Czarne wakacje

Viktor Kolář jest jednym z najważniejszych współczesnych czeskich fotografów. Jego prace można wpisać w nurt eksplorowania peryferyjnych, zapomnianych, nieobecnych przestrzeni Czech/Czechosłowacji. Retrospektywnej wystawy artysty, którą właśnie otwarto w Galerie hlavního města Prahy nie powinien przegapić nikt, […]


Martwa natura?

Retrospektywna wystawa Viktora Kolářa nie jest jednak zapisem trudnej drogi od miasta wyniszczonego przez kopalniany i hutniczy przemysł do zielonej oazy i nowoczesnego centrum kultury. Na pierwszy rzut oka może się wręcz wydawać, że Kolář, konsekwentnie trwający przy czarno-białej fotografii, chętnie operujący kontrastami, umacnia pewien stereotyp Ostrawy, czy też górniczego bądź postkomunistycznego miasta w ogóle. Oglądając zdjęcia, na których zmęczeni ludzie przemykają pod ścianami zdewastowanych kamienic, uwaleni pyłem mężczyźni kończą szychtę, a dzieci bawią się na hałdach w cieniu osiedli z wielkiej płyty, możemy w odnieść wrażenie, że zdjęcia te wpisują się w rozpowszechnioną też w Polsce konwencję wizualnych narracji o Śląsku. Wizja Kolářa rzeczywiście jest sugestywna i do pewnego stopnia współkształtuje medialny obraz Ostrawy. Zarazem jednak skłania do krytycznej refleksji nad pewnymi rozpowszechnionymi wyobrażeniami dotyczącymi zarówno śląskich miast, jak i szerzej – różnych procesów rozgrywających się współcześnie w miejskiej przestrzeni.

kolar2 (500x348)

Warto zacząć od obrazu „przemysłowego miasta”, jaki zrekonstruować możemy na podstawie cyklu fotograficznego Kolářa. W potocznej wyobraźni pejzaż górniczych miast zdominowany jest przez kopalniane konstrukcje i monumentalne budynki przemysłowe. Dla opisania przestrzeni, którą dokumentuje czeski artysta w istocie trzeba znać słownik górniczej topografii. Krajobrazy, które się na nią składają – różnego rodzaju hałdy, wyrobiska, zbiorniki wodne i inne uboczne efekty kopalnianych prac – mają ambiwalentny charakter, ukształtowane są bowiem w tej samej mierze przez działania człowieka, co przez siły przyrody. Fotografie Kolářa ukazują miasto, które pozostaje w paradoksalnym władaniu natury.

Artysta dokumentuje losy miasta, które powstało na nietrwałym, ruchomym gruncie, w którym budynki kruszeją ze starości i zaniedbania, są burzone na mocy arbitralnych decyzji, bądź zapadają się na skutek pracy starych wyrobisk. W tym krajobrazie nawet martwe elementy nabierają organicznego charakteru. Plątanina drutów wysokiego napięcia i rur ciepłowniczych prowadzonych nad ziemią, trakcji tramwajowych i sieci kolejowej gęsto oplatającej miasto, ogrodzeń, resztek zabudowań – wszystko to wydaje się być żywiołem równie trudnym do opanowania jak dzikie zarośla, chwasty, cieki wodne wypływające w nieoczekiwanych miejscach, rozpadliny. Kolář wyczulony jest na „głos faktury”. Jego zdjęcia rejestrują szczegółowo bogactwo i zróżnicowanie materii, z której zbudowany jest ostrawski mikrokosmos.

M jak modernizacja

Zamieszkiwanie takiego miasta wydać się może niekończącym trudem wydeptywania ścieżek, które znikają w ciągu jednej nocy, wydzierania sobie i oswajania zakątków w nieprzyjaznej człowiekowi przestrzeni. Sposoby życia, które dokumentuje czeski artysta, wydają się bliskie praktykom i sposobom radzenia sobie w potransformacyjnej rzeczywistości górniczego Wałbrzycha, opisywanym przez Tomasza Rakowskiego w książce Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy. Fotograficzna opowieść Kolářa proponuje również inne możliwości interpretacji. Stają się one szczególnie wyraźne, kiedy weźmiemy pod uwagę część poświęconą „kanadyjskiemu okresowi” twórczości artysty, która stanowi istotne dopełnienie całej ekspozycji. Gdyby nie podpisy pod fotografiami, moglibyśmy mieć wątpliwości, czy na pewno oglądamy „raj na ziemi”, Mekkę uciekinierów z komunistycznych krajów.

