczegółowej analizy i refleksji.
Dla ekspertów (politologów, historyków, socjologów, znawców stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa) dzisiejsza Polska jest niezwykłym i nieco unikalnym przypadkiem do analizy różnych czynników wpływających na rozwój społeczno-polityczny.
Historia splata się tu z teraźniejszością, tradycje z nowoczesnością, religia z sekularyzmem, nacjonalizm z kosmopolityzmem – wszystko w osobliwych, specyficznych dla Polski formach.
Kreml: „Stosunki polsko-rosyjskie są złe”
Polskie wybory prezydenckie nie mogły i nie uszły uwadze rosyjskich mediów. Niewiele krajów europejskich cieszyło się ostatnio taką uwagą na różnych szczeblach rosyjskiego państwa i społeczeństwa, jak Polska.
Obecnie prezydent Władimir Putin regularnie poświęca Polsce obszerne fragmenty w swoich wystąpieniach publicznych oraz w artykułach na tematy historyczne. A zgrany zespół lojalnych polityków i prorządowych komentatorów za pośrednictwem federalnych stacji telewizyjnych i radiowych oraz innych mediów przekazuje idee prezydenta bezpośrednio do rosyjskich gospodarstw domowych.
Polska – bezwiednie – zajmuje wyjątkowe miejsce w formującej się dziś oficjalnej rosyjskiej narracji o historii XX wieku. To narracja rewizjonistyczna i cyniczno-imperialistyczna. W jej ramach Polska przedstawiana jest przede wszystkim jako kraj odpowiedzialny (obok nazistowskich Niemiec) za wybuch II wojny światowej; po drugie, jako niewdzięczne i zdradzieckie państwo, które zamiast przyjaźni i wdzięczności za wyzwolenie od nazizmu zdradziło wyzwolicieli, opuściło obóz socjalistów i uciekło na drugą stronę w konfrontacji z Zachodem; i po trzecie, jako zaawansowany bastion i najbardziej aktywna część pewnego rodzaju światowego sojuszu antyrosyjskiego („rusofobicznego”).
Przy takiej interpretacji roli Polski możliwości poprawy stosunków polsko-rosyjskich są znacząco ograniczone obecnie i w przyszłości. Wie o tym rzecznik prasowy Putina, Dmitrij Pieskow, który w wywiadzie dla agencji TASS wylewa krokodyle łzy:
„Nasze obecne stosunki z Polską są nie tylko odległe od ich lepszej formy, ale są po prostu złe. Są prawdopodobnie na najniższym możliwym poziomie, co wyraźnie przeczy interesom naszych dwóch krajów, przede wszystkim dlatego, że narody tych krajów są zainteresowane czymś zupełnie przeciwnym”.
Kto jest dobry dla kogo
Ocena polskich wyborów prezydenckich przez prorządowe media rosyjskie w otwartej i z góry zaplanowanej formie eksponuje trzeci wymiar wspomnianej rosyjskiej narracji: Polska i Polacy to główny teatr i aktorzy światowej „rusofobii”.
Ale w tle można zauważyć również dwa pozostałe wymiary: okoliczności i konsekwencje II wojny światowej oraz prozachodnią orientację obecnego państwa polskiego.
Tym, co łączy rosyjskich prorządowych komentatorów w ocenie wyników wyborów prezydenckich w Polsce, jest niemal wyłączne stosowanie rosyjsko-centrycznej optyki. Co te wyniki oznaczają dla Rosji? Który kandydat jest dla nas lepszy? Co, z drugiej strony, jest dobre z punktu widzenia naszych przeciwników? Który kandydat może zaszkodzić naszym wrogom, a tym samym jego zwycięstwo staje się dla nas pożądaną opcją? Tego rodzaju rozważania dominują w rosyjskim dyskursie medialnym.
Powracającym motywem jest pogląd, że choć polskie społeczeństwo jest politycznie podzielone (co ma potwierdzać niewielka różnica w wynikach poszczególnych kandydatów), to tym, co łączy większość Polaków, jest wrogość wobec Rosji. Na podstawie wyników wyborów niektórzy autorzy obliczają nawet odsetek Polaków cierpiących na „rusofobię” lub negatywny stosunek do państwa rosyjskiego.
„Duda jest dla nas dobry”
Komentator dziennika Vzgliad, Dmitrij Bavyrin, w artykule „Przegranymi w wyborach w Polsce są Merkel i Zełenski” próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, którym niemal obsesyjnie zajmują się inni prorządowi komentatorzy rosyjscy: qui bono?Który kraj lub międzynarodowy gracz odniesie największe korzyści z wyników wyborów w Polsce?
Według niego cieszyć powinna się szczególnie Moskwa, bo ostatecznie to w jej interesie leży zwycięstwo Andrzeja Dudy. Na jakiej podstawie dziennikarz doszedł do tak kuriozalnego wniosku?
Bavyrin opisuje Prawo i Sprawiedliwość (PiS) jako partię wspieraną przez starszych, gorliwych katolików, eurosceptyków i „głupich patriotów”, wygrywającą wybory w regionach należących niegdyś do Imperium Rosyjskiego (co rzekomo skutkowało „PiS-owską rusofobiczną epilepsją”). Nazywa Dudę „miłośnikiem historycznych wojen z Rosją” i „jednym z głównych krytyków Kremla”.
Jednocześnie jednak twierdzi, że utrzymanie monopolu władzy narodowo-konserwatywnego PiS „jest paradoksalnie tylko na naszą korzyść”. Czemu? Oto odpowiedź:
„Chociaż a priori nie może podobać się nam fałszowanie historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i burzenie pomników żołnierzy Armii Czerwonej, to na reelekcję protegowanego PiS możemy spojrzeć też z innej strony, co okazuje się być nie takie złe: ten wybór jest wyraźnie i bezwarunkowo zły dla innych – Berlina, Brukseli i Kijowa”.
Zdaniem komentatora Vzgliada w polskiej kampanii wyborczej można było usłyszeć zarówno silną antyniemiecką, jak i antyrosyjską retorykę. Jednocześnie Niemcy są wiodącą siłą w Unii Europejskiej, a Polska jest rzekomo postrzegana w UE jako „chora osoba”, a PiS jako sprzeciwiający się wartościom Brukseli i „pretendujący do przywództwa w alternatywnym projekcie europejskim – konserwatywnym, zakazującym małżeństw homoseksualnych, bez europejskich leniwych biurokratów”.
Rosyjski komentator przekonuje: „Punktem zwrotnym w przyszłym upadku UE będzie Polska i jest wiele powodów, by tak sądzić”. Zwycięstwo Dudy jest zatem według niego porażką unijnych decydentów i samej Angeli Merkel, której nie udało się «sprzedać»Polakom swojej wizji Europy, mimo bardzo usilnych starań. „Prezydent Polski pozostanie dla nich osobą nie do zniesienia, niewygodną i organicznie obcą”.
Na Ukrainie też nie będą cieszyli się ze zwycięstwa Dudy, bo zdaniem Bavyrina „konserwatywna władza w Warszawie jest całkowitym przeciwieństwem nacjonalistycznej władzy w Kijowie i przeszkodą w jej dalszej integracji z Zachodem”.
Podsumowując, według dziennika Vzgliad, sytuacja po wyborach prezydenckich w Polsce w 2020 roku z punktu widzenia strategicznego myślenia Moskwy przedstawia się następująco: „Niesłuszne jest postrzeganie ponownie wybranego prezydenta Polski Andrzeja Dudy tylko w negatywnym świetle. Tak, jest on naszym wrogiem, ale ten wróg wprowadza podziały i sprzeciw w unijnym obozie, i tym samym podważa jego polityczną jedność. Dla Rosji zawsze było bardziej korzystnym realizowanie swoich interesów za pośrednictwem rządów poszczególnych państw członkowskich UE, niż poprzez unijną biurokrację z jej «wspólnymi standardami«», «solidarnością cywilizacyjną», czy «praktyką nakładania sankcji». Dlatego wśród rosyjskich liderów opinii zwyczajowo trzymane są kciuki za wszelkiego rodzaju eurosceptyków, takich jak np. Marine Le Pen. I chociaż Duda nie jest naszym przyjacielem, jest takim samym eurosceptykiem”.
„Duda i Trzaskowski – obaj źli”
Politolog i komentator portalu internetowego EurAsia Daily, Vadim Trukhachev, inaczej ocenia wyniki wyborów. Opisuje wybór głowy państwa polskiego jako „wybór lepszego zła” dla Rosji.
Według niego najbardziej niedopuszczalnym kandydatem z punktu widzenia Rosji jest Andrzej Duda, jednak jego głównego rywala Rafała Trzaskowskiego również nie można nazwać odpowiednim kandydatem (podobnie jak większość innych kandydatów poza jednym, którego określa jako „stosunkowo dobry”).
Komentator przekonuje, że poglądy Dudy na temat Rosji można wyrazić jednym zdaniem: „Rosja jest egzystencjalnym wrogiem i głównym zagrożeniem dla Polski i całej Europy”. Uznając, że Trzaskowski i jego Platforma Obywatelska zajmują bardziej koncyliacyjne stanowisko wobec Rosji, przypomina, że Prezydent Warszawy wyraził pogląd, że „te dwa wielkie narody [Polacy i Rosjanie] zasługują na więcej niż na ciągły konflikt”.
Lecz Trukhachev ostrzega: „Czas porzucić złudzenia. Zwolennicy Trzaskowskiego widzą historię stosunków polsko-rosyjskich w ostrych barwach i często zarzucają nam wszystkie grzechy śmiertelne. Postrzegają Rosję jako jedno z głównych zagrożeń dla Polski, potępiają Nord Stream II, a mówiąc o Ukrainie, Platforma Obywatelska jest nawet lepiej niż PiS przygotowana do współpracy z nią i jest jej gorącym orędownikiem w UE i NATO”.
Według Trukhacheva, jedynym względnie lojalnym wobec Rosji kandydatem w wyborach był Krzysztof Bosak, przedstawiciel konserwatywnej partii eurosceptycznej Konfederacja (to jest to wspomniane wyżej „względne dobro”) który uzyskało niespełna 7 proc. w pierwszej turze wyborów.
Na podstawie wyników pierwszej tury i za pomocą prostej arytmetyki, komentator EurAsia Daily oblicza udział rusofobów w całej populacji Polski. Jego zdaniem wynik jest mało korzystny dla Rosji, gdyż „44 proc. aktywnych polskich wyborców nie można nazwać inaczej jak szczerymi rusofobami. Kolejne ok. 37 proc. przejawia nastroje antyrosyjskie. Około 11 proc. Polaków można uznać za względnie neutralnych wobec Rosji, a tylko mniej niż 7 proc. czuje do nas [Rosjan] w takim czy innym stopniu sympatię”.
Komentator jest przekonany, że społeczeństwo polskie jest całkowicie antyrosyjskie i dochodzi do dość radykalnego wniosku o losach stosunków polsko-rosyjskich: „Błędem jest myślenie, że Polacy nas kochają i że to tylko politycy w Polsce są amerykańskimi najemnikami. Bowiem, wszyscy są proamerykańscy, ale rusofobia ma głębokie korzenie i największe poparcie w Polsce i wśród Polaków. Bez względu na to, kto wygra drugą turę, nie można spodziewać się większych zmian w stosunkach między Rosją a Polską. Państwo polskie pozostanie naszym zdecydowanym przeciwnikiem. Gdyby Trzaskowskiemu się udało, forma mogłaby się zmienić, ale treść nie. Trzaskowski byłby mniejszym złem niż Duda. Jednak obaj są absolutnym złem dla Rosji. I nic nie może się tu zmienić w dającej się przewidzieć przyszłości”.
Czarny scenariusz z „dobrym” zakończeniem?
W rozmowie z RIA Novosti Jurij Bondarenko, politolog i były szef Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia, zarysowuje dość czarny scenariusz powyborczej sytuacji w Polsce, w kontekście relacji z Rosją. Za jej kulisami widzi obcą rękę. I niewielu zaskoczy fakt, że według niego jest to ręka amerykańska.
Jego zdaniem „wybory wygrała najbardziej rusofobiczna partia, a także partia bardzo podejrzliwa wobec proeuropejskich inicjatyw Brukseli i Berlina”. Bondarenko kontynuuje: „Cała polska elita jest rusofobiczna, ale zwyciężyła ta najbardziej rusofobiczna partia. Z Trzaskowskim można byłoby przynajmniej prowadzić dialog. Z Dudą nie ma o czym rozmawiać. Obecna linia skrajnej rusofobii będzie kontynuowana, a rozbiórka wszystkich pomników zostanie zakończona”.
A jak to jest z osławioną amerykańską ręką? Oto ona: Polska rzekomo zawsze uważała się za „51. stan USA”, co potwierdzała gotowość do „przyjęcia dowolnej liczby wojsk amerykańskich, inwestowania w budowę amerykańskich baz wojskowych – wyłącznie po to, by stwarzać Rosji problemy”. Jednak ekspert widzi również światełko w tunelu, przynajmniej z punktu widzenia Rosji. To światełko ma wynikać z problemów w Ameryce: „Ta absolutnie szalona polityka będzie trwała, dopóki w Ameryce nie zaczną się poważne problemy. Jak tylko pojawią się tam poważne problemy, w Polsce, podobnie jak w innych krajach, cała rusofobia zniknie w ciągu 24 godzin”.
Jakież to proste…
Grigorij Mesežnikov politolog, publicysta i prezes słowackiego Instytutu Spraw Publicznych Institute for Public Affairs (IVO).