Montreal na fotografiach Kolářa jest jak gdyby przedłużeniem Ostrawy, ale stworzonym z innych materiałów i prefabrykatów. Jeżeli Ostrawa wydaje się być organicznym tworem, heterogeniczną mieszaniną cegieł, wielkiej płyty, żelaza, pyłu węglowego, ziemi, bruku i wdzierającego się we wszystkie zakamarki zielska i butwiejącego drewna, Montreal wygląda jak uformowana z wielkich połaci betonu makieta.

Betonowe są place, mury, murki, schody, przejścia podziemne, trasy, przystanki.

Skala wszystkich tych instalacji przytłacza ludzi, którzy przemykają przez zbyt duże patia, niekończące się klatki schodowe, w cieniu za wysokich ogrodzeń. Beton ogranicza widoczność, uniemożliwia „wydeptanie” własnej ścieżki, zaciera ślady drobnych codziennych obecności, które w Ostrawie widoczne są niemal na każdym kroku – w koleinach nieutwardzonych dróg, w śladach zużycia przedmiotów i miejsc.

Wędrówka przez czeskie i kanadyjskie miasta przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych skłania do refleksji nad procesem modernizacji, który w tym czasie miał podobny przebieg i w równie niewielkim stopniu liczył się z potrzebami ludzi niezależnie od szerokości geograficznej i systemu politycznego. Ze skutkami wizjonerskich planów tworzenia nowoczesnych metropolii miasta te zmagają się do dziś. Przestrzenie, które wydobywa obiektyw Kolářa – opustoszałe przedmieścia, stacje benzynowe, przystanki i stacje kolejowe, miejskie parki, zużyte samochody, sklepy z tanimi produktami – wzmacniają poczucie ukrytego i nieoczekiwanego powinowactwa ośrodków miejskich na dwóch kontynentach.

Retrospektywa Kolářa obejmuje okres ponad czterech dekad, w których hasła postępu i unowocześniania stale organizowały wyobraźnię i sposoby kształtowania miejskiej przestrzeni. Zdjęcia czeskiego artysty dają wgląd w zmieniające się sposoby wcielania tych pojęć w życie – od forsownej modernizacji lat siedemdziesiątych, przez burzliwy okres transformacji, po współczesne, jeszcze trudne do nazwania, fenomeny. Fotografie Kolářa zachęcają do bardziej zniuansowanego spojrzenia na wszystkie przemiany, a brak ściśle chronologicznego uporządkowania ekspozycji skłania do śledzenia raczej pewnych ukrytych bądź nieoczekiwanych ciągłości niż nagłych zerwań i diametralnych przekształceń.

Kolář zdaje się sugerować, że zmianie ulegają tylko pewne formy. Próby dostosowania się do nich, nadążenia za nowymi modami są jednak zawsze równie nieporadne, a symbole nowoczesności i postępu tak samo kruche i niestabilne. W latach siedemdziesiątych Kolář sfotografował linoskoczka niemal niezauważalnego na tle kopalnianych zabudowań z ich plątaniną kabli i kominów. Czterdzieści lat później uwiecznił innego akrobatę na linie rozpostartej nad supermarketem. Jego nietrwała i prowizoryczna konstrukcja wydaje się być najbardziej wymownym symbolem modernizacji, która stała się udziałem środkowoeuropejskich miast. Jej istotą jest rozdźwięk między rozmachem zamierzeń i ich realizacją, między obietnicą ponadczasowości i trwałości a nieusuwalną zapowiedzią rozpadu, która jest wpisana we wszystkie te projekty. W miastach takich jak Ostrawa proces atrofii, korozji, niepowstrzymanego ruchu materii jest być może jedynie bardziej widoczny i trudniejszy do ukrycia.

kolar4 (500x352)

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa